Antyperspiranty to u mnie kosmetyki obowiązkowe. Nie mam co prawda problemu z nadmiernym poceniem, ale to nie znaczy, że antyperspiranty i dezodoranty nie są mi w ogóle potrzebne. Uważam, że przykry zapach potu to jedna z najbardziej krępujących rzeczy.
Najczęściej sięgam po antyperspiranty kulkowe i dezodoranty w sprayu. Najważniejszym kryterium wyboru jest oczywiście skuteczność w przeciwdziałaniu przykremu zapachowi oraz kwestia tego, czy antyperspirant nie brudzi ubrań.
Jako osoba bez większych problemów z potliwością, sięgam po antyperspiranty drogeryjne. Ostatnio trafiłam jednak na dwa gagatki, które zawodzą mnie na całej linii. Nie wrócę do nich never ever!



Pierwszy z nich - Nivea Dry Comfort Plus - kupiłam, skuszona promocją w SuperPharm.
Zapach ma ładny, intensywność ok, bardzo dobrze radzi sobie z przeciwdziałaniem przykremu zapachowi. Co więc mi w nim nie pasuje? Dwie rzeczy. Po pierwsze okropnie bieli i brudzi przez to ubrania. Po drugie powoduje u mnie nieopanowane ataki kaszlu. Tak okropnie gryzie w gardło, że po prostu nie da się go stosować w zamkniętych pomieszczeniach. Mogłabym to zwalić na mój wrażliwy układ oddechowy, ale mój chłopak reaguje na ten dezodorant tak samo. Kiedy ja spryskuję się Nivea w przedpokoju, luby za chwilę zaczyna się krztusić w salonie (a nasze mieszkanie do małych nie należy).




Drugi gagatek to Balea Kokos i Nektarynka.
Skusiłam się na ten antyperspirant, bo wszystkie kosmetyki tej marki, które miałam do tej pory, świetnie się u mnie sprawdzały. Poza tym moja mama ma inną wersję zapachową i bardzo sobie chwali. Trzecim argumentem była cena - 7zł to nie majątek, więc zaryzykowałam.
Niestety antyperspirant nie spełnia swojej podstawowej roli - nic a nic nie chroni przed przykrym zapachem - to go dyskwalifikuje.




Cóż, pozostaje mi chyba wrócić do sprawdzonych dezodorantów Dove - zarówno te w kulce jak i w sprayu świetnie się u mnie spisują. 
Macie swoich ulubieńców w tej kategorii?


Po uroczej słodkości Snowflake Cookie postanowiłam wybrać bardziej rześki wosk. Padło na drugi listopadowy zapach miesiąca - Cranberry Ice



Cranberry Ice to zapach z linii okolicznościowej z serii Classic. Producent pisze, że jest to słodko odświeżające połączenie owoców żurawiny i pikantnej słodyczy. Taka kompozycja pozytywnie nastraja nas do działania w zimowe poranki.



Żurawinowy lód to rzeczywiście słodko-kwaśne połączenie. Pierwsze skrzypce w tym zapachu gra oczywiście kwaśna żurawinowa nuta, osłodzona jednak czymś nieokreślonym - tak jak konfitura żurawinowa podawana często z grilowanymi oscypkami. Po roztopieniu ten zapach kojarzy mi się z aromatem słodkiego wina (może Mogen David albo jakieś dobre grzane wino z nutą kwaśnej pomarańczy?). Kiedy zapach roztopionego wosku rozchodzi się po mieszkaniu, czuję się, jakbym siedziała w góralskiej karczmie w mroźny zimowy wieczór, popijając grzane wino z kufla. Cranberry Ice nie ma w sobie jednak ani odrobiny korzennych nut.
Cranberry Ice jest bardzo podobny do Mandarin Cranberry, przy pierwszym "niuchnięciu" różnice są ledwo wyczuwalne.



Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora dnia: wieczór
Pora roku: zima
Przy gościach: tak
Intensywność:






Cranberry Ice to zapach idealny na zimę, na mroźne wieczory przy grzanym winie. Bardzo dobrze wpisuje się też w około-świąteczną atmosferę. Myślę, że może być dobrym zapachowym towarzystwem do wszelkich przygotowań przedświątecznych.



Lubicie takie zapachy? Macie ochotę skusić się na mroźną żurawinę od Yankee Candle? :)
Tylko do końca listopada Cranberry Ice i recenzowany przeze mnie poprzednio Snowflake Cookie kupicie 20% taniej, gdyż są to zapachy miesiąca.
Jakiś czas temu dostałam od Schwarzkopf całą serię kosmetyków do włosów Essence Ultime Omega Repair i Blonde Ultime (sygnowaną nazwiskiem supermodelki Claudii Schiffer): szampon, odżywkę, maskę, balsam BB, farbę i spray rozjaśniający. Spodziewałam się oszałamiającego efektu - w końcu włosy Claudii zawsze wyglądają perfekcyjnie.

Farbę od razu oddałam cioci (bo tylko ona w rodzinie farbuje włosy na blond), spray rozjaśniający mojej siostrze (bo zawsze narzekała, że chciałaby mieć jaśniejsze włosy), a maskę drugiej cioci (stwierdziłam, że nie zdążę jej zużyć i... to była dobra decyzja- poniżej poczytacie, dlaczego). W mojej recenzji skupię się jedynie na szamponie, odżywce i balsamie BB.



Szampon ma średnio gęstą konsystencję. Bardzo dobrze się pieni, jest wydajny. Odżywka gęstością nie grzeszy, ale również nie mogę narzekać na jej wydajność. Balsam BB to po prostu serum na końcówki o konsystencji kremowego balsamu.

szampon

odżywka

balsam BB

Zacznę od plusów całej trójki. Po szamponie włosy są gładkie i lśniące. Balsam BB potęguje ten efekt, ujarzmiając ładnie końcówki. 
I właściwie na tym plusy się kończą...
Niestety cała seria negatywnie wpływa na przetłuszczanie moich włosów - znacznie przyspiesza ten proces. Włosy umyte rano, już pod wieczór wyglądają nieświeżo (a teraz standardowo myję włosy co 2 dni). I ten efekt widoczny jest zarówno po użyciu szamponu i odżywki osobno, jak również tych dwóch kosmetyków razem. Są po prostu za ciężkie dla moich włosów.
O ile po szamponie włosy wyglądają dobrze, to odżywka - mam wrażenie - puszy moje włosy...
Trzeci znaczący minus tej serii to jej zapach. Z reguły nie czepiam się takich kwestii. Seria Essence Ultime Omega Repair pachnie jednak bardzo mocno i niestety bardzo męsko. Takie nuty zapachowe gryzą się z perfumami, których na co dzień używam. Kiedy spotkałam się z siostrą, Aśka myślała, że z pośpiechu użyłam perfum mojego chłopaka...





Wrócę jeszcze do maski Essence Ultime Omega Repair, którą podarowałam cioci. Ciocia ma okropnie suche, przypominające totalne siano włosy, które dodatkowo katuje częstym farbowaniem i trwałą ondulacją. Na takich włosach maska Schwarzkopf sprawdziła się znakomicie. Ciocia jest nią zachwycona. Mówi, że włosy stały się miękkie w dotyku i o wiele łatwiej poddają się zabiegom stylizacyjnym.

balsam BB

odżywka

szampon


Nie dla mnie niestety seria Essence Ultime Omega Repair. Poleciłabym ją wyłącznie osobom o naprawdę suchych i zniszczonych włosach - dla włosów normalnych czy przetłuszczających się seria może okazać się za ciężka i zbyt obciążająca.
Jeśli jednak postanowicie je wypróbować, znajdziecie je np. w Rossmannie w cenie ok. 23zł za jeden kosmetyk.





Może znacie te kosmetyki? Chętnie dowiem się, co o nich myślicie :)

Pozdrawiam!
Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak moja mama mogła smarować się oliwką. Fuj! Na myśl o takiej oleistej warstwie na skórze robiło mi się niedobrze. Przez długi czas wszelkie oleje i oliwki omijałam szerokim łukiem. Z czasem przekonałam się do olejowania włosów, stosowania olejowego serum do twarzy... aż w końcu znalazłam też olej, który nakładam na skórę całego ciała. I to nakładam z przyjemnością! ;) Mowa o Oleju makadamia od Organique.



W jaki sposób go aplikuję?
Biorę prysznic, po czym od razu - jeszcze w kabinie prysznicowej - nakładam na skórę olej. Ważne, by moja skóra była mokra, a nie tylko lekko wilgotna, i by aplikować olej oszczędnie i mokrymi dłońmi.
Po wyjściu z kabiny prysznicowej czekam, aż skóra wyschnie. W międzyczasie nakładam kosmetyki na twarz, myję zęby, spinam włosy do spania. Dosłownie po paru minutach skóra jest sucha i nawilżona. 
Czasem nakładam go na twarz.
Zdarzyło mi się też wypróbować go do olejowania włosów. Efekt był bardzo dobry, jednak moje włosy równie dobrze reagują na inne oleje, skóra natomiast jest bardziej "wybredna", dlatego postanowiłam stosować go tylko do nawilżania skóry.



Dlaczego tak bardzo polubiłam olej makadamia z Organique?
Przede wszystkim za to, jak pielęgnuje moją skórę. Sprawia, że staje się gładka, miękka, elastyczna i nawilżona. Tak świetne efekty otrzymywałam do tej pory po najlepszej jakości balsamach do ciała - często jednak treściwe balsamy czy masła pozostawiały tłusty film. Olej makadamia całkowicie się wchłania po kilku minutach, co stanowi dla mnie bardzo istotny plus. Dodatkową zaletą jest dla mnie apetyczny orzechowy zapach oleju.



Olej makadamia pozyskiwany jest z orzechów o tej samej nazwie. Zawiera witaminę A, witaminy z grupy B, fenole, lecytynę i składniki mineralne. Bogaty jest również w nienasycone kwasy tłuszczowe. Od lat docenia się wysoką biozgodność oleju makadamia ze skórą człowieka, dzięki czemu olej tak dobrze się wchłania. Ma właściwości przeciwutleniające, chroni skórę przed wolnymi rodnikami, wspomaga regenerację komórek, chroni przed szkodliwym promieniowaniem UV, nawilża, uelastycznia skórę, zapobiega utracie wody, przeciwdziała wysuszaniu. Co ciekawe olej makadamia działa na skórę ujędrniająco, poprawia mikrokrążenie i pracę układu limfatycznego, dzięki czemu można stosować go w walce z cellulitem i przy rozstępach. Może być stosowany w czystej postaci bezpośrednio na skórę.



Odkąd wypróbowałam olej makadamia po raz pierwszy, jestem jego wierną fanką. Jeszcze chyba nic tak dobrze nie działało na moją skórę!



Olej makadamia znajdziecie w sklepach Organique lub online w cenie 69,90zł za 125ml, jednak możecie go również kupić w innych sklepach z organicznymi kosmetykami lub półproduktami kosmetycznymi.
Szczerze polecam Wam wypróbowanie oleju makadamia.



Jaki jest Wasz stosunek do nakładania olei na skórę? Lubicie takie tłuste kosmetyki czy preferujecie raczej lżejsze balsamy?


Czy zdarzyło Wam się kupować woski lub świece tylko ze względu na ich uroczy kolor i piękne zdjęcie na etykietce? Przyznaję, że ja czasem tak robię ;) W ten właśnie sposób w mojej kolekcji znalazł się zapach Snowflake Cookie od Yankee Candle - pastelowo różowa słodkość z pięknie dekorowanymi ciasteczkami na etykietce. Czy to była dobra decyzja?



Śnieżynkowe ciasteczko zawiera w sobie aromat kruchego ciasta, waniliowego lukru i korzennych przypraw. Ma umilać nam chwile spędzane z bliskimi, przypominając radość ze wspólnego pieczenia i dekorowania świątecznych ciasteczek. Wosk pochodzi z okolicznościowej linii zapachowej z serii Classic.



Snowflake Cookie jest zapachem naprawdę słodkim i mocno waniliowym. Jeśli na myśl o waniliowym aromacie dostajecie mdłości, lepiej omijajcie ten zapach z daleka. Jeśli jednak słodkie aromaty w stylu Christmas Cookie są w Waszym guście, Snowflake Cookie również Wam się spodoba.
Rzeczywiście wyczuwa się w nim słodycz cukru, wanilię, woń domowego lukru. Korzenne nuty nie wybijają się na pierwszy plan - sprawiają jedynie, że całość kompozycji nie jest płaska i tak mdła, jak w przypadku Christmas Cookie.



Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora dnia: popołudnie, wieczór
Pora roku: jesień, zima
Przeznaczenie: zaspokojenie ochoty na słodycze, relaks
Przy gościach: raczej nie
Intensywność:







Śnieżynkowe ciasteczko ujęło mnie pięknym kolorem i etykietką. Spodziewałam się słodkiego, waniliowego zapachu i taki też okazał się Snowflake Cookie. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podoba, ale też nie leży w 100% w moim guście. Raczej już do niego nie wrócę.
Jeśli jednak Wy chcecie poznać ten zapach, radzę się pospieszyć z zamówieniem - jeszcze tylko do końca listopada Snowflake Cookie jest zapachem miesiąca, a więc kosztuje 20% mniej niż zwykle :)









Listopadowe pudełko ShinyBox ciekawiło mnie już w momencie, gdy dowiedziałam się, że przygotowywane jest we współpracy ze sklepem Pewex.pl - oferującym ubrania i gadżety inspirowane czasami PRL (choć nie tylko, bo znajdziecie tam całkiem współczesne perfumy, kosmetyki, ubrania).
Potem ciekawość jeszcze wzrastała, gdy ogłoszono, że w listopadowym pudełku znajdzie się sześć pełnowymiarowych produktów, z czego trzy będą nowościami na polskim rynku. Przez to wszystko moje oczekiwania względem ShinyBox'a były naprawdę duże. I wiecie co? Nie rozczarowałam się nic a nic! :)








Wartość kosmetyków z listopadowego ShinyBox'a to dokładnie 191zł.
A oto i zawartość pudełka. Niektórzy twierdzą, że jedna z najlepszych w całej historii ShinyBox'a.

NU Pielęgnujący zmywacz do paznokci w chusteczkach
Kolejny - po Jelid - taki produkt na polskim rynku. Zobaczymy, jak się sprawdzi. Na pierwszy rzut oka widać, że chusteczki NU są większe niż Jelid, a co za tym idzie, na pewno bardziej wydajne. Równocześnie jednak są droższe - Jelid to koszt 25zł za opakowanie (1 szt po 0,50zł), natomiast NU to 19zł za opakowanie (1 szt za 1,90zł). Już niebawem sprawdzę, jak jest z działaniem chusteczek NU .






ORGANIQUE Złoty peeling cukrowy Eternal Gold
Posiadacze listopadowego pudełka ShinyBox chyba najbardziej ucieszyli się właśnie z tego produktu - z mojego doświadczenia wynika, że większość kosmetyków marki Organique jest naprawdę genialna. Świetnie, że kolejny znalazł się w pudełeczku. Podobno pięknie pachnie i skutecznie działa. Ja nacieszę się nim dopiero za jakiś czas, bo mam aktualnie w użyciu inny peeling do ciała.





BANIA AGAFII Balsam do włosów odżywczo-regeneracyjny
Uwielbiam rosyjskie kosmetyki, więc obecność tej saszetki w pudełku bardzo mnie ucieszyła. Pamiętam, że tonik do włosów Babuszki Agafii sprawdził się u mnie znakomicie, więc mam nadzieję, że tak samo będzie w przypadku tego balsamu. Dziś pierwsze testy.






JOKO Baza pod cienie
Kolejny kosmetyk idealnie trafiony w moje potrzeby - akurat niedawno skończyła mi się moja ulubiona baza z Lumene. W oczekiwaniu na Dzień Darmowej Dostawy ratuję się bazą Grasha (która - co ciekawe - również znalazła się kiedyś w ShinyBox'ie), niestety w porównaniu do Lumene Grasha wypada słabiutko. Joko z chęcią wypróbuję. Po pierwszym użyciu jestem pełna nadziei - świetnie trzymała cienie od rana do wieczora, pięknie podbiła ich kolor. Zobaczymy, jak będzie dalej.




MARIZA Pomarańczowy peeling do ust
Mariza jest marką oferującą niedrogie, ale naprawdę dobre jakościowo produkty (uwielbiam ich puder matujący i peeling do twarzy!). Peeling do ust również zrobił na mnie niezłe pierwsze wrażenie. Ma przyzwoity skład, przyjemny zapach i naprawdę dobre działanie. W porównaniu do peelingu do ust PAT&RUB, jest znacznie bardziej tłusty, dzięki czemu wygodniej się aplikuje, łatwiej wyjmuje ze słoiczka, lepiej trzyma się ust i silniej je nawilża. Ma jednak mniejsze drobinki cukru, ale moim zdaniem nie jest to problem, bo doskonale radzi sobie z wygładzeniem warg, nie podrażniając ich przy tym.






APC Cienie do powiek w kuleczkach nr 14-18
Zacznę od jednego sporego minusa, którym jest opakowanie. Osobno cienie pewnie byłyby łatwiejsze w obsłudze (w regularnej sprzedaży są dostępne właśnie osobno). Sklejone razem są trudne do odkręcenia - załóżmy, że chcę odkręcić pierwszy z góry, a w praktyce odkręcają mi się wszystkie, tylko nie pierwszy cień ;)
Gdy już jednak uda się je otworzyć, urzekają ciekawą formą - nigdy dotąd nie spotkałam się z cieniami w formie kuleczek. Wbrew pozorom są całkiem łatwe w aplikacji. Ich pigmentację oceniam jako delikatną - idealnie sprawdzą się do dziennego, rozświetlającego makijażu. Trzymają się na powiece bez zarzutu, nie osypują się. Co prawda jeszcze tego nie wypróbowałam, ale wydaje mi się, że można je będzie stosować również jako rozświetlacze na kości policzkowe. Sprawdzę :)





BEZ BAZY

Z BAZĄ POD CIENIE

Sklep Pewex.pl zaznaczył swoją obecność w ShinyBox'ie poprzez urocze przypinki (widziałam na blogach, że były różne wersje).



Jako Ambasadorka ShinyBox, otrzymałam specjalny prezent od sklepu Pewex.pl - przepiękną torbę i koszulkę. T-shirt jest na mnie niestety trochę za duży, więc albo podaruję go siostrze, albo dokupię do niego różowe leginsy i będzie mi służył jako piżamka (a wykonany jest z naprawdę dobrej jakości bawełny, więc wolałabym się z nim nie rozstawać :P). Torba natomiast oczarowała mnie totalnie - ozdobiona pięknym nadrukiem, mega wytrzymała, w środku ma coś, czego mi zawsze brakowało w materiałowych torbach - zamykaną na zamek kieszonkę na dokumenty, telefon czy portfel.
Torba od Pewex.pl tak spodobała się mojej siostrze, że od razu zamówiła jedną dla siebie - z rowerem Holender. Polecam zajrzeć na stronę Pewex.pl - trwają tam teraz wyprzedaże. Co ciekawe, dostępna jest również koszulka, którą inspirowany był wygląd listopadowego pudełka ShinyBox - Towar Pierwsza Klasa :)




Co sądzicie o listopadowym ShinyBox'ie? Rzeczywiście jest to towar pierwsza klasa? ;)
Jeśli spodobało Wam się to pudełko, możecie kupić je z rabatem (53zł zamiast 59zł za zakup pojedynczego pudełka) na hasło: TOWAR1KLASA

Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...