Witajcie Kochani!
Ufffff, wreszcie wracam do regularnego blogowania. Ta "mała" przerwa spowodowana była kilkoma czynnikami - przede wszystkim czynnikiem technicznym. Poza tym chwilowe "wyłączenie się" chyba było mi potrzebne. Teraz mogę wrócić z nową porcją energii :)

Źródło

Co się u mnie działo?
Stałam się starsza o rok :) W marcu obchodziłam 24 urodziny. Jako że połączyliśmy moją imprezę ze świętowaniem okrągłych urodzin taty, odstąpiłam mu klasyczny tort, a sama zrobiłam sobie urocze muffiny w wersji "na wypasie" (na bazie cytrynowego ciasta jogurtowego, nadziewane lemon curdem, udekorowane bitą śmietaną z różowym barwnikiem spożywczym i kolorową posypką).



Nie mogę nie pochwalić się prezentami, które dostałam od najbliższych.
Siostra przygotowała dla mnie ręcznie robioną bransoletkę z jadeitów (w moim ulubionym kolorze!) z akcentem białych kamieni księżycowych. To cudeńko mogliście już oglądać na blogowym Facebooku i Instagramie.


Mój kochany chłopak spełnił kolejne moje marzenie z tegorocznej wishlisty - kupił mi podświetlane lusterko kosmetyczne! Z jednej strony był to świetny prezent, bo teraz nawet zwykły codzienny makijaż stał się o wiele prostszy, nie mówiąc już o czymś bardziej skomplikowanym na wielkie okazje. Z drugiej jednak strony lusterko to nie raz doprowadza mnie do załamania, kiedy w 5-krotnym powiększeniu widzę wszystkie moje pryszcze, przebarwienia, blizny, rozszerzone pory xD

Źródło


Nie mogę nie pochwalić się Wam moimi obuwniczymi zdobyczami. Jeśli pamiętacie notkę o Timberlandach, na pewno wiecie, jak ważne są dla mnie solidne i wygodne buty, a także jak trudno mi je kupić, gdyż moja stopa ma długość niecałych 22 cm (rozmiar 34).
Tej wiosny miałam już serdecznie dość balerinek kupowanych po 40zł w sieciówkach. Niby to ładne, ale koszmarnie niewygodne, w dodatku spada mi ze stopy, bo sieciówki robią buty od rozmiaru 36. Dlatego wybrałam baleriny Ryłko P1MJOT2 w kolorze granatowym- nie należą do najtańszych, ale komfort chodzenia jest dosłownie nieporównywalny z butami z sieciówek odzieżowych.

Źródło

Tego lata planuję kolejne rzymskie wakacje, a to wiąże się z dużą ilością zwiedzania, całodziennym łażeniem po brukowanych uliczkach. Musiałam więc zaopatrzyć się w wygodne sandały. Szukałam czegoś w moim rozmiarze, kobiecego, a nie dziecięcego, wygodnego (z grubą i miękką podeszwą) i czegoś, co nie będzie przypominało buty ortopedyczne. Chciałam móc nosić te sandały zarówno do spodni jak i do sukienki. Wybór padł na Crocs: Women's Huarache Flat w kolorze island green /  ultraviolet. Są genialne! Chodzi się w nich tak, jakby pod piętą była umieszczona jakaś miękka poduszeczka :)

Źródło


W kwestii kosmetyków... na razie było minimalistycznie, bo zabrakło czasu i ochoty, poza tym na szaleństwa nie pozwalała kuracja dermatologiczna - swoją drogą niestety nieskuteczna, ale nie poddaję się ;)
Poza tym rozpoczęłam nietypową kurację - ssanie oleju (kiedyś opowiem Wam o tym coś więcej), zaczęłam korzystać z usług zaufanego bioenergoterapeuty, przygotowuję się do zabiegu wszczepienia implantów zębów (panicznie się boję, ale jestem pod opieką prawdziwych profesjonalistów).

Kiedy nie pisałam bloga, oddawałam się boskiej przyjemności czytania ;) Pochłonęłam wszystkie dostępne na chwilę obecną tomy sagi "Pieśń lodu i ognia" (na kanwie której powstaje serial "Gra o tron"). Cieszę się, że sięgnęłam po książki, zanim obejrzałam serial, bo moje wyobrażenia książkowych postaci w większości totalnie rozmijają się z doborem aktorów do serialu (największy ból 4 liter mam o to, jak wygląda serialowy Jon Snow - przecież on nie jest ani trochę podobny do Nedda, a według książki był mega podobny do swojego ojca, poza tym kojarzy mi się z Mariuszem Kałamagą, a przez to nie potrafię traktować go serio xD).
"Pieśni lodu i ognia" chyba polecać nie trzeba - to się samo przez się rozumie, że warto sięgnąć po te grube tomy.
P.S. Łączę się w bólu ze wszystkimi oczekującymi na to, aż Martin wykokosi się wreszcie z wydaniem kolejnego tomu...

Źródło


Od jutra postaram się wrócić do kosmetycznych tematów, bo mimo minimalizmu kosmetycznego nazbierało się sporo recenzji do napisania :)

Uściski!
Kochani!
Życzę Wam cudownych Świąt Wielkanocnych! Spędzajcie je w miłej, rodzinnej atmosferze, wykorzystajcie dobrze ten czas, odpoczywajcie, ładujcie się pozytywną energią, zajadajcie świąteczne przysmaki bez psucia sobie humoru liczeniem kalorii :)
Ściskam Was!




P.S. Ostatnio na blogu wiało pustką, ale po Świętach wracam do Was na pełnych obrotach :) Bardzo mi miło, że kilkoro z Was zauważyło moją nieobecność - to cudownie wiedzieć, że jest do kogo wracać :) Wirtualne uściski dla Kamiluśki, Taniki i Iwonki :*



Witajcie :)

Zgodnie z obietnicą mam dla Was dziś wyniki małego pędzlowego rozdania.
Nie przedłużając...
Dziękuję wszystkim za tak liczny udział.
Maszyna losująca wskazała, że posiadaczką zestawu pędzli i akcesoriów Essence zostaje...




Dagmara, bardzo serdecznie Ci gratuluję! Już wysyłam do Ciebie maila :)


Pozdrawiam!
O mojej słabości do kosmetyków P&R wiecie zapewne nie od dziś. Zanim jeszcze zaczęłam stopniowo poznawać produkty tej marki, "na oko" wydawało mi się, że moją ulubioną serią będzie relaksująca. W końcu kokos + trawa cytrynowa = idealne wpasowanie w mój zapachowy gust. Od jakiegoś czasu stosuję dwa kosmetyki z linii relaksującej - żel i peeling. Czy rzeczywiście są to moi ulubieńcy?


Zaczniemy od Relaksującego Żelu Myjącego PAT&RUB. Ma dość rzadką konsystencję i kolor... rozwodnionej Coli ;) Pieni się zadziwiająco dobrze jak na naturalny żel (zakłada się, że żele bez SLS czy SLeS z reguły pienią się gorzej niż drogeryjne produkty z tymi dwoma gagatkami w składzie). Jest bardzo wydajny - wystarczy odrobina, by umyć całe ciało.


Skutecznie oczyszcza skórę, nie wysuszając jej przy tym. Mam nawet wrażenie, że lekko nawilża - skóra po prysznicu z użyciem tego żelu jest bardziej miękka i gładka niż po użyciu zwykłego żelu pod prysznic. Nie podrażnia, nawet przy tak wrażliwej skórze jak moja.


Ma bardzo dobry ekologiczny skład.

INCI: Aqua, Camelia Sinensis Leaf Water, Babasuamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoamphoacetate, Alcohol, Glycerin, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Polyglyceryl-4-Caprate, Caprylyl Glycol, Phenethyl Alcohol, Xanthan Gum, Parfum, Sodium Phytate, Citric Acid, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Citral, Coumarin, Geraniol, Limonene, Linalool.


Kosztuje 45 zł za 280ml, ale często można dostać go w jakiejś promocji. Kupicie go w drogeriach Sephora lub online w sklepie PAT&RUB.




Po umyciu skóry czas na drugi element relaksującego domowego spa - peeling: Relaksujący scrub/peeling cukrowy PAT&RUB. Ten kosmetyk na początku może dziwić bardzo zbitą konsystencją - jakby ktoś zatopił ogromne ilości cukrowych drobinek w jakimś gęstym maśle np. shea. Trudno taką zbitą pastę nabrać na dłoń, trudno tez ją rozprowadzić na skórze. Zauważyłam, że aby ułatwić aplikację, skóra nie powinna być ani zbyt mokra, ani zbyt sucha.


Drobinki cukrowe zawarte w tym peelingu rozpuszczają się umiarkowanie szybko - pozwalają na mocne tarcie skóry, ale rozpuszczą się, zanim od tarcia skóra stanie się podrażniona. Za takie "kontrolowane rozpuszczanie" należy się duży plus ;)


Peelingi P&R są tłuściochami - każdy, kto choć raz ich próbował, doskonale to wie. Po aplikacji peelingu nie ma już potrzeby nakładania masła czy balsamu, bo skóra pokryta jest warstwą naturalnych maseł i olei, które zawarte były w peelingu. Ja osobiście bardzo lubię ten efekt. Moja skóra nie wchłania żadnych olei, które nałożę na nią "solo", toleruje jedynie oleje pozostawiane przez peelingi, dlatego lubię raz czy dwa razy w tygodniu natłuścić ją w ten sposób - zwłaszcza zimą. Relaksujący Scrub jest jednak troszkę za tłusty - nawet dla mnie. Nakładam go naprawdę oszczędnie, a mimo to tłusta warstwa na mojej skórze jest tak gruba, że piżama się do mnie przykleja... Takie oszczędzanie wpływa jednak pozytywnie na wydajność produktu - jeden słoiczek wystarcza nawet na parę miesięcy.


Skład peelingu nie budzi zastrzeżeń - jest ekologicznie, organicznie, idealnie :)

INCI: Sucrose, Caprylic/Capric Trigliceride, Olive (Olea Europaea) Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Decyl Cocoate, Butyrospermum Parkii Fruit (Shea Butter), Cera Alba, Glyceryl Stearate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Butter, Parfum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Citral, Coumarin, Geraniol, Limonene, Linalool.


Koszt takiej peelingowej przyjemności to 79 zł za 500ml, jednak, tak samo jak w przypadku żelu, radzę polować na promocje. Peeling znajdziecie w drogeriach Sephora lub w sklepie internetowym PAT&RUB.




Na koniec najważniejsze... ZAPACH.
Czy moja intuicja mnie nie zawiodła?
Otóż niestety zawiodła i to na całej linii. Zapach kosmetyków z serii relaksującej średnio mi się podoba. Wiem, że wiele osób uwielbia zapach tej serii, ale moim zdaniem jest taki sobie - rześki, ale niewiele w nim słodyczy kokosa. Szkoda, bo jak dotąd podobały mi się zapachy właściwie wszystkich serii P&R.

Ocena ŻELU: 5/6 (Uwielbiam żele myjące P&R, bo łączą w sobie skuteczność działania, delikatność, wydajność i fajny ekologiczny skład. W tym przypadku odejmuję punkt za zapach.)

Ocena PEELINGU: 4/6 (Dobrze peelinguje, natłuszcza... aż za bardzo, dlatego punkt w dół. Kolejny punkt odjęty za zapach. Pozostaję wierna mojemu ukochanemu peelingowi z serii Home SPA - pięknie pachnie, jest jeszcze mocniejszym zdzierakiem, a do tego nie natłuszcza aż tak mocno.)



Cóż, nie jest mi pisany relaks - chyba, że taki w SPA (Home SPA) ;) Ewentualnie rewitalizacja lub otulenie ;)

Używacie kosmetyków PAT&RUB? Może znacie serię relaksującą?

Pozdrawiam :)
Witajcie Kochani!

Pamiętacie mój post sprzed tygodnia, zachęcający do pomocy finansowej na rzecz śmiertelnie chorego Mariusza? Po pierwsze bardzo Wam dziękuję, że wykazaliście tak dużo empatii i przyłączyliście się do akcji. Jesteście wspaniali! :*
Po drugie chciałabym dziś kontynuować taka charytatywną tematykę - tym razem jednak zamierzam skupić się na pomocy przez klikanie.

Źródło

Każdy z Was na pewno był nie raz na stronie Pajacyka czy Okruszka, być może znacie też Pustą Miskę. Jednak stron działających na zasadzie pomocowych klików jest więcej. Najlepiej zapisać sobie w zakładkach jedną, która skupia wszystkie. Ja korzystam z Pomagaj Online:



Niedawno w sieci pojawił się nowy, bardzo ciekawy serwis - WszyscyKlikamy.pl - jego celem jest połączenie dwóch teoretycznie zupełnie odmiennych od siebie spraw: pomocy przez klikanie i... tańszych zakupów internetowych.


Jak to działa?
  1. Rejestrujesz się na portalu.
  2. Codziennie możesz klikać i pomagać wybranej fundacji.
  3. Za każdy klik dostajesz też tzw. "klikery", czyli punkty, które następnie możesz wykorzystać przy zakupie interesujących się ofert i obniżyć ich cenę.
Brzmi jak połączenie Pajacyka z Gruponem. ;)
Moim zdaniem "klikery" to fajna motywacja do charytatywnego klikania.

Źródło

Zobaczcie spot WszyscyKlikamy.pl:



Jak Wam się podoba idea serwisu WszyscyKlikamy.pl?
Korzystacie ze stron typu "kliknij-pomóż" jak Okruszek czy Pajacyk?

Pozdrawiam :)

Źródło

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...