Świąteczna magia to coś, na co czekam z utęsknieniem cały rok.
W tym roku ShinyBox postanowiło zwrócić uwagę właśnie na tę szczyptę magii, towarzyszącą każdemu z nas w tym szczególnym czasie. Powstało pudełko pod hasłem "Where The Magic Happens". Czy jego zawartość rzeczywiście jest tak niesamowita? Czy ucieszyła mnie jak wymarzony prezent?
Odkąd dostałam pudełeczko, minęło już wystarczająco dużo czasu, bym mogła Wam powiedzieć, czy był to trafiony gwiazdkowy gift, czy też nie do końca.



PERFECT-SKIM Błyszczyk do ust The Power Of Colour (Jasmine)
Zimą najczęściej rezygnuję z kolorowych kosmetyków do ust, bo moje wargi są tak przesuszone, że tolerują jedynie warstwę Carmexu. Ten błyszczyk jednak skutecznie mnie do siebie przekonał - po pierwsze dlatego, że daje bardzo subtelny, naturalny efekt. Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach, błyszczyk jest bezbarwny, a na skórze zmienia kolor na różowy (mam odcień Jasmine), który pozostaje na wargach nawet gdy błyszcząca warstwa się zetrze. Super! Po drugie błyszczyk ma fantastyczny skład: olej jojoba, kwas hialuronowy, masło shea - to główne składniki. Co ciekawe, producent zaleca stosowanie produktu nie tylko na usta, ale na przykład też na... sutki ;)








MOKOSH Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem
Ten olejek ma tylko jedną znaczącą wadę: jest z edycji limitowanej. Powstał specjalnie na zamówienie ShinyBox i chyba nie będzie go można kupić. A szkoda, bo jest fantastyczny - nie tylko cudownie pachnie (apetycznie, jak pomarańczowo-cynamonowy deser), ale też doskonale pielęgnuje skórę, dobrze się wchłania i nie pozostawia lepkiego filmu.





VIANEK - Nawilżający krem pod oczy do skóry suchej i wrażliwej z ekstraktem z nasion lnu
Uwielbiam markę Sylveco, bardzo polubiłam też BioLaven i jestem pewna, że Vianek - nowa marka tego samego producenta - również przypadnie mi do gustu. Kupują mnie już samym designem opakowań. No powiedzcie sami, czyż nie są przepiękne? Kremu jeszcze niestety nie zdążyłam wypróbować, bo mam w użyciu inne produkty do pielęgnacji okolic oczu, a krem Vianek jest ważny tylko 6 miesięcy od otwarcia, więc wolę z tym poczekać.





BODY BOOM Peeling kawowy 'Cynamon'
Lubię ostre, konkretne peelingi i ten właśnie taki jest. Po umyciu nim całego ciała miałam tak pościerane dłonie, że aż mrowiły ;) Lubię też, gdy peeling delikatnie natłuszcza skórę i tutaj również się nie zawiodłam, bo mimo iż peeling Body Boom ma sypką, mało zwartą konsystencję, zawiera w sobie sporo przyjemnych olejków, które otulają skórę i sprawiają, że jest jeszcze bardziej gładka, odżywiona, miła w dotyku, a także nie wymaga dodatkowego nawilżenia. Nie obędzie się jednak bez narzekań, bo peeling ma dwa minusy - po pierwsze potwornie brudzi łazienkę, a po drugie ma specyficzny, bardzo mocny zapach. Czułam, że moja skóra pachnie takimi palonymi ziarnami kawy jeszcze kilkanaście godzin po peelingu. Trochę mnie to denerwowało, ale dla jego cudownych właściwości warto się było pomęczyć z tym zapachem.






OILLAN Ochronny krem wzmacniający naczynka
Teoretycznie nie jest to produkt, z którego bym się cieszyła, bo moja cera nie ma skłonności do zaczerwienień, a poza tym jest mieszana, a wręcz tłusta, więc nie potrzebuje tłustych kremów. Ostatnio jednak sięgam po kwasy, dlatego taki łagodzący i ochronny krem może zdać egzamin. Mam zamiar wypróbować go, jak tylko skończy się krem, który aktualnie stosuję.




NEAUTY MINERALS Cień mineralny (Acorn Cap)
Choć wolałabym jakiś neutralny beż, to ten chłodny, matowy brąz również znajdzie zastosowanie w moim codziennym makijażu - lubię takim właśnie cieniem zaznaczać załamanie powieki. Cień ma fajną, aksamitną konsystencję, jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu aplikowanie go to sama przyjemność.





SIGNAL Pasta do zębów Expert Protection
Niektórzy mogą się obruszać, że w kosmetycznym boxie znalazła się pasta do zębów. Mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - ucieszyłam się, bo piękny uśmiech to moim zdaniem najistotniejszy element naszej urody.




BIOLIQ Zestaw próbek produktów do pielęgnacji
No cóż, sprawdzimy, czy są to kosmetyki godne uwagi. 



Grudniowy ShinyBox był wyładowany naprawdę po brzegi. Znalazło się w nim aż 8 kosmetyków - 6 pełnowymiarowych produktów (z czego jeden dla Członkiń Klubu VIP), 1 przedpremierowy i 2 limitowane. Większość z nich bardzo mnie ucieszyła i idealnie wpisała w mój kosmetyczny gust i potrzeby. Takie prezenty mogłabym dostawać co miesiąc ;)


Witajcie, Kochani!
Długo mnie tu nie było, bo najpierw pochłonęły mnie przygotowania do Świąt, potem świąteczno-sylwestrowe atrakcje i wyjazdy, a od nowego roku - przygotowania do ślubu, który czeka mnie już w 2017. Może się wydawać, że to jeszcze kupa czasu, ale zdziwilibyście się, ilu usługodawców ślubno-weselnych ma zarezerwowane terminy już na 2018 rok!
W każdym razie wracam do Was z nową energią i mnóstwem tematów :)

źródło
 

Rok 2015 zleciał, więc czas na podsumowanie. Był to dla mnie rok naprawdę przełomowy pod wieloma względami - nie brakowało szczęśliwych dni, choć były też i trudne, smutne chwile. Ze złych wspomnień wyciągam wnioski, uczę się na błędach, ale o rozpamiętywaniu nie ma mowy. Postaram się zapamiętać z tego roku tylko to, co było dobre. Przygotowałam zestawienie 15 najfajniejszych rzeczy, które spotkały mnie w 2015:


1. Przeżyłam ten rok cała i zdrowa. Wszyscy moi najbliżsi również.
Gdy słyszy się o tych wszystkich chorobach, wypadkach, nieszczęściach, które codziennie spotykają ludzi na całym świecie, człowiek zaczyna doceniać to, że sam żyje, jest zdrowy i ma wokół siebie bliskich. Każda chwila jest darem, który trzeba wykorzystać i cieszyć się nim.



2. Zaręczyny
Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, wciąż jeszcze czuję się trochę niegotowa, trochę przestraszona taką zmianą, ale i tak było to dla mnie chyba najważniejsze i najszczęśliwsze wydarzenie mijającego roku.



3. Wakacje we Włoszech
Kocham Rzym do tego stopnia, że mogłabym tam jeździć co roku do końca mych dni. Cieszę się, że ponownie odwiedziłam Wieczne Miasto - choć był to już trzeci raz, absolutnie się nie nudziłam.



4. Koncert Florence and the Machine
To było niesamowite, niezapomniane przeżycie, spełnienie mojego ogromnego marzenia. Zawsze śmiałam się z rozhisteryzowanych nastolatek, które płakały na widok swoich idoli. A co ja zrobiłam na koncercie Flo? Jak zaczęła od "What the water gave me", po prostu ścisnęło mnie w dołku i nie mogłam opanować łez wzruszenia ;)



5. Powrót za kółko
To, że wróciłam do jazdy samochodem po 6 latach przerwy, to dla mnie naprawdę gigantyczne osiągnięcie - potwierdzi to każdy, kto mnie zna. Bałam się jeździć, szukałam sobie wymówek - a to że wzrok kiepski, że samochód nie ma wspomagania kierownicy, że autobusem wygodniej do centrum, itd. Pewnego dnia powiedziałam sobie: "koniec z tym. Nie mogę dłużej pozwalać, by ograniczały mnie jakieś absurdalne, bezpodstawne lęki. Muszę zacząć korzystać z umiejętności i uprawnień, które zdobyłam." Wsiadłam za kierownicę, zrobiłam parę kółek po pustym parkingu i... poszło. Teraz jeżdżę prawie codziennie, a każda chwila za kierownicą sprawia, że jestem z siebie coraz bardziej dumna i czuję, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.



6. Podróż sentymentalna nad Bałtyk
Lubię ciepłe morze w Italii i magicznie błękitne fale w Grecji, ale tak naprawdę zawsze najchętniej wracam nad Bałtyk. W te wakacje miałam taką możliwość - nacieszyłam się białym piaskiem, szerokimi plażami, lodowatą wodą, goframi, smażoną rybą i zapachem morskiej bryzy.



7. Jak małe dziecko...
Dokładnie tak się czułam, zwiedzając Centrum Nauki Kopernik w Warszawie - wszystko mnie fascynowało, każdy eksperyment powodował, że robiłam wielkie oczy. Planowałam wizytę w Koperniku od kilku lat, ale dopiero w tym roku, za sprawą mojej cioci, udało mi się zrealizować plany. Dzieckiem mogłam się poczuć również w Parku Rozrywki Inwałd, gdzie wybraliśmy się w pewien lipcowy weekend.



8. Mój przepis na życie
Do połowy tego roku wydawało mi się, że wiem, o co w życiu chodzi, że poznałam przepis na szczęśliwe życie. Okazało się, że się przeliczyłam. Teraz jestem bogatsza o nową wiedzę, nowe doświadczenia i mam nowy przepis na życie. Nie da się w nim ustalić sztywnych proporcji i zasad - wszystko trzeba robić "na oko" i dostosowywać się do warunków, jakie narzuca nam dana sytuacja.



9. Spotkania w realu
To świetne przeżycie, kiedy spotyka się na żywo kogoś, z kim rozmawiało się online lub czytało jego notki od paru lat. W tym roku spotkałam się wreszcie z Kasią Sweet & Punchy (choć tylko na momencik), Siouxie, Subiektywną, Basią i Kornelią <3 Pozdrawiam, Dziewczyny! A poniżej zdjęcie z cudownego spotkania w Chrzanowie, które dodało mi tyle pozytywnej energii, że wracając do domu chyba świeciłam w ciemności ;)



10. Lot balonem widokowym
Od kilku lat podziwiałam balon widokowy nad Wisłą i zastanawiałam się, jaki widok musi się z niego roztaczać, gdy jest tak wysoko w górze. Teraz już wiem - jest niesamowicie! Choć przez mój lęk wysokości nogi miałam jak z waty, warto było!



11. Gadżety, gadżety...
Posiadanie telefonu na abonament ma tę zaletę, że co dwa lata można go wymienić na nowy. 2015 był właśnie tym fajnym rokiem, kiedy starego Samsunga zamieniłam na nowiutkiego Sony. Ucieszyło mnie to tym bardziej, że Samsung miał już tak porysowany aparat, że właściwie nie dało się nim robić zdjęć. Sony jest nowy, ale ma też o wiele lepsze parametry, co dało się zauważyć chociażby po zdjęciach na Instagramie. Do mojej gadżetowej kolekcji dołączył też wymarzony Fuji Instax w uroczym niebieskim kolorze.



12. Szałowy Sylwester
W zestawieniu nie mogłam nie wspomnieć o sylwestrowo-noworocznym wyjeździe do Węgierskiej Górki. Cieszy mnie już ten fakt, że sama tam dojechałam, bo była to moja pierwsza dłuższa trasa w roli kierowcy. Wraz z narzeczonym wyszalałam się na parkiecie prawie do białego rana, a potem było mnóstwo innych atrakcji - smakowanie lokalnych przysmaków w drewnianych karczmach, kulig, biesiada z kapelą góralską, sauna i jacuzzi, zwiedzanie Muzeum Browaru w Żywcu. Bo najważniejsze to dobrze zacząć nowy rok :)



13. Ślubne przygotowania
Zawsze wiedziałam, że organizacja własnego ślubu i wesela nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza jeśli nie ma się o tym zielonego pojęcia. Ale nie przypuszczałam nawet, że może być tak wciągające i satysfakcjonujące. Nie raz zdarzało mi się nie spać w nocy z ekscytacji, kiedy wpadałam na jakiś genialny pomysł lub znajdowałam jakiś weselny gadżet w super cenie. A poza tym poznałam fantastyczne dziewczyny - również przyszłe panny młode, które doradzają mi i inspirują.



14. Każda książka do wiedza
W tym roku miałam szczęście przeczytać kilka naprawdę dobrych książek: "Kto zabrał mój ser?", "Najgorszy człowiek na świecie", "Dziewczyna z pociągu", "Milion małych kawałków" czy "Millennium. Co nas nie zabije". Każda z nich przyniosła mi pewną wiedzę (większą lub mniejszą), ale też sprawiła, że w miły sposób zagospodarowałam sobie czas.



15. Filmowo-serialowy relaks
Nie jestem fanką rozwlekłych seriali, które ciągną się przez kilka sezonów, jednak w tym roku udało mi się dokończyć 8-sezonowego Dextera, co uważam za swój wielki sukces ;P Kilka wieczorów spędziłam też na oglądaniu naprawdę dobrych filmów, jak chociażby Whiplash, Co robimy w ukryciu, Mc Farland czy uroczy rysunkowy film W głowie się nie mieści.



Mam nadzieję, że 2016 będzie już znacznie spokojniejszy, ale również wypełniony w większości tymi pozytywnymi zdarzeniami. Tego życzę Wam i sobie samej też :)
Dajcie znać, jak tam u Was początek nowego roku i jak przebiegły podsumowania tego ubiegłego?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...