Wszystkim Czytelnikom i osobom współpracującym z blogiem Keep calm and be beautiful chciałabym życzyć, by te Święta były dla Was czasem spędzonym w ciepłej, rodzinnej atmosferze, byście w tym świątecznym zabieganiu znaleźli chwilę na spokojną refleksję, by po latach te Święta były w Waszej pamięci pięknym wspomnieniem.


Ściskam Was mocno!
Kasia
xkeylimex

Źródło

Ten post jest postem "na szybko", nie ukrywam. Jestem cała w mące, na stole czekają na mnie pierniczki gotowe do dekoracji, ale kurier właśnie przed chwilą przyniósł mi pierwsze pudełko PinkJoy, dlatego postanowiłam nie czekać na wolną chwilę, na dobre oświetlenie, tylko szybko pokazać Wam, co kryje się w środku grudniowego debiutanckiego boxa.
Ciekawi?
Ja byłam ogromnie zaciekawiona ;)


Grudniowa edycja poświęcona jest kosmetykom rosyjskim. Co miesiąc w PinkJoy będzie można dostać produkty z innego kraju.

Na kartoniku świąteczna "przyklejka" (jak to się fachowo nazywa? :P)

PinkJoy pakowany jest ręcznie - to znaczy nawet kartonik jest 'handmade' - przewiązany czymś, co na moje niewprawne oko przypominało wełnę związaną w zgrabną kokardkę. W środku bibułka, wstążeczka - czyli standardowo. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak prezent od koleżanki z Rosji - sprawia wrażenie przygotowanego indywidualnie. Mimo, że kartonik jest delikatny i nie tak elegancki jak w przypadku GlossyBoxa czy ShinyBoxa, to ja się nie czepiam. Miało być alternatywnie i jest :)

Dołączona do pudełka karteczka jest większa i bardziej... zapełniona tekstem niż w pozostałych boxach. Jest to jednak zrozumiałe, ze względu na to, że mamy tutaj kosmetyki zagraniczne, z obcojęzycznymi napisami na opakowaniach, dlatego wymagają one więcej wyjaśnień.


A oto i one - pierwsze "pinkjoyowe" kosmetyki :)

"Czysta linia" Oczyszczający peeling do twarzy z pestek moreli i wyciągiem z rumianku



Odżywczy krem "Shilajit" do skóry normalnej i tłustej



Żel z kompleksem aminokwasów i mikroelementów "Karina"
Na pierwszy rzut oka to chyba takie serum w formie żelu...

Tutaj niestety składniki zostały zaklejone.

Odżywka do włosów "Piwo i pszenica"



Ochronny krem do rąk "Silikon"



Kosmetyki POLSKIE:
GoCranberry Inteligentnie nawilżający krem do twarzy na dzień
Go Cranberry Odżywczo wygładzający krem pod oczy


W grudniowym PinkJoy mamy aż 5 kosmetyków pełnowymiarowych i 2 saszetkowe próbki.
Moim zdaniem debiut bardzo udany. Jestem pozytywnie nastawiona do kolejnych edycji, ale z decyzją o zakupie drugiego pudełka wstrzymam się do momentu, aż będzie wiadomo, z jakiego kraju kosmetyki będą w nim zawarte.

Co sądzicie? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!
A może zamówiliście grudniowy PinkJoy?
Czujecie się przekonani do zamówienia drugiego pudełka?

Przypominam tylko, że PinkJoy kosztuje 49,90zł (przesyłka w cenie) i można go zamówić tutaj: http://pinkjoy.pl/
(na razie grudniowa edycja jest wyprzedana, czekamy na start kolejnej kampanii)
Witajcie Kochani!
Zgodnie z obietnicą mam dla Was dziś wyniki świątecznego blogowego rozdania.
Nie muszę chyba pisać, że zainteresowanie przerosło moje oczekiwania. Dziękuję Wam wszystkim za udział! Niestety nagrodzić mogę tylko trzy osoby... Bez zbędnego przedłużania:


Zestaw kosmetyków DOVE wędruje do...



Nagrodę główną zgarnia...


GRATULUJĘ! :)
Dziewczyny, skontaktuję się z Wami mailowo, sprawdzajcie pocztę!


To jeszcze nie koniec nagród.
Święta to czas, kiedy prezenty cieszą bardziej niż w urodziny. Dlatego pomyślałam, że dwa drobne upominki sprawią radość moim najbardziej aktywnym Czytelniczkom za to, że są ze mną. Nie tylko za to, że zaglądają, czytają... Za to, że są. Bo każdy komentarz, lajk, jakiś znak ze strony Czytelników jest dla mnie bardzo ważny, sprawia, że pisanie bloga ma dla mnie sens.
Wybrałam jedną osobę z bloga i jedną z Facebooka:

ANETA STAROSTA
i
ANIA TYRAŁA

Z Wami również się skontaktuję. Dziękuję Wam, Dziewczyny! :*


Przykro mi troszkę, że nie mogę - jak prawdziwy Święty Mikołaj - obdarować wszystkich grzecznych Czytelników. Nie gniewajcie się, za rok znowu Mikołajki - napiszecie odpowiedni list, może coś da się zrobić ;)
Pozdrawiam!
Witajcie, jak tam Wasze przygotowania świąteczne?
U mnie wszystko "leży i kwiczy" - jestem uziemiona w łóżku i pozostaje mi jedynie skupienie wszystkich moich sił witalnych na wyzdrowieniu, bo perspektywa spędzenia Świąt w szpitalu nie wydaje się kusząca.

W ramach niepoddawania się chorobie mam dla Was krótką ocenę produktów z listopadowego ShinyBox'a. Być może pamiętacie, że większość bardzo mnie ucieszyła. Czy w praktyce zdały egzamin?



Zaczynamy od najlepszego:

NUMER 1
Mariza - Selective Puder ryżowy
Początkowo byłam mocno zrażona do marki Mariza - kojarzyła mi się raczej z kiepskimi kosmetykami do ciała, bazującymi głównie na parafinie i mało gustownych, sztucznych aromatach, jednak dwa kosmetyki, które miałam ostatnio, sprawiają, że powoli zmieniam zdanie. Jednym z nich był wspominany już przeze mnie wielokrotnie peeling do twarzy, drugim natomiast jest właśnie ten puder.

Jest idealny dla mojej tłustej cery - skutecznie matuje na wiele, wiele godzin (wiem, że jest zimno, skóra bardziej się przesusza, ale przy tym pudrze mój makijaż pozostaje matowy cały dzień, co do tej pory nigdy mi się nie zdarzało). Aplikuję go bardzo, bardzo oszczędnie - dzięki temu uzyskuję efekt cery matowej, zachowując jednocześnie delikatny naturalny 'glow'. Stosowany w niewielkich ilościach puder nie bieli. U mnie nie spowodował zapychania porów.

NUMER 2
LaRosa Mineral - Cień mineralny sypki 82 Carmelian
Ostatni sypki cień miałam za czasów liceum (był to ciemny śliwkowy Inglot, którym malowałam całą powiekę, a fe :P) i chyba odwykłam od aplikacji sypkich produktów do oczu. Troszkę kłopotu sprawiało mi nabranie odpowiedniej ilości na pędzelek i nie wysypanie przy tym połowy słoiczka ;)

Cień okazał się być idealnym według mnie "dzienniaczkiem" na okres jesienno-zimowy. Lubię wtedy nosić na powiece takie beżowe, cieliste odcienie o lekko połyskującym wykończeniu. Carmelian idealnie wpisuje się w te wymogi. Jest bardzo zbliżony do naturalnego odcienia mojej skóry. Daje efekt rozświetlenia spojrzenia, ale bez kiczowatego, dyskotekowego blasku - jak przystało na ładny, perłowy cień. Wybaczcie, że nie pokażę go Wam na powiece, ale moje oczy wyglądają teraz... delikatnie mówiąc: niewyjściowo, nawet tona korektora nie pomaga ;)

NUMER 3
BingoSPA - Maska do twarzy ze 100% olejem winogronowym
Maseczka ma konsystencję kremowo-żelową (trochę jak zbyt rzadka pannacotta :P), pachnie troszkę oliwą z oliwek (a może to zapach oleju winogronowego?). Nie wchłania się całkowicie, wymaga zmycia wodą. Nałożona na twarz daje efekt mrowienia i lekkiego szczypania, jednak nie wywołała u mnie podrażnień).

Maska jest moim zdaniem bardzo przeciętna - lekko nawilża i ujędrnia skórę, ale nie jest to na tyle wyraźny efekt, bym była zadowolona. Znam wiele innych maseczek, które radzą sobie z nawilżeniem skóry o wiele, wiele lepiej. Dlatego tej maski nie mogę polecić.

Na koniec dwa kosmetyki, których nie wypróbowałam:

LaRosa Mineral - Lakier do paznokci 103
Na zdjęciu prezentuje się całkiem ładnie, ale w rzeczywistości kolor jest moim zdaniem smutny, przygnębiający, a moje dłonie wyglądałyby z nim jak dłonie trupa. Zdecydowanie nie pasują mi takie odcienie. Postanowiłam, że lakier podaruję babci - ona (w przeciwieństwie do mnie) jest wielką fanką fioletowych lakierów.

Pozwoliłam sobie sprawdzić pędzelek i okazało się, że jest nieco szerszy niż standardowy - powinien być wygodny w obsłudze.

AA Body Care Program - Ujędrniający balsam do ciała
Balsam oddałam mamie, ponieważ ja sama miałam napoczętych już kilka balsamów i maseł i nie byłabym w stanie zużyć ich wszystkich. Co o AA powiedziała mama? Że nawilża przyzwoicie, ale bez szału, ujędrniania na razie nie zauważyła, dobrze się wchłania, ma lekką konsystencję i jest prawie bezzapachowy. Jest zadowolona, ale nie zachwycona.


PODSUMOWANIE:
Listopadowe pudełeczko okazało się średnie. Dla siebie zatrzymałam z niego jedynie 3 produkty, z których jeden (maska) okazał się słaby, drugi (cień) niezły, a trzeci (puder) na szczęście jest dla mnie idealny. Ostatecznie nie mówię ani TAK, ani NIE dla listopadowego Shiny. Mówię TAK dla Marizy ;)


Dajcie znać, co zaciekawiło Was najbardziej i czy znacie któryś z tych produktów?

Na koniec przypominam, że macie jeszcze tylko parę godzin na zgłoszenie się do rozdania (kliknijcie w baner po więcej informacji):


Kochani, korzystając z okazji, że mamy niedzielny wieczór i być może znajdziecie chwilę wolnego czasu, przypominam Wam, że niebawem kończą się dwa konkursy, których jestem organizatorem.
Klikajcie w bannery poniżej, a przeniesie Was w odpowiednie miejsce:


facebookowe rozdanie sponsorowane przez Monoi Tiara,
do wygrania kosmetyki organiczne o wartości 165zł
(trwa tylko do PÓŁNOCY!!!)





blogowe rozdanie z kosmetykami ode mnie i od Dove
(trwa do wtorku 17.12 włącznie)




Zachęcam do udziału - to nic nie kosztuje, a zawsze jest szansa, że 'keepcalmowy' Mikołaj dostarczy Wam pod choinkę dodatkowy prezent :)
Udostępniony wczoraj przez Laurę filmik z kampanii "If Only For A Second" - oczywiście poza tym, że wycisnął niejedną łzę z moich oczu - skłonił mnie do podzielenia się z Wami pewnymi spostrzeżeniami.
Jeśli jeszcze nie widzieliście tego filmiku, kliknijcie 'play':



Zdrowe osoby często nie doceniają tego rodzaju beztroski, której tak bardzo brakuje chorym i ich bliskim.
Ci, których sytuacja nagle do tego zmusza, chwytają się jej kurczowo i za nic nie chcą puścić, zachowując się czasem wręcz irracjonalnie.


Poniższe sytuacje wydarzyły się naprawdę, szczegóły jednak zostały zmienione, by zachować prywatność opisanych osób:

Dwudziestoletnia dziewczyna - nazwijmy ją Ania - zwija się z bólu na szpitalnym łóżku, pomiędzy jękami błagając o kolejny lek przeciwbólowy. Kiedyś miała raka. Złośliwego. Spytajcie jej mamę, czemu Anię tak strasznie boli. "Bo nic nie jadła, bo leży cały dzień, to dlatego!" Prawdopodobnie nawet na torturach nie zasugerowałaby, że złe samopoczucie córki może się wiązać z powrotem strasznej choroby z przeszłości. Dopóki nikt tego nie wypowie głośno, można wierzyć, że to nie istnieje.


W pokoju nr 7 pod czujnym okiem neurologa leży starsza pani - załóżmy, że to babcia Marysia. W jednym z tych krótkich momentów, kiedy babcia Marysia jest świadoma, lekarz informuje ją:
- To udar. Musi pani zostać w szpitalu.
Czy lekarz oszalał? Jak babcia Marysia ma zostać w szpitalu, skoro za parę dni Święta, a ona jeszcze zakupów nie zrobiła, mieszkania nie posprzątała, poza tym wnuki przyjadą zza granicy, tak dawno ich nie widziała!
- Obiecuję, panie doktorze, że po Świętach przyjdę się leczyć. Teraz nie mam czasu.



Życzę Wam jak najwięcej tej beztroski i umiejętności dostrzegania jej pomimo różnych innych przeciwności losu.

Źródło

Witajcie :)
Mam nadzieję, że piątek trzynastego nie jest dla Was pechowy.
Ja niestety rozchorowałam się na całego - zużywam dzisiaj piątą albo szóstą paczkę chusteczek i nie zanosi się na to, by była to ostatnia na dzisiaj. Mimo to ten dzień zaliczę do całkiem przyjemnych, między innymi ze względu na wizytę kuriera, który dostarczył mi przepiękne, świąteczne pudełko ShinyBox. Jednak, jak to mówią: nie oceniaj książki po okładce, a ShinyBoxa po opakowaniu, dlatego zajrzyjmy do środka:




Piękne pudełko!


Liścik zdradza nam, co znajdziemy w środku...

Kody rabatowe do Intershoe i Answear - gdyby ktoś chciał skorzystać, proszę się nie krępować ;)

Pierwsza bibułka czerwona... ale druga, wewnętrzna... znowu różowa! O zgrozo! Ja wiem, że się czepiam, ale skoro pudełko jest już tak dopieszczone, to naprawdę byłoby świetnie, gdyby również bibułki dobrano do ogólnej kolorystyki. Czerwona ok, ale różowa?! Zielona byłaby idealna :)

ORGANIQUE - Peeling enzymatyczny
Wow! Trafili idealnie, bo właśnie skończył mi się peeling do twarzy. Zobaczymy, czy ziołowe cudo w pięknym słoiczku w cenie 73zł będzie w stanie wygrać z moim dotychczasowym ulubieńcem - peelingiem Mariza za mniej niż 14zł ;)
W innych wersjach pudełeczka był jeszcze tonik do twarzy i żel do mycia twarzy z tej samej serii.

ANATOMICALS - Krem do rąk
W zimie krem do rąk jest u mnie produktem pierwszej potrzeby, dlatego cieszę się, że go dostałam (w innej wersji pudełka był jeszcze balsam do ust tej samej marki), tym bardziej, że kosmetyki Anatomicals chciałam wypróbować od dawna. Zraziła mnie trochę parafina na początku składu, ale dam mu szansę.

L'OREAL - Glam Shine Błyszczyk do ust
Osoby, które dostały balsam do ust zamiast kremu do rąk, mogą być trochę rozczarowane ilością mazideł do ust w jednym pudełku. Ja jednak nie narzekam. Dostałam piękny kolor (niewidoczny na ustach, ale przynajmniej cieszy oko w opakowaniu), błyszczyk świetnie pachnie i daje naprawdę ładny efekt. Ale o tym za jakiś czas ;)

MARION - Bibułki matujące z pudrem Mat Express
Choć puder ryżowy z poprzedniego boxa zapewnia mi matową skórę na długie godziny, to jednak lubię mieć przy sobie takie bibułki. A że ostatnio zginęło mi opakowanie ukochanych bibułek z Inglota i zostały jedynie beznadziejne z Wibo (wiem, wiem, wiele osób je chwali, ale u mnie totalnie się nie sprawdziły), dlatego Marion przyjmuję z otwartymi ramionami i daję im kredyt zaufania.

KERABOND - Zestaw 3 fazowej rekonstrukcji włosów
Ten produkt to dla mnie jeden wielki znak zapytania, bo nie znam marki i raczej nie wierzę, by efekty "rekonstrukcji" włosów były widoczne po jednej aplikacji, ale... zobaczymy.

FARMONA - AquaIntensive Ekskluzywny biokrem nawilżająco-regenerujący
Co to takiego? Nie mam pojęcia. Ale jestem nastawiona optymistycznie, bo lubię Farmonę i lubię olej arganowy i kwas hialuronowy, a podobno mogę się ich spodziewać w składzie tego kosmetyku.



PODSUMOWUJĄC:
Po wstępnych oględzinach grudniowe pudełko ShinyBox wypadło u mnie zdecydowanie na plus. 4 pełnowymiarowe kosmetyki ciekawych marek, w większości akurat takie, które od razu znajdą u mnie zastosowanie. Za kilkanaście dni dam Wam znać, jak się u mnie sprawdzą.


Skusiliście się na zamówienie grudniowego pudełka Shiny?
Co sądzicie o jego zawartości?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...