Nigdy nie narzekałam na moje rzęsy (pomijając jedynie okres choroby, kiedy wypadały jak szalone) - zawsze były dość długie. Jednak wbrew pozorom nie każda maskara dobrze się u mnie sprawdza. Na przykład sławny tusz Lovely to dla mnie raczej kit niż hit.
Jako że rzęsy maluję już ładnych parę lat, przez moją kosmetyczkę przewinęło się kilkadziesiąt różnych maskar. Jedne lepsze, inne gorsze. Wśród nich znalazł się hit - tusz, który sprawia, że moje rzęsy zyskują parę milimetrów długości i świetną objętość już po jednym pociągnięciu szczoteczki. Mowa o Benefit They're real Mascara.


Nie jest to najtańszy tusz (za 8,5g musimy zapłacić ponad 90zł), ale moim zdaniem jeden z niewielu wysokopółkowych, które warte są swojej ceny (od razu mówię, że maskar Heleny Rubinstein czy Diora nie znam, więc nie mam porównania, ale w porównaniu np. do Lancome, Benefit jest o wiele lepszy).


Bardzo lubię jego silikonową szczoteczkę. Dzięki niej jestem w stanie osiągnąć efekt ładnie podkreślonych, ale nie posklejanych rzęs już przy jednym pociągnięciu. W ogóle silikonowe szczoteczki służą moim rzęsom, a ta benefitowa w szczególności.


Początkowo tusz był odrobinę za mokry, ale wystarczyło dosłownie parę dni, by konsystencja stała się idealna. Na ogromy plus zasługuje trwałość maskary. Zaczęłam jej używać jesienią 2013 roku i nadal mi służy! Inne tusze już dawno wyschłyby na wiór.

Najważniejszy jest jednak efekt, jaki ten tusz daje na moich rzęsach. Sprawia, że już po jednej warstwie moje rzęsy zamieniają się w piękne "firany" - długie, grube, idealnie czarne. Maskara nie osypuje się ani nie rozmazuje w ciągu całego dnia, wytrzymuje nawet deszczową pogodę. Niezależnie od warunków rzęsy wyglądają po całym dniu dokładnie tak samo, jak chwilę po aplikacji tuszu.
Po They're real sięgam zawsze wtedy, kiedy chcę mieć rzęsy jak porcelanowa laleczka, a także wtedy, kiedy bardzo mi się spieszy i nie mam czasu na manewrowanie szczoteczką i rozdzielanie posklejanych włosków.
Na zdjęciu jedna warstwa tuszu. Wręcz tylko "maźnęłam" rzęsy tak na szybko.



Mam teraz okropnie przesuszoną skórę, nawet na powiekach... Nie zwracajcie na to uwagi ;)

Czytałam wiele różnych opinii o tym tuszu - od peanów pochwalnych po totalną krytykę. Na moich rzęsach sprawdza się świetnie, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Wiem jednak, że nie u każdego efekt będzie równie dobry - dobór maskary to sprawa bardzo indywidualna. Dlatego nie polecam Wam kupować od razu pełnowymiarowego opakowania tego tuszu - jeśli macie możliwość, sprawdźcie go w drogerii lub kupcie miniaturkę.


Znacie They're real Mascara?
Na pewno słyszeliście już o They're real Push-up Liner - ciągnie Was do wypróbowania tego (podobno rewolucyjnego) eyelinera? Przyznaję, że mnie bardzo! :)

Miłego weekendu!

Witajcie Kochani!

Czasem trudno mi uwierzyć w to, jak szybko mija czas.
Zastanawiam się na przykład, czemu tak szybko odrosła mi grzywka, przecież byłam u fryzjera z miesiąc temu. Sprawdzam kalendarz - okazuje się, że od ostatniej wizyty minął nie miesiąc, a trzy miesiące.
Parę tygodni temu patrzyłam na licealistów wracających z matur - od razu przypomniała mi się moja matura. Trudno mi było uwierzyć w to, że od mojego egzaminu dojrzałości minęło już 5 lat.
Ludzie na ulicy czasem pytają o wiek mojego psa - od razu odpowiadam, że to młody piesek. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że Olie ma już prawie 6 lat.

Tak samo zaskoczona byłam, kiedy obliczyłam sobie, że właśnie minęło równe 12 miesięcy, odkąd zostałam Ambasadorką ShinyBox. Mam za sobą rok comiesięcznych kosmetycznych niespodzianek.
Pomyślałam, że właściwe byłoby krótkie podsumowanie tego roku z ShinyBox'em. Przygotowałam krótkie zestawienie najlepszych i najgorszych moim zdaniem kosmetyków, które przez 12 miesięcy można było znaleźć w pudełkach ShinyBox oraz wybrałam moje ulubione pudełeczko mijającego roku.





Zaczynamy od KITów, czyli kosmetyków, których wolałabym w ShinyBox'ie nie spotkać:

ShinyBox SIERPIEŃ 2013
MARION Koncentrat antycellulitowy chłodzący

Po takich kosmetykach raczej nie można spodziewać się cudu, ale totalny brak jakichkolwiek efektów również nie jest wskazany. Nawet efektu chłodzenia po tym preparacie nie doświadczyłam...

ShinyBox SIERPIEŃ 2013 & GRUDZIEŃ 2013
DeBa Krem do rąk & Anatomicals Witaminowy krem do rąk

Niestety ani jeden, ani drugi krem nie sprawdził się na moich dłoniach. Krem DeBa miał za lekką konsystencję, przez co nie dawał właściwie żadnych efektów. Anatomicals, bazujący na parafinie, również nie przyniósł większych efektów poza chwilowym natłuszczeniem.

ShinyBox WRZESIEŃ 2013
PAESE Róż z olejkiem arganowym nr 42

Choć kolor całkiem ładny, róż okazał się totalną porażką. Wyobraźcie sobie, że zafarbował mi pędzel z Sigmy do tego stopnia, że pomimo kilkunastu myć różnymi środkami, białe włoski pędzla są na końcu różowe po dziś dzień... Skąd wiem, że to akurat Paese? Nie używałam innego różu w takim kolorze, więc winowajcą może być tylko on...

ShinyBox STYCZEŃ 2014 & WRZESIEŃ 2013
PAESE Automatyczny eyeliner & GLAZEL Kredka do oczu

Może nie są to złe produkty, nie wiem i się nie dowiem, ponieważ z czarnymi konturówkami pożegnałam się na etapie liceum. Kredki zaadoptowała moja mama. Jak dla mnie mogłoby ich w ogóle w ShinyBox nie być.



Czas przejść do czegoś przyjemniejszego, czyli moich shinyboxowych HITów (zamieszczam tutaj tylko te kosmetyki, które naprawdę super się u mnie sprawdziły i z przyjemnością wrócę do nich ponownie):

ShinyBox LIPIEC 2013
URIAGE Woda termalna

Najlepsza woda termalna na polskim rynku! Żadna jeszcze nie podziałała na moją skórę tak skutecznie. Nie tylko genialnie nawilżała, ale też super koiła - sprawdziła się nawet na skórze poparzonej po opalaniu.

ShinyBox CZERWIEC 2013
ORGANIQUE Krem do stóp

Pielęgnacja stóp zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Ten krem jakimś cudem sprawił, że codzienne nawilżanie stóp po kąpieli było przyjemnością. Nie tylko solidnie nawilżał, ale przede wszystkim przynosił cudowne uczucie ulgi po całym dniu biegania po mieście.

ShinyBox GRUDZIEŃ 2013
ORGANIQUE Ziołowy peeling enzymatyczny

Robi cuda z moją cerą - wygładza, nawilża, ożywia. Możecie się śmiać, ale zawsze, kiedy zafunduję sobie parę minut z tym peelingiem na twarzy, następnego dnia zbieram komplementy na temat mojej cery. Pomimo niepozornej, kremowej konsystencji ten peeling ma naprawdę silne działanie.

ShinyBox MARZEC 2014
ORGANIQUE Biała glinka

Stosuję ją wyłącznie do maseczek na twarz. Świetnie sprawdza się przy suchej, podrażnionej skórze - łagodzi i wygładza skórę, a gdy dodam do niej parę kropli olejku lub serum olejowego, sprzyja też nawilżeniu i natłuszczeniu skóry.

ShinyBox SIERPIEŃ 2013
BIELENDA Płyn micelarny

Perfekcyjnie zmywał mój makijaż, a co ważne, pozostawiał skórę nawilżoną, nie podrażnioną i napiętą. Działał jak kosmetyk z wyższej półki, a tymczasem kosztuje parę złotych i dostępny jest w zwykłych drogeriach.

ShinyBox LISTOPAD 2013
LA ROSA Mineralny cień do powiek 82 Carmelian

Uwielbiam cienie w cielistym beżowym odcieniu. Ten ma w sobie jasny, ciepły odcień, który maskuje wszelkie zasinienia i odświeża spojrzenie. Małe błyszczące drobinki pozwalają na bardzo ładne, subtelne rozświetlenie bez kiczowatego dyskotekowego efektu. Ostatnio LA ROSA jest moim ulubionym cieniem do codziennego makijażu.



Numerem 1 wśród ubiegłorocznych pudełeczek zostaje dla mnie ShinyBox z października 2013. Był to box wydany pod hasłem "Think pink", w związku z obchodami Europejskiego Dnia Walki z Rakiem Piersi (15 października). Bez wyjątku wszystkie kosmetyki z tego pudełeczka dobrze się u mnie sprawdziły.

Jeśli chcecie poczytać o tych kosmetykach więcej, odsyłam Was do TEJ notki.


Zamawialiście może pudełeczka ShinyBox w ciągu minionego roku?
Który box najbardziej przypadł Wam do gustu?


Być może wiecie już, że w czerwcu ShinyBox będzie obchodzić swoje 2 urodziny. Z tej okazji przygotowywane jest specjalne rocznicowe pudełeczko. Już możecie je zamawiać: TUTAJ (lub klikając w poniższy baner).

Specjalnie dla moich Czytelników mam kod rabatowy na zakup rocznicowego ShinyBox'a!
Z kodem: KCABB20 dostaniecie 20% rabatu :)



Spośród wszystkich zdrowych przekąsek moimi niekwestionowanymi ulubieńcami są migdały (choć orzeszki nerkowca również nie pozostają daleko w tyle). Są dni, kiedy potrafię zajadać je garściami. I mimo że zawsze mam w głowie myśl o tym, jak dużo kalorii mają migdały, pocieszam się, że nie są to puste kalorie - migdały zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe, magnez, miedź, błonnik, witaminy, a także tokoferole, dzięki czemu korzystnie wpływają właściwie na cały nasz organizm (zainteresowanych odsyłam TUTAJ - artykuł bardzo dokładnie i przystępnie opisuje, co zyskujemy, jedząc migdały).


Zbawienne działanie migdałów możemy wykorzystać, stosując je nie tylko wewnętrznie, ale również zewnętrznie - w formie olejku migdałowego. Ma on właściwości silnie nawilżające, wygładzające i łagodzące. Szczególnie poleca się go do cery suchej, dojrzałej, wrażliwej, a nawet do pielęgnacji delikatnej skóry niemowląt. Olejek migdałowy zawiera bardzo dużo witaminy E, zwanej "eliksirem młodości".


Uwielbiam kosmetyki z olejkiem migdałowym w składzie!
Powodem tej sympatii nie jest wyłącznie zamiłowanie do pałaszowania migdałów, ale przede wszystkim świadomość, jak takie kosmetyki działają na moją skórę. Nie ukrywam, że lubię też zapach migdałowych kosmetyków - nawet, jeśli jest sztuczny i z prawdziwymi migdałami nie ma nic wspólnego.
Możecie sobie więc wyobrazić moją radość, kiedy okazało się, że marka L'Occitane podesłała mi box wypełniony migdałowymi cudownościami :) Dziś opowiem Wam o moim ulubieńcu: Migdałowym oleju pod prysznic L'Occitane.


Nalany na suchą skórę kosmetyk ma konsystencję gęstego i tłustego oleju. Dopiero pod wpływem wody zaczyna lekko się pienić, a raczej tworzy myjącą emulsję. Nie jest to taka piana, jaką osiągniemy, używając żelu pod prysznic, ale wbrew pozorom olejek jest bardzo wydajny i doskonale radzi sobie z oczyszczaniem skóry. Jednocześnie działa łagodnie, nie podrażniając i nie przesuszając skóry po prysznicu. Pozostawia na skórze całkiem trwały zapach - ja nie wyczuwam w nim typowo migdałowych nut. Pachnie jak... dobrej jakości oliwka do ciała (mama powiedziała, że pachnie jak dobra oliwka dla dzieci, a tata określił ten zapach jako "zapach dzieciństwa"). Po chwili na skórze zaczyna się wydobywać trochę męska nuta.


Najfajniejsze efekty działania Migdałowego olejku pod prysznic L'Occitane zauważyłam po osuszeniu skóry po kąpieli. Skóra nie tylko pięknie pachnie, ale też jest idealnie miękka, wyraźnie wygładzona i uelastyczniona. Co ważne, olejek nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy.
Posiadacze skóry normalnej spokojnie mogą odpuścić sobie aplikację balsamu po użyciu olejku L'Occitane. Jeśli jednak macie skórę suchą, prawdopodobnie będziecie musieli nałożyć jakiś balsam do ciała. Ja po kąpieli w olejku smaruję tylko nogi, bo tam moja skóra najbardziej się przesusza. Dodatkowe nawilżanie pozostałych partii ciała jest już w moim przypadku zbędne - olejek świetnie sobie z tym radzi.


Migdałowy olejek pod prysznic L'Occitane jest świetną alternatywą dla tych z Was, którzy poszukują delikatnego i niewysuszającego żelu pod prysznic. Myślę, że jest to też idealny kosmetyk na wszelkie wakacyjne wyjazdy - buteleczka takiego olejku z powodzeniem zastąpi zarówno żel pod prysznic, jak i balsam do ciała (pod warunkiem oczywiście, że nie macie bardzo suchej skóry). Producent sugeruje, że olejek może być też stosowany do depilacji.

Pomyślałam sobie też, że taki olejek mógłby być fajnym prezentem dla lubiących dbać o siebie panów. Mój chłopak i mój tata nigdy nie aplikują balsamów po kąpieli, a po użyciu takiego olejku zamiast zwykłego żelu skóra nie byłaby już tak przesuszona. Poza tym olejek ma na tyle uniwersalny zapach, że spodoba się zarówno paniom jak i panom.



INCI: Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil*, Tipa-Laureth Sulfate, Laureth-4, Caprylic/Capric Trigliceride*, Parfum, Cocamide MEA, Propylene Glycol Butyl Ether, Sorbitan Oleate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Tocopherol*, Aqua*, Limonene, Coumarin*, Linalool*.

* składniki pochodzenia naturalnego



Kosmetyk kupicie w sklepach firmowych L'Occitane oraz online.
Jedyną jego wadą jest cena - 72zł za 250ml (lub zapas - 99zł za 500ml).

Ostatnio kosmetyki L'Occitane podbijają moje serce. Ten podbił je szczególnie. Na razie oszczędzam go jak mogę, delektując się jego pięknym zapachem i świetnym działaniem podczas kąpielowych rytuałów. Kiedy się skończy, będę mocno rozważać zakup kolejnego opakowania. Cena nie jest na moją kieszeń, ale kto powiedział, że nie można sobie czasem zafundować takiej kosmetycznej przyjemności ;) Na pewno wypróbuję olejki myjące innych marek (słyszałam, że Isana ma taki olejek w ofercie, wiele osób go zachwalało).


Na koniec wspomnę Wam jeszcze o tym, że jak zwykle marka L'Occitane starannie dobiera składniki swoich kosmetyków, dbając jednocześnie o to, by były pozyskiwane w sposób możliwie jak najbardziej przyjazny środowisku. Na przykład do produkcji kosmetyków z serii migdałowej wykorzystuje jedynie migdały od lokalnych producentów z południa Francji. Co ważne, L'Occitane nie marnuje żadnej części migdałów - skorupki wykorzystuje się w peelingach, z pąków pozyskuje się substancje drenujące, a z owocu na zimno tłoczy się odżywcze mleczko i olejek migdałowy.

Źródło: L'Occitane

Lubicie migdały czy wybieracie raczej inne orzechy? A może takie chrupiące, zdrowe przekąski to w ogóle nie jest Wasza bajka? ;)
Nawet, jeśli za migdałami nie przepadacie, Migdałowy olejek pod prysznic L'Occitane polecam Wam z czystym sumieniem :)


Moja skóra nie należy do gatunku jakoś wybitnie problematycznych - owszem, czasem się przesuszy, czasem podrażni, ale odpowiednio nawilżana nie sprawia kłopotów. Jednak jak nawilżać ją latem, przy wysokich temperaturach, kiedy po prostu odrzuca mnie od ciężkich, tłustych mazideł?
Rozwiązaniem są lekkie, ale intensywnie działające balsamy do ciała. Ostatnio odkryłam dwa - nie dość, że skuteczne, to jeszcze łatwo dostępne i tanie.
Chcecie poznać moje balsamowe hity na lato?
Są to:
- Eveline bioHyaluron 4D Kremowy balsam do ciała SOS
- Wellness & Beauty (marka własna Rossmanna) Lotion do ciała pomarańcza i owoc granatu


Obydwa te balsamy mają lekką konsystencję, dzięki czemu szybko się wchłaniają i nie pozostawiają na skórze tłustej warstwy. Nie zapychają też porów skóry.
wydajne.
Oba pozostawiają skórę bardzo dobrze nawilżoną, gładką. Przy dłuższym stosowaniu efekty są jeszcze lepsze.


Lotion Wellness & Beauty pachnie świeżo i owocowo. Wyraźnie wyczuwalna jest w nim słodycz granatu i świeżość cytryny. Zapach jednak nie utrzymuje się na skórze zbyt długo (co dla mnie jest plusem, gdyż gryzłby się z moimi perfumami).


Balsam Eveline również pachnie świeżo, ale bardziej... męsko. Nie jest to ani kwiatowy, ani owocowy zapach. Jego zapach jest bardziej trwały, ale zanika po około godzinie.


Składy obydwu balsamów są takie sobie - nie ma w nich parafiny, oleju mineralnego, jednak znajdziemy w nich silikony i parabeny.
W Wellness & Beauty na początku składu mamy masło shea. Ekstrakty z owoców dopiero na samym końcu.
Skład balsamu Eveline jest lepszy - na początku składu mamy mocznik, olej makadamia, kwas hialuronowy, dalej masło shea, ekstrakt z brązowej algi, błota z Morza Martwego, z muszli ostryg, witaminy A, E, F. Poza tym w balsamie Eveline składniki zapachowe są na samym końcu, natomiast w W&B w pierwszej połowie składu.

INCI Wellness & Beauty: aqua,ethylhexyl sterate, isopropyl palmitate, glyceryin, butyrospermum, parkii butter, glyceryl stearate, pentaerythirityl disterate, dimethicone, phenoxyethanol, parfum, sodium stearoyl glutamate, limonene, carbomer, hexyl cinnamal, sodium polyacrylate, methylparaben, ethylparaben, linalool, butylphenyl methylpropional, sodium hydroxide, propylparaben, isobutylparaben, butylparaben, citronello, benzyl alcohol, citrus aurantium dulcis peel extract, punica granatum fruit extract, citral.


INCI Eveline: aqua, glycine soja oil, glycerin, urea, macadamia ternifolia seed oil, hyaluronic acid, octyldodecanol, dimethicone, isopropyl myristate, acrylates / C10-30 alky acrylate crosspolymer, dicaprylyl, carbonate, panthenol, triethanolamine, butyrospermum parikii butter, butylene glycol, laminaria hyperborea extract, propylene glycol, maris limus extract, ostrea shell extract, allantoin, hydrolyzed caesalpinia spinosa gum, caesalpinia spinosa gum, polysorbate 20, PEG-20 glyceryl laurate, tocopherol, linoleic acid, retinyl palmitate, phenoxyethanol, methylparaben, butylparaben, ethylparaben, propylparaben, DMDM hydantoin, parfum, disodium EDTA.


Ceny i dostępność:
Balsam Eveline kosztuje kilkanaście złotych za 350ml i jest dostępny w mniejszych i większych drogeriach i supermarketach.
Lotion Wellness & Beauty to koszt 6zł za 200ml. Kupimy go w każdym Rossmannie.



Podsumowanie: 
Obydwa balsamy są dobre dla osób, które poszukują czegoś, co skutecznie nawilży skórę, nie pozostawiając jednocześnie tłustej warstwy. Lotion Wellness & Beauty ma gorszy skład, jednak jest tańszy i łatwiej dostępny. Na dostępność i wysoką cenę nie można również narzekać w przypadku balsamu Eveline. Ma on jednak lepszy skład i wygodniejsze opakowanie.


Znacie któryś z tych balsamów?
Jak dbacie o Waszą skórę w lecie?


Miłego weekendu, Kochani! :)


W kwestii demakijażu nie jestem specjalnie wybredna - lubię płyny micelarne, płyny dwufazowe, chusteczki do demakijażu, nawet mleczka. Z mleczkami do demakijażu jednak zawsze miałam problem - problem zwany parafiną. Moja skóra niezbyt dobrze toleruje tę substancję, dlatego kiedy odkryłam mleczko do demakijażu bez parafiny, byłam przeszczęśliwa. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o Fluidzie oczyszczającym od Natura Siberica. Kosmetyk ten dostałam na spotkaniu z przedstawicielkami marki Natura Siberica.



Kosmetyk o nazwie fluidu kojarzy mi się raczej z podkładem czy kremem tonującym. Ten fluid ma postać białego, dość gęstego mleczka. Nałożony na skórę nie spływa, ale bez problemu daje się rozprowadzać palcami czy przy pomocy wacika kosmetycznego.
Pachnie delikatnie, kremowo. Zapach nie przeszkadza, jest naturalny i subtelny.
Fluid jest bardzo wydajny.



Jak go stosuję?
Wykonuję nim demakijaż twarzy - nawet oczu. Wylewam odpowiednią ilość na dłoń i palcami rozprowadzam po całej twarzy, wykonując delikatny masaż. Po chwili przecieram twarz płatkami kosmetycznymi.


Fluid naprawdę skutecznie radzi sobie z kosmetykami kolorowymi. Przyznam, że nie wiem, jak sprawdziłby się w starciu z kosmetykami wodoodpornymi, bo aktualnie takich nie posiadam, ale podejrzewam, że nie byłoby większych problemów, gdyż fluid jest delikatnie tłusty, więc powinien sobie poradzić.


W tym kosmetyku skuteczność łączy się z delikatnością. Fluid nie podrażnia nawet bardzo wrażliwej skóry. Umożliwia wykonanie demakijażu w sposób super-delikatny, bez naciągania skóry, bez niepotrzebnego tarcia, bez użycia agresywnie działających substancji, bez przesuszania, bez naruszania naturalnej bariery ochronnej naszej skóry. Jednocześnie nie zapycha porów skóry i nie powoduje przetłuszczania się.
Co ciekawe - sprawdza się nawet do demakijażu moich wrażliwych oczu. Nie powoduje zaczerwienienia, pieczenia, nie wpływa nawet na ostrość widzenia (po niektórych płynach do demakijażu obraz na kilka minut mi się rozmywał).


Bardzo doceniam fakt, że po użyciu tego kosmetyku moja skóra nie jest ani zbyt tłusta (jak po użyciu płynu dwufazowego), ani zbyt sucha i napięta (jak po użyciu niektórych mydeł czy żeli do mycia twarzy). Po demakijażu przy pomocy fluidu właściwie nie musimy już traktować skóry dodatkowymi kosmetykami oczyszczającymi i tonizującymi - jeśli ktoś tak lubi lub bardzo się spieszy, może po fluidzie od razu posmarować twarz kremem.


Na plus zasługuje również pozytywny skład kosmetyku. Bazą jest wyciąg z aralii mandżurskiej (chroni skórę przed negatywnymi czynnikami, podnosi jej aktywność, energetyzuje), różeńca górskiego (przywraca naturalne mechanizmy ochronne, regeneruje) oraz witamina F (nadaje sprężystość i elastyczność). Poza tym w składzie kilka innych naturalnych ekstraktów.

INCI: Aqua, Coco-Caprylate/Caprate, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucoside Distearate, Cetearyl Alcohol, Pine Oil Polyglyceryl-6 Esters, Rhodiola Rosea Root Extract, Aralia Elata Branch/Leaf Extract, Festuca Altaica Extract, Geranium Sibiricum Extract, Anemonoides Altaica Extract, Angelica Archangelica Extract, Saponaria Officinalis Leaf/Root Extract, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Oleate, Glyceryl Linoleate, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Limonene, Linalool.


Nie wiem, jak jest ze stacjonarną dostępnością tego kosmetyku. Na pewno możemy go kupić online TUTAJ w cenie 23,90zł za 200ml.

Ocena: 5/6 (Fluid świetnie sprawdza się do delikatnego demakijażu cery wrażliwej i suchej. Przy dłuższym stosowaniu pozytywnie wpływa na wygląd i stan skóry. Przyznam, że zdarza mi się go stosować jako kremowy tonik po umyciu twarzy żelem. Bardzo go polubiłam i cieszę się, że to właśnie ten kosmetyk otrzymałam na spotkaniu).

Kosmetyki Natura Siberica posiadają certyfikat ECOCERT, ICEA, Ferrara University, spełniają standardy COSMOS, są wykonane z dziko rosnących ziół syberyjskich, zawierają adaptogeny. Więcej informacji na ten temat znajdziecie TUTAJ.


Znacie kosmetyki Natura Siberica?
Może polecacie jakieś inne rosyjskie marki kosmetyczne?

Pozdrawiam :)

Dziś jest naprawdę piękny dzień. Pogoda dopisuje, zbliżają się dwa urocze święta - Dzień Mamy i Dzień Dziecka. Pomyślałam więc, że warto uczcić te okazje małym rozdaniem.


Nagrodą w nim będzie Otulający Scrub Cukrowy PAT&RUB.
Kosmetyk jest nowy, oryginalnie zabezpieczony folią.
O jego właściwościach możecie poczytać TUTAJ.

Aby mieć szansę na wygraną, wystarczy:
1. Zgłosić chęć udziału w rozdaniu (możesz to zrobić nawet jako anonimowy komentator).
2. Podać swój email, bym mogła skontaktować się z Tobą w razie Twojej wygranej.

Dodatkowo, jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse na wygrane (za każdy ten punk +1 los):
3. W dowolny sposób udostępnij informację o tym rozdaniu, koniecznie załączając banner konkursowy.
4. Zostań obserwatorem bloga ("Dołącz się do tej witryny" - w pasku bocznym).
5. Zostań fanem blogowego fanpage'a.



Zamieść komentarz w następującej formie:

E-mail: ...
Udostępniam: NIE / TAK (link)
Obserwuję bloga: NIE / TAK (podaj nazwę, pod jaką obserwujesz)
Jestem fanem: NIE / TAK (podaj imię i pierwszą literę nazwiska)

Rozdanie trwa od 22-05-2014 do 31-05-2014.
Dokładnie w Dzień Dziecka wylosuję zwycięzcę.

Miłej zabawy, Kochani! :)


Ten banner możecie dowolnie udostępniać.


Jeśli bardzo lubicie konkursy, zapraszam Was również na blogowy fanpage, gdzie możecie wziąć udział w losowaniu masła shea od L'Occitane en Provence. Więcej informacji znajdziecie, klikając w poniższy baner:



Pozdrawiam :)
Parę godzin temu kurier dostarczył mi kolorowe majowe pudełeczko ShinyBox – Let's be a woman. Kolejne piękne opakowanie. A jak jest z jego zawartością?
Mamy dwa produkty pełnowymiarowe (z czego jeden jest dodatkowy – otrzymali go stali subskrybenci), pięć miniaturek oraz jedną saszetkę.
Ciekawskich zapraszam do dalszej lektury ;)


Karteczka trochę się pomoczyła, ale na szczęście pozostała zawartość przybyła w stanie nienaruszonym ;)
Schwarzkopf Professional - Moisture Kick Beauty Balm
Bardzo lubię wypróbowywać kosmetyki do włosów z profesjonalnych serii, dlatego cieszę się, że ta miniaturka znalazła się w pudełku. W składzie znajdziemy pochodną kwasu hialuronowego – moja skóra uwielbia kwas hialuronowy, zobaczymy, czy włosy też polubią tę substancję.

L'Occitane - Woda toaletowa Wanilia & Narcyz
To, że uwielbiam kosmetyki L'Occitane, wiecie nie od dziś. Ostatnio zachwyciłam się wodą toaletową Orchidea i Kwiat Neroli. Wersja z wanilią i narcyzem jest bardzo słodka i ciężka – dominuje w niej waniliowa nuta. Myślę, że może sprawdzić się podczas ciepłych letnich wieczorów. Szkoda tylko, że opakowanie nie ma „psikacza”.

Clarena - Silver Foot Cream
Przyznaję się bez bicia – pielęgnacja stóp to moja pięta achillesowa ;P wiecznie zapominam o peelingowaniu i nawilżaniu tej partii ciała. Może miniaturka kremu Clarena wreszcie mnie zmobilizuje – w końcu nadchodzi lato, pora zmienić balerinki na sandałki i odsłonić stopy ;)

Clarena - Sensual Hand Cream
Razem miniaturką kremu do stóp Clarena, może stanowić fajny duet na wakacyjne wyjazdy. Ciekawa jestem, jak się sprawdzi. Znam kosmetyki Clarena, ale ich kremu do rąk jeszcze nigdy nie miałam.

Rexona - Antyperspirant Maximum Protection
Na początku poczułam się troszkę zawiedziona – miesiąc temu też był antyperspirant i też marki Rexona. Jeszcze nie zdążyłam go zużyć, więc po co mi kolejny? Potem jednak pomyślałam, że w końcu nadchodzi lato, więc pewnie w ciągu najbliższych miesięcy będę zużywać więcej antyperspirantów niż wiosną. Poza tym wyczytałam, że ten antyperspirant ma działać jak bloker. Zobaczymy, jak się sprawdzi. Na wstępie dostaje plus za przyjemny zapach.

Dermedic - HydraIn3 Hialuro Płyn micelarny H2O
Kosmetyki tej marki należą do moich ulubionych. Zobaczymy, czy płyn micelarny zrobi na mnie równie dobre wrażenie jak na przykład moje ukochane serum hialuronowe.

Balmi - Balsam do ust w kostce malinowy (dodatkowy)
Od dawna chciałam go wypróbować. Trafił mi się zapach malinowy. Wypróbuję go z przyjemnością i z ogromną ciekawością. Zobaczymy, czy rzeczywiście jest to taki hit, jak piszą niektórzy :) Po pierwszej aplikacji stwierdzam, że jest tłuściutki i bardzo przyjemnie pachnie.

Egyptian Magic - All Purpose Skin Cream
Ten krem jest mi już bardzo dobrze znany (jego recenzję znajdziecie TUTAJ). Próbkę zostawię sobie na jakiś weekendowy wyjazd. Z powodzeniem wystarczy na 3-4 aplikacje, więc nie będę musiała zabierać ze sobą pełnowymiarowego opakowania.


Podsumowując:
zawartość majowego pudełka zapowiada się ciekawie. Najbardziej ucieszyła mnie woda toaletowa L'Occitane (choć na pierwszy „niuch” zapach wydaje się być... niekoniecznie w moim guście, ale zobaczymy, jak pachnie na skórze) oraz antyperspirant Rexona.



Zamawialiście majowe pudełko?
Jak podoba Wam się jego zawartość? Co zaciekawiło Was najbardziej?


Dla tych z Was, którzy jeszcze nie mają pomysłu na prezent na Dzień Mamy, ShinyBox przygotował gotowe rozwiązanie: pudełko ShinyBox. Kocham Cię Mamo. W cenie 89zł dostajemy pudełko z pięcioma pełnowymiarowymi kosmetykami o wartości łącznej około 260zł.
Jeśli chcecie poczytać więcej na ten temat, odsyłam Was na stronę ShinyBox (kliknijcie w baner):


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...