Witajcie kochani!

Mam nadzieję, że dzisiejszy świąteczny dzień był dla Was udany :)
Ja spędziłam go bardzo miło, w rodzinnej atmosferze, choć z bólem zęba i gorączką.
Zapraszam Was do obejrzenia małej fotorelacji z dzisiejszego dnia.
Dodam tylko, że świąteczne śniadanie zajadałam u dziadków, więc niestety to nie ja jestem autorem tych pyszności i dekoracji ;)



Niekoniecznie tradycyjne, ale przepyszne- jajka z kawiorem



Piękną mamy zimę tej wiosny :/

I na koniec- westowy wymoczek zmęczony po zabawie w śniegu ;)

Przesyłam świąteczne pozdrowienia! :*
Kochani!
Choć atmosfera mało wielkanocna, przesyłam Wam świąteczne życzenia.




Witajcie kochani!

Powiem Wam szczerze, że to ciekawe uczucie obudzić się w Wielki Piątek i zobaczyć za oknem śnieżycę jak w grudniu. Ta paskudna pogoda odbiera mi całą wielkanocną atmosferę :( Chwilami tracę rozeznanie w kwestii tego, czy czekam na Wielkanoc czy może na Boże Narodzenie...
Do tego wypadła mi plomba, ząb boli jak cholera, a na wizytę do mojej dentystki muszę czekać dokładnie 12 dni... Czeka mnie wspaniała dieta, bo nie mogę jeść niczego, co wymagałoby pogryzienia, więc w grę wchodzą jedynie papki, płyny, jogurciki... Ktoś ma pomysł, jak upłynnić mazurka? :P

Dobra, koniec narzekania! Czas na recenzję!
Dziś wezmę pod lupę Eliksir z jedwabiem Wibo. Czy ten eliksir rzeczywiście ma magiczne działanie na paznokcie?


Opakowanie: kosmetyk ma standardowe dla tego typu produktów opakowanie – szklana
przezroczysta buteleczka z zakrętką, w którą wbudowany jest pędzelek.


Stosowanie:
- Konsystencja – dość rzadka, łatwo zalać sobie skórki podczas malowania.
+/- Czas wysychania – jeśli nałożymy cienką warstwę, jest w miarę ok. Przy grubszej warstwie
niestety musimy odczekać około 10 minut.
- Pędzelek – cienki, ścięty na płasko. Ja osobiście wolę grubsze pędzle, łatwiej się nimi
manewruje.

Nie wiem, czy widać zużycie... Eliksir jest zużyty do górnej linii w logu Wibo.
- Krycie – eliksir pozostawia na paznokciu transparentną mleczną warstwę, zawierającą delikatnie
rozświetlający shimer. Niestety ciężko go równomiernie rozprowadzić.
+/- Trwałość – Eliksir nie wpływa na trwałość nałożonego na niego lakieru do paznokci.
+ Wydajność - jak najbardziej na plus. Zużycie, które widzicie na zdjęciach, to skutek stosowania Eliksiru przez 8 miesięcy! (stosuję go od lipca 2012 przed każdą aplikacją lakieru). W ciągu tych 8 miesięcy Eliksir nie zmienił konsystencji ani właściwości.
+ Zmywanie – bez zarzutu
+ Chroni płytkę paznokcia przed odbarwieniami.
+ Wygładza płytkę paznokcia i dobrze przygotowuje do nałożenia lakieru.

Efekty:
Według obietnic producenta, Eliksir ma pielęgnować, wzmacniać płytkę paznokcia. Niestety
pomimo regularnego i długotrwałego stosowania nie zauważyłam poprawy stanu moich paznokci.
Dlatego właściwości pielęgnujące Eliksiru oceniam jako kiepskie.

Paznokieć pokryty Eliksirem Wibo

Skład: jest przeciętny – nie ma w nim zbyt wielu naturalnych substancji, ale na plus można zaliczyć
fakt, że Eliksir nie zawiera parabenów ani formaldehydu.

INCI: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nitrocellulose, Adipic Acid/Neopentyl, Glycol/Trimellitic Anhydride Copolymer, Acetyl Tributyl Citrate, Isopropyl Alcohol, Stearalkonium Hectorite, Sucrose Acetate Isobutyrate, Acrylates Copolymer, Benzophenone-3, Benzophenone-1, Ethyl Ester of Hydrolysed Silk, Dimethicone, CI 77891, Mica and CI 77891 and CI 77861.
* skład skopiowany ze strony Wizaz.pl

Dostępność: większe i mniejsze drogerie (np. Rossman)
Cena: ok. 6,50zł za 7ml


Ocena: 3-/6 (Eliksir z jedwabiem nie wzmocnił moich paznokci. Właściwości pielęgnacyjne
zawiodły. Spisał się za to całkiem nieźle jako baza pod lakier- wygładzał płytkę paznokcia, świetnie
chronił przed przebarwieniami, nie narażając przy tym płytki na kontakt z takimi substancjami jak
szkodliwy w dużych ilościach formaldehyd. Do tego jest łatwo dostępny i tani. Producent powinien
jednak zaopatrzyć go w wygodniejszy, szerszy pędzelek. Mimo wszystkich jego wad uważam, że
jest fajną bazą pod lakier dla kogoś, kto nie ma większych problemów z paznokciami.)


Znacie ten kosmetyk?
Jaka jest Wasza opinia o kosmetykach Wibo?
Ja mam o nich... hm... różne zdanie :P Niektóre ich kosmetyki są świetne (np. mój ulubiony czarny eyeliner), inne trochę mniej świetne, ale wszystkie tanie, łatwo dostępne, więc żadnego z nich nie oceniam jako totalnego bubla.


Pozdrawiam! :*

Witajcie kochani!

Jak idą Wasze przygotowania do Świąt?
U mnie jest kiepsko- dłonie w opłakanym stanie (przez wiosenne porządki), nastrój paskudny (przez brak słońca i prawdziwie wiosennej pogody). Znalazłam jednak sposób, by zwalczyć te dwie przypadłości za jednym zamachem ;) Jesteście ciekawi, co mam na myśli?
Otóż na wysuszone dłonie jedynym ratunkiem jest dobry krem. Na poprawę humoru są różne sposoby, ale jednym z najbardziej skutecznych w moim przypadku jest aromaterapia. Znalazłam więc kosmetyk, który przez swój piękny zapach poprawia mi nastrój, a dzięki właściwościom pielęgnacyjnym dba o moje dłonie ;)
Co to takiego? PAT & RUB Balsam do rąk rewitalizujący żurawina i cytryna.


Opakowanie: Pierwszy raz spotkałam się z tym, by krem do rąk zamknięty był w opakowaniu typu airless. Ja te opakowania po prostu uwielbiam- są higieniczne, zapewniają dłuższą świeżość kosmetyku, są wygodne w użyciu i praktyczne. W przypadku tego kremu opakowanie airless jest tym bardziej uzasadnione, iż jest to kosmetyk w 100% naturalny, więc trzeba dbać o jego higieniczne stosowanie. Na etykiecie mamy wszystkie ważne informacje. W etykietce jest przerwa, przez którą możemy zobaczyć, ile kosmetyku jest jeszcze w środku.

Stosowanie:
+ Konsystencja – lekka, niezbyt gęsta. Bezproblemowo się rozprowadza na dłoniach i nie bieli.
+ Wchłanianie – to kwestia bardzo ważna w przypadku kremów do rąk. Ten balsam wchłania się idealnie, w całości. Czas wchłaniania jest uzależniony od ilości, jaką zaaplikujemy. Ja w ciągu dnia nakładam ilość odpowiadającą mniej więcej pestce wiśni (wchłania się 1 minutę, nie pozostawia filmu), na noc nakładam pełną pompkę (wchłania się około 5-10 minut, pozostawiając delikatnie tłustą warstwę).
+ Zapach – cudowny, mega energetyzujący! Krem pachnie jak świeżo rozkrojona cytryna wymieszana ze świeżymi ziołami. Zapach jest bardzo naturalny, świeży, mi osobiście dodaje energii i poprawia nastrój.
+ Wydajność – krem jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość, by nawilżyć całe dłonie. Może jednak szybciej znikać z opakowania, bo jego stosowanie jest bardzo przyjemne i uzależnia. Poza tym zauważyłam, że moi domownicy również czują silny magnetyzm do tego kremu i parę razy zdarzyło im się podbierać to cudeńko :P
+ Krem nie podrażnia i nie uczula.


Efekty:
Producent obiecuje odnowienie, nawilżenie, zmiękczenie, rozjaśnienie, ukojenie, uelastycznienie skóry dłoni, a także korzystny wpływ kremu na paznokcie.
Ambitnie. Ale wiecie co? Krem spełnia wszystkie te obietnice.
Zauważyłam, że stosowanie kremu parę razy dziennie i raz obficie na noc sprawia, że moje dłonie są po prostu w idealnym stanie. Krem nie ma w składzie mocznika, ale tak intensywnie nawilża, że moja „zimowa alergia” nie ma szans.
Kiedyś po całym dniu sprzątania, moczenia dłoni w detergentach skóra była tak wysuszona, że aż bolała i pękała. Wystarczyła jedna obfita aplikacja kremu (obfita- to znaczy 1 pompka), by doprowadzić dłonie do idealnego stanu. Ciężko to opisać, ale moje dłonie, kiedy są wysuszone, po prostu wypijają ten krem. Stają się wtedy rzeczywiście odnowione, miękkie, ukojone.
Jeśli chodzi o paznokciową kwestię- do tej pory nie wierzyłam, że krem do rąk może pozytywnie wpływać na płytkę. Ten balsam z PAT & RUB zmienił moją opinię – rzeczywiście dobrze działa na paznokcie! Płytka jest bardziej błyszcząca, nie łamie się i nie rozdwaja tak mocno, jak do tej pory.


Skład: jest po prostu fenomenalny! Tak jak pisze producent – 100% natury, bez składników z przerobu ropy naftowej, bez silikonów, glikolu propylenowego, PEGów, sztucznych konserwantów, zapachów i barwników. Skład jest długi, ale w tym przypadku jest to plus, bo zawiera same naturalne wyciągi i oleje. Co ciekawe – INCI na stronie producenta różni się od INCI podanego na opakowaniu...

INCI (to z opakowania): Aqua, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water, Caprylic/Capric Trigliceride, Decyl Cocoate, Glycerin, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Olive (Olea Europaea) Oil (and) Hydrogenated Olive Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil (and) Hydrogenated Vegetable Oil, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Cetearyl Glucoside, Sodium Hyaluronate, Parfum, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Sodium Dehydroacetate, D-Panthenol, Allantoin, Citrus Medica Limonum Oil, Citral, Geraniol, Citronellol, Linalool, Limonene.


Dostępność: bardzo dobra – stacjonarnie w drogeriach Sephora, online http://www.patandrub.pl/sklep/

Cena: 39 zł za 100ml (aktualnie trwa promocja – 33,15zł)


Ocena: 6-/6 (Dla mnie ten krem jest idealny- sprawdza się zarówno na chłodniejsze dni, kiedy skóra moich dłoni jest ekstremalnie przesuszona, jak i na nieco cieplejsze dni – bo dzięki lekkiej konsystencji szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu. Cudownie, świeżo pachnie, ma świetny skład. Małym minusem jest cena – moim zdaniem krem wart jest każdej złotówki, jednak ja mocno bym się zastanowiła przed wydaniem prawie 40zł na krem do rąk. Mimo wszystko- szczerze polecam!)



Długo wzbraniałam się przed legendarnymi kosmetykami PAT & RUB – po przeczytaniu dziesiątek pozytywnych recenzji wiedziałam, że jeśli raz spróbuję, przepadnę. I tak chyba rzeczywiście będzie ;) Te kosmetyki uzależniają! Ale jeśli Wy poszukujecie dobrej jakości, naturalnego składu i jesteście przekonani, że Wasz budżet jest gotowy na kosmetyki P&R, to zachęcam do wypróbowania – jestem pewna, że się nie zawiedziecie :)


Balsam do rąk PAT & RUB otrzymałam na spotkaniu blogerek, zaznaczam jednak, że nie miało to wpływu na recenzję.
Dziękuję firmie PAT & RUB za udostępnienie kosmetyku do testów.

Witajcie kochani!

Przychodzę do Was obolała, ale pełna energii (zarówno ból jak i energia są skutkiem rozpoczęcia 6 Weidera i 30 Day shred – w myśl powiedzenia, że wiosna to ten czas, kiedy przypominamy sobie, że trzeba było schudnąć przed wiosną :P).
Dzisiaj pokażę Wam grecką maskę do włosów, pochodzącą z serii o tajemniczej nazwie Mythos. Dla niewtajemniczonych- idea marki:
"Produkty Mythos na bazie oliwy, łączą szeroką gamę czystych składników śródziemnomorskiej przyrody, z naszą pasją do rozwoju i badań oraz szacunkiem dla potrzeb współczesnego człowieka."*
* źródło

Czy rzeczywiście maska jest w stanie zapewnić naszym włosom wygląd godny mitycznej Afrodyty? ;)
Zapraszam Was na recenzję Mythos – Terapeutyczna maska do włosów soja.

Opakowanie: Maskę otrzymujemy w plastikowej, miękkiej tubce. Opakowanie jest w miarę wygodne – bez problemu wyciskamy z niego kosmetyk w odpowiedniej ilości. Niestety jednak jest nieprzezroczyste, więc nie wiemy, ile kosmetyku zostało w środku.


Stosowanie:
+ Konsystencja – maska jest dość gęsta, kremowa, ale bez problemu rozprowadza się na włosach. Jest „śliska”, ale nie jak silikonowe maski. Najogólniej można powiedzieć, że ma konsystencję charakterystyczną dla maski proteinowej.
+ Aplikacja - maska nakłada się bezproblemowo. Ja aplikowałam ją na skórę głowy i na całą długość włosów. Następnie trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem 20-60 minut i spłukiwałam. Producent zaleca aplikowanie jej na 5-8 minut, ale moim zdaniem to za krótko.
+ Zapach – maska ma ziołowy, trudny do opisania zapach, z niczym konkretnym mi się on nie kojarzy. Według mnie jednak był całkiem przyjemny- nie utrudniał aplikacji, ale też jakoś szczególnie jej nie umilał. Utrzymywał się na włosach cały dzień po aplikacji.
+ Spłukiwanie – maska spłukuje się bezproblemowo, choć na spłukiwanie jej trzeba poświęcić nieco więcej czasu niż na spłukiwanie szamponu czy odżywki.
+ Wydajność – moim zdaniem na plus. Wystarczy niewielka ilość maski, by rozprowadzić ją na włosach.


Efekty:
Producent obiecuje odbudowę włosów, ochronę przeciwko farbom, stylizacji, zanieczyszczeniom, odnowienie struktury włosa i renowację cebulek.
Ciężko mi ocenić, czy struktura moich włosów rzeczywiście jest odnowiona, a cebulki zregenerowane. Faktem jest jednak to, że odkąd stosowałam maskę, moje włosy rzeczywiście są w świetnej formie- stały się bardziej miękkie, wygładzone i błyszczące. Zauważyłam też pojawiające się nowe babyhair, ale nie jestem w 100% pewna, czy to zasługa maski czy może skrzypowego suplementu diety, który łykam już 1,5 miesiąca.
W każdym razie maska rzeczywiście dobrze wpływa na włosy.
Co ważne- maska nie powodowała obciążenia włosów i nie zwiększała wydzielania sebum, choć nakładałam ją bezpośrednio na skórę głowy. Nie spowodowała też uczulenia ani łupieżu.


Skład: skład maski określiłabym jako fajny- nie ma w nim substancji, których ja w tego typu kosmetykach unikam – slikonów i składników z przerobu ropy naftowej. Nie ma też parabenów, EDTA oraz sztucznych barwników. Za to w składzie mamy oliwę z oliwek, panthenol, soję, proteiny pszenicy i miód.

INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Olive Oil PEG-7 Esters, Panthenol, Glycine Soja Oil, Glycolipids, Glycine Soya Sterols, Phospholipids, Biosaccharide Gum-4, Hydrolyzed Wheat Protein, Mel (Honey), Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, Buthylphenylmethylpropional, Hexyl Cinnamaldehyde


Dostępność: stacjonarnie (lista sklepów dostępna tutaj: http://flax.com.pl/sklepy ) oraz online

Cena: 25,01 zł za 150ml

Ocena: 5/6 (Mogę szczerze polecić tą maskę- ma bardzo dobry wpływ na moje włosy- nawilża je i odżywia, nie obciążając ich równocześnie. Sprawia, że są gładkie i lśniące, co jest dla mnie bardzo ważne, bo lubię taki efekt. Należy jednak stosować ją 1-2 razy w tygodniu, ponieważ maski z proteinami łatwo można przedawkować, co skutkuje buntem włosów ;) Małym minusem jest jednak stacjonarna dostępność maski. Plus za przyjazny dla włosów skład. Czy kupię ją ponownie? Ciężko powiedzieć, bo przyznam szczerze, że podobne efekty osiągam po aplikacji np. mlecznej maski Kallos.)



Marka Mythos jest jeszcze mało znana na polskim rynku. Myślę jednak, że jeśli inne kosmetyki są równie fajne jak ta maska, Mythos szybko zdobędzie popularność.

Zetknęliście się już z kosmetykami Mythos?
Jakie maski do włosów możecie mi polecić?


P.S. Kochani, mam do Was pytanie - czy są jakieś kosmetyki, które chcielibyście wypróbować, ale macie problem z dostępem do nich?
(np. jakieś produkty Farmony, Celii, może Green Pharmacy?)

Pozdrawiam! :*

Witajcie kochani!

Dziś startuję z pierwszą na moim blogu serią postów - Piękny Początek Tygodnia. Seria ta ma oczywiście związek z kampanią "Dove. Odkryjmy w sobie piękno", w którą jestem zaangażowana. Chciałabym podtrzymywać dyskusję na temat piękna, przedstawiając stopniowo wyniki Raportu Dove "Prawdziwe piękno. Redefinicja" oraz cytaty związane z tym zagadnieniem. Oczywiście nie ze wszystkim musicie się zgadzać- celowo będę tutaj zamieszczać również kontrowersyjne opinie ;)

Dziś przedstawię Wam cytat, który znalazłam jako pierwszy, kiedy tylko wpisałam "piękno" w wyszukiwarkę.


R. W. Emerson potwierdza znane już od dawna przekonanie - jeśli chcesz zacząć zmieniać świat, musisz zacząć od siebie. Jeśli chcesz dostrzegać piękno, musisz zacząć od siebie.
Co o tym sądzicie?

Ja początkowo pomyślałam, że nie zgadzam się z tym cytatem. Przecież nie muszę czuć się piękna, by stwierdzić, że np. Angelina Jolie jest piękna. Kiedy jednak chwilę się zastanowiłam, zrozumiałam, że autorowi chodziło o coś innego. Wydaje mi się, że Emerson miał na myśli to, że możemy szukać czegoś, co jest piękne i wiecznie być niezadowolonym. Ale to zależy od nas samych, od naszej wrażliwości na piękno. Jeśli sami nie stwierdzimy, że coś jest piękne, nigdy tego piękna nie znajdziemy.

Jestem ciekawa, jak Wy interpretujecie ten cytat i czy zgadzacie się z nim?



A na koniec wyniki mini-rozdania urodzinowego, które sprawią, że dla jednej z uczestniczek tej początek tygodnia będzie (mam nadzieję) jeszcze piękniejszy :)
Aby spotęgować emocje i uwiarygodnić losowanie, zgapiłam pomysł na przedstawienie wyników od Angel.
Wybaczcie słabą jakość filmiku, ale dysponuję jedynie lustrzanką z funkcją video.


Kochana, gratuluję! Już piszę do Ciebie maila.

Pozdrawiam Was ciepło i życzę pięknego tygodnia :)
Witajcie kochani!

Dziś notka na szybko- pokażę Wam makijaż, który wymalowałam sobie na moją dzisiejszą rodzinną imprezę urodzinową.
Chciałam, żeby było to coś odświętnego, mocniejszego niż na co dzień, ale nie aż tak mocnego jak makijaże wieczorowe. W końcu to tylko spotkanie w rodzinnym gronie, a nie bal czy impreza klubie ;)

Bardzo proszę o wyrozumiałość- to mój pierwszy makijaż, który odważyłam się pokazać Wam na blogu ;)

Grrrr, kiedy zamykam oko, powieki mi się marszczą, przez co kreska prawie znika i wygląda mega krzywo xD
M.A.C Half 'N Half Amplified



Bransoletka Kowi Art
Mały bonus ;)

Do przygotowania makijażu użyłam:
- baza - Benefit The Porefessional
- podkład - Dax Cashmere 12h make-up 01 Naturalny
- puder - Celia Puder sypki transparentny 01
- korektor pod oczy Maybelline Age Rewind
- baza pod cienie - Lumene
- cienie do powiek -
     * Inglot 484 Double Sparkle
     * Bell Glam Night Sparkle 01 i 03
     * Rimmel Glam Eyes Trio Eyeshadow 700 Martime (cień nr 3)
     * paleta Sleek Storm - cień 02
     * MonAmi Velvet Eyeshadow 03 (na dolną powiekę)
- eyeliner - Bobbi Brown Long Wear Gel Eyeliner 28 Denim Ink
- tusz do rzęs - M.A.C Zoom Fast Black Lash
- rozświetlacz - Elf Blush Gotta Glow (nałożony tylko pod łuki brwiowe)
- rozświetlacz - MeMeMe Goddes Rocks (nałożone na kości policzkowe)
- żel do brwii - Wibo Eyebrow Stylist brązowy
- bronzer - Guerlain Terracotta 07
- szminka - M.A.C Half 'N Half Amplified


Pozdrawiam Was ciepło i zmykam do gości ;)

Witajcie!

Dziś, zgodnie z obietnicą, postanowiłam pokazać Wam wreszcie długo wyczekiwaną fotorelację z Konferencji Dove. Odkryjmy w sobie piękno, która odbyła się 11 marca 2013 w Warszawie.
Bardzo się cieszę, że miałam przyjemność w niej uczestniczyć.

Na zdjęciu od lewej:
MizzVintage, Atqa, Gosha, Kasia (PR), Bella, BeautyIcon, Ensepeunse, Pani Agata (PR), ja oraz Pani Dagmara Brzezińska - Marcu (Dyrektor Marketingu Produktów Kosmetycznych Unilever)

Źródło zdjęcia: Dove

Celem konferencji było poinformowanie o nowej kampanii- Dove. Odkryjmy w sobie piękno.
Zaprezentowano też wyniki Raportu Dove "Prawdziwe piękno. Redefinicja". Przedstawiono ekspertki Dove - psycholog dr Joannę Heidtman oraz dermatolog dr Monikę Serafin. Spotkanie prowadziła Beata Sadowska.

Po kolei:

Konferencja przygotowana była w wiosennym klimacie. Wszechobecne bukiety białych tulipanów tworzyły świetny klimat.
Biała, surowa przestrzeń w budynku Mysia 3 miała swój urok- mi osobiście kojarzyła się z czystością.




Oczywiście nie mogło zabraknąć kosmetyków Dove - jeszcze nigdy nie widziałam takiego skupienia kosmetyków Dove na metr kwadratowy ;)

Na zdjęciu- poza kosmetykami Dove- model cebulki włosa oraz tajemnicze urządzenie do badania stanu włosów. Poniżej zobaczycie, jak się go używa ;)


Na zdjęciu tego nie widać, ale piana Dove była znacznie bardziej gęsta i kremowa. Zwróćcie uwagę na te fiolki po prawej stronie zdjęcia. Niebieskim kolorem zaznaczono substancje nawilżające zawarte w przykładowym żelu i żelu Dove - jak widać, w Dove jest ich o wiele, wiele więcej.
Na zdjęciu Atqa, która odważyła się sprawdzić stan swoich włosów.
Na jakiej zasadzie działa to urządzenie? Sprawdza, jak włosy pocierają o siebie - na tej podstawie można wywnioskować, na ile domknięte są łuski naszych włosów. Im mniejszy stopień w 9-cio stopniowej skali, tym lepiej. Moje włosy spisały się na 3, Atqi na 2, więc jest super! :)

Pierwszą odważną była Gosha - Różowa Szpilka :)
Gosha, ja, Bella i MizzVintage
Źródło zdjęcia: Dove
MizzVintage, BeautyIcon, Ensepeunce, Bella
Przy wejściu każdy uczestnik konferencji otrzymał bransoletkę Dove, której noszenie ma nam przypominać o tym, że jesteśmy piękne :)
Źródło zdjęcia: Dove
Potem bransoletkami zajmował się pewien pan z bardzo groźnie wyglądającym oprzyrządowaniem :D
Pokazane wyżej machiny pozwalały na wygrawerowanie na bransoletce swojego imienia lub loginu. Uroczy pomysł! :)

Deser kwiatowo - jabłkowy. Próbowałam - dooooobre :)
Sałatka z kwiatami jadalnymi
Kiedy pisałam, że oprawa konferencji była prawdziwie wiosenna, miałam na myśli również wiosenne, kwiatowe menu ;)
Gwiazdą tej konferencji była prowadząca - Beata Sadowska. Szczerze współczuję Pani Beacie tego foto-ostrzału ;)


Po opisaniu wszystkich atrakcji czas na pokazanie Wam właściwej części konferencji:

Źródło zdjęcia: Dove

Każdy uczestnik konferencji otrzymał Raport Dove "Prawdziwe piękno. Redefinicja".
Źródło zdjęcia: Dove

Źródło zdjęcia: Dove

Atqa, ja i Ensepeunse zajęłyśmy strategiczne pozycje w pierwszym rzędzie ;)
Źródło zdjęcia: Dove

Ja naprawdę nie chciałam zabić fotografa wzrokiem xD
Źródło zdjęcia: Dove

Na konferencji pojawił się Pan Harm Goossens - Prezes zarządu Unilever Polska i Prezes spółki Unilever na Europę Środkową i Wschodnią.
Źródło zdjęcia: Dove
Na zdjęciu: ekspertka Dove - dermatolog dr Monika Serafin, Pani Ewa Drozd (Kierownik ds. badań i rozwoju Unilever Polska) oraz Pani Dagmara Brzezińska - Marcu (Dyrektor marketingu produktów kosmetycznych Unilever Polska)

Na zdjęciu - prowadząca konferencję Beata Sadowska oraz ekspert Dove - psycholog dr Joanna Heidtman
Na zdjęciu: Beata Sadowska, dr Joanna Heidtman, dr Monika Serafin, Pani Ewa Drozd i Pani Dagmara Brzezińska - Marcu
Źródło zdjęcia: Dove
Beata Sadowska prezentuje Księgę Komplementów Dove - wtedy była to jeszcze tabula rasa, czysta księga ;) Z czasem udało się ją wypełnić komplementami.
Do Księgi Komplementów Dove wpisała się między innymi ekspertka Dove - dr Joanna Heidtman oraz prowadząca konferencję Beata Sadowska.
Źródło zdjęć: Dove
Komplementów nie szczędziły też blogerki - na zdjęciu Bella i Atqa.
Mój komplement w Księdze Komplementów Dove skierowałam do Was, Kochani! :*


Po konferencji blogerki zostały zaproszone na krótką rozmowę z Paniami z PR-u - Kasią i Panią Agatą, później dołączyła do nas również Pani Dagmara.
Zadbano o to, byśmy się lepiej poznały i porozmawiały o tym, co sądzimy o kampanii Dove. Odkryjmy w sobie piękno.

Źródło zdjęcia: Dove

Źródło zdjęcia: Dove

Źródło zdjęcia: Dove

Źródło zdjęcia: Dove

Źródło zdjęcia: Dove
 A na zakończenie oczywiście nie mogło zabraknąć fotek:

Od lewej: ja, Gosha, MizzVintage, Bella, Ensepeunse
Źródło zdjęcia: Dove

Od lewej: ja, Gosha, MizzVintage, Bella, Ensepeunse
Źródło zdjęcia: Dove

Na zdjęciu od lewej:
MizzVintage, Atqa, Gosha, Kasia (PR), Bella, BeautyIcon, Ensepeunse, Pani Agata (PR), ja oraz Pani Dagmara Brzezińska - Marcu (Dyrektor Marketingu Produktów Kosmetycznych Unilever)

Źródło zdjęcia: Dove

Uffff, to już wszystkie zdjęcia, którymi chciałam się z Wami podzielić :)
Gdyby jeszcze było Wam mało, odsyłam Was do fotorelacji zamieszczonych przez pozostałe dziewczyny:
ATQA
BELLA
GOSHA
MIZZVINTAGE
ENSEPEUNSE
A także na stronę pana Jacka Waszkiewicza, który fotografował imprezę - TUTAJ

Podsumowując - 11 marca był cudownie spędzonym dniem. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, ale co najważniejsze- miałam przyjemność spotkać wspaniałe osoby.
Raz jeszcze serdecznie dziękuję Kasi oraz pozostałym osobom z PR Dove, dzięki którym otrzymałam zaproszenie na tą konferencję.
Pozdrawiam też dziewczyny - blogerki, z którymi nie nudziłam się w trakcie eventu i po nim, kiedy to objadałyśmy się pizzą i tajskimi specjałami w Złotych Tarasach :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...