Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyków, które dostałam w ramach współpracy z portalem Uroda i Zdrowie. Dziękuję Pani Małgorzacie za zaufanie i oczywiście przypominam, że fakt otrzymania kosmetyku nie wpłynął w żaden sposób na moją recenzję.
Dziś opowiem Wam o Gorącej kuracji do włosów z olejkami Hair Theraphy z firmy Marion. Ja miałam przyjemność stosować wersję z oliwą z oliwek i olejkiem z orzechów macadamia- do włosów suchych oraz wersję z olejkiem rozmarynowym i ylang ylang - do włosów wypadających. Są jeszcze dwie inne wersje- migdał i kokos do każdego rodzaju włosów oraz dzika róża i jojoba do włosów farbowanych.
Będzie to taka właściwie mini-recenzja, choć oparta o kosmetyk w pełnowymiarowym opakowaniu. Moim zdaniem jednak nie da się w pełni ocenić właściwości kuracji do włosów po dwukrotnym zastosowaniu. Musiałabym nakładać ją na włosy miesiąc czy dwa, by móc ją ocenić. Opowiem jednak o moich pierwszych wrażeniach. Skoro kuracja sprzedawana jest w formie jednorazowych saszetek, to chyba efekt powinien być też po jednorazowym zastosowaniu.
Opakowanie: Jednorazowe saszetki- mają plusy i minusy. Można kupić na próbę i przekonać się, czy kosmetyk nam odpowiada. Ale jeśli okaże się, że chcemy go kupować i używać przez dłuższy czas, kupowanie saszetek będzie mało ekonomiczne- dużo taniej zazwyczaj wychodzi kupienie większego opakowania. Tutaj takiej możliwości nie mamy. Może wynika to z właściwości kosmetyku.
Użytkowanie i efekty: Co do rozgrzewania- bo chyba to jest najważniejsza cecha wyróżniające ten kosmetyk - byłam bardzo ciekawa, co się wydarzy- czy poparzy mi dłonie, czy nie wydzieli się w ogóle ciepło? Ciepło się pojawiło, jednak bardzo delikatne i na krótką chwilę - raczej za krótką, by wzmocnić wchłanianie się aktywnych składników. Dlatego wydaje mi się, że samorozgrzewanie to taki troszkę "pic na wodę fotomontaż". Ciekawy bajer, ale za słabo dopracowany, by do czegokolwiek się przydawał.
Kosmetyk łatwo rozprowadza się na włosach- delikatnie się pieni, co ułatwia aplikację. W saszetce była odpowiednia ilość do moich długich włosów.
Obydwie wersje kuracji mają przyjemny zapach, mi jednak bardziej przypadł do gustu zapach kuracji dla włosów suchych- był słodki, utrzymywał się na włosach cały dzień. Kuracja do włosów wypadających pachnie bardziej orzeźwiająco- jakby cytrusowo z nutą ziołową. Zapach niestety nie utrzymuje się na włosach zbyt długo.
Efekty po jednej i po drugiej saszetce były właściwie identyczne- włosy ładne, błyszczące, nie obciążone, łatwiej się rozczesywały. Skóra głowy nie była podrażniona. Ale powiem szczerze, że na kolana nie rzuca.
Jeśli chodzi o zmniejszenie wypadania, wzmocnienie włosów- o tym niestety nic nie mogę powiedzieć, bo po dwóch użyciach raczej nie da się zauważyć takiego efektu.
Kurację trzyma się na włosach jedynie minutę- to zdecydowanie za krótko, by składniki mogły się wchłonąć.
Skład: Kuracje zawierają alkohol denaturowany - ten składnik ma działanie odtłuszczające, tonizujące i oczyszczające, ale może wysuszać i podrażniać skórę. Poza tym w składzie silikon- na szczęście PEG, czyli rozpuszczalny w wodzie. Do tego ekstrakty roślinne.
Dostępność: najlepiej sprawdzić listę sklepów na stronie producenta: TUTAJ
Cena: ok 2zł za saszetkę
Ocena: 3/6 (przyjemny w użyciu, ale bez szału. Samorozgrzewanie to taki bajer, ale raczej nic pożytecznego z włosami nie robi. Może przy dłuższym używaniu byłyby efekty, ja jednak się nie skuszę- zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że za każdą aplikację musiałabym zapłacić 2zł- wolę kosmetyki w większych opakowaniach. Poza tym coś, co trzyma się na włosach jedynie minutę raczej nie może mieć powalającego działania).

eh.. szkoda że taka sobie..
OdpowiedzUsuńLubie takie male saszetki. Sa w sam raz do wyprobowania. Moze kilka zamowie na probe, ciekawia mnie wszelkie nowosci, chetnie bym je przetestowala na moich wlosach :)
OdpowiedzUsuńmilego dnia Kochana
kiss kiss :*
Nie lubie takich saszetek, wcale nie opłaca się ich kupować
OdpowiedzUsuńwidziałam je kiedyś w drogerii,ale przed kupnem z ciekawości przeczytałam opinie i zrezygnowałam...a saszetki są strasznie nieekonomiczne
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nigdy do czynienia z tego typu maseczką na gorąco, myślę jednak, że nie dałaby ona rady moim strasznie zniszczonym włosom :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię również na mojego bloga z recenzjami książek.
public-reading.blogspot.com
fajny post ! :))
OdpowiedzUsuńzapraszam
moje włosy by się mogły od tego wysuszyć albo byłby sianowate, na 3 miejscu w składzie alkohol, moje włosy go nie lubią
OdpowiedzUsuńZa taką cenę warto wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńHi! Love your blog! I follow you! Please follow me too
OdpowiedzUsuńThanks and kisses crom spain
www.atacadas.com
Szkoda, że nic specjalnego :(
OdpowiedzUsuńale za taką cenę chyba warto się skusić ;)
OdpowiedzUsuńmiałam tą zieloną, efekt rozgrzewania fajny, ale nie zauważyłam większych efektów
OdpowiedzUsuńHm, z tego co widzę to chyba lepiej zainwestować w same olejki do włosów niż w te maski:)
OdpowiedzUsuńSłoneczko, zostałaś otagowana u mnie
OdpowiedzUsuńhttp://ori-leszno.blogspot.com/2012/04/tag-jestes-piekna.html
zapraszam do zabawy :****
Kiepski skład, nie dziwię się, że efekty nie powalają... Tylko ten rozgrzewający efekt mnie ciekawi, które składniki za to odpowiadają? Muszę wygooglować :D
OdpowiedzUsuń