Witajcie Kochani!

Na ostatni tydzień przed wyjazdem zrobiłam sobie wolne od pracy, by mój odespać te 2 miesiące, podczas których spałam po 3-4 godziny na dobę i ogarnąć się trochę przed wyjazdem.
Jeśli śledzicie blogowy profil na Facebook'u, wiecie już, że w piątek lecę na grecką wyspę Zakynthos gdzie spędzę 7 dni. Na szczęście laptop jedzie ze mną, więc będę mieć stały i bezproblemowy dostęp do internetu (a przynajmniej taką mam nadzieję).

Sporo notek mam do nadrobienia, o wielu rzeczach chciałam Wam opowiedzieć. Nie wszystko na raz - na początek tradycyjny post poniedziałkowy - Piękny Początek Tygodnia. A jutro małe przeprosinowe rozdanie :)

Dziś przygotowałam dla Was cytat z jednej z moich ulubionych piosenek. Choć nie jestem wielką fanką Lady GaGi, tekst Born this way bardzo do mnie przemawia.


Nie ważne, czy jesteś monoteistą, politeistą, ateistą, czy może zakładasz, że stworzyła nas Matka Natura albo Latający Potwór Spaghetti (pastafarianie- przesyłam pozdrowienia!). Tekst piosenki mówi o tym, że jesteśmy, jacy jesteśmy i to jest naturalne. A skoro jest naturalne, to znaczy, że właśnie takie powinno być.
Lady GaGa dołączą do Christiny Aguilery na liście moich ulubionych piosenek o samoakceptacji :)


Rozumiem, że GaGi możecie nie lubić, możecie ją też uwielbiać - nie wnikam.
Ciekawi mnie jednak, jak odbieracie tekst tej piosenki?
Podobno jest hymnem osób homoseksualnych i transseksualnych, przez co oburzają się na nią różnego rodzaju grupy związane mocno z kościołem katolickim. Nie chcę wnikać tutaj w Wasze odczucia religijne, ale może kogoś oburza ten tekst? Ja osobiście nie widzę w nim nic, co kłóciłoby się z moimi przekonaniami, ale ja to ja - jeśli czytaliście "50 faktów o mnie" wiecie, że mam dość luźny stosunek do religii.
Czekam na Wasze opinie!
Witam po przerwie ;)
Wybaczcie mi nieobecność w blogowym świecie - natłok pracy totalnie mnie przytłoczył. Po powrocie do domu nie mam już czasu ani ochoty na nic innego poza zjedzeniem obiadu, kąpielą i spaniem. Długi weekend spędziłam nad książkami, przygotowując się do pisania pracy magisterskiej. Jeśli śledzicie blogowy profil na facebooku, wiecie, że moja praca będzie dotyczyć blogów. Mam ogromną nadzieję, że pomożecie mi w wypełnieniu ankiety, bym mogła zrobić fajne badania do pracy, ale to dopiero za kilka miesięcy :)

Czas mnie goni, a ja mam tyle notek do napisania... Ostatnio wydarzyły się dwie rzeczy, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że w blogosferze jednak więcej jest pozytywnej niż negatywnej energii. Poza tym chciałam pokazać Wam cudowny zestaw pędzli (Subiektywna mnie udusi gołymi łapkami za to, że tyle zwlekam :P) i napisać o świetnych kosmetykach pielęgnacyjnych, które ostatnio mam przyjemność stosować. Na razie jednak coś świeżego, dzisiejszego - sierpniowy ShinyBox.

Choć dzisiejsza pogoda sugeruje zbliżającą się nieubłaganie jesień, szata graficzna liściku i shinyboxowej naklejki nie pozwala zapomnieć o tym, że wciąż jeszcze trwają wakacje. Po raz kolejny jestem zachwycona grafiką- lubię, kiedy takie elementy są "dopieszczone".



A co znajdziemy w pudełeczku?

Zawartość: 100% kosmetyków pielęgnacyjnych ;)
Aż 5 kosmetyków pełnowymiarowych - jestem pozytywnie zaskoczona!
Indola - Serum na zniszczone końcówki włosów
(pełnowymiarowy)
Serum oczywiście oparte jest w dużej mierze na silikonach, ale zawiera również olejek arganowy, marula i olej z oliwek. Co ciekawe- ma kremową konsystencję. Zobaczymy, czy przebije mojego ulubieńca w tej kategorii - Jedwab do włosów z Green Pharmacy ;)

Bielenda - Esencja Młodości - Płyn micelarny do mycia i demakijażu 3w1
(pełnowymiarowy)
Kosmetyki do demakijażu zużywam w sporych ilościach, lubię porównywać je ze sobą, a że z Bielendy nie miałam jeszcze nic oczyszczającego, dlatego tym chętniej wypróbuję ten płyn.

Dermedic - HydraIn3 Hialuro - Maska nawadniająca
(pełnowymiarowy)
Ten kosmetyk jest mi już znany - dostałam go do testów od marki Dermedic. Aplikowałam tą maskę dopiero dwa razy, dlatego na razie nie chcę jej oceniać, jednak przyznam, że pierwsze wrażenia są pozytywne. Mimo to i tak moim niekwestionowanym ulubieńcem z tej serii jest Serum nawadniające Dermedic. Genialne!

Marion - Koncentrat antycellulitowy chłodzący
(pełnowymiarowy)
Ja wiem, że cellulitu nie zlikwiduję w ciągu paru dni przy pomocy wyłącznie jednego kosmetyku. Mimo to i tak lubię tego typu produkty i zawsze mam cichą nadzieję, że jednak poprawią trochę wygląd moich ud. Zwłaszcza, że pod koniec miesiąca wyjeżdżam na wakacje, a przez siedzącą pracę, stres zajadany słodyczami i nieregularne posiłki moje uda wyglądają okropnie :/

DeBa BIO Vital - Zmiękczający balsam do rąk
(pełnowymiarowy)
Przyznam, że nigdy nawet nie słyszałam o tej marce, dlatego też nie wiem, czego mogę się po tym kremie spodziewać. Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, a kosmetyku po opakowaniu, ale ten kwiat na kartoniku jakoś tak budzi moje zaufanie ;P

PREZENT:
BioPlasis - Organiczny peeling do każdego rodzaju cery
W opisie znalazłam zdanie: "Wyróżnia się zniewalającym aromatem olejków eterycznych." - i oto jestem kupiona ;) Poniuchamy, czy rzeczywiście zapach będzie tak zniewalający, jak obiecuje opis.
W pudełku znalazł się również voucher na 100zł do sklepu Answear (ważny przy zakupach za minimum 300zł). Raczej z niego nie skorzystam, nie planuję takich zakupów w najbliższym czasie. Chociaż... widzę, że mają Converse, a moja siostra planuje zakup trampek. Może podeślę jej kod rabatowy :)


Udało mi się trafić na pudełko z dodatkowym kosmetykiem:

DODATKOWY KOSMETYK:
Synchroline - Rosacure - Intensive - Emulsja na dzień z filtrami ochronnymi SPF 30
Dopiero wybieram się na wakacje, dlatego wszelkie filtry mile widziane. Zobaczymy, co to za specyfik. Trudno mi utrafić z filtrem do twarzy, żeby był skuteczny, miał lekką konsystencję, wchłaniał się na tyle szybko, by możliwe było nałożenie na niego makijażu, a także by  nadawał się na typowe plażowanie, czyli by nie spływał z twarzy podczas kąpieli w morzu czy basenie. Mam nadzieję, że Synchroline poradzi sobie z tymi wymaganiami.




Kosmetyki zapowiadają się dla mnie bardzo ciekawie. Jestem szczególnie zainteresowana serum Marion (liczę, że będzie to dla mnie "ostatnia deska ratunku" przed wyjazdem na wakacje) i kremem do rąk DeBa (ostatnio moje dłonie są w nienajlepszym stanie, więc będzie to ekstremalny test dla właściwości nawilżających kremu). Za jakiś czas napiszę Wam, czy te produkty zdały egzamin.


Poprzednie pudełko ShinyBox było całkiem pozytywnie komentowane. Przekonało Was do zakupu Shiny w tym miesiącu?
Tym razem ShinyBox postawił na pielęgnację, poprzednio więcej było kosmetyków kolorowych - ciekawa jestem, czy Wy wolicie pudełka bardziej pielęgnacyjne czy kolorówkowe?
Witajcie Kochani!

Kosmetyków z lipcowego pudełka Shiny używam już wystarczająco długo, by móc napisać o nich parę słów i ocenić, czy zawartość boxa przypadła mi do gustu.
Zaczynamy mój subiektywny ranking shinyboxowych kosmetyków lipcowych:



1. Uriage - Woda termalna
Coś idealnego na upały! Chłodzi, tonizuje, nawilża. Używałam jej jako tonik, a także jako mgiełkę do twarzy rozpylaną w ciągu dnia na makijaż. Co ważne - nie wpływała negatywnie na makeup. Ma świetny rozpylacz- dozuje wodę w formie delikatnej mgiełki, idealnie rozpylonej, nie lejącej się dużymi kroplami na twarz. Produkt genialny, na 100% kupię pełnowymiarowe opakowanie.






2. Uriage - Aquaprecis - Krem intensywnie nawilżający
Marka Uriage zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Krem okazał się dla mnie hitem. Ma leciutką, wręcz lotionową konsystencję, szybko się wchłania i nie tłuści cery, nadaje się nawet pod makijaż, a mimo to intensywnie nawilża. Rozważam zakup pełnowymiarowego opakowania, bo jestem bardzo zadowolona.






3. Wibo - Lakier do paznokci Extreme Nails
Jakość lakierów Wibo jest dyskusyjna - jedni je uwielbiają, inni nie znoszą. U mnie lakier sprawdził się nienajgorzej, wytrzymał bez uszczerbku 2 dni. Polubiłam go jednak bardzo za piękny kolor, idealny na lato. Takiego jeszcze nie miałam w swojej kolekcji :) 




4. L'Occitane - Werbena - Mleczko do ciała
Marka L'Occitane przestała mi się dobrze kojarzyć ze względu na ich nieprofesjonalny PR. Postanowiłam jednak wypróbować ich kosmetyki bez uprzedzeń i... balsam bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Cudowny, cytrynowy zapach, lekka konsystencja, szybkie wchłanianie się i idealne nawilżanie. Nie skuszę się jednak na pełnowymiarowe opakowanie, bo cena jest dla mnie stanowczo zbyt wysoka (95 zł za 250ml).








5. Wibo - Cień do powiek z jedwabiem
Tak się złożyło, że otrzymałam cienie, które w ogóle nie pasują mi kolorystycznie. Makijaż wykonałam tylko w celu sprawdzenia ich pigmentacji. Spodziewałam się jedynie delikatnej "mgiełki koloru", a tymczasem okazało się, że pigmentacja wcale nie jest taka zła! Cienie ładnie opalizują, są niezłej jakości jak na taką półkę cenową. Niestety kolory dla mnie nietrafione.




Cienie nałożone z bazą i bez właściwie nie różnią się od siebie pigmentacją.




6. Grashka - Baza pod cienie i do ust
Ciekawy kosmetyk, dobrze spełniający swoje zadanie w kwestii wspomagania trwałości cieni. Nie zauważyłam, by wpłynął znacząco na trwałość szminki (może to dlatego, że ja co chwilę coś piję, więc żadna szminka nie chce utrzymywać się u mnie zbyt długo). Baza ta nie różni się jednak pod względem właściwości od mojej ulubionej Lumene. Lumene ma jednak bardziej higieniczne opakowanie, więc nie czuję się skuszona do zmiany mojego favu w tej kategorii.



Baza pomaziana paluchem ;)




7. Grashka - Perłowy cień do powiek
Średniej jakości, średnio napigmentowany. Nie pogardzę nim jednak, ponieważ kolor brązowy zawsze znajdzie u mnie zastosowanie (lubię makijaże w odcieniach beżu i brązu), jednak nie będzie moim ulubieńcem.







8. L'Occitane - Werbena - Żel pod prysznic
Nie polubiłam go - ma bardzo lejącą konsystencję, słabiutko się pieni, przez co spada jego wydajność. Na plus zaliczam fakt, że pięknie pachnie, dobrze oczyszcza i nie podrażnia skóry, ale od żelu za 59zł za 250ml spodziewałabym się czegoś więcej. Poza tym zwróćcie uwagę na skład- SLES na drugim miejscu... Jakbym chciała sobie kupić żel z tym detergentem na początku składu, to wybrałabym się do drogerii i kupiła Isanę za 3zł, a nie L'Occitane za prawie 60zł... Moim zdaniem zdecydowanie najgorszy kosmetyk w tym pudełeczku!







Pudełko oceniam jako 50:50 - część kosmetyków okazała się strzałem w 10, część niestety niewypałem.
Cieszę się jednak, że mogłam je wypróbować i poznać wreszcie Uriage, które mnie tak ciekawiło.

Co Wy sądzicie na temat lipcowego ShinyBoxa?


Witajcie Kochani!

Brak czasu mnie dobija, trzymajcie kciuki, żebym wytrzymała do weekendu...

Dziś przygotowałam post na temat nietypowej, kontrowersyjnej akcji. Być może słyszeliście już o Armpits4August?

Źródło

Jest to inicjatywa inspirowana przez kobiety cierpiące na zespół policystycznych jajników (co wiąże się z wysokim poziomem męskich hormonów płciowych, co z kolei skutkuje obfitym owłosieniem ciała u kobiet). Hiszpańska dziennikarka i blogerka Paloma Goni doszła do wniosku, że kobiety powinny mieć wybór, czy chcą golić nogi i pachy, czy też wolą hodować naturalne futerko. Zapoczątkowała akcję Armpits4August, skłaniającą kobiety do tego, by przez cały sierpień spróbować nie depilować nóg i pach (a tym bardziej innych części ciała). Przyłączyć się może każdy- wystarczy zapuścić włoski, cyknąć fotkę i... czuć się dobrze we własnej owłosionej skórze.

Paloma Goni (źródło: internet)

Co ważne: akcja nie ma na celu zmuszania kobiet do całkowitego zaniechania depilacji. Pomysłodawczynie chcą jedynie, by kobiety miały WYBÓR: golić/nie golić. By włosy na kobiecych łydkach i pod damskimi pachami nie wzbudzały obrzydzenia i nie kojarzyły się jedynie z brakiem higieny i zaniedbaniem.

Źródło

Akcja Armpits4August ma swoją oficjalną stronę internetową (TUTAJ), profil na Facebooku (TUTAJ, zrzesza już ponad 1600 fanek naturalnego owłosienia) i profil na Twitterze (TUTAJ).

Znalezione w internecie

Znalezione w internecie

Jestem niesamowicie ciekawa, co sądzicie o tej akcji?
Może jestem pesymistką, ale moim zdaniem taka inicjatywa jest jedynie czymś, co zaciekawia i szokuje, ale nie ma realnego wpływu na społeczeństwo. W naszej kulturze już zbyt mocno zakorzeniło się przekonanie, że włoski na innych kobiecych częściach ciała niż głowa są "be", wręcz widoczna jest coraz mocniejsza tendencja do depilacji WSZYSTKIEGO.
Ja sama nie odważyłabym się wyjść na ulicę z zarośniętymi pachami czy łydkami - czuję się niekomfortowo, kiedy moje wydepilowane włoski odrastają, więc z potężnymi krzaczorami czułabym się po prostu strasznie. Nie mam ani siły, ani wewnętrznej potrzeby, by przeciwstawić się temu utartemu schematowi.

Poniżej: zdjęcia kilku odważnych uczestniczek akcji Armpits4August: (poniższe zdjęcia znalezione w internecie)





Piszcie, co sądzicie!

P.S. Inicjatywę wyczaiła moja siostra. Wyczytała gdzieś, że jedna pani biorąca udział w akcji żaliła się, że w jej wyborze 'niegolenia' wspiera ją jedynie mąż i kumpel, a od koleżanek słyszy same głosy krytyki.
Przypomniało mi się, jak pewnego wieczoru przy piwie mój kolega zwierzył się, że oglądał filmik, na którym kobieta czesała włosy (na głowie, żeby nie było niedomówień :P), a pod pachą miała takie delikatne, jasne włosy i to mu się bardzo spodobało. Śmialiśmy się wtedy, że zadzwonimy do jego dziewczyny, żeby wyrzuciła maszynki do golenia i depilator.
Może to rzeczywiście jest tak, że faceci nie przejmują się tym, czy my mamy włoski na nogach i pod pachami, czy też jesteśmy tam całkiem gładkie?

Spytajcie swoich facetów!

Mój chłopak powiedział (cytuję):
"ale fuuj foty" xD
Stwierdził jeszcze, że nie wyobraża sobie kobiety z nieogolonymi pachami, bo to tak jakby ksiądz nie nosił koloratki, a rolnik nie uprawiał pola :D

Czekam na opinie Wasze i Waszych mężów/narzeczonych/chłopaków/kumpli/braci/ojców/synów!

Źródło

Źródło

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...