Dawno nie sięgałam po mydła. Owszem, gościły u mnie kostki Dove, ale ściśle rzecz ujmując, nie są to mydła, tylko syndety. Gdy jednak dostałam od sklepu Słoik i Tubka Mydło naturalne z białą herbatą Kropla Zdrowia, nie mogłam się oprzeć...



Ujęło mnie już samo opakowanie - brązowy karton idealnie pasuje do naturalnego produktu, ale jednocześnie sprawia, że kosmetyk pięknie się prezentuje i sprawdzi się jako prezent.



Drugi plus, jaki mydło Kropla Zdrowia zarobiło na wstępie to... zapach. Przyzwyczajona jestem do tego, że naturalne mydła nie pachną zbyt pięknie - najczęściej czuć w nich po prostu oliwę z oliwek. Gdy jednak po raz pierwszy otworzyłam kartonik z tym mydłem, poczułam cudowny, intensywny zapach. Trudno go opisać - ma w sobie typowo mydlane nuty, ale też coś kwiatowego. Producent pisze, że to woń białej herbaty.



Początkowo stosowałam mydło do mycia twarzy, potem zmieniłam jego przeznaczenie - od jakiegoś czasu używam go zamiast żelu pod prysznic.
Nie będę się tutaj rozwodzić nad właściwościami myjącymi tego mydła - skutecznie oczyszcza, domywa resztki makijażu, pozostawia skórę "piszcząco" czystą (taką mega oczyszczoną). To akurat nic niesamowitego - większość mydeł daje taki efekt. Niesamowite jest jednak to, że mimo takiego silnego oczyszczenia, skóra nie jest przesuszona, a wręcz delikatnie nawilżona. Mydliny, które wytwarza ta kostka, są równie kremowe jak te, które tworzy kostka Dove. Dlatego mydło z białą herbatą Kropla Zdrowia idealnie nadaje się do wrażliwej i suchej skóry.
W kostce zatopione są drobinki suszonych liści białej herbaty, które delikatnie peelingują skórę, dlatego mydło tak dobrze sprawdza się nie tylko do mycia twarzy, ale i do higieny całego ciała. 



Naturalne mydło z białą herbatą Kropla Zdrowia oparte jest na 8 naturalnych olejach: avocado, shea, makadamia, jojoba, winogronowym, migdałowym, oliwie z oliwek i oleju z palm kokosowych. Nie zawiera tłuszczu zwierzęcego, więc nie ma obaw o to, że wysuszy nam skórę. A na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć pełny skład. Przyczepić się można do obecności w INCI Tetrasodium EDTA...



Mydło dostępne jest online w sklepie Słoik i Tubka w cenie 17,00zł (sprawdziłam i to o prawie 3zł taniej niż w sklepie online samego producenta). Fakt, nie należy do najtańszych, ale moim zdaniem warte jest tej ceny.

Stosujecie mydła w codziennej pielęgnacji czy sięgacie raczej po żele lub mydła w płynie?

P.S. Jeśli lubicie naturalną, organiczną pielęgnację, sprawdźcie BeOrganic.


Pytacie mnie czasem, od jakich zapachów najlepiej rozpocząć swoją przygodę ze świeczkami i woskami zapachowymi. Oczywiście na takie pytanie najlepiej byłoby odpowiedzieć, że trzeba wybrać się do sklepu i własnym osobistym nosem poniuchać. Rozumiem jednak, że nie każdy ma sklep ze świeczkami po drugiej stronie ulicy - niektórzy do najbliższego musieliby jechać wiele kilometrów i bardziej opłaca się im zamówienie online. Przygotowałam dziś krótkie zestawienie rad, którymi najlepiej się kierować przy pierwszym wyborze wosków/świec, kiedy jeszcze nie znamy do końca naszego zapachowego gustu.


1. Wybierz wosk, a nie świecę. A jeśli nie masz kominka i nie chcesz w niego inwestować, wybierz sampler. Dlaczego? Moim zdaniem bez sensu byłoby wydawanie tych 40, 70 czy ponad 90zł na świecę, kiedy nie wiesz jeszcze, czy będziesz w stanie tolerować jej zapach w swoim otoczeniu. Na początku lepiej wypróbować kilka zapachów w mniejszych formatach, a dopiero potem ewentualnie kupić świece z tych wariantów zapachowych, które najbardziej przypadną Ci do gustu.
Wracając jeszcze do kominka - nie musisz decydować się od razu na jakiś drogi model z najnowszej kolekcji. Przejdź się do sklepów typu Pepco czy "wszystko po X zł" - czasem można tam znaleźć kominki w naprawdę śmiesznych cenach. Zachęcam do kupienia kominka, bo moim zdaniem palenie w ten sposób jest wygodniejsze niż palenie samplera i pozwala intensywniej nasycić powietrze w mieszkaniu danym zapachem.

2. Zastanów się, jakie zapachy w ogóle tolerujesz, jakie lubisz, a jakich nie możesz znieść. Ja na przykład pamiętam, że za gimnazjalnych czasów kupiłam sobie waniliową mgiełkę Avon, i o ile wąchana przez parę sekund była cudowna, o tyle wyczuwalna parę godzin na mojej skórze przyprawiała mnie po prostu o wymioty. Dlatego wiem, że bardzo słodkie, jedzeniowe zapachy raczej nie są dla mnie. Do takich kontrowersyjnych nut poza wanilią należy też lawenda - wiele osób jej nie lubi.

3. Odpowiedz sobie na pytanie, w jakim pomieszczeniu chcesz raczyć się zapachem? Czy jest to mały, zamknięty pokój czy raczej duży, otwarty salon? Dopasuj siłę zapachu do pomieszczenia. W tym punkcie niezastąpione będzie sprawdzenie recenzji wybranego zapachu - czy to na blogach, czy na stronach prowadzących sprzedaż świec (np. Goodies, Homedelight czy Zapach Domu - kupujący zamieszczają tam recenzje, często odnoszą się także do intensywności zapachu). Jeśli kupisz sobie na przykład Christmas Memories, a masz mały pokój, zapewne po 15 minutach dopadnie Cię migrena. Jeśli natomiast wybierzesz A Child's Wish do wielkiego salonu, będziesz narzekać, że zapach jest niewyczuwalny. Pamiętaj też, by rozsądnie dawkować ilość wosku - by poznać zapach z reguły wystarczy Ci 1/3 tarty. Większa ilość może spowodować, że zapach będzie zbyt intensywny. Weź pod uwagę to, że zawsze możesz dodać kolejny kawałek, a odjąć już się niestety nie da.

4. Sprawdź, które zapachy zbierają najwięcej pozytywnych opinii. Oczywiście musisz liczyć się z ryzykiem, że Twój gust okaże się zupełnie inny niż gust większości świeczkomaniaczek, ale od czegoś trzeba zacząć swoją przygodę z woskami i świeczkami, a zakup bestsellerów to moim zdaniem najlepszy pomysł. Ważne jest również to, by na początek wybrać woski z różnych grup zapachowych - coś owocowego, coś kwiatowego, coś rześkiego, coś jedzeniowego. Dzięki temu sprawdzisz, czy jest jakaś linia zapachowa, której totalnie nie tolerujesz.

A oto moje subiektywne zestawienie topowych zapachów z różnych grup:

Kwiatowe:
- A Child's Wish (bardzo delikatny)
- Champaca Blossom (bardzo delikatny)
- Honey Blossom

Owocowe:
- Bahama Breeze (wycofywany, więc może być problem z dostępnością)
- Pink Dragon Fruit
- Summer Scoop
- Vanilla Lime

Rześkie:
- Black Coconut
- Pink Sands

Aromatyczne:
- Fireside Treats
- Salted Caramel (bardzo słodki, wycofywany, więc może być problem z dostępnością)

"Czyste" (coś jak posprzątane, przewietrzone mieszkanie):
- Clean Cotton
- Fluffy Towels

Męskie:
- Midnight Oasis (wycofywany, więc może być problem z dostępnością)
- Midsummer's Night




Jak zaczęła się Wasza przygoda ze świeczkami i woskami? A może macie to jeszcze przed sobą?
Nigdy dotąd nie miałam lakierów do paznokci Joko, mimo że czytałam o nich pozytywne opinie. W końcu na ostatnim spotkaniu blogerek dostałam duet w pięknych kolorach - delikatnym, dziewczęcym różu (Joko Find Your Color Crazy Pink J135) i głębokim, ciemnym fiolecie (Joko Find Your Color Fresh Grape J115). Zobaczcie, jak sprawdzają się w akcji.



Joko Find Your Color w odcieniu Fresh Grape to ciemny fiolet o kremowym wykończeniu bez grama błyszczących drobinek. Bardzo dobrze się rozprowadza, świetnie kryje (dwie warstwy to maksimum). Trwałość oceniam jako przyzwoitą, tak samo czas wysychania. Fresh Grape idealnie wpisał się w moją ostatnią fascynację ciemnymi kolorami na paznokciach. Nosiłam go z przyjemnością.







Drugi odcień Joko Find Your Color w mojej kolekcji do dziewczęcy Crazy Pink. Jest to lekko rozbielony róż w odcieniu a'la Barbie. Na paznokciach daje żelowe wykończenie, a więc jego krycie do powalających nie należy - nawet przy dwóch grubszych lub trzech cieńszych warstawach prześwity końcówek są widoczne. Moim zdaniem ma to swój urok - podkreśla delikatność i dziewczęcość takiego manicure. Do trwałości i czasu wysychania nie mogę się przyczepić. Lubię takie odcienie, więc pewnie jeszcze nieraz do niego wrócę - zwłaszcza w słoneczne letnie dni.




Na plus zasługują szerokie pędzelki "One Move" dołączone do lakierów. Umożliwiają precyzyjne i szybkie nałożenie emalii. Mimo specyficznego kształtu zakrętki, całkiem wygodnie leży w dłoni i nie utrudnia malowania.



Lakiery z serii Joko Find Your Color dostępne są w ogromnej liczbie wariantów kolorystycznych i "wykończeniowych" - w kolekcji znajdziecie typowo kremowe lakiery, ale także te o wykończeniu żelkowym, perłowym czy matowym.
10ml buteleczka dostępna jest w drogeriach i online w cenie około 12zł.



Myślę, że seria Joko Find Your Color to naprawdę fajne produkty na drogeryjnej półce. Może zaopatrzę się jeszcze w jakieś inne kolory.
Znacie lakiery Joko?


Jakiś czas temu cała Polska oszalała na punkcie rosyjskich i ukraińskich produktów kosmetycznych. Uwielbiamy też takie marki jak Balea i Alverde z niemieckich DM-ów. Okazuje się jednak, że w poszukiwaniu kosmetycznych perełek warto rozglądać również za naszą południową granicę - na Słowację i Czechy. Dystrybucją i promocją naturalnych czeskich i słowackich kosmetyków zajmuje się w Polsce Kremuś - firma dopiero niedawno rozpoczęła działalność, dlatego być może jeszcze o nich nie słyszeliście. Ja dostałam od Kremusia Brzoskwiniowe masło do twarzy i ciała czeskiej marki Mýdlárna ERDE, o którym dziś Wam opowiem.



Już po opakowaniu widać, że masło wyprodukowano w jakiejś małej firmie - etykieta wygląda jak wydrukowana na domowej drukarce, data produkcji i ważności wpisana jest ręcznie. Lubię takie kosmetyki hand-made. Wiem, że zostały stworzone z dbałością o szczegóły, że ich twórca włożył w nie serce.

Pierwsze zauroczenie masłem pojawiło się, gdy tylko odkręciłam wieczko i poniuchałam... Spodziewałam się, że może nie pachnieć zbyt ładnie - w końcu produkty bazujące na naturalnych substancjach zapachowych często są po prostu... specyficzne. Okazało się jednak, że masło pachnie obłędnie - owocowo i słodko, jak brzoskwiniowa masa do ciasta. Mniam!



Kolejne skojarzenie z masą tortową pojawiło się, gdy sprawdziłam konsystencję. Kosmetyk przypomina masło ubite mikserem na gładką i puszystą masę. Dzięki takiej maślano-musowej konsystencji łatwo się aplikuje. W zetknięciu ze skórą topi się, pozostawiając na ciele olejową warstwę. Tam, gdzie nasza skóra jest przesuszona, olejki wchłaniają się błyskawicznie, pozostawiając po sobie tylko apetyczny, brzoskwiniowy zapach.

Na zdjęciu możecie zobaczyć, jak czeskie masło brzoskwiniowe różni się konsystencją od czystego masła shea.


Produkt ten ma wielofunkcyjne działanie - producent przeznaczył go do ciała i twarzy, ale można go też stosować zamiast kremu do rąk i stóp lub jako serum na końce włosów. W każdej roli sprawdza się fantastycznie. Jeśli zdecydujemy się aplikować go na całe ciało, nie nacieszymy się nim długo - 50ml opakowanie wystarcza zaledwie na kilka aplikacji.

Na plus zasługuje też krótki i naturalny skład: masło shea, olej kokosowy, olej z pestek moreli, substancja zapachowa i ekstrakt z rokitnika zwyczajnego (magicznej rośliny, która zawiera ogromne dawki witaminy A, E, a także minerałów, flawonoidów i wysokie stężenie kwasu Omega-7). To właśnie dzięki rokitnikowi balsam ma taki żółtawy odcień - jest to w 100% naturalny kolor, w maśle nie ma żadnych sztucznych barwników.




Jedynym minusem balsamu jest jego słaba dostępność (chyba jedynie online w sklepie Kremuś) i cena - za 50ml musimy zapłacić 33,21 zł.


Stosowaliście już jakieś czeskie lub słowackie kosmetyki?



P.S. Od sklepu Kremuś dostałam też naturalną gąbkę do ciała - spodziewałam się, że duet gąbka + masełko ma sens, bo masło będzie się lepiej wchłaniało po masażu gąbką. Niestety okazało się, że gąbka jest za mała i po kilku próbach zaniechałam stosowania. Wolę sztuczne gąbki - większe i ostrzejsze, które działają na ciało jak peeling. Ta naturalna jest bardzo delikatna. Tak sobie pomyślałam, że może sprawdziłaby się do mycia delikatnego, dziecięcego ciałka?
Jako dziecko co roku jeździłam z rodzicami na wakacje nad morze. Spędzałam dwa, trzy, czasem cztery cudowne tygodnie w różnych nadmorskich miejscowościach. Doskonale pamiętam rześką woń morskiej bryzy, a także charakterystyczny kwiatowo-leśny zapach, który wyczuwalny był na wydmach, dlatego z ogromną niecierpliwością czekałam na letnią limitowaną edycję Yankee Candle - Life's a Beach. Jako pierwszy na moim kominku zagościł zapach Wild Sea Grass.



Wild Sea Grass to zapach inspirowany takimi miejscami jak Cape Cod czy Outer Banks. Ma przywodzić na myśl spacery po wydmach, kiedy pod stopami czujemy miękki piasek, na twarzy oceaniczną bryzę, a wciągając powietrze w płuca zachwyca nas zapach nadmorskiej roślinności.

źródło / źródło


Wild Sea Grass to ciekawy zapach. Na sucho wyczuwalne są w nim zielone i odrobinę ostre nuty trawy, złagodzone delikatnymi, ekstra świeżymi kwiatami. Po rozpaleniu zapach zyskuje na rześkości, wypełniając pokój naprawdę świeżymi zielonymi nutami i akcentem morskiej bryzy. Ma w sobie też odrobinę męskich perfum, ale nie tych drzewnych i głębokich - raczej takich rześkich jak np. w zapachu Silver Birch (choć ogólnie brzoza nie jest podobna do trawy morskiej). Często takie świeże zapachy cechuje bardzo słaba intensywność - w przypadku Wild Sea Grass jest inaczej: 1/3 tartaletki wystarczyła mi na 3 odpalenia (a u mnie jedno odpalenie = 1 wypalony tealight) i wypełniła zapachem całe mieszkanie.



Dostępność: stacjonarnie lub online (np. w Goodies)
Pora roku: lato
Pora dnia: rano, przedpołudnie, popołudnie
Przy gościach: tak
Intensywność:





Moim zdaniem kolekcja Life's a Beach to przyjemna odmiana po ostatnich dwóch dość ciężkich edycjach - Grand Bazaar i Cafe Culture. Wild Sea Grass jest ok, ale nie uważam, by był to zapachowy "must have". Podczas wakacji na pewno z przyjemnością wypalę wosk do końca, ale świecy nie kupię.
Znacie już kolekcję Life's a Beach? Który zapach najbardziej Was zainteresował - Wild Sea Grass czy może Beach Holiday?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...