Kolekcja My Serenity trafiła w mój gust... prawie idealnie. Prawie, bo spośród czterech zapachów aż trzy trafiły na listę moich absolutnych ulubieńców. Jeden niestety zupełnie nie wpisał się w moje preferencje. A mowa właśnie o Lemongrass & Ginger, o którym chcę Wam dziś napisać parę słów. Może ustrzegę Was przed jego zakupem, a może właśnie skłonię do wypróbowania? Przecież każdy z nas ma inny gust ;)

lemongrass & ginger


Lemongrass & Ginger już samą nazwą zapowiada uderzenie cytrusowej świeżości. Nie zaklasyfikowano go jednak ani do linii owocowej, ani też do rześkiej, a do linii aromatycznej. Nazwa wyjaśnia nuty zapachowe, jakich możemy się po tym wosku spodziewać: imbir oraz trawa cytrynowa.

yankee candle


Jeśli czytaliście już jakąś moją recenzję owocowych zapachów YC, na pewno wiecie, że nie jestem fanką tego typu nut zapachowych - ciągle o tym wspominam. A spośród wszystkich owocowych zapachów największą antypatią darzę właśnie te cytrusowe. Postanowiłam jednak zaryzykować i skusić się na zakup Lemongrass & Ginger, bo imbirowy Ginger Dusk z jednej z poprzednich kolekcji bardzo mi się podobał. I o ile sam imbir był świetny, to imbir w połączeniu z trawą cytrynową to już jak dla mnie za dużo. Po prostu za dużo cytrusów w jednym wosku. Owszem, Lemongrass & Ginger jest świeży, ożywczy i orzeźwiający jak łyk lemoniady w gorący dzień, i może w lecie sprawdzi się lepiej, jednak wczesną wiosną zupełnie mi nie podchodzi, nie pasuje. 

my serenity


Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora roku: lato
Pora dnia: przedpołudnie, popołudnie
Przy gościach: tak
Intensywność:





yankee candle lemongrass & ginger

Jeśli należycie do fanów takich zapachów jak Sicilian Lemon, Sparkling Lemon, Citrus Water, Citrus Tango czy Orangle Splash, to kompozycja imbiru i trawy cytrynowej na pewno też Wam się spodoba. Jeśli jednak - tak jak ja - preferujecie inne nuty zapachowe, to darujcie sobie zakup Lemongrass & Ginger. Kolekcja My Serenity zawiera trzy inne fantastyczne zapachy, które moim zdaniem o wiele bardziej zasługują na uwagę.

Lubię kwiaty w ogóle, ale mam kilka ulubionych gatunków. Należą do nich między innymi piwonie, co zresztą zauważycie na zdjęciu z prawej strony. Uwielbiam ich zapach i subtelny wygląd rozchylonych płatków - wyglądają trochę jak mniej skromna róża ;) Bardzo ucieszyłam się, gdy nadeszła informacja, że w pierwszej tegorocznej kolekcji Yankee Candle znajdzie się zapach o nazwie Peony.

peony


Peony to zapach z linii kwiatowej. Jego kompozycja nie jest szczególnie złożona - zawiera jedynie nuty zapachowe kwiatów piwonii. 

yankee candle


Piwonia według Yankee Candle pachnie mega realistycznie, ale odrobinę bardziej słodko i zdecydowanie bardziej intensywnie niż prawdziwy kwiat. Ma w sobie coś różanego, ale też coś lekko owocowego. Dla mnie, jako wielkiej fanki piwonii, ten wosk jest po prostu przepiękny - od razu go polubiłam i zapragnęłam posiadać w formie dużej świecy. Lojalnie jednak ostrzegam, że Peony to zapachowy killer - tak intensywny, że 1/4 tarty wypełnia zapachem całe mieszkanie. Jeśli palicie woski w małych pokojach lub po prostu nie lubicie takiej intensywności zapachu, dozujcie go w naprawdę minimalnych ilościach!

peony yankee candle


Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora roku: wiosna, lato
Pora dnia: przedpołudnie, popołudnie
Przy gościach: tak (ale w niewielkich ilościach!)
Intensywność:




yankee candle q1


Do tej pory wypróbowałam dwa zapachy z kolekcji My Serenity - Moonlight (o którym pisałam TUTAJ) oraz Peony. Oba niesamowicie polubiłam, w 100% trafiły w mój gust. Mam nadzieję, że kolejne dwa (My Serenity i Lemongrass & Ginger) okażą się równie udane.

Czy są tu jacyś fani kwiatowych zapachów YC? (poza mną oczywiście :P)

my serenity

Według ShinyBox styczeń miał być wyjątkowo stylowym miesiącem. Dlatego pierwsze w tym roku pudełko powstało we współpracy z portalem STYLOWI.PL. Czy zawartość pudełka wpisała się w modowe kanony? Czy sprawiła, że poczułam się modna? Sami zobaczcie:

shinybox

stylovy styczeń


cosmetics box




YASUMI Krem na okolice oczu i ust
Bardzo lubię kosmetyki i akcesoria marki Yasumi. Fajnie, że na tubce znalazła się data ważności (z niewiadomego dla mnie powodu producenci często zapominają wytłoczyć na opakowaniach miniaturek datę przydatności), ale gdzie jest skład INCI? Ani na tubce, ani na kartoniku go nie widzę, a to mnie niepokoi - wolałabym jednak wiedzieć, co nakładam na skórę, zwłaszcza na tak delikatne miejsca jak okolice oczu i ust. Skład znalazłam na stronie internetowej producenta, dlatego krem znajdzie u mnie zastosowanie, ale jeszcze nie teraz - zostawię go na jakiś wyjazd. Mimo wszystko uważam, że brak składu na opakowaniu to spore niedopatrzenie.

yasumi



SILCARE Lakier do paznokci The Garden Of Colour Marsala Edition nr 161
Choć marsala była topowym kolorem ubiegłego roku, moim zdaniem wciąż jeszcze pasuje na zimowe, chłodne i ponure dni. Lakier nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia (kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam, pomyślałam: "brzydal"), to jednak nieźle się czułam, nosząc go na paznokciach. Użyłam go parę razy w ciągu miesiąca - ładnie komponował się z eleganckim strojem podczas oficjalnych spotkań. Jeśli chodzi o właściwości lakieru, to również jestem zadowolona - dobre krycie już po pierwszej warstwie, szybkie schnięcie i przyzwoita trwałość (4 dni).




MONTIBELLO Smart Touch Kuracja do włosów 12 w 1
Moje włosy nie przepadają za odżywkami bez spłukiwania - większość je obciąża. Na szczęście Montibello nie wywołała takich negatywnych skutków. Odżywka bardzo ładnie wygładziła włosy na długości, nadała im blasku i miękkości, a także otuliła mgiełką przepięknego zapachu. Nie jest to jednak efekt na tyle spektakularny, bym miała ochotę kupić kolejne opakowanie za cenę 25zł. 

WIBO Lip Lacquer nr 4
Płynna pomadka okazała się być całkiem ok, ale bez szału. Ładnie wygląda na ustach, nadając im soczyście czerwony kolor i "mokry" błysk bez żadnych drobinek. Niestety ma tendencję do rozpływania się poza kontur ust. Trwałością też nie grzeszy - wystarczy upić łyk wody, by perfekcyjny makijaż ust został na szklance. Plus za cudowny, waniliowy zapach, który sprawia, że mam ochotę ten Lip Lacquer po prostu zjeść ;)

wibo lip lacquer

swatch



BALNEOKOSMETYKI Lakier do paznokci nr 303
Drugi lakier w jednym pudełku? Może wyjdę na zrzędę, ale wolałabym większą różnorodność. Poza tym - mimo iż lakier jest ok, dobrze kryje po 2 warstwach, brokat dobrze się rozkłada, nie smuży, na paznokciach jest gładki w dotyku - to jednak nie jest to mój kolor. A przynajmniej nie na teraz - może kiedyś, gdy będę się wybierać na imprezę.

BIC Soleil Bella maszynka do golenia
Kupiłam sobie ostatnio jakieś zwykłe maszynki do golenia BIC w damskiej wersji - okazały się być beznadziejne, strasznie mnie podrażniły. Soleil Bella na szczęście sprawdziła się o wiele lepiej. Jest ostra dla włosków, łagodna dla skóry.

bic soleil bella




ADIDAS Climacool antyperspirant w sprayu
Ładnie pachnie, nie wywołuje podrażnień, nie zostawia białych śladów na ubraniach. Całkiem ok radzi sobie z zapewnieniem świeżości i ochroną przed przykrym zapachem. Mimo to nie wygrywa z moim ulubieńcem konkurencyjnej marki.

adidas climacool


Jako Ambasadorka ShinyBox dostałam również fantastyczny, niekosmetyczny prezent - t-shirt i przypinkę od sklepu PEWEX.PL! Idealny rozmiar, idealny tekst ;)



Co sądzicie o styczniowym Shiny? 



Jeszcze do niedawna uważałam, że nie pasuje mi czerwień na paznokciach. Ostatnio jednak zmieniłam zdanie i teraz bardzo chętnie noszę wszelkie odcienie czerwonych lakierów. Jednym z moich ulubionych stał się ORLY Color Blast Hot Coral Creme, który ożywił niejeden smutny zimowy dzień!

orly color blast

hot coral creme


Hot Coral Creme, to - jak sama nazwa wskazuje - koralowy lakier o kremowym wykończeniu. Zależnie od światła wygląda albo jak czerwień z pomarańczowym odcieniem, albo jak soczysty, mocny pomarańcz.
Jego krycie nie jest takie typowo "kremowe", bo nawet przy dwóch warstwach końcówki paznokci nieco przebijają.

orly color blast hot coral creme

hot coral creme swatch


Hot Coral Creme, tak jak i wszystkie inne lakiery ORLY, nie zawiera DBP, toluenu oraz formaldehydu. Ma specjalną zakrętkę gripper cap, która ułatwia trzymanie i manewrowanie pędzelkiem. A pędzelek jest niezbyt gruby, giętki i wygodny - mimo że ja osobiście preferuję szerokie pędzelki w lakierach, nigdy nie narzekam na te, w które wyposażone są lakiery ORLY - bo mimo iż nie są najgrubsze, bardzo dobrze się nimi maluje.

orly hot coral creme

color blast hot coral creme


Lakier ORLY Color Blast w kolorze Hot Coral Creme (a także w innych szalonych kolorach) kupicie TUTAJ za 29,90zł.
Rozumiem, że to nie jest najniższa cena, ja też nigdy nie byłam skłonna do przepłacania. Na lakierach do paznokci jednak nie oszczędzam, bo te droższe naprawdę trzymają się u mnie o wiele, wiele lepiej niż takie z drogeryjnej półki. I za to właśnie między innymi uwielbiam ORLY - za trwałość. Manicure zrobiony lakierem Hot Coral Creme trzyma się u mnie 5 dni mimo wykonywania wszelkich prac domowych.

red nails

manicure


Podoba się Wam Hot Coral Creme? Lubicie w ogóle takie kolory czy może wybieracie modne w tym sezonie pastele?

orly

Nie wiem, czy zgodzicie się z moim wnioskiem, ale zaobserwowałam, że panowie lubują się w kosmetykach wielofunkcyjnych. Używanie osobno żelu do mycia twarzy i peelingu? Nieeee! Ale już żel z peelingiem 2w1 - jak najbardziej. Szampon, a potem odżywka? A po co to komu? Lepiej mieć szampon z odżywką 2w1.
Marka Bjobj wyszła naprzeciw oczekiwaniom mężczyzn, włączając do swojej oferty krem-balsam 2w1: BJOBJ Uomo Łagodzący krem po goleniu i balsam do twarzy. Jeśli Wasi panowie też preferują produkty 2w1, przeczytajcie, jak sprawdził się ten od Bjobj na cerze mojego narzeczonego.



Panowie zwracają bardzo dużą uwagę na konsystencję kremów - muszą się dobrze rozprowadzać i szybko wchłaniać, a także nie pozostawiać lepkiej czy tłustej warstwy na skórze. Krem Bjobj bardzo dobrze wpisuje się w te kryteria - ma lekką, nietłustą, nawilżającą konsystencję, która umożliwia delikatne rozprowadzanie bez naciągania skóry i błyskawiczne wchłanianie bez filmu. Dodatkowo napina delikatnie skórę, sprawiając, że wygląda na zdrową i odmłodzoną. Świetnie sprawdza się nie tylko jako krem, ale również jako balsam po goleniu - nie piecze, a wręcz koi podrażnioną i zaczerwienioną od maszynki skórę. Jest przy tym wydajny - niewielka ilość wystarczy, by pokryć całą twarz odpowiednią warstwą kremu. Ma świetne opakowanie airless, które umożliwia higieniczne dozowanie produktu.




Nie bez znaczenia jest również zapach. Zdarzało się, że mój tata wyrzucał całkiem przyzwoity kosmetyk tylko dlatego, że nie był w stanie tolerować jego zapachu (a na mój nos nie był znowu aż taki zły, ale są gusta i guściki). Bjobj ma naprawdę przyjemną woń - jak męskie, nieco ziołowe perfumy. Na szczęście nie jest to na tyle silny zapach, by przyprawiał o zawroty głowy czy gryzł się z zapachem perfum - po kilkunastu minutach stopniowo ulatnia się ze skóry.




Krem Bjobj sprawdzi się nawet u wrażliwców, bo ma fizjologiczne pH, w 100% naturalny zapach i hypoalergiczny skład. Jest bez parabenów, alkoholu, sztucznych barwników, silikonów i składników GMO. 




Do kupienia online (TUTAJ) w cenie 57,47zł za 50ml. 


Mój narzeczony jest bardzo zadowolony z kremu Bjobj. Powiedział mi ostatnio, że widzi dużą różnicę między kosmetykami ekologicznymi, a takimi zwykłymi z drogerii. Dlatego uważam, że cena kremu jest adekwatna do jakości, efektów, a przede wszystkim do zadowolenia mojego mężczyzny ;)

Znacie produktu marki Bjobj? Jeśli nie, koniecznie zerknijcie na ich ofertę - mają coś dla pań i panów, dla dzieci, a nawet dla naszych domowych pupili. Ja ostatnio stosuję ekologiczną pastę do zębów Bjobj - niebawem napiszę Wam o niej kilka słów.



Wiem, że nie każdy z Was jest zwolennikiem świętowania Walentynek. Oczywiście zgadzam się z tym, że miłość powinniśmy okazywać sobie na co dzień, a nie tylko od święta, ale nie oszukujmy się - większość panów nie jest tak romantyczna, by każdego dnia budzić damy swego serca pocałunkiem, śniadaniem do łóżka i bukietem kwiatów. Dlatego taki wyjątkowy jeden dzień w roku nikomu nie zaszkodzi. To przecież przemiłe spędzić cały dzień z ukochaną osobą, pomyśleć o sprawieniu jej drobnych przyjemności. A romantyczny walentynkowy wieczór można jeszcze bardziej umilić, rozpalając na kominku jakiś pachnący wosk - może na przykład Moonlight z nowej kolekcji Yankee Candle: My Serenity?

moonlight yankee candle


Moonlight to zapach rześki, łączący w sobie nuty drzewne, bambusowe oraz paczulowe. Taki opis zwiastuje ciekawą, głęboką kompozycję. A jak jest w rzeczywistości?

yankee candle


Ubolewałam nad tym, że z oferty YC wycofują Midnight Oasis, ale wygląda na to, że znalazł się godny zastępca! Moonlight - podobnie jak Midnight Oasis - spodoba się fanom męskich, rześkich aromatów. Pachnie jak ciekawe, oryginalne męskie perfumy z odrobinę orientalnym tłem, za które odpowiada moja ulubiona paczula - nadająca głębi i tajemniczości. Idealnie nadaje się na wieczór spędzany we dwoje przy lampce wina ;) Sprawdzi się też podczas wizyty gości, bo nie przyprawia o migrenę, jest elegancki i potęguje wrażenie czystości w mieszkaniu. Trzeba jednak uważać z ilością wosku na kominku, bo Moonlight jest naprawdę intensywny i szybko rozchodzi się po całym mieszkaniu (zapaliłam go w pokoju na jednym końcu mieszkania, a już po kilkunastu minutach wyczuwalny był w kuchni, na drugim końcu mieszkania).

my serenity


Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora roku: uniwersalny
Pora dnia: wieczór
Przy gościach: tak
Intensywność: 




moonlight my serenity


Kolekcja My Serenity zapowiada się naprawdę interesująco - jeśli kolejne zapachy będą równie dobre jak Moonlight, to ja jestem oczarowana :)
Mieliście już okazję poznać któryś z zapachów z tegorocznej kolekcji Q1?

moonlight

Świąteczna magia to coś, na co czekam z utęsknieniem cały rok.
W tym roku ShinyBox postanowiło zwrócić uwagę właśnie na tę szczyptę magii, towarzyszącą każdemu z nas w tym szczególnym czasie. Powstało pudełko pod hasłem "Where The Magic Happens". Czy jego zawartość rzeczywiście jest tak niesamowita? Czy ucieszyła mnie jak wymarzony prezent?
Odkąd dostałam pudełeczko, minęło już wystarczająco dużo czasu, bym mogła Wam powiedzieć, czy był to trafiony gwiazdkowy gift, czy też nie do końca.



PERFECT-SKIM Błyszczyk do ust The Power Of Colour (Jasmine)
Zimą najczęściej rezygnuję z kolorowych kosmetyków do ust, bo moje wargi są tak przesuszone, że tolerują jedynie warstwę Carmexu. Ten błyszczyk jednak skutecznie mnie do siebie przekonał - po pierwsze dlatego, że daje bardzo subtelny, naturalny efekt. Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach, błyszczyk jest bezbarwny, a na skórze zmienia kolor na różowy (mam odcień Jasmine), który pozostaje na wargach nawet gdy błyszcząca warstwa się zetrze. Super! Po drugie błyszczyk ma fantastyczny skład: olej jojoba, kwas hialuronowy, masło shea - to główne składniki. Co ciekawe, producent zaleca stosowanie produktu nie tylko na usta, ale na przykład też na... sutki ;)








MOKOSH Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem
Ten olejek ma tylko jedną znaczącą wadę: jest z edycji limitowanej. Powstał specjalnie na zamówienie ShinyBox i chyba nie będzie go można kupić. A szkoda, bo jest fantastyczny - nie tylko cudownie pachnie (apetycznie, jak pomarańczowo-cynamonowy deser), ale też doskonale pielęgnuje skórę, dobrze się wchłania i nie pozostawia lepkiego filmu.





VIANEK - Nawilżający krem pod oczy do skóry suchej i wrażliwej z ekstraktem z nasion lnu
Uwielbiam markę Sylveco, bardzo polubiłam też BioLaven i jestem pewna, że Vianek - nowa marka tego samego producenta - również przypadnie mi do gustu. Kupują mnie już samym designem opakowań. No powiedzcie sami, czyż nie są przepiękne? Kremu jeszcze niestety nie zdążyłam wypróbować, bo mam w użyciu inne produkty do pielęgnacji okolic oczu, a krem Vianek jest ważny tylko 6 miesięcy od otwarcia, więc wolę z tym poczekać.





BODY BOOM Peeling kawowy 'Cynamon'
Lubię ostre, konkretne peelingi i ten właśnie taki jest. Po umyciu nim całego ciała miałam tak pościerane dłonie, że aż mrowiły ;) Lubię też, gdy peeling delikatnie natłuszcza skórę i tutaj również się nie zawiodłam, bo mimo iż peeling Body Boom ma sypką, mało zwartą konsystencję, zawiera w sobie sporo przyjemnych olejków, które otulają skórę i sprawiają, że jest jeszcze bardziej gładka, odżywiona, miła w dotyku, a także nie wymaga dodatkowego nawilżenia. Nie obędzie się jednak bez narzekań, bo peeling ma dwa minusy - po pierwsze potwornie brudzi łazienkę, a po drugie ma specyficzny, bardzo mocny zapach. Czułam, że moja skóra pachnie takimi palonymi ziarnami kawy jeszcze kilkanaście godzin po peelingu. Trochę mnie to denerwowało, ale dla jego cudownych właściwości warto się było pomęczyć z tym zapachem.






OILLAN Ochronny krem wzmacniający naczynka
Teoretycznie nie jest to produkt, z którego bym się cieszyła, bo moja cera nie ma skłonności do zaczerwienień, a poza tym jest mieszana, a wręcz tłusta, więc nie potrzebuje tłustych kremów. Ostatnio jednak sięgam po kwasy, dlatego taki łagodzący i ochronny krem może zdać egzamin. Mam zamiar wypróbować go, jak tylko skończy się krem, który aktualnie stosuję.




NEAUTY MINERALS Cień mineralny (Acorn Cap)
Choć wolałabym jakiś neutralny beż, to ten chłodny, matowy brąz również znajdzie zastosowanie w moim codziennym makijażu - lubię takim właśnie cieniem zaznaczać załamanie powieki. Cień ma fajną, aksamitną konsystencję, jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu aplikowanie go to sama przyjemność.





SIGNAL Pasta do zębów Expert Protection
Niektórzy mogą się obruszać, że w kosmetycznym boxie znalazła się pasta do zębów. Mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - ucieszyłam się, bo piękny uśmiech to moim zdaniem najistotniejszy element naszej urody.




BIOLIQ Zestaw próbek produktów do pielęgnacji
No cóż, sprawdzimy, czy są to kosmetyki godne uwagi. 



Grudniowy ShinyBox był wyładowany naprawdę po brzegi. Znalazło się w nim aż 8 kosmetyków - 6 pełnowymiarowych produktów (z czego jeden dla Członkiń Klubu VIP), 1 przedpremierowy i 2 limitowane. Większość z nich bardzo mnie ucieszyła i idealnie wpisała w mój kosmetyczny gust i potrzeby. Takie prezenty mogłabym dostawać co miesiąc ;)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...