Witajcie Kochani!
Założyłam sobie, że pierwszy post z serii o poprawnej polszczyźnie będzie zarazem ostatnim, jednak pojawiły się kolejne błędy, których wzmożona ostatnio częstotliwość występowania doprowadza mnie do szału.
Poza tym chyba odkryłam, dlaczego pojawiające się w obiegu błędy językowe stają się coraz powszechniejsze. Winne są genialne programy w stylu Dlaczego Ja? i Trudne Sprawy. Zatrudniani do tych programów "aktorzy" często popisują się słownictwem bogatym jak u bohaterów Warsaw Shore i znajomością zasad języka polskiego na poziomie podobnym jak ich gra aktorska.
Ludzie to oglądają, bo chcą wiedzieć, czy zaginiony mąż się znajdzie, czy córka rzeczywiście bierze narkotyki, a potem powtarzają bezwiednie błędy językowe swoich ulubionych bohaterów.

Chcecie wiedzieć, jakie błędy spędzają mi ostatnio sen z powiek? ;)





dzień czasu

Olejowanie włosów trwa godzinę czasu.
Odchudzam się już bardzo długo, prawie tydzień czasu.

To ważne, by w podobnych sformułowaniach wspomnieć, że godzina czy tydzień to jednostki czasu. Inaczej nasz rozmówca/czytelnik mógłby pomyśleć, że chodzi nam o godzinę długości lub tydzień wagi.
Dobrze, teraz serio: 'godzina/tydzień czasu' nie jest sformułowaniem niepoprawnym, ale stanowi przykład językowego "masła maślanego". To oczywiste, że używając nazw jednostek czasu, mam na myśli właśnie czas, a nie coś innego. Lepiej brzmią następujące zdania:
Olejowanie włosów trwa godzinę.
Odchudzam się już bardzo długo, prawie tydzień.



te błędy

Błąd:
Podaj mi te lusterko do makijażu!


Kiedy zwiedzałam Stadion Narodowy i pani przewodniczka używała sformułowań w stylu "te krzesło", "te dziecko", "te pomieszczenie", budziła się we mnie agresja. Skoro osoby bazujące na języku polskim w pracy bardziej niż inni, używają języka ojczystego niepoprawnie, to jak możemy tego wymagać od "zwykłego Kowalskiego"?!
Gwoli ścisłości: zaimek wskazujący 'to' odnoszący się do rzeczowników rodzaju nijakiego (liczba pojedyncza) w mianowniku lub bierniku brzmi 'TO', a nie 'te' (to lusterko, to dziecko, to krzesło, to pomieszczenie). Forma zaimka wskazującego 'te' odnosi się do rzeczowników rodzaju niemęskoosobowego (liczba mnoga) w mianowniku lub bierniku (te dzieci, te pomieszczenia, te krzesła, te lusterka) oraz do niektórych rzeczowników rodzaju męskoosobowego w mianowniku (te błędy, te kwiaty, te błyszczyki).




Kali umie, Kali rozumie

Błąd:
Ja to rozumie, ja to umie.

Z niepoprawną odmianą 'umieć' i 'rozumieć' spotykam się najczęściej w języku mówionym i (nie chcę tu nikogo urazić) niestety w większości przypadków z ust osób w średnim wieku.
Czasowniki 'umieć' i 'rozumieć' w języku polskim w pierwszej osobie liczby pojedynczej przyjmują formę: 'umiem' i 'rozumiem'. Dlatego podane za przykład zdanie powinno wyglądać następująco:
Ja to rozumiem, ja to umiem.




Mam ogromną nadzieję, że potraktujecie tę notkę z przymrużeniem oka!
Moim celem jest jedynie zwrócenie Wam uwagi na pewne kwestie, a nie wyśmiewanie. Tak samo jak w poprzedniej notce, tu również przykładowe zdania są wymyślone przeze mnie. 

Nie wiem, jak taka pseudo-lekcja polskiego działa na Was, ale mnie pisanie tych notek bardzo mobilizuje - kiedy ośmielę się wytykać błędy innych, staram się jeszcze mocniej, by moje własne wypowiedzi i notki były wolne od błędów. Jeśli jednak znajdziecie jakieś, śmiało możecie mi je wytknąć, nie obrażę się, a wręcz podziękuję, bo błądzić jest rzeczą ludzką ;)
Witajcie Kochani!
Notka miała pojawić się wczoraj, jednak wczorajsze zakupy internetowe totalnie mnie pochłonęły.

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam krótko o tym, jak sprawdziły się kosmetyki z lutowej i marcowej edycji pudełka ShinyBox. Pamiętam, że kilkoro z Was było zaciekawionych na przykład Kremem do ciała CC z Bielendy czy tuszem do rzęs z Joko.


Zaczynamy od produktów z LoveBox'a, czyli walentynkowej edycji lutowej. Czy w tych kosmetykach można się było zakochać?


WHITE FLOWER'S EXPERIENCE
Trzy rodzaje maseczki błotnej

Maski błotne tej firmy znałam już wcześniej. Są to kosmetyki w dużej mierze składające się z naturalnego błota z Morza Martwego, a tym samym mające dość silne działanie. Podczas ich stosowania akurat byłam przeziębiona i przez zapomnienie nałożyłam je także na podrażnioną skórę wokół nosa - boleśnie przekonałam się wtedy, że nie należy stosować tych masek na uszkodzoną skórę :P Mimo pieczenia podczas aplikacji byłam z nich zadowolona, służyły mojej trądzikowej cerze.

Maseczka pielęgnująca z olejem ze słodkich migdałów była najdelikatniejsza i miała najładniejszy zapach. Szkoda, że skład taki długi.

Maseczka anti-age z dodatkiem kwasu hialuronowego również ma dość długi skład. Dobrze oczyściła cerę i zredukowała zaczerwienienia, jednak nawilżenia  czy wygładzenia zmarszczek nie zaobserwowałam.

Zdecydowanie najmocniejsza jest Maseczka do skóry z problemami. Zawiera też najmniej dodatkowych składników, za co spory plus. Minusem był jedynie niezbyt przyjemny, błotny zapach, ale to produkt naturalny, więc nie będę się czepiać. Mam zamiar powrócić do tej maski jeszcze nie raz.



JOKO
Maskara QUEEN SIZE

Ujęło mnie eleganckie, klasyczne opakowanie tuszu, niestety na tym plusy się skończyły. Nie odpowiada mi jego szczoteczka - nie mogłam rozczesać nią rzęs, miałam wrażenie, że tylko oblepiała je tuszem i sklejała, zamiast rozczesywać.

Jak widać efekt jest taki sobie - wydłużenie i pogrubienie przeciętne. Rzęsy wydają się powykręcane w dziwnych kierunkach, bo szczoteczka w ogóle ich nie rozczesuje. Często zostawiała też na końcach rzęs małe, ale nieestetycznie wyglądające grudki. Ja jestem na NIE!


GOLDWELL
Spray do włosów BIG FINISH

Ten kosmetyk stosowała moja mama. Po kilkukrotnym użyciu stwierdziła, że jest fajny (utrwala, ale nie skleja, a poza tym rzeczywiście unosi włosy), ale nie zapłaciłaby za niego tyle, ich chce producent: 50zł za 300ml.



BIELENDA
Multifunkcyjny krem CC 10w1

Tak jak podejrzewałam, krem CC Bielendy to po prostu krem tonujący/fluid do ciała. Ma średniogęstą, ale bogatą konsystencję. Rozprowadza się dość trudno - trzeba uważać, by równo go rozsmarować, inaczej pozostawi na skórze smugi. Wchłania się nieźle, bardzo dobrze nawilża, pachnie słodko i intensywnie. Ładnie i na długo rozświetla skórę. Rzeczywiście maskuje drobne niedoskonałości. Dyskwalifikuje go jedynie to, że potwornie brudzi ubranie, nawet jeśli pozwolimy mu w spokoju wyschnąć.

Krem CC Bielendy sprawdzi się jedynie w lecie, kiedy będziemy chcieli podkreślić opaleniznę. Na bardzo bladej skórze może się odznaczać, poza tym nadaje się do nakładania tylko na odsłoniętą skórę, bo brudzi ubrania.

Bardzo duży plus ode mnie za to, że producent nie wepchnął do składu parafiny


AROMATHERAPYBAR
Olejek do masażu i kąpieli

Mój olejek stosuję jedynie do masażu, bo szkoda mi go do kąpieli. Przepięknie pachnie! Można przy jego pomocy wykonać fajny, ożywczy masaż. Jest wydajny - nie wchłania się w skórę zbyt szybko, co umożliwia wykonanie dłuższego masażu bez konieczności ponownej aplikacji. Jedyny problem, jaki mam z tym olejkiem, to opakowanie - po pierwsze nie jest w pełni szczelne (widać na zdjęciu, że etykietka jest cała zatłuszczona), po drugie nie ma na nim składu kosmetyku.



Marcowa edycja ShinyBox'a wydana została we współpracy z portalem Domodi. Pudełko było wypchane po brzegi, a dodatkowo dostałam do niego zestaw kosmetyków kąpielowych Anatomicals (który niestety nie załapał się na zdjęcia) ale czy dużo znaczy dobrze?

DELAWELL
Zmysłowy scrub solny

Ten peeling ma szansę stać się jednym z moich ulubionych! Ma wszystko, co w peelingach lubię - bardzo dobry skład, fajną konsystencję (bez problemu można wziąć odpowiednią porcję i rozprowadzić na skórze), wystarczająco ostre drobinki ścierające w dużej ilości, ładny owocowy zapach i świetnie działanie - pozostawia na skórze tłustą warstwę, ale nie tak grubą, by piżama przykleiła się do ciała. Po peelingu skóra długo pozostaje jedwabista w dotyku.

Naturalny skład - to lubię!




BIODERMA
Sebium Pore Refiner krem

Serię Sebium znam nie od dziś - nie zaszkodziła mojej cerze, ale też niestety mi nie pomogła. Shinyboxowy Sebium Pore Refiner stosowałam tylko raz, ponieważ jestem teraz w trakcie antybiotykoterapii zewnętrznej i moja skóra jest mocno wysuszona i podrażniona, toteż takie kosmetyki mi nie służą. Wrócę do Pore Refiner po kuracji.




ORGANIQUE
Biała glinka

Kiedy zobaczyłam w pudełku charakterystyczną dla Organique nakrętkę, niesamowicie się ucieszyłam, bo służy mi większość kosmetyków tej marki. Tak też było i w tym przypadku. Maseczki z białej glinki świetnie koją moją cerę, kiedy staje się podrażniona i przesuszona. Dają też efekt dogłębnego oczyszczenia bez niepotrzebnego podrażniania.




BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ
Biosiarczkowy żel do twarzy

Ten żel to największe zaskoczenie marcowego pudełka. Okazał się hitem! Po pierwsze doskonale oczyszcza, a zawarte w nim delikatne drobinki peelingujące umożliwiają lekki masaż i usunięcie obumarłych komórek naskórka bez podrażniania skóry silnymi peelingami mechanicznymi. Po drugie ładnie pachnie. Kiedy pierwszy raz otworzyłam opakowanie i poczułam woń pomarańczy, byłam w szoku, bo stosowane przeze mnie do tej pory kosmetyki z siarką śmierdziały niemiłosiernie. Po trzecie koi skórę, łagodzi zaczerwienienia, przyspiesza proces gojenia się ranek i wyprysków, zmniejsza pory - ogólnie mówiąc łagodzi objawy trądziku.  Rozważam sięgnięcie w przyszłości po całą serię biosiarczkowych kosmetyków do twarzy.


Po wylaniu na skórę żel jest przezroczysty, ale po chwili staje się pomarańczowy ;)


ORIGINAL SOURCE
Żel pod prysznic ananas

Jak widać na zdjęciu, żel zużyłam, zanim zdążyłam zrobić mu porządne zdjęcie. Soczysty owocowy zapach tak mnie skusił, że używałam żelu codziennie, pomimo że na zużycie czekały inne, otwarte już wcześniej. Żel super się pieni, dobrze oczyszcza, nie wysusza nadmiernie, a jego piękny zapach czuć w całej łazience. Tak bardzo go polubiłam, że od razu po jego zdenkowaniu kupiłam sobie dwa kolejne żele pod prysznic tej marki ;)




PAULA'S CHOICE
Skin Perfecting 2% BHA liquid tonik eksfoliujący

Ze względu na moją kurację antybiotykową, tonik testowała moja siostra, która również boryka się z problemem przetłuszczającej się, trądzikowej cery. Kosmetyk okazał się dla niej hitem - nie powodował co prawda złuszczania się skóry, ale znacznie zmniejszył objawy trądziku i wygładził cerę.



LoveBox był niezły, ale nie sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Za to marcowy ShinyBox ucieszył mnie prawie jak prezent na urodziny (bo właśnie w marcu je obchodziłam). Wszystkie produkty okazały się być hitami, idealnie przygotowującymi moją skórę na wiosnę. W marcu ShinyBox trafił w moją kosmetyczną dziesiątkę!


Znacie któryś z tych produktów?
Który z nich zaciekawił Was najbardziej?


Pozdrawiam i zabieram się za ogarnianie nowego laptopa - wreszcie przenoszę się na nowy sprzęt :)
Witajcie Kochani!
Ufffff, wreszcie wracam do regularnego blogowania. Ta "mała" przerwa spowodowana była kilkoma czynnikami - przede wszystkim czynnikiem technicznym. Poza tym chwilowe "wyłączenie się" chyba było mi potrzebne. Teraz mogę wrócić z nową porcją energii :)

Źródło

Co się u mnie działo?
Stałam się starsza o rok :) W marcu obchodziłam 24 urodziny. Jako że połączyliśmy moją imprezę ze świętowaniem okrągłych urodzin taty, odstąpiłam mu klasyczny tort, a sama zrobiłam sobie urocze muffiny w wersji "na wypasie" (na bazie cytrynowego ciasta jogurtowego, nadziewane lemon curdem, udekorowane bitą śmietaną z różowym barwnikiem spożywczym i kolorową posypką).



Nie mogę nie pochwalić się prezentami, które dostałam od najbliższych.
Siostra przygotowała dla mnie ręcznie robioną bransoletkę z jadeitów (w moim ulubionym kolorze!) z akcentem białych kamieni księżycowych. To cudeńko mogliście już oglądać na blogowym Facebooku i Instagramie.


Mój kochany chłopak spełnił kolejne moje marzenie z tegorocznej wishlisty - kupił mi podświetlane lusterko kosmetyczne! Z jednej strony był to świetny prezent, bo teraz nawet zwykły codzienny makijaż stał się o wiele prostszy, nie mówiąc już o czymś bardziej skomplikowanym na wielkie okazje. Z drugiej jednak strony lusterko to nie raz doprowadza mnie do załamania, kiedy w 5-krotnym powiększeniu widzę wszystkie moje pryszcze, przebarwienia, blizny, rozszerzone pory xD

Źródło


Nie mogę nie pochwalić się Wam moimi obuwniczymi zdobyczami. Jeśli pamiętacie notkę o Timberlandach, na pewno wiecie, jak ważne są dla mnie solidne i wygodne buty, a także jak trudno mi je kupić, gdyż moja stopa ma długość niecałych 22 cm (rozmiar 34).
Tej wiosny miałam już serdecznie dość balerinek kupowanych po 40zł w sieciówkach. Niby to ładne, ale koszmarnie niewygodne, w dodatku spada mi ze stopy, bo sieciówki robią buty od rozmiaru 36. Dlatego wybrałam baleriny Ryłko P1MJOT2 w kolorze granatowym- nie należą do najtańszych, ale komfort chodzenia jest dosłownie nieporównywalny z butami z sieciówek odzieżowych.

Źródło

Tego lata planuję kolejne rzymskie wakacje, a to wiąże się z dużą ilością zwiedzania, całodziennym łażeniem po brukowanych uliczkach. Musiałam więc zaopatrzyć się w wygodne sandały. Szukałam czegoś w moim rozmiarze, kobiecego, a nie dziecięcego, wygodnego (z grubą i miękką podeszwą) i czegoś, co nie będzie przypominało buty ortopedyczne. Chciałam móc nosić te sandały zarówno do spodni jak i do sukienki. Wybór padł na Crocs: Women's Huarache Flat w kolorze island green /  ultraviolet. Są genialne! Chodzi się w nich tak, jakby pod piętą była umieszczona jakaś miękka poduszeczka :)

Źródło


W kwestii kosmetyków... na razie było minimalistycznie, bo zabrakło czasu i ochoty, poza tym na szaleństwa nie pozwalała kuracja dermatologiczna - swoją drogą niestety nieskuteczna, ale nie poddaję się ;)
Poza tym rozpoczęłam nietypową kurację - ssanie oleju (kiedyś opowiem Wam o tym coś więcej), zaczęłam korzystać z usług zaufanego bioenergoterapeuty, przygotowuję się do zabiegu wszczepienia implantów zębów (panicznie się boję, ale jestem pod opieką prawdziwych profesjonalistów).

Kiedy nie pisałam bloga, oddawałam się boskiej przyjemności czytania ;) Pochłonęłam wszystkie dostępne na chwilę obecną tomy sagi "Pieśń lodu i ognia" (na kanwie której powstaje serial "Gra o tron"). Cieszę się, że sięgnęłam po książki, zanim obejrzałam serial, bo moje wyobrażenia książkowych postaci w większości totalnie rozmijają się z doborem aktorów do serialu (największy ból 4 liter mam o to, jak wygląda serialowy Jon Snow - przecież on nie jest ani trochę podobny do Nedda, a według książki był mega podobny do swojego ojca, poza tym kojarzy mi się z Mariuszem Kałamagą, a przez to nie potrafię traktować go serio xD).
"Pieśni lodu i ognia" chyba polecać nie trzeba - to się samo przez się rozumie, że warto sięgnąć po te grube tomy.
P.S. Łączę się w bólu ze wszystkimi oczekującymi na to, aż Martin wykokosi się wreszcie z wydaniem kolejnego tomu...

Źródło


Od jutra postaram się wrócić do kosmetycznych tematów, bo mimo minimalizmu kosmetycznego nazbierało się sporo recenzji do napisania :)

Uściski!
Kochani!
Życzę Wam cudownych Świąt Wielkanocnych! Spędzajcie je w miłej, rodzinnej atmosferze, wykorzystajcie dobrze ten czas, odpoczywajcie, ładujcie się pozytywną energią, zajadajcie świąteczne przysmaki bez psucia sobie humoru liczeniem kalorii :)
Ściskam Was!




P.S. Ostatnio na blogu wiało pustką, ale po Świętach wracam do Was na pełnych obrotach :) Bardzo mi miło, że kilkoro z Was zauważyło moją nieobecność - to cudownie wiedzieć, że jest do kogo wracać :) Wirtualne uściski dla Kamiluśki, Taniki i Iwonki :*



Witajcie :)

Zgodnie z obietnicą mam dla Was dziś wyniki małego pędzlowego rozdania.
Nie przedłużając...
Dziękuję wszystkim za tak liczny udział.
Maszyna losująca wskazała, że posiadaczką zestawu pędzli i akcesoriów Essence zostaje...




Dagmara, bardzo serdecznie Ci gratuluję! Już wysyłam do Ciebie maila :)


Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...