Wiecie, że ostatnio pokochałam nawilżanie skóry olejem. Dlatego gdy Pani Patrycja z JUST Polska zaproponowała mi wypróbowanie czegoś z tej szwajcarskiej marki, bez wahania wybrałam Olejek pielęgnacyjny rozmaryn i kiełki pszenicy.



Just Olejek pielęgnacyjny rozmaryn i kiełki pszenicy to kosmetyk uniwersalny - można go stosować bezpośrednio na skórę zamiast balsamu, ale także jako bazę do olejków eterycznych, do masażu, nawet na delikatną skórę niemowląt. Ja pokusiłam się też o aplikowanie go na włosy.
Często zdarza się, że coś, co ma być do wszystkiego, w efekcie jest... do niczego. W przypadku tego olejku na szczęście ta reguła nie znalazła potwierdzenia. Ale po kolei...



Olejek pielęgnacyjny Just ma nadzwyczaj lekką konsystencję - świetnie się rozprowadza nawet po suchej skórze i błyskawicznie wchłania. Skóra po prostu całkowicie go "wypija". Solidnie nawilża i natłuszcza skórę, nie pozostawiając lepkiej i tłustej warstwy, jaką potrafią zostawić niektóre oleje, masła czy nawet bardziej treściwe balsamy. Przekłada się to jednak negatywnie na wydajność - olejek Just nakładam w większej ilości niż inne oleje (np. w przypadku czystego oleju makadamia na jedną partię ciała wystarczały mi 3-4 krople, a olejku Just aplikuję więcej - ok. 15-20 kropli).
Na plus zasługuje delikatny, jakby mydlany zapach. Kojąco działa na zmysły i stanowi neutralną bazę dla woni olejków eterycznych.



Najważniejsze jednak jest działanie. A olejek Just działa naprawdę przyjemnie - sprawia, że skóra staje się natłuszczona, miękka, gładka w dotyku i elastyczna. Bardzo dobrze spisuje się też na włosach - uwielbiam nałożyć olejek Just na noc, a rano dołożyć na włosy maskę z proteinami mlecznymi. Wtedy efekt jest po prostu obłędny! Długo szukałam tej miękkości na moich włosach.




Olejek można kupić w cenie 89zł za 125ml. O tym, gdzie znajdziecie kosmetyki Just, przeczytacie TUTAJ.



Moje zamiłowanie do olejów trwa w najlepsze dalej. Do Just być może kiedyś powrócę. Szczerze polecam Olejek pielęgnacyjny Just tym z Was, którzy nie lubią gęstych, bardzo tłustych olejów i nie tolerują tłustego filmu na skórze.





P.S. Pamiętajcie o konkursie - czas na zgłoszenia upływa już jutro!

http://xkeylimex.blogspot.com/2015/03/konkurs-wybierz-co-chcesz-od.html

Źródło


Świętujcie, odpoczywajcie, spotykajcie się z bliskimi.
Cudownych Świąt Wam życzę! :)



Kolekcja Cafe Culture idealnie wpisuje się w klimat świątecznych wypieków - zwłaszcza zapach Pain Au Raisin. Kto z nas nie kojarzy Świąt Wielkanocnych z pyszną, drożdżową babką z dużą ilością rodzynek? Lepka od lukru, pachnąca wanilią, puszysta, słodka... Mniam! Do pełni szczęścia wystarczał kawałek takiego ciacha i kubek mleka z miodem.
Pain Au Raisin co prawda nie pachnie jak drożdżowa babka, ale doskonale oddaje inny, przepyszny aromat - drożdżowych bułeczek z cynamonem i rodzynkami moczonymi w alkoholu. Kto się poczęstuje?



Pain Au Raisin to zapach z kolekcji Cafe Culture, inspirowanej kawiarnianymi aromatami. Należy do aromatycznej linii zapachowej i łączy w sobie woń rodzynek nasączonych koniakiem, maślano-waniliowego ciasta i cynamonu.


Pain Au Raisin ma pewien pierwiastek wspólny z zapachem cukierków Malaga - w końcu nadzienie tych słodkości robi się właśnie z rodzynek. W wosku z nowej kolekcji Yankee Candle poza rodzynkami i nutą alkoholu (czy to koniak to nie wiem, specjalistą w tej kwestii nie jestem) doszukałam się jednak jeszcze aromatu domowego, waniliowego ciasta i korzennego cynamonu, który nadaje całej kompozycji głębi, ociepla ją i sprawia, że mimo słodkości zapachu nie czuję mdłości i nie nabawiam się bólów głowy nawet przy długim paleniu.



Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora roku: uniwersalny
Pora dnia: przedpołudnie, popołudnie, wieczór
Przy gościach: tak
Intensywność:






Pain Au Raisin to zachwycający, bardzo oryginalny zapach. Nic więc dziwnego, że polubiłam go na tyle, że chętnie sprawiłabym sobie dużą świecę. A najlepiej dwie - jedną z Pain Au Raisin, a drugą z Cappuccino Truffle, który równie mocno przypadł mi do gustu. Przede mną jeszcze Tarte Tatin, ale już teraz mogę powiedzieć, że Cafe Culture to naprawdę fantastyczna kolekcja! Jeśli jeszcze jej nie znacie, zachęcam do odwiedzania sklepów ze świecami i wąchania, wąchania, wąchania! ;)


P.S. Wiem, że sprzątanie, gotowanie, pieczenie babek, ale może znajdziecie chwilę, by przygotować odpowiedź konkursową? Nagrody czekają:

http://xkeylimex.blogspot.com/2015/03/konkurs-wybierz-co-chcesz-od.html

W związku z leczeniem trądziku postanowiłam ograniczyć ilość zjadanego przeze mnie glutenu i laktozy. Zwykły chleb zastąpiłam waflami ryżowymi i chlebem ze składników bezglutenowych (robi go piekarnia Buczek, i choć jest drogi - prawie 7zł za maleńki bochenek - i słodkawy w smaku, całkiem go polubiłam), w Biedronce kupuję makaron bezglutenowy, w Lidlu mleko bezlaktozowe, a ciasta i ciasteczka robię sama na bazie mąki kukurydzianej i bezglutenowego proszku do pieczenia. Wiem, że dieta bezglutenowa może szkodzić organizmowi, ale mimo to chcę spróbować, czy rezygnacja z glutenu będzie miała wpływ na cerę.

Z powodu nadchodzących Świąt Wielkanocnych chciałam zrobić popularną ostatnio babkę na majonezie. Gotowy przepis zmodyfikowałam w ten sposób, by ciacho było bezglutenowe i bez cukru (słodzone miodem) i upiekłam w silikonowych foremkach na małe babeczki. Wyszły przepyszne i leciutkie jak puch, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moim przepisem:



Lekkie babeczki wielkanocne na majonezie

Składniki: (na 12 małych babeczek lub 1 dużą)
- 1 szklanka mąki kukurydzianej
- 4 czubate łyżki majonezu (u mnie niezastąpiony Kielecki)
- 4 jajka
- 1 opakowanie budyniu waniliowego bez cukru (u mnie był z cukrem, bo akurat taki miałam na stanie, a wyrzucać szkoda - przez to dodałam tylko 1/2 szklanki miodu)
- 1 łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia
- 1 szklanka miodu
- ewentualnie 1/2 gorzkiej czekolady do ozdobienia

Do miski przesiewam mąkę, budyń i proszek do pieczenia. Oddzielam żółtka od białek, żółtka dodaję do suchych składników. Dolewam miód i majonez. Mieszam łyżką, aż pozbędę się grudek i powstanie gładka masa. Białka ubijam na sztywną pianę i bardzo delikatnie łączę z masą. Dzięki temu całość jest puszysta i lekka już przed upieczeniem. Przelewam do silikonowych foremek lub jednej dużej formy (jeśli nie jest silikonowa, należy posmarować ją odrobiną tłuszczu, by ciasto nie przywarło). Piekę przez 15 minut (jeśli to małe babeczki - dużą babkę piekę nieco dłużej) w temp. 175 stopni z termoobiegiem. Po upieczeniu odstawiam na dłuższy czas do ostygnięcia (ciepłe nie odchodzą od formy). Gotowe babeczki można ozdobić lukrem lub cukrem pudrem, ale ja preferuję zdrowszą wersję - maziajki z rozpuszczonej w kąpieli wodnej gorzkiej czekolady. 

Nie mogłam się oprzeć - zjadłam jeszcze ciepłą ;)


Gwarantuję, że smak majonezu nie jest jakoś nachalnie wyczuwalny - pozostawia po sobie jedynie ciekawy, trudny do opisania aromat.
Babeczki są bardzo delikatne i lekkie, a dzięki temu idealnie pasują na świąteczne obżarstwo - nie zajmą dużo miejsca w żołądku ;) Jeśli jednak preferujecie cięższe ciasto, wystarczy odpuścić sobie ubijanie białek, a zamiast tego dodać je w płynnej formie (może nie wszystkie cztery, by ciasto nie było za rzadkie).

Pochwalcie się, co szykujecie na świąteczny stół? :)


I przypominajka:

http://xkeylimex.blogspot.com/2015/03/konkurs-wybierz-co-chcesz-od.html
 
Niektórzy sądzą, że depilacja okolic intymnych to wynalazek naszych czasów. Nic bardziej mylnego! Już w starożytności mieszkanki okolic Morza Śródziemnego pozbywały się zbędnego owłosienia. Od czasów średniowiecza pomysł ten został na bardzo długo zapomniany, jednak powrócił do łask w XX wieku. 
Zbliżają się ciepłe dni - czas zakładania krótkich spódniczek i opalania się na plaży w skąpym bikini. Dlatego uznałam, że to najlepszy moment, by opowiedzieć Wam o zabiegu depilacji brazylijskiej (czyli pełnej depilacji intymnej), któremu poddałam się kilka dni temu. Domyślam się, że wiele osób może być zainteresowanych efektami, dlatego pokażę Wam zdjęcia przed i po depilacji.

Źródło




...





Przepraszam wszystkich, którzy spodziewali się tutaj pikantnych fotek - nic z tego ;P Z wiadomych przyczyn nie pokażę Wam efektów depilacji intymnej. I szczerze mówiąc nigdy nie depilowałam tych sfer woskiem czy pastą cukrową, ale jednego jestem pewna: to musi być naprawdę bolesne!


Udało mi się Was wkręcić? Dajcie znać w komentarzach! :)
I koniecznie podzielcie się ze mną swoimi historiami z Prima Aprilis - z kogo zażartowaliście? A może ktoś zażartował z Was?
Mój tata wmówił mi dziś, że pewna suczka na osiedlu jest w ciąży i ojcem szczeniaczków będzie mój Olis xD Tak się ucieszyłam, a to okazał się być tylko żart ;)

P.S. Zapraszam Was na konkurs, w którym sami wybieracie swoją nagrodę - i to już nie jest żart :P

http://xkeylimex.blogspot.com/2015/03/konkurs-wybierz-co-chcesz-od.html


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...