W ciągu 31 marcowych dni w mojej szafie (bo tam trzymam opakowania zużytych kosmetyków) urosła góra śmieci. Czas zrobić z nią porządek i pokazać Wam, co udało mi się "wykończyć" w ciągu ostatniego miesiąca. Panie i Panowie, przedstawiam Wam efekt marcowego denka:


Prawda, że pokaźny? ;)
Teraz parę słów o każdym z wyzerowanych kosmetyków:




Chusteczki do demakijażu Yes to Cucumbers Natural Glow Facial Towelettes
Chusteczki, dzięki którym pokochałam demakijaż tą metodą- co prawda nie zmywałam nimi oczu, ale świetnie sprawdzały się do zmywania podkładu, pudru, itp. Szkoda, że są takie drogie- trzeba polować na promocję ;) Dodam jeszcze, że chusteczki dostałam od Craving for Beauty :*
Recenzja : TUTAJ
Kupię ponownie: TAK






 
Krem Nivea
Używam go do barbarzyńskiego zmywania oczu- krem Nivea nałożony na płatek kosmetyczny to jedyna metoda, która pozwala skutecznie, a zarazem delikatnie usunąć wodoodporne kosmetyki. Po takim demakijażu nie mam mgły na oczach, zero pieczenia, podrażnień. Może nie jest to zbyt profesjonalne, ale ważne, że mi pasuje :P
Kupię ponownie: TAK





 Wibo Nail Polish Remover Rose Fragrance
32 płatki zużyłam bardzo szybko, ponieważ prawie codziennie zmywałam nimi odżywkę. Recenzja niebawem, więc nie zdradzam szczegółów.
Kupię ponownie: TAK (tzn chciałabym kupić, ale pewnie nigdzie ich już nie znajdę, bo to limitowana edycja)





 
Joanna Sensual Delikatny Krem do depilacji pach, rąk i okolic bikini
Jestem niesamowicie pozytywnie zaskoczona jakością kremu do depilacji Joanny. Więcej zdradzać nie będę, bo niebawem recenzja.
Kupię ponownie: TAK





Joanna Sensual Plastry z woskiem do depilacji twarzy
Niedrogie, a skuteczne. Ich recenzja również pojawi się wkrótce, bądźcie cierpliwi.
Kupię ponownie: TAK











 Listerine Stay White ochronny płyn do płukania jamy ustnej
Wiem, że płyny Listerine mają swoich zwolenników i przeciwników- ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Po zastosowaniu czuję prawdziwe odświeżenie.
Kupię ponownie: TAK











Szampon do włosów Rossman Babydream
Znany wszystkim dziecięcy szampon bez SLS. Dobrze się u mnie sprawdza, niestety przy częstym olejowaniu i codziennym myciu moich długich włosów jest mało wydajny. Ale za cenę 4zł nie wymagam cudu.
Kupię ponownie: TAK












Odżywka do włosów Dove Intense Repair
Bardzo fajna na zimę, silikonowa upiększajka. Pomaga opanować straszliwe zimowe elektryzowanie i rzeczywiście zmniejsza ilość rozdwojonych końcówek. Ładnie pachnie, włosy są po niej lśniące, ale nie obciążone.
Kupię ponownie: i TAK i NIE - tzn nie kupię jej na razie, bo przeszłam na pielęgnację bezsilikonową. Jednak nie wykluczam, że kiedyś w przyszłości ponownie się na nią zdecyduję, bo odżywka przypadła mi do gustu.












Mleczko kolagenowe do kąpieli BingoSpa
Ten kosmetyk już znacie, ponieważ zamieszczałam już jego recenzję: TUTAJ
Kupię ponownie: NIE WIEM - lubię zmieniać kosmetyki do kąpieli
















Oliwkowe mydło pod prysznic Ziaja
Świetnie się u mnie spisywało, było bardzo wydajne. Pomimo moich obaw zapach nie przypominał typowo oliwkowej woni ;)
Kupię ponownie: TAK












Żel do higieny intymnej Collagen Pure BingoSpa
Ogólnie spisywał się bez zarzutu, jednak ja nie byłabym przekonana do ponownego zakupu- po pierwsze dlatego, że zawiera SLS, po drugie dlatego, że jest mocno perfumowany. Uważam, że te dwa czynniki przy dłuższym stosowaniu mogłyby wywołać podrażnienia.
Kupię ponownie: NIE













Isana Body Milk
Kupione dawno, dawno temu mleczko wreszcie znalazło swoje zastosowanie. Nie będę zdradzać szczegółów, bo niebawem planuję recenzję.
Kupię ponownie: NIE WIEM













Masło do ciała Lime Coolada Hawaiian Tropic
O tym mazidle również wspominałam już w recenzji, więc ciekawskich odsyłam TUTAJ
Kupię ponownie: TAK














 Kolagen do ciała BingoSpa
Niestety kosmetyk ten zupełnie się u mnie nie sprawdził. Recenzję znajdziecie TUTAJ
Kupię ponownie: NIE














Lotion Ratunek po przedawkowaniu słońca Lirene Family
Nie jestem wariatką, spokojnie ;) Stosowałam ten balsam, ponieważ miał za krótką datę ważności, by trzymać go do lata. Poza tym nieźle nawilżał. Recenzja niebawem.
Kupię ponownie: NIE












Garnier Regenerujący krem do rąk
Kultowy czerwony krem do rąk Garniera- jak dotąd nie znalazłam niczego, co radziłoby sobie równie skutecznie z moimi dłońmi zimą. Stosuję go już któryś rok z rzędu i niestety zapach już wywołuje u mnie reakcję wymiotną.
Kupię ponownie: TAK (jeśli nie znajdę nic innego)














Bourjois Vitamin Enriched Toner witaminizowany tonik bezalkoholowy
Przyjemny kosmetyk, więcej poczytacie w recenzji TUTAJ
Kupię ponownie: NIE WIEM












MAC Complete Comfort Creme
O mojej miłości do tego kremu wiedzą wszyscy, którzy czytali recenzję TUTAJ
Kupię ponownie: TAK (ale dopiero na przyszłą zimę)












 Carmex w sztyfcie
Klasyczna wersja w wygodnym dla mnie opakowaniu. Uwielbiany, uznany przeze mnie za kosmetyk idealny w tagu TUTAJ
Kupię ponownie: TAK













Maskara Chanel Inimitable Intense - miniaturka
Jej recenzję zamieściłam w jednej z tuszowych bitew TUTAJ
Kupię ponownie: NIE












Róż Bourjois 95 Rose de Jaspe
Kupowałam go od dobrego roku albo i dwóch. Bardzo fajny kosmetyk dla początkujących. Recenzja niebawem.
Kupię ponownie: TAK (chociaż może nie teraz)









 Perfecta Beauty Mask Maseczka Antybakteryjna
Całkiem niezła, choć na kolana nie powala. Przyjemnie pachnie, niedroga, nie podrażnia.
Kupię ponownie: NIE WIEM









Ziaja Maska nawilżająca, regenerująca, anty-stres
Wszyscy je znają, może niebawem przygotuję recenzję o wszystkich ziajowych maseczkach.
Kupię ponownie: TAK











Montagne Jeunesse Hot Masque Anti Stres
Troszkę mnie rozczarowała ta maska, ale i tak byłam zadowolona z efektów jej działania. Mam zamiar wypróbować inne maseczki tej firmy.
Kupię ponownie: TAK













Marion Liftingująca maska na twarz
Kosmetyk, który otrzymałam do testów od portalu Uroda i Zdrowie. Bardzo ciekawy produkt, pozytywne zaskoczenie. Recenzja TUTAJ
Kupię ponownie: TAK








Uffff, to by było na tyle. Muszę przestać zużywać tyle kosmetyków, bo mi się nie chce pisać takich kilometrowych notek, a Wam pewnie nie chce się ich czytać :P
Piszcie, czy znacie których z tych kosmetyków i co o nim sądzicie albo który z nich Was zaciekawił.
Pozdrawiam! :*
Obrazek z fanpage KissBox.pl








Witajcie kochani,
przygotowany już miałam wstęp do postu o zawartości marcowego pudełka KissBox, jednak mogę go sobie w buty wsadzić, bo pudełko nie dotrze do mnie dziś. Prawdopodobnie jutro też nie, w niedzielę tym bardziej. Tak więc z marcowego KissBoxa zrobi się kwietniowy. O ile w ogóle go dostanę, bo cały urok  polega na tym, że z KissBoxem nic nie jest pewne. To jedna wielka loteria- kto dostanie pudełko, a kto obejdzie się smakiem.



Być może pamiętacie, że jeszcze miesiąc temu byłam zagorzałą obrończynią kissowej ekipy i z niecierpliwością oczekiwałam kolejnego pudełka. Dziś jestem już po drugiej stronie barykady- KissBox skutecznie wyprowadził mnie z równowagi i popsuł całą przyjemność z kosmetycznych pudełek.



Dlaczego o tym piszę? Ponieważ mam nadzieję, że jeśli komuś chodzi po głowie złożenie zamówienia na to pudełeczko, mój post odciągnie go od popełnienia tego błędu. Poza tym nie mogę wyjść z podziwu, jak można popsuć pomysł na tak świetny biznes!?
Obrazek z bloga
http://istanbuls-stranger.blogspot.com
KissBox debiutował na polskim rynku, początkowo był rozchwytywany jak świeże bułeczki, bo idealnie wpisał się w zapotrzebowanie na kosmetyczne pudełka. Można było zrobić z tego świetny interes, rozkręcić firmę i zyskać uznanie setek zadowolonych klientek. Wyszła jedna wielka kupa (żeby nie używać mocniejszego słowa).


Problemy zaczęły się 20 stycznia, kiedy to podczas zapisów na lutowe pudełko, padł serwer. Naprawiany był przez wiele, wiele dni, przez co chętni na zakup spędzali upojne wieczory w domu przed komputerem, oczekując bezskutecznie na zapisy.
Lutowe pudełko zasłynęło przede wszystkim z "błyszczykowej afery"- dołączone do niego przeterminowane błyszczyki i zbliżające się do końca daty ważności maskary skutecznie popsuły humor subskrybentek. Dodam, że sprawa nie została do dziś sensownie wyjaśniona.
Wszystko to zostało KissBoxowi przebaczone- bo firma dopiero się rozkręca, bo debiutują.
W tym miesiącu jednak nawet najwięksi stoicy w końcu się wkurzyli. Najpierw przesunięto termin dostawy pudełek. Kiedy w końcu pudełka opuściły kissowy magazyn i ruszyły do swoich nowych właścicieli, wybuchła kolejna afera- część boxów wysłano kurierem, a drugą część... InPostem! Jak to możliwe, że każdy zapłacił tyle samo, a jedni klienci zostali potraktowani lepiej, a inni gorzej? Tego nie wie chyba nikt poza ekipą KB. W ten oto sposób część dziewczyn dostała przesyłki już wczoraj, niewielka część dzisiaj, a reszta (w tym ja) prawdopodobnie w poniedziałek. Oczywiście czytając komentarze na ich fanpage, można się łatwo domyślić, co znajdzie się w pudełku, więc z niespodzianki nici. Co ciekawe- w marcowym boxie będą aż 3 produkty firmy IsaDora- tej marki, której kosmetyki w ubiegłym miesiącu były przeterminowane lub bliskie końca daty ważności. Będą to aż 2 błyszczyki. Miesiąc temu też był błyszczyk... No cóż- KissBox chyba myśli, że my nic innego nie robimy, tylko smarujemy usta błyszczykami.



Obrazek ze strony www.histmag.org
Zaufałam ekipie KB i wykupiłam aż roczną subskrypcję. Zapowiadała się fajna kosmetyczna przygoda. Pozostał jedynie niesmak i żal za taki olewczy, niepoważny stosunek do klientów.
Miałam zamiar dać im szansę jeszcze do kwietnia, ale kiedy okazało się, że jestem dla nich tą "gorszą" klientką, która na swoje pudełko musi czekać 4 dni dłużej niż inne dziewczyny, powiedziałam sobie "dość!". Mailowo zrezygnowałam z subskrypcji- teraz pozostaje jedynie czekać na zwrot pieniędzy (swoją drogą ciekawe, ile to będzie trwało?). Jestem pewna, że nie tylko ja rezygnuję ze współpracy z nimi. Mam tylko nadzieję, że będzie coraz mniej dziewczyn, które pozwolą sobie na takie traktowanie. Może wtedy ekipa KB zrozumie, że my- klientki- nie jesteśmy "złem koniecznym", tylko ich źródłem utrzymania i celem funkcjonowania firmy!







P.S. Dzięki informacji jamapi (merci :*) doszła do mnie wieść o jeszcze większej rewelacji... Jeśli chcecie wiedzieć, skąd pochodzą  kosmetyki IsaDora z lutowego i marcowego KissBoxa, zaglądnijcie do facebookowej notki Lusterko Em: TUTAJ. Przyznam, że ja jestem w szoku.
Witajcie kochane!
Po wczorajszych rewelacjach dziś spokojniej, tagowo.
Nie zapominajcie jednak zgłaszać się do rozdania (możecie to uczynić, klikając w baner po prawej stronie).



Do zabawy zaprosiła mnie Karolina z bloga Craving for Beauty - merci! :*

ZASADY:
1. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady TAGu.
2. Zamieść banner TAGu i wymień max. 3 kosmetyki (może być pielęgnacja jak i kolorówka), które są dla Ciebie ideałem, używasz ich już długo i nie zamienisz na nic innego.
3. Wklej zdjęcie wybranego kosmetyku.
4. Uzasadnij swój wybór (krótką recenzją możesz zachęcić wiele osób, by również go wypróbowały).
5. Zaproś do zabawy 4 bloggerki.

Musiałam się trochę zastanowić, zanim wymyśliłam, które kosmetyki uważam za ideały. Pierwszy przyszedł mi do głowy od razu, drugi troszkę później. Jest sporo kosmetyków, które uwielbiam, ale większość z nich stosuję od niedawna (różowy krem do twarzy Lierac - Hydra-Chrono+), albo zamieniłam je na inne (krem do twarzy MAC Complete Comfort Creme), więc nie spełniają wymogów tagu. Są też takie, które kocham nad życie, ale mają w sobie jedną cechę, która mnie drażni (np. krem do rąk Garnier- cudnie nawilża, ale jego zapach po prostu już mi bokiem wychodzi). Dlatego też wybór nie był łatwy.
Zdecydowałam się na dwa kosmetyki z pielęgnacji- kolorówki pominęłam, choć wiele jest takich, do których wracam już któryś raz z kolei, jednak nie jestem do końca nimi zachwycona (i w sumie nie wiem, czemu wracam do nich).
Oto moje ideały:

1. Kuracja 40 aktywnych składników BingoSpa
Wiem, wiem. Pewnie już znacie to na pamięć, bo wspominam o tej masce przy każdej możliwej okazji. Ale co ja poradzę na to, że jest po prostu doskonała?
Nie będę się o niej zbyt długo rozpisywać, odsyłam Was do RECENZJI- zachęcam do ponownego przeczytania, ponieważ wczoraj dodałam dokładną analizę składu kosmetyku.


2. Carmex
Balsam do ust, który nie znudzi mi się chyba nigdy. W ciągu dnia maziam się innymi mazidłami, ale na noc gruba warstwa Carmexa (Carmexu?) to podstawa. Zna go chyba każdy, nie muszę o nim zbyt wiele pisać. Kocham go za rewelacyjny efekt nawilżenia i wiele dostępnych wariantów- tubka, sztyft, słoiczek. Każdy wybierze coś dla siebie. Ja stosuję teraz sztyft, ale słoiczek też lubię.


Czas na tagowanie- zawsze się boję, że osoba otagowana będzie zła za zaproszenie, ale może tym razem nikt się na mnie nie zezłości :)
Bardzo chciałabym poznać odpowiedzi blogerek z następujących blogów:
BeautyWizaz
Fresh Linen
Piękno jest w nas
Ginger Thoughts... (w ramach podziękowania za przepis na sałatkę brokułową, którą robiłam już dwa razy i zakochałam się w niej)

Jeśli ktoś z czytających ma ochotę odpowiedzieć, również zapraszam do zmierzenia się z tym tagiem :)


Poza tym chciałam poruszyć pewien temat, który dziś skutecznie popsuł mi humor i wkurzył niesamowicie - nasz kochany pudełkowy debiutant - KissBox - znowu daje plamę na całej linii. Najpierw dowiadujemy się, że wysyłka marcowego pudełka "trochę" się opóźni. To "trochę" przeciągnęło się na 9 dni (przy założeniu, że pudełko dotrze dziś. jeśli nie, będzie to pełne 10 dni) - tym samym ekipa naruszyła regulamin. Niby nie z własnej winy, ale sorry- kiedy pracownik zawali robotę, nadzorujący go kierownik/dyrektor/ktokolwiek dostaje po tyłku. Tak samo tutaj- guzik mnie obchodzi, kto zawalił- KissBox powinien to ogarnąć albo w ogóle się za to nie brać, skoro nie potrafi sobie poradzić.
Co dalej? Okazało się, że na terenie Warszawy boxy wysyłane są InPostem, a nie kurierem. Troszkę to nie fair, biorąc pod uwagę, że każdy za pudełko płaci tyle samo i wymaga takich samych standardów.
Poza tym część osób pudełka dostało, część nadal nic nie ma (w tym np ja). Bardzo mnie to wkurzyło- jak to możliwe, że jedna osoba dostaje boxa wcześniej, inna musi czekać? Poza tym ja (i pewnie większość innych zamawiających także) nie mam czasu czekać na kuriera przez trzy dni, aż łaskawie się pojawi (tym bardziej, że kissboxowy kurier nie dzwoni do mnie na komórkę, co też jest wkurzające- glossyboxowy dzwonił i informował, o której godzinie będzie).
No po prostu ręce mi opadają. Jak tak dalej pójdzie, KissBox utraci większość klientek, w tym mnie. 25 czy 35zł to może nie jest majątek, ale niezależnie od tego, ile im płacę, wymagam poważnego i profesjonalnego podejścia do mnie jako klientki. A oni jak dotąd "robią sobie jaja z ludzi" (tu cytuję słowa mojej siostry). W ten oto sposób z małej kosmetycznej przyjemności, jaką z założenia mają być boxy, zrobiła się sytuacja, która przynosi na razie jedynie zasmucenie, zniesmaczenie i zawód.

Piszcie, co sądzicie o KissBoxie i czy Was ta sytuacja również dotyczy?

A na koniec coś, co mi chociaż troszkę osłodziło dzień- przesyłki :)
Pierwsza jest od portalu Uroda i Zdrowie, z którym niedawno nawiązałam współpracę. Bardzo miła Pani Małgosia przesłała mi saszetki z kosmetykami Marion. Oczywiście niebawem dam Wam znać, jak się sprawują :)


Dziękuję portalowi Uroda i Zdrowie za udostępnienie mi kosmetyków do testów.




I druga przesyłka- od portalu Uroda.com - krem pod oczy z najnowszej serii Oriflame - Eco Beauty. Możliwość testowania otrzymałam jako osoba prywatna, a nie jako blogerka, więc portal nie traktuję jako współpracujący ze mną ;) Bardzo się cieszę z możliwości testowania tego kremu- jestem mega ciekawa eco serii od Oriflame.

UWAGA!!!
Komentarze do tego posta zostały ukryte, by adresy mailowe Uczestników konkursu nie zostały wykorzystane przez rozsyłaczy spamu!!!

Witam Was ciepło!
Dziś rozwieję Wasze wątpliwości co do niespodzianki, jaką wczoraj zapowiedziałam. W torebce, którą oglądaliście na zdjęciu we wczorajszej notce znalazło się sporo ciekawych rzeczy- w tym coś dla Was, ale o tym za chwilę.

Pamiętacie TEN post? Cieszyłam się w nim ze współpracy z firmą Aroma Derm. Wczoraj pojawił się u mnie owoc tej współpracy - kosmetyczna przesyłka! Okazało się, że firma mieści się w moim mieście- Krakowie. Nie musiałam więc czekać na listonosza, bo dosłownie pół godziny po wymianie maili z przesympatyczną Panią Dominiką przesyłkę przywiózł mi kierowca firmy.

Zanim pokażę Wam, co znalazło się w przesyłce, opowiem Wam troszkę o Aroma Derm.
Aroma Derm jest generalnym dystrybutorem kosmetyków austriackiej firmy Styx Naturcosmetics. Są to kosmetyki naturalne- oparte o tradycyjne receptury, produkowane w zgodzie ze środowiskiem- wykorzystujące ekologiczne uprawy i zaangażowane w ochronę zwierząt. Certyfikowane przez Instytut Lacon. Warto wspomnieć również o tym, że kosmetyki firmy Styx są dostępne w 40 krajach świata- dzięki firmie Aroma Derm, możemy się nimi cieszyć również w Polsce. Nie wiem jak Wam, ale mnie osobiście bardzo podoba się filozofia firmy.
Więcej o Aroma Derm i Styx Naturcosmetics możecie przeczytać na stronach internetowych:
- Aroma Derm
- Styx Naturcosmetics (strona w języku niemieckim, angielskim lub rosyjskim)

Ok, przechodząc do sedna- oto, co przesłała mi Pani Dominika:

Na zdjęciu widzicie torebkę, dwa katalogi, opaskę frotte na włosy oraz kosmetyki, które dokładniej pokażę Wam poniżej

Krem Intensywny na dzień - Alpin Derm Sensitive 50ml
Do cery suchej, wrażliwej i nadwrażliwej - a moja właśnie taka się ostatnio stała :(
Zawiera takie specjały jak mleko kobyle i kompleks alpejskich ziół.
 
Mleczko do ciała - Alpin Derm Repair 50ml
Do skóry suchej, zmęczonej po zimie.
Zawiera mleko kozie i kompleks alpejskich ziół.

Balsam ziemniaczany do pielęgnacji dłoni i stóp 30ml
W składzie sok z surowych ziemniaków, aloes, olej jojoba i makadamia oraz masło shea.

Balsam do pielęgnacji ust - Rosegarden 10ml
Cudnie pachnie różami!

Kosmetyki idealnie utrafione w mój gust i aktualne potrzeby mojej skóry. Ich recenzji spodziewajcie się, kiedy tylko bliżej się z nimi zapoznam.

Ale to jeszcze nie wszystko...
Pani Dominika zgodziła się przesłać mi dwa dodatkowe kosmetyki, który mogę podarować Wam!
Dlatego też organizuję rozdanie, w którym do wygrania... uwaga, uwaga....
Kartoffel-Hand-Balsam i Tea Tree Fuss Gel
Czyli balsam do dłoni z sokiem ze świeżych ziemniaków (tubka 50ml) oraz żel do pielęgnacji stóp z wyciągiem z drzewa herbacianego (tubka 50ml).
Dzięki uprzejmości Pani Dominiki nie tylko ja będę mieć możliwość wypróbowania kosmetyków firmy Styx, ale również dwie szczęśliwe osoby, które wygrają to rozdanie.

Żel do pielęgnacji stóp Tea Tree - zdjęcie ze strony www.aroma-derm.pl
Dlaczego nie zdjęcie mojego autorstwa? Bo o tej dodatkowej nagrodzie Pani Dominika zdecydowała dopiero dziś :)
Balsam ziemniaczany do pielęgnacji dłoni i stóp - 50ml

A teraz najważniejsze- co musicie zrobić, by wziąć udział w losowaniu kremu? Są tylko 3 warunki:
1. "Lajkujesz" fanpage Aroma Derm na Facebooku: TUTAJ (polecam tak sama od siebie, bo na fanage często organizowane są konkursy i zabawy, więc warto zaglądać)
2. Jesteś publicznym obserwatorem mojego bloga
3. Zostawiasz komentarz pod postem według następującego schematu:

Obserwuję jako ...
Na fb lubię jako ... (imię i pierwsze 2 litery nazwiska)
Mail ...
Możecie też dodać w komentarzu, który kosmetyk wolałybyście wygrać- żel do stóp czy też ziemniaczany krem do rąk. Jeśli wylosowane osoby nie będą miały w komentarzu tej informacji, nagrody zostaną przyznane im losowo :) A jeśli wylosuję dwie osoby, które będą chciały ten sam kosmetyk, dostanie go osoba, którą wylosuję jako pierwszą, a drugi specyfik powędruje do drugiej wylosowanej osoby niezależnie od tego, co wpisała w komentarzu.

A potem czekacie cierpliwie na wyniki losowania.
Na Wasze zgłoszenia czekam 2 tygodnie- czyli od dziś do 11 kwietnia włącznie. Dzień później postaram się podać wyniki i mailowo poinformować zwycięzcę.
Nagroda sponsorowana jest przez firmę Aroma Derm (bardzo dziękuję raz jeszcze, Pani Dominiko!)

I jeszcze jedna ważna sprawa organizacyjna- nagrody wysyłam na terenie Polski oraz za granicę, jeśli taka potrzeba zajdzie :)

A tutaj banner- będzie mi bardzo miło, jeśli wstawicie go na swojego bloga lub profil facebookowy :)


UWAGA!!!
Komentarze do tego posta zostały ukryte, by adresy mailowe Uczestników konkursu nie zostały wykorzystane przez rozsyłaczy spamu!!!
Dzisiaj weźmiemy pod lupę chusteczki do demakijażu. Jako że ostatnio moja pielęgnacja opiera się przede wszystkim na jak najbardziej ekologicznych, naturalnych kosmetykach, takie też wybierałam chusteczki. Co prawda pierwsze z nich nie były do końca moim wyborem, a szczęśliwym zrządzeniem losu (wygrałam je w konkursie u Craving for Beauty) i idealnie wpasowały się w wiosenne zmiany kosmetyczne.
Porównam ze sobą chusteczki z zupełnie różnych półek cenowych:
- Yes To Cucumbers
- Alterra
Zastanawiało mnie to, czy zauważę jakąś różnicę w działaniu kosmetyku za 39zł a tego za niecałe 3zł. Jak wiemy, czasami coś taniego może okazać się rewelacyjne, ale w innych przypadkach warto dopłacić do kosmetyku z wyższej półki. Jak jest w przypadku chusteczek do demakijażu?

Przeprowadziłam test- obu rękach rozsmarowałam kosmetyki do makijażu: podkład (Lirene City Matt- niestety popełniłam błąd- nawaliłam go za dużo, przez co potem nawet wodą z mydłem nie byłam w stanie go zmyć, musiałam szorować szczoteczką :P więc nie zwracajcie na niego uwagi), pomadkę (L'Oreal Colour Riche), eyeliner (wodoodporny Essence), tusz do rzęs (niewodoodporna Isa Dora Build Up Mascara), cień do powiek na bazie (cień Glazel na bazie ArtDeco) oraz konturówka do oczu (wodoodporna Miss Claire).



Zaczniemy od Yes to Cucumbers Natural Glow Facial Towelettes, ponieważ tych chusteczek używałam jako pierwszych. Wygrałam je u Craving for Beauty (merci! :*) razem z nawilżającym kremem na dzień i żelem pod oczy, ale o tych specyfikach innym razem.

Opakowanie: czym może się wyróżniać opakowanie chusteczek do demakijażu? Z reguły wszystkie są do siebie podobne. W przypadku YTC opakowanie jest tradycyjne- foliowe, jednak dziurka, przez którą wydobywa się chusteczkę, zamykana jest uroczymi plastikowymi "drzwiczkami" ;) Opakowanie jest solidne, świetnie się spisywało przez cały czas używania kosmetyku.

Użytkowanie i efekty: Chusteczki są średniej wielkości- nie za duże i nie za małe. Są odpowiednio nawilżone. Bez problemu zmyje się nimi całą twarz i szyję. Pachną dosyć specyficznie- zapach całej ogórkowej serii jest bardzo naturalny, bez żadnych perfumowych ulepszaczy. Chusteczki pachną po prostu świeżym ogórkiem z nutą innej zieleniny ;)
Są dosyć grube, mają gładką powierzchnię, dzięki czemu nie trą skóry zbyt mocno i nie powodują podrażnień.
Bardzo dobrze radzą sobie z podkładem, różem, brązerem, cieniami do powiek (nawet na bazie) i tłustymi mazidłami do ust. Radzą sobie ze zwykłym tuszem do rzęs, jednak wodoodporne kosmetyki do makijażu oczu pozostają poza ich zasięgiem (trzeba długo i mocno trzeć, by je usunąć, a to raczej nie byłoby bezpieczne i przyjemne dla naszych oczu).
Co ważne- chusteczki przyjemnie odświeżają cerę i nie wysuszają jej. Po zmyciu makijażu nie musimy od razu myć twarzy żelem, mydłem czy czymkolwiek innym i nakładać krem na noc- skóra jest super nawilżona.
Po całym zużytym opakowaniu mogę stwierdzić, że nie podrażniają skóry- delikatnie złuszczają, oczyszczają i odświeżają. Ktoś, kto nie stosuje podkładu czy pudru, może odświeżać sobie nimi twarz w ciągu dnia.
Dodam jeszcze, że po pierwszym użyciu czułam takie mrowienie, jakby chusteczki dogłębnie oczyszczały skórę. Potem już tego uczucia nie było. Podobnie wyglądało stosowanie żelu pod oczy- przy pierwszych kilku aplikacjach czułam szczypanie, które z czasem ustępowało. Pewnie to taki urok tej serii, jednak z tego powodu zbytnio nie rozpaczam, ponieważ mam wrażenie, że w ten sposób cera się oczyszcza (naturalnie).

Skład: Tutaj porozpływam się trochę w ochach i achach. W składzie mamy aż 98% naturalnych składników. Nie ma tutaj alkoholu, parabenów, nie zawiera substancji oleistych. W INCI wyczytać można sporo roślinnych naturalnych ekstraktów- z aloesu, ogórka, zielonej herbaty- same specjały dla cery- nawet bardzo wrażliwej. Warto jeszcze dodać, że same chusteczki są biodegradowalne. Posiadają certyfikat FSC (Forest Stewardship Council)- dotyczy on produktów pochodzenia leśnego i przyznawany jest tylko tym kosmetykom, które spełniają odpowiednie standardy produkcji.

Dostępność: Sephora
Cena: 39zł za 30 chusteczek

Ocena: 5/6 (Chusteczki są po prostu rewelacyjne- zakochałam się w ich działaniu, jednak cena powala na kolana- polecam kupować je w zestawach i polować na promocje, wtedy bardziej będzie się to opłacało).









Przechodzimy do chusteczek Alterra Feuchte Reinigungstucher. Kiedy skończyły mi się YTC, skusiłam się na Alterrę. Co mnie przekonało? Pozytywne opinie blogerek, bardzo niska cena i napis "Naturkosmetik" na opakowaniu.

Opakowanie: Tradycyjne- foliowe, zamykane naklejką. Średnio praktyczne, bo niestety po pewnym czasie naklejka traci klej i nie trzyma się już tak dobrze jak powinna, a to może powodować wysychanie chusteczek.

Użytkowanie i efekty: Chusteczki są podobnej wielkości co YTC, równie "mięsiste", ale bardziej chropowate. Trzeba uważać i przecierać twarz bardzo delikatnie, by nie wywołać podrażnień. Chustki są nawilżone w sam raz, jednak substancja, którą są nasączone, jest dosyć specyficzna... Ma się wrażenie, że chusteczki są nasączone pianą, a nie płynem... Ciężko mi to opisać- po prostu w dotyku czuć, że to, czym je nawilżono, łatwo się spienia. Czasami pozostawia też miejscami delikatną białą pianę na twarzy po użyciu.
Pachną przyjemnie, bardzo świeżo, jakby cytrusowo.
Nieźle radzą sobie z makijażem, chociaż gorzej niż YTC. Z wodoodpornymi kosmetykami nie dają rady w ogóle.
Po aplikacji skóra jest lekko napięta, odświeżona, jednak wymaga nałożenia nawilżacza. Chusteczki nie nawilżają cery w ogóle (a YTC owszem i to bardzo skutecznie).
Same w sobie nie powodują podrażnień- oczywiście pod warunkiem, że będziemy pocierać twarz delikatnie.

Skład: Chusteczki zawierają wyciąg z aloesu (z uprawy kontrolowanej biologicznie). Na opakowaniu znajdziemy zapewnienie, że kosmetyk nie zawiera syntetycznych barwników, sztucznych substancji zapachowych, konserwantów, silikonów i innych olejów mineralnych oraz emulgatorów. Większość składników jest pochodzenia roślinnego.  Kosmetyk nie zawiera też alkoholu.


Dostępność: Rossmann
Cena: 2,70zł (tyle zapłaciłam za nie w promocji, normalnie kosztują 3,39zł) za 25 sztuk.

Ocena: 3+/6 (chusteczki są niezłe, ale po YTC byłam przyzwyczajona do lepszej jakości. Niby przeznaczone są do cery suchej- ja mam tłustą, a i tak po ich użyciu staje się poważnie wysuszona, dlatego nie wyobrażam sobie, jak zachowywałaby się cera naprawdę sucha. Mimo to plus za niezłe oczyszczanie, niską cenę, dobrą dostępność i świetny skład).






Ufff, wiem, że wyszedł ślimaczo długi post, ale mam nadzieję, że jakoś przez niego przebrnęliście ;)
Jeśli dotarliście aż tu i jeszcze nie śpicie, zdradzę Wam pewien mały sekret: warto tu zajrzeć już jutro, ponieważ ja i pewna przesympatyczna Pani z pewnej ciekawej firmy będziemy miały dla Was niespodziankę, której zapowiedzią niech będzie poniższe zdjęcie.
Pozostawiam Was w niepewności i ściskam! :*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...