Wczoraj przypadał ostatni dzień wyzwania na blogu Sen Mai, jednak nie zdążyłam wrzucić notki, dlatego post na ostatni wyzwaniowy temat pojawia się u mnie dzisiaj. Wszystko co dobre, szybko się kończy :) To było ciekawe pięć dni - skłoniło mnie do zastanowienia się nad sprawami, które wcześniej nawet nie przychodziły mi do głowy. Dzięki wyzwaniu poznałam też kilka interesujących blogów, na które pewnie w inny sposób bym nie trafiła.

Tematem na ostatni dzień jest ważny szczegół.
Temat szeroki - w końcu całe nasze życie składa się z takich mniej lub bardziej ważnych szczegółów. Długo zastanawiałam się, co dla mnie jest takim ważnym szczegółem, aż w końcu przyszły mi do głowy... pieprzyki ;) Niby nic, drobny szczegół, ale przecież pieprzyk może być naszym "znakiem firmowym", tak jak u Marilyn Monroe ;)

Źródło


Może być też czymś bardzo niebezpiecznym, jeśli zwykły pieprzyk, który ktoś ma całe życie, okaże się być nowotworem - czerniakiem złośliwym skóry... Dlatego każde znamię - taki niby nieważny szczegół - należy badać u dermatologa, bo wcześnie wykryty czerniak daje szansę na całkowite wyleczenie! Pamiętajcie również o profilaktyce - zwłaszcza latem ważne jest zabezpieczanie znamion wysokim filtrem.

Źródło

Dlaczego pieprzyki są ważnymi szczegółami w moim życiu?
Sama mam jeden, w bardzo specyficznym miejscu, przez grzeczność nie wspomnę, gdzie dokładnie ;P O zdjęciu tym bardziej zapomnijcie! ;P

Mój chłopak ma sporo pieprzyków, w tym jedno "zgrupowanie" układające się w kształt trójkąta (iluminati? :P). Wygląda to naprawdę genialnie!



Uroczy pieprzyk odkryłam też u mojego psa. Westy są strzyżone w charakterystyczny sposób - na czubku kufy (pyszczka :P) przycina się im krótko futerko, by po bokach pyska i głowy zostawić gęste i dłuższe włoski, zwane chryzantemą. I właśnie w tym wystrzyżonym miejscu na kufie mój Olis ma pieprzyka. Jest to jeden z jego znaków rozpoznawczych, poza tym dodaje mu spooooro uroku ;)




Jak widzicie, pieprzyki stanowią naprawdę ważny szczegół w moim życiu. Niby takie to małe, często niewidoczne, schowane pod ubraniem, czasem jednak są naprawdę istotne i charakterystyczne. Warto, byście i Wy pamiętali o pieprzykach i badali je u dermatologów, by te maleństwa nie wpływały negatywnie na Wasze życie!


Odsyłam Was na bloga Sen Mai, gdzie przeczytacie więcej o tym wyzwaniu. Kolejne wyzwanie podobno już w grudniu!

http://www.senmai.pl/2014/11/wyzwanie-blogowe-listopad-5-dni-do-lepszego-bloga/

Pozdrawiam Was ciepło! I życzę miłego weekendu :)
Człowiek uczy się całe życie (to, że głupim umiera, pominiemy).
Odkąd wyprowadziłam się od rodziców, cały czas uczę się bycia perfekcyjną panią domu ;) Wciąż wymyślam dania obiadowe, których do tej pory nigdy nie robiłam. Jedne wychodzą lepiej, inne gorzej - na szczęście wszystkie dotąd były zjadliwe.
Najciekawszą rzeczą (z tej kulinarnej kwestii), której nauczyłam się ostatnio, była na pewno polędwica z indyka w sosie z kurkami. Kurki leżały w zamrażarce całe tygodnie, bo nie miałam bladego pojęcia, co z nimi zrobić. Aż pewnego dnia mnie oświeciło. Podpytałam mamę, zdałam się trochę na moją intuicję i... wyszło przepyszne danie :) Nauczyłam się przyrządzać kurki!

Źródło


Ostatnie kilkanaście dni upływało mi na lekturze książki Anwen: "Jak dbać o włosy. Poradnik dla początkującej włosomaniaczki". Dzięki temu nauczyłam się lepiej dbać o moje włosy, usystematyzowałam dotychczasową wiedzę i uzupełniłam braki w tych tematach, które stanowiły dla mnie trudność.



Do tej pory moje blogowanie przebiegało bardzo... "luźno" - miałam ochotę i wenę, to pisałam. Gdy temat na notkę przyszedł mi do głowy, to albo go zapisywałam, albo zapominałam o nim. Dzięki Anicie z bloga Tosiakowo nauczyłam się ogarniać ten mój blogowy freestyle ;) Anita stworzyła trzy ciekawe arkusze, które bardzo pomagają usystematyzować blogowanie: tygodniowy planer postów, arkusz na blogowe statystyki oraz arkusz na pomysły na blogowe notki. Oczywiście nie ma przeciwwskazań, by takie rzeczy zapisać gdziekolwiek - w zeszycie, na kartce, w pliku na komputerze. Moim zdaniem jednak wygodniej skorzystać z takich gotowych rozwiązań. Mnie osobiście bardziej to mobilizuje.
Dzięki Anicie nauczyłam się systematyzować moje blogowanie.

Źródło


Jestem ciekawa, czego Wy nauczyliście się przez ostatni miesiąc? :)


Post powstał w ramach wyzwania, o którym dowiecie się więcej, klikając w baner:

http://www.senmai.pl/2014/11/wyzwanie-blogowe-listopad-5-dni-do-lepszego-bloga/
 
Czytelnicy mojego bloga wiedzą, że jestem "mądra jak Einstein, kreatywna jak Jobs i przedsiębiorcza jak Gates" :P Cudzysłów jest tutaj nie tylko w związku z tym, iż porównania stanowią cytat, ale również i po to, by podkreślić, że są to określenia całkowicie autoironiczne ;P
Nie rysuję, nie maluję, nie scrapbookuję, nie szydełkuję, nie robię swetrów na drutach, nie tworzę grafiki wektorowej, ani nawet żadnej innej (wczoraj próbowałam zrobić logo dla tatowej firmy i wyszła kicha...). Nie śpiewam, nie komponuję, nie tańczę, czasem może trochę rymuję, ale zakładam, że rymy-dymy godne dziada częstochowskiego się nie liczą (tym bardziej, że najczęściej dotyczą mojego psa lub są parafrazami "mondrych" disco-polowych tekstów :P). Marna ze mnie twórczyni kreatywna (i tym bardziej mi wstyd, gdy patrzę na świetne prace pozostałych Uczestniczek tego wyzwania).
Jedyna dziedzina, w jakiej choć odrobinę się spełniam, to fotografia. Problem jednak w tym, że 90% zdjęć robię z myślą o blogu i albo już je widzieliście, albo zobaczycie za parę dni w jakiejś notce.

Postanowiłam jednak pokazać Wam zdjęcie, które powstało parę dni temu przy okazji fotografowania szarlotkowej świecy Village Candle. Fotka pewnie nie znajdzie się w notce z recenzją, a uważam, że jest całkiem ciekawa. Ok, robiłam ładniejsze, ale miała być ostatnia praca kreatywna, a nie najlepsza, więc jest ostatnia :) Dodam, że fotka została tylko zmniejszona w programie graficznym, kolorów i kontrastu nie ruszałam, więc jest "no filter" :)



P.S. Na zdjęciu widzicie te sławne z facebooka jabłka :P (kto nie czytał: wysłałam chłopaka po jabłka do Biedronki i kazałam kupić najładniejsze. Wraca ucieszony i pyta, czy to do szarlotki. A ja mu na to- nie, do zdjęć. Rozczarowanie sto pro :P)


Więcej o wyzwaniu poczytacie, klikając w baner:

http://www.senmai.pl/2014/11/wyzwanie-blogowe-listopad-5-dni-do-lepszego-bloga/

Dziś drugi dzień blogowego wyzwania, w którym biorę udział. Mam zamiar pokazać Wam piosenki, które sprawiają, że moja kreatywność i umiejętność skupienia się wzrasta.
Najpierw jednak winna Wam jestem wyjaśnienie, co w moim przypadku oznacza "praca kreatywna". Nie maluję, nie rysuję, nie tworzę ręcznie robionych różności w stylu "coś z niczego".
Jedyne dziedziny, w których wykazuję się jako-taką kreatywnością to teksty i zdjęcia na bloga, a  również... gotowanie, a jakże - w końcu to też czasem wymaga odrobiny kreatywnego myślenia ;)

Źródło: http://likely.pl/


Kiedy opracowuję teksty na bloga, włączam muzykę, która nie będzie mnie dekoncentrować (czyli najczęściej coś w obcym języku i coś względnie spokojnego). Natomiast gdy zabieram się za edytowanie zdjęć, stawiam na muzykę bardziej energetyczną, do której czasem nawet śpiewam sobie pod nosem ;)

Najczęściej słychać u mnie radio - odpalam na komputerze aplikację OpenFM, a następnie wybieram jedną z baaaardzo wielu stacji. Z reguły jest to Praca, Nauka, Crema Cafe, Happy, Sad lub Relax.

Stwierdziłam jednak, że nie pójdę na łatwiznę i nie napiszę Wam: "jeśli chcecie posłuchać mojej playlisty, to włączcie sobie radio" :P Przygotowałam listę moich ulubionych piosenek do pracy kreatywnej. Są to zarówno te spokojniejsze, nastrojowe piosenki, jak i te energetyczne i szalone ;) Sama przypomniałam sobie dzięki temu wiele fajnych utworów!
Na liście zabrakło tylko dwóch płyt Florence and the Machine, ale ostatnio troszkę mi się Florka znudziła (choć myślałam, że nigdy to nie nastąpi :P).




Szczegóły blogowego wyzwania znajdziecie na blogu Sen Mai:

http://www.senmai.pl/2014/11/wyzwanie-blogowe-listopad-5-dni-do-lepszego-bloga/

Źródło
Pogoda taka smutna, ja taka bez życia... Bez wow.
Pomyślałam, że mimo wszystko spróbuję jakoś fajnie zacząć ten tydzień i przyłączę się do kreatywnego wyzwania 5 dni do lepszego bloga.

Na początek coś bardzo przyjemnego - zamykam oczy i wyobrażam sobie, że wygrałam w loterii. Na moim koncie nagle znalazło się 100 tys. "peelenów"... Oj, z taką kasą można zaszaleć ;)





Może wyda się to mało spontaniczne, ale... nie pojechałabym na wymarzone wakacje. Nie sprawiłabym sobie torebki Korsa ani szpilek Louboutina. Nie kupiłabym też żadnego kosmetyku (choć wiadomo, że dla kosmetykoholiczki byłoby to trudne :P).
Całą sumę przeznaczyłabym na zakup własnego mieszkania. 
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że za 100 tys. zł nie byłoby nawet połowy, ale taki wkład własny to byłby dobry start. Z setką "patyków" czekałby mnie kredyt na 15, zamiast na 30 lat. Optymistyczna wizja :D

Źródło

Marzy mi się przytulne mieszkanko w jakiejś przyjemnej okolicy, możliwie niedaleko centrum. Nie musi to być ogromny apartament (wmawiam sobie, że za dużo byłoby sprzątania :P), ale koniecznie przestronne lokum - kuchnia połączona z salonem, a do tego dwa pokoje i łazienka (ok, łazienka może być duża :P).


Zastanawialiście się kiedyś, na co wydalibyście taką sumę pieniędzy?
A może jesteście szczęściarzami, którzy już stawali przed podobnym dylematem w realnym życiu, nie tylko w ramach blogowego wyzwania? ;)


Dzisiejszy post powstał w ramach wyzwania na blogu Sen Mai.

http://www.senmai.pl/2014/11/wyzwanie-blogowe-listopad-5-dni-do-lepszego-bloga/


P.S. Zabieram się za sprawdzanie Waszych zgłoszeń do rozdania. Mam nadzieję, że zdążę jeszcze dziś opublikować wyniki.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...