Boxowe zaległości - ShinyBox z lutego i marca

38 Komentarzy
Witajcie Kochani!
Notka miała pojawić się wczoraj, jednak wczorajsze zakupy internetowe totalnie mnie pochłonęły.

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam krótko o tym, jak sprawdziły się kosmetyki z lutowej i marcowej edycji pudełka ShinyBox. Pamiętam, że kilkoro z Was było zaciekawionych na przykład Kremem do ciała CC z Bielendy czy tuszem do rzęs z Joko.


Zaczynamy od produktów z LoveBox'a, czyli walentynkowej edycji lutowej. Czy w tych kosmetykach można się było zakochać?


WHITE FLOWER'S EXPERIENCE
Trzy rodzaje maseczki błotnej

Maski błotne tej firmy znałam już wcześniej. Są to kosmetyki w dużej mierze składające się z naturalnego błota z Morza Martwego, a tym samym mające dość silne działanie. Podczas ich stosowania akurat byłam przeziębiona i przez zapomnienie nałożyłam je także na podrażnioną skórę wokół nosa - boleśnie przekonałam się wtedy, że nie należy stosować tych masek na uszkodzoną skórę :P Mimo pieczenia podczas aplikacji byłam z nich zadowolona, służyły mojej trądzikowej cerze.

Maseczka pielęgnująca z olejem ze słodkich migdałów była najdelikatniejsza i miała najładniejszy zapach. Szkoda, że skład taki długi.

Maseczka anti-age z dodatkiem kwasu hialuronowego również ma dość długi skład. Dobrze oczyściła cerę i zredukowała zaczerwienienia, jednak nawilżenia  czy wygładzenia zmarszczek nie zaobserwowałam.

Zdecydowanie najmocniejsza jest Maseczka do skóry z problemami. Zawiera też najmniej dodatkowych składników, za co spory plus. Minusem był jedynie niezbyt przyjemny, błotny zapach, ale to produkt naturalny, więc nie będę się czepiać. Mam zamiar powrócić do tej maski jeszcze nie raz.



JOKO
Maskara QUEEN SIZE

Ujęło mnie eleganckie, klasyczne opakowanie tuszu, niestety na tym plusy się skończyły. Nie odpowiada mi jego szczoteczka - nie mogłam rozczesać nią rzęs, miałam wrażenie, że tylko oblepiała je tuszem i sklejała, zamiast rozczesywać.

Jak widać efekt jest taki sobie - wydłużenie i pogrubienie przeciętne. Rzęsy wydają się powykręcane w dziwnych kierunkach, bo szczoteczka w ogóle ich nie rozczesuje. Często zostawiała też na końcach rzęs małe, ale nieestetycznie wyglądające grudki. Ja jestem na NIE!


GOLDWELL
Spray do włosów BIG FINISH

Ten kosmetyk stosowała moja mama. Po kilkukrotnym użyciu stwierdziła, że jest fajny (utrwala, ale nie skleja, a poza tym rzeczywiście unosi włosy), ale nie zapłaciłaby za niego tyle, ich chce producent: 50zł za 300ml.



BIELENDA
Multifunkcyjny krem CC 10w1

Tak jak podejrzewałam, krem CC Bielendy to po prostu krem tonujący/fluid do ciała. Ma średniogęstą, ale bogatą konsystencję. Rozprowadza się dość trudno - trzeba uważać, by równo go rozsmarować, inaczej pozostawi na skórze smugi. Wchłania się nieźle, bardzo dobrze nawilża, pachnie słodko i intensywnie. Ładnie i na długo rozświetla skórę. Rzeczywiście maskuje drobne niedoskonałości. Dyskwalifikuje go jedynie to, że potwornie brudzi ubranie, nawet jeśli pozwolimy mu w spokoju wyschnąć.

Krem CC Bielendy sprawdzi się jedynie w lecie, kiedy będziemy chcieli podkreślić opaleniznę. Na bardzo bladej skórze może się odznaczać, poza tym nadaje się do nakładania tylko na odsłoniętą skórę, bo brudzi ubrania.

Bardzo duży plus ode mnie za to, że producent nie wepchnął do składu parafiny


AROMATHERAPYBAR
Olejek do masażu i kąpieli

Mój olejek stosuję jedynie do masażu, bo szkoda mi go do kąpieli. Przepięknie pachnie! Można przy jego pomocy wykonać fajny, ożywczy masaż. Jest wydajny - nie wchłania się w skórę zbyt szybko, co umożliwia wykonanie dłuższego masażu bez konieczności ponownej aplikacji. Jedyny problem, jaki mam z tym olejkiem, to opakowanie - po pierwsze nie jest w pełni szczelne (widać na zdjęciu, że etykietka jest cała zatłuszczona), po drugie nie ma na nim składu kosmetyku.



Marcowa edycja ShinyBox'a wydana została we współpracy z portalem Domodi. Pudełko było wypchane po brzegi, a dodatkowo dostałam do niego zestaw kosmetyków kąpielowych Anatomicals (który niestety nie załapał się na zdjęcia) ale czy dużo znaczy dobrze?

DELAWELL
Zmysłowy scrub solny

Ten peeling ma szansę stać się jednym z moich ulubionych! Ma wszystko, co w peelingach lubię - bardzo dobry skład, fajną konsystencję (bez problemu można wziąć odpowiednią porcję i rozprowadzić na skórze), wystarczająco ostre drobinki ścierające w dużej ilości, ładny owocowy zapach i świetnie działanie - pozostawia na skórze tłustą warstwę, ale nie tak grubą, by piżama przykleiła się do ciała. Po peelingu skóra długo pozostaje jedwabista w dotyku.

Naturalny skład - to lubię!




BIODERMA
Sebium Pore Refiner krem

Serię Sebium znam nie od dziś - nie zaszkodziła mojej cerze, ale też niestety mi nie pomogła. Shinyboxowy Sebium Pore Refiner stosowałam tylko raz, ponieważ jestem teraz w trakcie antybiotykoterapii zewnętrznej i moja skóra jest mocno wysuszona i podrażniona, toteż takie kosmetyki mi nie służą. Wrócę do Pore Refiner po kuracji.




ORGANIQUE
Biała glinka

Kiedy zobaczyłam w pudełku charakterystyczną dla Organique nakrętkę, niesamowicie się ucieszyłam, bo służy mi większość kosmetyków tej marki. Tak też było i w tym przypadku. Maseczki z białej glinki świetnie koją moją cerę, kiedy staje się podrażniona i przesuszona. Dają też efekt dogłębnego oczyszczenia bez niepotrzebnego podrażniania.




BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ
Biosiarczkowy żel do twarzy

Ten żel to największe zaskoczenie marcowego pudełka. Okazał się hitem! Po pierwsze doskonale oczyszcza, a zawarte w nim delikatne drobinki peelingujące umożliwiają lekki masaż i usunięcie obumarłych komórek naskórka bez podrażniania skóry silnymi peelingami mechanicznymi. Po drugie ładnie pachnie. Kiedy pierwszy raz otworzyłam opakowanie i poczułam woń pomarańczy, byłam w szoku, bo stosowane przeze mnie do tej pory kosmetyki z siarką śmierdziały niemiłosiernie. Po trzecie koi skórę, łagodzi zaczerwienienia, przyspiesza proces gojenia się ranek i wyprysków, zmniejsza pory - ogólnie mówiąc łagodzi objawy trądziku.  Rozważam sięgnięcie w przyszłości po całą serię biosiarczkowych kosmetyków do twarzy.


Po wylaniu na skórę żel jest przezroczysty, ale po chwili staje się pomarańczowy ;)


ORIGINAL SOURCE
Żel pod prysznic ananas

Jak widać na zdjęciu, żel zużyłam, zanim zdążyłam zrobić mu porządne zdjęcie. Soczysty owocowy zapach tak mnie skusił, że używałam żelu codziennie, pomimo że na zużycie czekały inne, otwarte już wcześniej. Żel super się pieni, dobrze oczyszcza, nie wysusza nadmiernie, a jego piękny zapach czuć w całej łazience. Tak bardzo go polubiłam, że od razu po jego zdenkowaniu kupiłam sobie dwa kolejne żele pod prysznic tej marki ;)




PAULA'S CHOICE
Skin Perfecting 2% BHA liquid tonik eksfoliujący

Ze względu na moją kurację antybiotykową, tonik testowała moja siostra, która również boryka się z problemem przetłuszczającej się, trądzikowej cery. Kosmetyk okazał się dla niej hitem - nie powodował co prawda złuszczania się skóry, ale znacznie zmniejszył objawy trądziku i wygładził cerę.



LoveBox był niezły, ale nie sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Za to marcowy ShinyBox ucieszył mnie prawie jak prezent na urodziny (bo właśnie w marcu je obchodziłam). Wszystkie produkty okazały się być hitami, idealnie przygotowującymi moją skórę na wiosnę. W marcu ShinyBox trafił w moją kosmetyczną dziesiątkę!


Znacie któryś z tych produktów?
Który z nich zaciekawił Was najbardziej?


Pozdrawiam i zabieram się za ogarnianie nowego laptopa - wreszcie przenoszę się na nowy sprzęt :)


Podone posty:

38 komentarzy:

  1. Biała glinka jest na mojej liście zakupowej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Glinka biała Organique jest świetna - lubię ją. :)
    Ananasowy żel Original Source uwielbiam - właściwie to jedyny żel z OS, który polubiłam. :) Szkoda, że już wycofany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zakochałam się również w innych zapachach OS, ale mimo to też ubolewam nad tym, że wycofali wersję ananasową :/

      Usuń
  3. Nie za bardzo mi się podoba efekt tuszu..
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na ten scrub do ciała mam największą chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zupełnie inne spostrzeżenia co do kremu CC Bielenda. :) Mam bardzo, bardzo jasną karnację i zazwyczaj nakładam dwie warstwy, aby nadać skórze ładny, zdrowy odcień, inaczej nawet nie widać różnicy. Rozsmarowuje się u mnie bardzo łatwo i przyjemnie, po chwili nie ma już żadnych smug. Może i brudzi ubrania, ale nie bardzo. Smarowałam nim ramiona, po czym nakładałam biały t-shirt i później rzeczywiście, były ślady po wewnętrznej stronie rękawów, jednak minimalne, nie ma porównania np. do śladów po podkładzie, które często zostawiamy przecierając twarz podczas zdejmowania bluzki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klamarto, cieszę się, że u Ciebie krem CC Bielendy tak dobrze się sprawdza :) U mnie jest zupełnie inaczej, choć nie mam jakiejś bardzo bladej karnacji. Nie wiem, z czego to wynika... Może po prostu za mało uwagi wkładam w rozprowadzanie kosmetyku na skórze i przez to czasem tworzą się u mnie smugi? :/

      Usuń
  6. Mnie bardzo zaciekawił ten Biosiarczkowy żel do twarzy i bardzo chętnie bym go wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem z niego bardzo zadowolona. Może skuszę się niebawem na całą serię tych kosmetyków - jestem ciekawa, jakie byłoby działanie ich wszystkich razem.

      Usuń
  7. Uwielbiam Sebium Pore Refiner ;))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że kiedyś wspominałaś o tym, że się fajnie u Ciebie sprawdza :)

      Usuń
  8. Może jestem głupia, ale nie wiedziałam, że kremy CC czy tam BB można stosować na inne miejsca na ciele poza twarzą ;o to trochę tak jakby nakładać podkład na tyłek.. o.O mowię, że jestem głupia i nie czaje tego xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia, spokojnie, ja też do niedawna nie wiedziałam ;) Większość kremów BB i CC raczej nie nadaje się na całe ciało (może inaczej: teoretycznie nie ma przeciwwskazań, ale jeśli krem BB kosztuje 60zł za 50ml, to ja nie byłabym na tyle rozrzutna, by go w nogi wcierać), ale Bielenda stworzyła kosmetyk, który z założenia jest przeznaczony na całe ciało :)

      Usuń
  9. Kilka fajnych produktów było, ale żaden nie ukradł mojego serca ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. uwielbiam Twoje recenzje, zawsze coś ciekawego do przeczytania! Zaciekawiły mnie te maseczki i skrub solny. Co do żeli z tej firmy (ananasowy) używam ich bez przerwy, są cudne! :D Też zawsze w zapasie mam 2-3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrauu, ale mnie skomplementowałaś, aż się zarumieniłam ;)

      Usuń
  11. uuu tusz do rzęs totalna klapa :(

    OdpowiedzUsuń
  12. mnie podobają się bardziej produkty z LoveBoxa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi trafił się kwas AHA a zależało mi na BHA. :p

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo zachęcająco wygląda glinka... Żel pod prysznic to też moje zapachowy hit, niekoniecznie wyłącznie ananasowy. Jednak reszta pudełka mnie nie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysiu, ja dawniej nie zwracałam większej uwagi na żele OS, jednak po wypróbowaniu ananasowego kupiłam sobie jeszcze dwa inne zapachy ;)

      Usuń
  15. Bardzo kusząco wyglądają wszystkie te produkty, mam ochote je wypróbować teraz !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gina, cieszę się, że aż tak Cię do tych produktów zachęciłam :)

      Usuń
  16. Ten tusz nie sprawdzał się u nikogo, chyba firma chciała się pozbyć zalegających dużych ilości kiepskiego produktu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak, to nie zazdroszczę pomysłu - najgorszy PR :/

      Usuń

Dziękuję za każde słowo :*
Uprzejmie proszę o niereklamowanie swoich blogów.
Komentarze zawierające spam, obraźliwe uwagi itp będą przeze mnie usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...