Hej!
Przybywam do Was dziś tylko na chwilę, by pokazać zawartość lipcowego GlossyBoxa. Zawartość, która mnie baaaaardzo ucieszyła. Jednak teraz wyłączam klawiaturę, przestawcie się na oglądanie:

Ta pudrowa wstążeczka i logo GB po powrocie z pracy... mmmm... to jest to, czego mi było trzeba po prawie 10 godzinach pracy.


Pozwalam! Bierz mnie! (w podróż oczywiście)

Aż dwa pełne produkty, wow! Się postarali się, mucha nie siada.

i
Über - Intensywnie regenerująca maska do włosów
Jak wiecie, uwielbiam takie naturalne różności do pielęgnacji włosów. Nie mogę się doczekać, kiedy ją wypróbuję
Miniaturka - 25ml

Alessandro - lakier Pro White Original
Mam nadzieję, że można go stosować jako bazę pod lakier. Ostatnio malowałam pazury szarym OPIkiem, zapomniałam dodać bazy i kuku- paznokcie lekko zżółkły. Mam nadzieję, że boski Alessandro im pomoże ;)
Miniaturka

Lierac - zmysłowy żel pod prysznic Gel Douche Sensoriel
Dzięki GB pokochałam Lieraca twarzowego- zobaczymy, jak spisze się ten prysznicowy. Już samo opakowanie zachwyca!
Miniaturka - 30ml

Siquens - Prevention krem pod oczy
Kiedy zobaczyłam w opisie słowo "zmarszczki", załamałam się. Pomyślałam- o nie, kolejny kosmetyk dla mojej mamy, a nie dla mnie! Okazało się jednak, że krem ma zapobiegać zmarszczkom, a to oznacza, że będzie idealny dla mnie :) Naaaajs!
Produkt pełnowymiarowy - 14ml
   
Becca - półmatowy cień do powiek Chantilly
Idealny cień dla mnie- za dobór koloru należy im się Nobel albo przynajmniej Oscar. Dostałam delikatny, beżowy cień- lekko ciemniejszy niż mój podkład i puder- właśnie taki, jakich zużywam najwięcej na codzień. Jestem z niego mega zadowolona!
Produkt pełnowymiarowy
           

Jak widzicie- kosmetyki bardzo dobrze dobrane do mojego gustu i potrzeb. Jestem w pełni usatysfakcjonowana- tym bardziej, że dostałam aż dwa pełnowymiarowe kosmetyki, których cena znacznie przekracza 49zł zapłacone za pudełko (44zł krem pod oczy Siquens + 125zł cień do powiek Becca).

Na tym jednak nie koniec... ;>
W pudełku znalazły się również dwa kupony upominkowe.

80zł na wybrany zabieg kosmetyczny w Femmalium Med Spa w Krakowie
Nie znalazłam na nim zastrzeżenia, że muszę wydać określoną kwotę, by odjęło mi te 80zł, więc wydaje mi się, że po prostu dają mi 80zł w prezencie i mogę je wydać na co chcę. To byłoby boskie!

Rabat 100zł na zakup w sklepie Answear (przy zakupie powyżej 300zł)
Ten kupon raczej mi się nie przyda- nie planuję na razie większych zakupów ciuszkowych, a już na pewno nie online.


Kosmetyczna chciwość Kasi została zaspokojona.
Piszcie, jak Wam podoba się lipcowe pudełko GlossyBox. Subskrybujecie to cudeńko czy tylko podpatrujecie na innych blogach jego zawartość?
Czekam na Wasze opinie, a tymczasem pozdrawiam :*
Witajcie kochani!
Zanim przejdę do tego, na co wszyscy pewnie czekają z niecierpliwością, troszkę prywaty. Jak pisałam w poprzednim poście- zaczęłam pracę. Sama w sobie praca nie jest ciężka, jednak dojazd na drugi koniec miasta tramwajem, kiedy na zewnątrz jest ponad 30-stopniowy upał, wykańcza bardziej niż 8 godzin pracy. Przez pierwsze dni miałam trochę nieuregulowane godziny pracy, teraz jednak już wiem, że będę pracować po 10 godzin dziennie- od 6 rano do 16, od poniedziałku do soboty (w sobotę krócej- 8 godzin). W przyszłą sobotę raczej odpuszczę sobie pracę, gdyż o 15:00 rozpoczyna się krakowskie spotkanie blogerek urodowych, na którym się pojawię, więc muszę zrobić się na bóstwo ;)

Ok, czas na wyniki mini-konkursu, który zorganizowałam dla Was, byście razem ze mną świętowali moją obronę pracy licencjackiej i rozpoczęcie wakacji.
Na początku chciałam podziękować wszystkim za zgłoszenia i pogratulować kreatywności! Niektóre odpowiedzi powodowały u mnie nieopanowane wybuchy śmiechu. Miałam mnóstwo zabawy przy czytaniu Waszych zgłoszeń. To jednak spowodowało, że bardzo trudno było wybrać 6 najlepszych odpowiedzi. Do pomocy zaangażowałam moją siostrę i mojego lubego (:*)- każdy zagłosował na najlepsze jego zdaniem rozwinięcie skrótu SPF i w ten oto sposób mamy wyniki:


 KREM KOKOSOWY wędruje do...
Colourful Eyes !!!
za odpowiedź: "SPF - Szminka Początkiem Fanatyzmu"
A więc ten podstępny SPF może być początkiem fanatycznej miłości do kosmetyków- no nieźle...


KREM MARCHEWKOWY wędruje do...
Obsession !!!
za odpowiedź: "SPF - Słońce? pfffff"
Ta odpowiedź wygrała jednogłośnie- być może przez moje zamiłowanie do nadużywania słowa 'pfffff' ;)
 

 KREM OGÓRKOWY zgarnia...
Weronisiek !!!
za odpowiedź: "SPF - Same pozytywne filtry"
Tylko takie kremy należy kupować latem- dodatkowa porcja pozytywnej energii zawsze przydatna :)


KREM LANOLINOWY zgarnia...
Magdalena !!!
za odpowiedź: "SPF - Specyfiki przydatne Finom" oraz "SPF - Słoneczne piekące fantasmagorie"
"Esy, floresy, fantasmagorie"- jak śpiewał klasyk.


 KREM BRZOSKWINIOWY zgarnia...
kubekczekolady !!!
za odpowiedź: "SPF - Skóra bez Poparzeń i Frustracji"
Klaudia ma ostatnio szczęście u mnie- tym razem sama je sobie wypracowała ;)


 KREM ROKITNIKOWY zgarnia...
Nieszka !!!
za odpowiedź: "SPF - Soczek plus Finlandia"
I znowu mamy nawiązanie do tego kraju skandynawskiego. Tym razem SPF zostało potraktowane jako przepis na drinka. Idealny na lato ;)


To już wszyscy dzisiejsi zwycięzcy. Bardzo serdecznie wszystkim gratuluję i już piszę maile do każdego po kolei z prośbą o adres, na który mam przesłać wygraną.

Ściskam Was mocno! :*
Hej :*
Bardzo się cieszę, że po moim wczorajszym poście wzrosło zainteresowanie kremikami, które chcę Wam oddać. Niektóre odpowiedzi konkursowe rozwalają mnie na łopatki i już teraz wiem, że choć zgłoszeń nie jest dużo (na razie ok 30), to będę mieć ciężki orzech do zgryzienia podczas przyznawania nagród.


Dziś przedstawię Wam jeden z kosmetyków, które udało mi się wygrać w konkursie na blogu Craving for beauty (jeszcze raz za nie dziękuję, Karolino! :*). Otrzymałam cały zestaw kosmetyków z serii Yest to Cucumbers- żel pod oczy, chusteczki do demakijażu (o których możecie poczytać TUTAJ) oraz nawilżający krem na dzień, o którym opowiem dzisiaj. Przed Wami recenzja nawilżającego kremu na dzień Daily Calming Moisturizer z serii Yes to Cucumbers.


Opakowanie: cuuuuudowne! Moja ukochana pompka air-less. Plastikowe, lekkie, a więc wygodne w podróży, bardzo solidne. Etykietka jest naklejona w ten sposób, by było widać, ile kosmetyku znajduje się w środku.

Użytkowanie: krem ma konsystencję lekką, ale nie lejącą. Dobrze się rozprowadza, nie bieli, nie roluje się pod makijażem. Wchłania się bardzo szybko aż do samego matu. Zapach ma specyficzny- połączenie ogórków z jakąś bliżej nieokreśloną zieleniną. Mi ten zapach nie przeszkadzał, choć moja siostra za każdym razem, gdy mi go podbierała, krzywiła się: "fuuuuj, wali ogórem". No cóż- kwestia gustu. Jak dla mnie zapach nie był zły, bardzo odświeżający.

Efekty: Jego głównym zadaniem ma być kojenie i nawilżanie skóry wrażliwej. Jak sobie z tym radzi? Ukojenie jest odczuwalne, ale jego poziom określiłabym jako średni. Tak samo z nawilżaniem- nawilża, ale cudów z twarzą nie uczyni. Nie zaobserwowałam u siebie dogłębnego odżywienia i regeneracji skóry, jaką obiecywał producent. Na plus oceniam to, że krem nie zapycha porów i nie wzmaga wydzielania sebum (kremy do cery wrażliwej z reguły są ciężkie i tłuste- ten jednak dobrze sprawdzał się na mojej mieszanej, a raczej tłustej cerze). Jego działanie oceniam ogólnie jako niezłe, ale nie wybitne.

Skład: bardzo pozytywny- aż 98% składników jest pochodzenia naturalnego. Nie doszukamy się tam żadnych parabenowych świństw- mamy za to sporo naturalnych ekstraktów (z aloesu, brokułów, szpinaku, rozmarynu oraz oczywiście ogórków) i olejów oraz maseł (ze słodkich migdałów, masło kakaowe, jojoba, oliwa z oliwek).


Dostępność: drogerie Sephora
Cena: 99zł za 50ml (polecam polować na promocje)

Ocena: 4/6 (Krem o przyzwoitym działaniu, bardzo sympatycznym składzie, dobrej dostępności, w wygodnym opakowaniu. Ocena byłaby wyższa, gdyby nie tak powalająca cena- 100zł to moim zdaniem za dużo. Mimo to, że działanie nie powaliło mnie na kolana, miło wspominam czas jego stosowania i nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do niego wrócę).



Teraz już wiecie, skąd tytuł tej notki :P





Wiem, że wiele osób chwali sobie produkty Yes to... - piszcie, czy znacie te specyfiki i który z nich lubicie najbardziej.
Pozdrawiam! :*

P.S. Od jutra zaczynam wakacyjną pracę- na razie tylko 10 dni, jednak być może uda się popracować trochę dłużej. W pracy będę spędzać standardowe 8h, ale muszę jechać na drugi koniec miasta, więc trochę mi to zajmie. Sprawa jest świeża (dowiedziałam się o niej przed chwilą xD), dam Wam znać, jak będę sobie radzić :) Mam nadzieję, że praca nie wpłynie negatywnie na moją obecność w blogosferze ;)
Witajcie kochani!

Dopadła mnie dziś niemoc twórcza, dlatego skorzystam z recenzji, którą napisałam parę dni temu, ale z powodu złego samopoczucia pozostawiłam ją niedokończoną i nieopublikowaną (miałam wtedy TE dni, wzięłam na czczo dwa Ketonale... ból minął, ale za to przez tydzień byłam w stanie porównywalnym do silnego kaca i zatrucia pokarmowego razem wziętych. Nie polecam).

WAŻNE- zachęcam Was do udziału w moim mini-konkursie. Na razie zgłoszeń jest wciąż za mało, by konkurs mógł się w ogóle odbyć! Uznałam, że do każdego z 6 kremów muszą zgłosić się przynajmniej po 2 osoby, by była konkurencja jakaś. A jak dotąd niektórych kremów (np. lanolinowego czy marchewkowego) nie chce nikt :( Ruszcie się, cobym nie musiała przedłużać rozdania. Zadanie konkursowe jest banalne- wystarczy odrobina kreatywności!



Przedstawię Wam dziś ostatni z kosmetyków, które dostałam w ramach współpracy z firmą Aroma Derm- polskim dystrybutorem austriackich kosmetyków Styx Naturcosmetic- Alpine Derm Sensitive Intensywny Krem do twarzy z alpejskimi ziołami i mlekiem kobylim do cery suchej i bardzo wrażliwej.

W sumie dobrze się stało, że tą notkę publikuję dopiero dziś- jest ku temu okazja. Firma Aroma Derm, z którą od paru miesięcy współpracuję, świętuje 2 urodziny!!!
Od siebie pragnę przekazać gratulacje i życzenia coraz dłuższego stażu na polskim rynku oraz mnóstwa sukcesów. Zadowolonych klientów życzyć nie muszę- każdy, kto wypróbuje produkty firmy Styx (których dystrybutorem na Polskę jest właśnie Aroma Derm) będzie z całą pewnością zadowolony z ich działania.
Aroma Derm przygotowała kilka niespodzianek- promocje, rabaty, obniżenie progu darmowej wysyłki. Klikajcie w obrazek poniżej, by dowiedzieć się więcej o promocjach z okazji urodzin Aroma Derm.



Zanim przejdę do recenzji, zacznę może od krótkiego wyjaśnienia, jakim prawem ja- posiadaczka cery tłustej- zabiera się za ocenianie kremu przeznaczonego dla skóry suchej i wrażliwej. Otóż kiedy go dostałam, wypróbowałam parę razy jako krem dzienny, jednak okazał się dla mnie za ciężki, zbyt tłusty. Dlatego stosowałam go jako krem na noc- w tej roli sprawdzał się znakomicie. Kiedy jednak zaczęły się moje problemy skórne (dla niewtajemniczonych: możecie o tym poczytać TU i TU), przecierałam twarz Borasolem (rozcieńczonym kwasem borowym), moja cera zaczęła się potwornie wysuszać. Wtedy z pomocą przyszedł mi właśnie krem Alpine Derm Sensitive.


Opakowanie: tradycyjny słoiczek z zakrętką. Wykonane ze szkła, dość ciężkie, dlatego niezbyt praktyczne w podróżach. Zakrętka wygodna. Słoiczek przezroczysty, widać, ile kosmetyku jeszcze pozostało.


Użytkowanie: krem ma gęstą, tłustą konsystencję, jednak wchłania się dość szybko, pozostawiając na skórze delikatną, aksamitną, nietłustą warstwę ochronną. Oczywiście moja skłonna do przetłuszczania się cera po godzinie czy dwóch zaczyna mocno się świecić po nim, jednak rozwiązuję ten problem stosując go na noc lub wtedy, kiedy moja cera jest przesuszona po kwasach. Krem pachnie delikatnie, bardzo mlecznie. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, nie nudzi się w czasie kilku miesięcy użytkowania. Bo musicie wiedzieć, że krem jest mega wydajny! Otrzymałam go pod koniec marca- od tej pory stosuję codziennie (czasem nawet po 2 razy na dzień) i w opakowaniu mam jeszcze jakieś 2/5 kremu!

Efekty: Jako krem na noc sprawdza się bardzo dobrze- na kolana nie powala, ale daje radę- odpowiednio nawilża przez noc skórę, pomaga jej odpocząć po trudach dnia pod makijażem, nie zapycha nawet tłustej cery. Pełnię swoich możliwości objawił mi jednak dopiero wtedy, kiedy moja skóra była skrajnie przesuszona i stosowałam go jako krem na dzień. Działał wtedy tak mega kojąco, że po umyciu i wytarciu twarzy nie mogłam się doczekać, kiedy go nałożę. Moja skóra wchłaniała go jak ziemia w Afryce padający deszcz, jak grube dziecko wchłania gofery z dżemorem... xD Wysuszona skóra stawała się odpowiednio nawilżona, miękka- od razu odczuwałam ulgę.

Skład: Zaginęło mi gdzieś na dysku zdjęcie składu z opakowania, toteż zamieszczam go w wersji pisanej. Wydaje mi się, że jest bardzo fajny- nie ma parabenów, za to znajdziemy w nim całe mnóstwo naturalnych ekstraktów i olejów.

Aqua (Water), Isopropyl Myristate, Stearic Acid, Glycerin, Coconut Acid, Cetyl Palmitate, Calendula Officinalis (Marigold Flower) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil*, Equae Lac (Mare Milk), Cetearyl Alcohol, Aloe Barbadensis (Aloe Vera Extract) Leaf Juice*, Laminaria Ochroleuca (Golden Seaweed) Extract, Benzyl Alcohol, Chamomilla Recutita (Camomile) Extract*, Glyceryl Stearate, Potassium Cocoate, Potassium Stearate, Achillea Millefolium (Yarrow) Extract, Gentiana Lutea (Gentian) Extract, Melilotus Officinalis (Melilot) Extract, Gramineae (Grass-Hay Flower) Extract, Palmitic Acid, Sodium Stearate, Sodium Cocoate, Parfum, Dehydroacetic Acid, Limonene, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate

* z uprawy biologicznej

Dostępność: O ile się orientuję, na razie ta seria jest w Polsce niedostępna (nie widzę jej przynajmniej w ofercie Aroma Derm, a Aroma Derm jest jedynym dystrybutorem kosmetyków Styx na Polskę).
Cena: 39-42 € za 50ml

Ocena: 5+/6 (Jako krem na noc- zadowolił mnie, ale nie zachwycił. Jako krem na dzień- powalił na kolana. Przynosił mi niesamowitą ulgę w tych ciężkich dla mojej cery chwilach choroby- mogę go na tej podstawie z czystym sercem polecić wszystkich posiadaczom suchej skóry. Plus za sympatyczny skład, booooską wydajność. Odejmuję punkty za dostępność i ciężkie, szklane opakowanie).





Uffff, wreszcie się wykokosiłam z tą notką.
Pozdrawiam Was bardzo mocno! :*
Hej :*
Przybywam do Was z odrobinę spóźnioną notką denkową. Weekend spędzałam u mojego chłopaka (tak, tak, świętowaliśmy moją obronę :P), dlatego czas na stworzenie notki znalazłam dopiero dziś.
Zdjęcia będą dzisiaj tragiczne- ostrzegam lojalnie- moja kochana lustrzanka została pożyczona, więc jestem zmuszona korzystać z cyfrówki mojej siostry- Olympusa FE-5020, którego nie lubię, a on najwyraźniej nie lubi mnie.

Zużyć ci u mnie dostatek- jak zwykle zresztą. Oczywiści nie wszystkie z tych kosmetyków zużyłam w ciągu jednego miesiąca. Ale po kolei:


 





Babydream - Uniwersalny żel do mycia
Stosuję go jako szampon, mam wrażenie, że jest wydajniejszy niż szampon Babydream. Działa bardzo podobnie, moje włosy już do niego przywykły.
Czy kupię ponownie: TAK






Isana - Peeling do ciała z masującymi perełkami
Niedrogi, łatwo dostępny, ale nieskuteczny. "Masujących perełek" jest niewiele. Określenie "delikatny peeling" to i tak za dużo w tym przypadku.
Recenzja: TUTAJ
Czy kupię ponownie: NIE




Nanomedical - Mydło w płynie naturalne z nanosrebrem
Jak wiemy- srebro ma działanie odkażające, bakteriobójcze, dlatego mydło Nanomedical przeznaczone jest dla skóry problematycznej, trądzikowej. Ja mam co do niego mieszane uczucia- nie wysusza, nie podrażnia, ładnie pachnie, nie zapycha, ale też nic wielkiego z cerą nie robi. Recenzja niebawem- porównam go z jego bratem w kostce.
Czy kupię ponownie: NIE






Escada - Moon Sparkle EDT
Zapach duszny, słodki, bardzo dobry na lato. Mi już jednak się znudził, dlatego nie mam zamiaru do niego wracać.
Recenzja: TUTAJ
Czy kupię ponownie: NIE





Bourjois - Micelar Cleansing Water
Płyn micelarny, który spisuje się u mnie rewelacyjnie. Wiem, że wiele blogerek również go poleca.
Nie rozpisuję się teraz na jego temat, ponieważ w planach recenzja porównawcza trzech miceli- między innymi burżujka.
Czy kupię ponownie: TAK






Intimea - Emulsja do higieny intymnej
Biedronkowy kosmetyk za niewielkie pieniądze- skład średni (SLS króluje), działanie średnie w kierunku kiepskiego, cena niewielka. Wolę rossmanowe lotiony do higieny intymnej.
Czy kupię ponownie: NIE


 Ziaja - Masło do ciała z bio olejkiem arganowym
Masło wygrałam na portalu Uroda.com (razem z wejściówką na Kongres LNE & spa). Muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyło- całkiem fajne masło o przyjemnym, troszkę męskim zapachu. Recenzja niebawem.
Czy kupię ponownie: TAK





BingoSpa - Żel pod prysznic z minerałami z Morza Martwego, Pu-Erh i magnezem
Hm, bardzo trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy to fajny kosmetyk, czy raczej niefajny. Kosztował mnie 2,50zł (!!!), w składzie nie ma silnych detergentów jak SLS. Pieni się nieźle, dobrze oczyszcza. Ale za to pachnie jak odświeżacz do toalet i ma okropny, smerfowy kolor...
Czy kupię ponownie: NIE WIEM





Mariza - Grejpfrutowy energetyzujący żel pod prysznic z bawełną i d-panthenolem
O ile melonowy żel wywoływał u mnie mdłości, grejpfrutowy sprawdził się nadzwyczaj dobrze. Zapach naprawdę odświeżał i dodawał energii. Jak na żel kupiony za 5 czy 6zł, nie ma się do czego przyczepić.
Czy kupię ponownie: TAK




Yes to Cucumbers - Daily Calming Moisturizer
Lekki, nawilżający krem na dzień był jedną z nagród, które wygrałam dawno, dawno temu na blogu Craving for Beauty. Sprawdził się całkiem nieźle, polubiłam go, choć uważam, że jego regularna cena (ok 100zł) jest zdecydowanie za wysoka. Polecam polować na promocje. Recenzję tego specyfiku będziecie mogli przeczytać niebawem.
Czy kupię ponownie: NIE WIEM

IsaDora - Build Up Mascara
Nieszczęsną miniaturkę z KissBoxa udało mi się zużyć dopiero z początkiem czerwca. Wiele osób narzekało na ten tusz- ja go polubiłam. I to bardzo!
Czy kupię ponownie: TAK






Dove - Original Antyperspirant pielęgnujący w kulce
Jak dla mnie ok- ogranicza pocenie się (cudów nie zdziała, ale na moje potrzeby jest wystarczający), ma przyjemny zapach, niską cenę.
Czy kupię ponownie: TAK





Tara Smith - Straight Away Conditioner
Organiczna odżywka do włosów, która ułatwia rozczesywanie i lekko wygładza niesforne kosmyki. Dla mnie fenomenalna- zwłaszcza biorąc pod uwagę jej cenę- ok. 6zł za 100ml.
Recenzja: TUTAJ
Czy kupię ponownie: TAK




Merz Special - suplement diety na włosy, skórę i paznokcie
Te tabletki otrzymałam w ramach współpracy z agencją PR Vesna Lorenc. Będę je przyjmować jeszcze dwa miesiące.
Kiedyś już pisałam recenzję tych tabletek po miesięcznym ich stosowaniu, możecie przeczytać ją TUTAJ
Czy kupię ponownie: TAK (choć jestem dopiero w trakcie kuracji, już wiem, że lubię ten suplement)



Mariza - Jaśminowy nawilżający balsam do ciała z zieloną herbatą i olejkiem awokado
Bubel - co prawda niedrogi, ale jednak bubel. Pachnie bardzo sztucznie, ma gęstą konsystencję, która natłuszcza, ale nie chce się wchłaniać.
Czy kupię ponownie: NIE

Avon - Planet Spa -  Rozświetlający balsam do ciała japoński ryż i sake
Stosowałam go we Wrocławiu (podczas majowego długiego weekendu), wykończyłam w Krakowie ;) Zaskoczył mnie pozytywnie- ma delikatną konsystencję, ale nieźle nawilża. Delikatnie rozświetla (zawiera błyszczące drobinki). Pachnie... dość specyficznie, ale mi ten zapach przypadł do gustu.
Czy kupię ponownie: NIE WIEM


Sanoflore - Lekki krem miodowy
Miniaturka z GlossyBoxa sprawiła, że zakochałam się w tym kosmetyku. Z pewnością kupię pełnowymiarowe opakowanie.
Czy kupię ponownie: TAK




CeraNova z brakiem - suplement diety
O ile mnie pamięć nie myli, jest to już 4 opakowanie wyzerowane przeze mnie. O efektach już chyba powoli mogę się wypowiadać, jednak pozostawię Wam tą przyjemność na później ;)
Czy kupię ponownie: NIE WIEM



Dermalogica - Multivitamin Termafoliant
Miniaturka z GlossyBoxa- kolejna, w której się zakochałam. Jest to peeling enzymatyczno- mechaniczny z funkcją grzania :D Dla mojej cery idealny!
Czy kupię ponownie: TAK (pod warunkiem, że nie będzie kosztował majątek)





Joanna Sensual - Krem do depilacji pach i nóg
Kupiłam go, by porównać jego działanie z opisywanym przeze mnie TUTAJ bratem bliźniakiem (Joanna Sensual - Krem do depilacji nóg, pach i okolic bikini). Różnica jest ogromna! Zielony Sensual działa beznadziejnie (po 15 minutach włoski nadal trzymały się mocno), śmierdzi okropnie...
Czy kupię ponownie: NIE

 Montagne Jeuneuse - Hot Oil Facial Mask
Jedna z moich ulubionych maseczek- choć aplikacja przysparza sporo problemów i cena może odstraszać (7zł za saszetkę), ja jednak nie znalazłam dotąd niczego, co mogłoby choć w części równać się z jej działaniem.
Recenzja: TUTAJ
Czy kupię ponownie: TAK






Na koniec przypominam Wam o mini-konkursie, który dla Was zorganizowałam. Klikajcie w banner w pasku bocznym, a przeniesie Was do odpowiedniej notki.


I jeszcze jedna ważna sprawa:
Dwie wspaniałe blogerki postanowiły spełnić moje marzenie- podjęły się organizacji spotkania krakowskich blogerek urodowych! Wielkie podziękowania dla Vexgirl i Red Lipstick!
Spotkanie planowane jest na 14 lipca, odbędzie się w restauracji Trufla o godzinie 15:00.
Miejsca są niestety limitowane- mi na szczęście udało się załapać na listę.
Jeśli też chciałybyście się wybrać, odsyłam Was do notki Vexgirl, w której wszystko zostało wyjaśnione: KLIK.
Dajcie znać, czy będziecie na spotkaniu. Bardzo chciałabym spotkać tam kogoś, kogo znam troszkę bliżej. Wbrew wszystkim pozorom jestem bardzo nieśmiała, wręcz aspołeczna, dlatego radość ze spotkania miesza się u mnie z panicznym lękiem :P

Obrazek z bloga http://vexgirl.blogspot.com/
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...