Dziś w ramach blogowego Wyzwania 5 dni do lepszego bloga, pokażę Wam moją skromną dekorację świąteczną.

Zawsze myślałam, że kiedy wyprowadzę się od rodziców, będę mogła poszaleć z dekoracjami i zrobić to tak, jak mi się podoba. Niestety okazało się, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Dlaczego?
Po pierwsze mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, więc nie mogę i nie chcę zbyt wiele zmieniać. Nie kupię nowych kanap, by pasowały do nich zimowe poszewki na poduszki z Biedronki, nie będę przemeblowywać czyjegoś mieszkania ani inwestować w nie zbyt wiele, bo nie wiem, czy kolejne Święta spędzę tutaj, czy zupełnie gdzie indziej.

Po drugie brakuje mi ozdób. Moja mama chomikowała ozdoby świąteczne od wielu, wielu lat. Ja zaczynam od zera. Nie jestem w stanie od razu kupić wszystkiego, co mi się podoba, bo:
a) mnie na to nie stać - gdy zamieszkaliśmy razem z moim chłopakiem, i tak musieliśmy sporo wydać na różne potrzebne nam sprzęty i gadżety, wciąż jeszcze pojawiają się nowe wydatki.
b) nie mam tego gdzie trzymać - piwnica w całości zajęta jest rzeczami właścicielki, w mieszkaniu nie ma zbyt wielu mebli, a nie chcę zagracać pokoi tekturowymi pudłami.
c) nie jestem pewna, czy kupione teraz rzeczy będą pasowały do mieszkania, w którym w przyszłości zamieszkam - czy będzie to wynajmowane, czy kupione własne mieszkanko.

Mimo tego, co powyżej napisałam, i tak nie mogę się powstrzymać przed kupowaniem różnych fajnych rzeczy. Na przykład teraz naszło mnie na kupienie biedronkowych poszewek na poduszki z zimowymi motywami. Będą sobie leżały na półce, aż nadejdzie ich czas ;)

Przechodząc do sedna - moja skromna tegoroczna dekoracja opiera się głównie na zdobyczach z Biedronki - lampionie i stroiku. Do tego świece.

Na zdjęcie załapała się również choinka z Duki, druga - zielona - jeszcze ma do mnie dojechać.

Czekam też na zamówiony lampion w kształcie domku.

Marzą mi się lampki, którymi ozdobiłabym okno, oraz cotton ball lights, które znalazłyby zastosowanie w sypialni :)