Dzisiaj notka, która jest wynikiem refleksji z upalnych dni, które co prawda teraz są tylko wspomnieniem (mniej lub bardziej miłym), ale refleksja może przyda się komuś na przyszły rok. Gorące lato to taki specyficzny dla mnie czas, kiedy moja skóra po częstych kąpielach staje się mocniej niż zwykle przesuszona, a mi wybitnie nie chce się jej nawilżać. Mam wrażenie, że jeśli posmaruję się jakimkolwiek balsamem, podwójnie będę odczuwać upał, moja skóra będzie się lepić i pocić pod warstwą tłuszczyku, który nigdy się nie wchłonie.
Na takie dylematy rozwiązanie jest jedno - idealny duet pielęgnacyjny: żel, który nie przesuszy skóry i balsam, który szybko się wchłonie. Tego lata moim ideałem był:
- PAT&RUB Rewitalizujący żel myjący żurawina i cytryna
- PAT&RUB Rewitalizujący balsam do ciała żurawina i cytryna
Na wstępie chyba należy się małe wyjaśnienie. Moi stali czytelnicy wiedzą, że jeszcze do niedawna byłam okropną sknerą w kwestii kosmetyków pielęgnacyjnych do ciała. Uważałam, że zużywam ich tak ogromne ilości, że zbankrutowałabym, gdybym chciała kupować same eko. Uprzedzając pytania - mój budżet nie uległ zmianie, nadal jestem tylko bidnym studentem (no dobra, nie żywię się zupkami chińskimi :P). W tej notce postaram się jednak wyjaśnić, skąd zmiana mojego nastawienia.
Zaczniemy od żelu.
Kupiłam go podczas sporej promocji (zapłaciłam mniej niż połowę ceny, a to dzięki pomocy kochanej Moniki :), 45 złotych bym za niego raczej nie dała. 20-kilka - jak najbardziej, tyle jest wart!
Zapach obu produktów jest identyczny - mocno cytrynowy, jak świeżo wyciśnięty sok z cytryny z odrobiną goryczki ze skórki. Niektórym zapach ten może kojarzyć się z łazienkowymi środkami czystości. Mi jednak bardzo odpowiada - jest świeży, orzeźwiający i bardzo naturalny.
Żel ma konsystencję dość lejącą, co początkowo mnie przeraziło. Niepotrzebnie jednak, gdyż w praktyce okazało się, że pieni się rewelacyjnie, lepiej nawet niż niektóre SLESowe żele drogeryjne! Dzięki temu jest niesamowicie wydajny. Mam wrażenie, że wystarcza na trzy razy dłużej niż zwykły żel. Świetnie oczyszcza skórę, nie pozostawiając jej jednak wysuszonej. Po spłukaniu pachnącej cytryną pianki skóra jest w dotyku taka... trochę śliska, jakby posmarowana prawdziwym sokiem z cytryny. W moim przypadku konieczne jest jednak nałożenie balsamu.
Do opakowania żelu nie mogę się przyczepić - jest wygodne, praktyczne, szczelne. Niestety nic nie zabezpiecza go przed tym, by ktoś ciekawy zapachu otworzył i poniuchał, ale za to możemy mieć pewność, że nikt go wcześniej nie używał, ponieważ raz użyty żel rozlewa się w zakrętce (tak jak to widać na poniższym zdjęciu). Nowy żel ma zakrętkę idealnie czystą.
Skład żelu jest rewelacyjny. Zaraz na drugim miejscu mamy ekstrakt z zielonej herbaty, a następnie delikatne substancje myjące pozyskiwane z oleju kokosowego i babassu. Do tego soczysta mieszanka ekstraktu z żurawiny i olejku cytrynowego. Mniam! Aktualnie skład żelu już uległ zmianie - hydrolaty zostały zastąpione ekstraktami (nowy skład znajdziecie na stronie PAT&RUB).
INCI: Aqua, Camelia Sinensis Leaf Water, Babasuamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoamphoacetate, Alcohol, Glycerin, Vaccinum Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Polyglyceryl-4-Caprate, Caprylyl Glycol, Phenethyl Alcohol, Xanthan Gum, Parfum, Citrus Medica Limonum Oil, Sodium Phytate, Citric Acid, Citral, Geraniol, Citronellol, Linalool, Limonene.
Po ożywczej kąpieli czas na lekki balsam. Dalej pozostajemy w cytrynowo-żurawinowych klimatach. Balsam rewitalizujący PAT&RUB otrzymał nagrodę "Najlepsze dla urody" 2008 przyznawaną przez magazyn Uroda. Czy słusznie?
Nawilżenie uzyskane przy pomocy tego balsamu utrzymuje się naprawdę długo. Nie jest to kosmetyk, który nawilża tylko od aplikacji do kolejnego mycia. Czuć, że wnika w skórę, odżywiając ją dogłębnie, a nie dając jedynie złudne wrażenie gładkości przez parafinową czy silikonową warstwę na powierzchni skóry.
Minusem dla mnie jest jego wydajność. Wystarcza na kilkanaście aplikacji, co przy jego wysokiej cenie nie powala na kolana...
Opakowanie jest idealne - pompki air-less górą ;) Etykietka naklejona jest na butelce w ten sposób, by można było kontrolować zużycie balsamu.
Skład kosmetyku również bez zastrzeżeń- mamy w nim takie cuda jak ekstrakt z zielonej herbaty, żurawiny, olejek cytrynowy, masło shea, olej babassu, olej jojoba, masło kakaowe, kwas hialuronowy, naturalna witamina E i łagodzący panthenol. Aktaulnie skład uległ zmianie - hydrolaty zostały zastąpione ekstraktami (nowy skład znajdziecie na stronie PAT&RUB).
INCI: Aqua, Camelia Sinensis Leaf Water, Caprylic/Capric Trigliceride, Orbignya Oleifera Seed Oil, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Vaccinum Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Betaine, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Parkii Fruit (Shea Butter), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Stearic Acid, Sodium Hyaluronate, Parfum, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Sodium Dehydroacetate, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, D-Panthenol, Citrus Medica Limonum Oil, Citral, Geraniol, Citronellol, Linalool, Limonene.
Obydwa kosmetyki można kupić w perfumeriach Sephora. Ja jednak polecam zakupy przez internet na stronie producenta - po pierwsze mamy pewność, że kosmetyki są świeże; po drugie - możemy załapać się na atrakcyjne promocje.
Regularne ceny tych specyfików są dość wysokie - żel: 45 zł za 250ml, balsam do ciała: 59 zł za 200ml.
Oceny: żel moim zdaniem bezsprzecznie zasługuje na 6-/6 (znowu mały minusik za cenę, jednak bardzo mały, bo w promocji żel kupiłam o wiele, wiele taniej), natomiast balsamowi przyznaję zasłużone 5/6 (tu minus za cenę jest większy, bo i wydajność znacznie mniejsza). Obydwa kosmetyki zasługuję na uwagę- zwłaszcza na lato.
CIEKAWOSTKA:
Pierwszego dnia nowej pracy miałam popołudniową zmianę - 14:00 - 22:00. Upał był, okna otwarte, światło zaświecone. Komary mnie zjadały żywcem. Wróciłam do domu cała w bąblach, nawet ich nie liczyłam. Umyłam się żelem rewitalizującym, posmarowałam balsamem z tej samej serii i poszłam spać, spodziewając się, że na rano cała spuchnę (po ugryzieniach komarów robi mi się okropny odczyn alergiczny). Jakie było moje zdziwienie, kiedy na rano po bąblach zostały tylko maleńkie ślady, które do wieczora zupełnie zniknęły! Nie wiem, jaki składnik tych kosmetyków tak podziałał, ale jestem pewna, że to ich zasługa, bo nie używałam niczego innego w tym dniu do pielęgnacji ciała, nie brałam też żadnych leków przeciwalergicznych czy przeciwzapalnych.
Znacie kosmetyki PAT&RUB?
Stawiacie na pielęgnację ekologiczną niezależnie od ceny czy też wybieracie kosmetyki drogeryjne, ale za to łaskawsze dla kieszeni?
Jeśli jesteście fankami eko pielęgnacji, przypominam Wam moją recenzję sprzed paru dni- pisałam w niej o ekologicznym balsamie do ciała Ecodermine z serii Cztery Pory Roku.
Ten kosmetyk spełnia 3 ważne dla mnie kryteria:
+ działa!
+ jest eko
+ kosztuje znacznie mniej niż opisane wyżej kosmetyki (9zł za 250ml)
Warto zwrócić na niego uwagę, a moją recenzję znajdziecie TUTAJ.
Pozdrawiam!


Ten balsamik też kupiłam i dzisiaj do mnie kurier przyniósł. Nie wiem jeszcze jak się sprawuje, ale pachnie bardzo cytrynowo.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam kosmetyków tej marki ale na te chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny duet, nie dziwię się, że go lubisz, też tak mam ;)
OdpowiedzUsuńMam mgiełkę i krem do rąk z tej serii, zakochałam się w zapachu i działaniu. :)
OdpowiedzUsuńzauważyłam, że kosmetyki P&R mają intensywny cytrynowy aromacik
OdpowiedzUsuńJa kupiłam ostatnio peeling, masło i balsam do rąk z tej linii! Zapach jest rewelacyjny! Mam nadzieję, że z działania też będę zadowolona na dłuższą metę - pierwsze wrażenia są bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńZapach musi być obłędny!
OdpowiedzUsuńMam jedynie masło z serii rewitalizujacej, ale chciałabym oczywiście wszystko ;D masło jest super, ale nie ma tak genialnego opakowania(kocham pompki) i trzeba je nabierać palcami. A kupuję różnie- raz eko raz zwykłe:) bardzo mi się podoba Twoja recenzja i zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńbardzo jestem ciekawa tego zapachu, uwielbiam cytrusowy aromat!
OdpowiedzUsuńFirmę znam, ale nigdy nie kupiłam ich kosmetyków, bo według mnie są zbyt drogie :) Moja skóra ciała nie jest zbytnio wymagająca, dlatego wystarczają mi normalne drogeryjne kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńZapach napewno cudowny:)
OdpowiedzUsuńZNam firmę, ale nie kupię, ponieważ dla mnie są za drogie;)
i u mnie dziś w klimacie P&R. zapach musi być cudny :)))
OdpowiedzUsuńhmm troszkę drogie..
OdpowiedzUsuńmam zel i masleko do ciala ;DDD czeka na mnie za niedlugo zaczne uzywac < 333
OdpowiedzUsuńsuper recenzja,szkoda tylko ze taka kosmiczna cena..
OdpowiedzUsuńzaparaszam do siebie
na filmik w ktorym pokazuje dodatki warte uwagi
min goti,pola-zag,farbotka... :)
x x x
żelu nie znam, ale balsam taki mam z serii hipo i bardzo lubię! a ta żurawinkowa seria jest fajna, taka energetyczna, idealna na cieplejsze miesiące albo poranną pobudkę :)
OdpowiedzUsuńlubie ta serie, mam tu zel i krem do rak, ale bardziej wole z kokosem lub limitowanke dostepna w sephorze- karmelowa :)
OdpowiedzUsuńPat&Rub kusi mnie już od bardzo dawna, nie raz trzymałam ich specyfiki w Sephorze, ale ostatecznie rezygnowałam ze względu na cenę ...
OdpowiedzUsuńTe kosmetyki są świetne:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zdziwiło mnie, że taki rzadki kosmetyk może się pienić :) jakoś się przyzwyczaiłam, że wodnistość = brak piany...;)
OdpowiedzUsuńA z tymi ugryzieniami - jak smarowałam je balsamem do ust z Forever Living i działało to właśnie tak jak opisujesz! Choć nie mam reakcji alergicznej, to zawsze ślady utrzymują się dzielnie parę dni.
Żel chętnie bym przygarnęła, ale jeśli chodzi o balsamy czy masła do ciała, to wolę jednak jakieś słodsze zapachy, ewentualnie kwiatowe...Cytrusy w tej roli - niekoniecznie, ale w formie żelu pod prysznic, jestem na tak ;)
OdpowiedzUsuńDrogie te słodkości...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie nawet te promocyjne 20 kilka złotych za żel to drogo :)
OdpowiedzUsuńA zaciekawił mnie zapach tych kosmetyków, może się skuszę na balsam przy jakieś promocji :)
Fajne, chciałabym je mieć, oby mieli często promocje :D
OdpowiedzUsuńKuszą, zwłaszcza przez zapach :) Ja się w końcu zabieram za testowanie balsamu do rąk Pat&Rub :)
OdpowiedzUsuńakurat za serią żurawinową nie przepadam ale z tej pielęgnacyjnej do ciała bardzo lubię serię relaksującą oraz otulającą ;)
OdpowiedzUsuńte kosmetyki baardzo mnie kuszą!
OdpowiedzUsuńMiałam balsam z tej serii, używałam go zimą na dzień. Mam bardzo suchą skórę i niestety zbyt słabo nawilżał. Polecam za to serię hipoalergiczną, która radzi sobie z moją skórą w 100% ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki eko i miałam przyjemność wypróbować Pat&Rub, ale też mam mini węża w kieszeni jeśli chodzi o takie produkty co to sie szybko kończą, jak np żele, czy balsamy :) Ale walczę z tym :P
OdpowiedzUsuńTa nuta zapachowa średnio mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDuecik bardzo fajny :) Może kiedyś jak trafię na jakąś promocje to się skuszę :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki PAT&RUB,ale ze względu na cenę rzadko po nie sięgam...
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupć coś z Pat & Rub. Taka ze mnie miłośniczka organicznych kosmetyków, że jeszcze tych nie próbowałam :P
OdpowiedzUsuńTa seria z żurawiną bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego cytrynowego zapachu. Myślę jednak, że by mi się podobał. I faktycznie, ta normalna cena jednak trochę jest zbyt wysoka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sol
Używam regularnie żelu i balsamu Pat&Rub, ale z serii hipoalergicznej. Te produkty są warte swojej ceny :) Zapach serii żurawinowej nie do końca mi odpowiada ;)
OdpowiedzUsuńKusisz :D
OdpowiedzUsuń