Floating - relaksujący sposób na święty spokój

0 Komentarzy
Moja siostra wpadła na genialny pomysł - z okazji urodzin podarowała mi... sesję floatingu. Parę dni temu wykorzystałam mój voucher. Pomyślałam, że napiszę Wam trochę o floatingu - co to jest, jak działa na organizm i czy w ogóle warte jest swojej ceny.
Floating (z angielskiego: unosić się, pływać) to metoda relaksacji i odnowy biologicznej, polegająca na izolacji sensorycznej, czyli wyłączeniu wszelkich zewnętrznych bodźców oddziałujących na organizm.
Jak to wygląda w praktyce? Floatuje się w specjalnej kabinie, której dno wypełnione jest silnie zasoloną wodą o temperaturze równej temperaturze ciała. Woda unosi człowieka, dając wrażenie nieważkości prawie jak w kosmosie. Kabina powinna być na tyle duża, by móc swobodnie rozłożyć ręce, nie dotykając ścianek. Poza tym w kabinie nie ma żadnych zapachów, jest cicho (w izolacji od dźwięków pomagają zatyczki do uszu) i ciemno.
Ok, ale tak serio: co nam daje takie wylegiwanie się w ciszy i ciemności?
Sesja floatingu trwa 60-90 minut. W tym czasie fale mózgowe przechodzą w stan alfa (relaks, odprężenie), a następnie theta (stan medytacji, transu, hipnozy) lub delta (głęboka medytacja, najgłębszy sen), co oznacza, że podczas floatingu można naprawdę się zrelaksować. Ciało rozluźnia się, znika stres, endorfiny buzują w ciele jak po zjedzeniu dorodnej Milki z orzechami ;) Godzinna sesja floatingu porównywana jest z czterema godzinami głębokiego snu.
Powyżej pisałam o tym, że woda w kabinie jest silnie zasolona. Warto jeszcze podkreślić, że nie używa się do tego zwykłej soli, ale specjalnej, zwanej Epsom ("gorzka sól", siarczan magnezu MgSO4). Dlaczego akurat ta a nie inna? Epsom nie pachnie, ma pH obojętne dla skóry. Bardzo dobrze wchłania się przez skórę, a dzięki temu korzystnie działa na ciało i duszę: łagodzi stres i relaksuje, poprawia stan skóry, łagodzi ból i skurcze mięśni, usprawnia działanie mięśni i nerwów, zapobiega zakrzepom krwi, zmniejsza ryzyko cukrzycy, eliminuje toksyny z organizmu. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko dzięki kąpielom w solance!
Floating nie jest nowością - wymyślono go na przełomie lat 50 i 60 w USA. Z tej metody korzystają na przykład Nicolas Cage, Shaquill O'neal, Wayne Rooney. Z powodzeniem wykorzystywana jest też w ośrodkach sportowych, np. klubu AC Milan. Co ciekawe, floating był częścią programu kosmicznego NASA i terapii dla pilotów wojskowych w USA. Dzięki coraz liczniejszym gabinetom umożliwiającym floating, z tej metody może teraz skorzystać właściwie każdy - warunkiem jest jedynie odpowiedni wiek (taka "wodna medytacja" raczej nie sprawdzi się u dzieci) i odwaga (niektóre kabiny do floatingu są niewielkie, więc osoby z klaustrofobią mogą się w nich czuć niekomfortowo, a to oczywiście uniemożliwi pełny relaks).
Jak mi się podobało?
Początkowo trochę się bałam - otaczającej mnie kompletnej ciemności, tego, czy się nie utopię, ciszy... Trudno było mi się rozluźnić. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, jaką pozycję przyjąć, jak głęboko zanurzyć głowę (nie mogłam rozluźnić mięśni karku). Nie do końca udało mi się wyłączyć myślenie - choć starałam się skupiać na oddechu i na miłych myślach, w mojej głowie ciągle pojawiały się jakieś nieproszone pomysły: "a co, jak nagle dostanę miesiączki?!", "a co, jak nie będę wiedzieć, kiedy minął mi czas?!", "a co, jak kolejny klient będzie musiał czekać, aż ja dosuszę włosy?!"...  Poza tym zaraz po wejściu do kabiny zatkały mi się zatoki, co skutecznie utrudniało mi osiągnięcie pełnego relaksu. Nie udało mi się zasnąć.
Mimo to było kilka takich momentów, w których mój mózg zwalniał tempo. Czułam się wtedy cudownie. Trudno to opisać, nie można tego uczucia odnieść do niczego innego - taki trochę sen na jawie. Czas minął mi zaskakująco szybko, wyszłam z kabiny zrelaksowana, ale też pełna energii. W nocy spałam po prostu jak niemowlę.
Myślę, że taką formę relaksu szczególnie docenią ci, którzy cierpią na chroniczny brak czasu dla siebie - zestresowani pracą biznesmani, wiecznie niewyspane mamy maluszków, studenci medycyny po sesji. To cudowne, że przez godzinę jest się tylko sam na sam ze sobą, nikt nic od nas nie chce. Chociaż z floatingową medytacją jest trochę jak z seksem - niby każdy to potrafi, niby to naturalne, ale potrzeba trochę czasu i kilku prób, by zacząć czerpać z tego prawdziwą przyjemność.

W pokoju, poza kabiną do floatingu (a raczej pokojem kąpielowym, bo kabina jest największą dostępną) znajduje się kabina prysznicowa, umywalka, lustro, suszarka, a także przejście do toalety.


Trudno było to uchwycić na zdjęciu - kabina jest duża i przestronna. To właściwie "pokój kąpielowy", więc raczej nie ma obaw o atak klaustrofobii.


Sesja floatingu w regularnej cenie kosztuje ok 100zł, jednak można upolować różnego rodzaju zniżki (np. na Grouponie), a tam, gdzie ja floatowałam, zapłaciłam 79zł. Czy godzina unoszenia się na wodzie jest tego warta? Moim zdaniem tak.
Na floating można przyjść "z ulicy" - do kabiny wchodzi się nago, na miejscu dostaniecie ręcznik, żel pod prysznic, zatyczki do uszu, jednak lepiej wcześniej się umówić, bo może się okazać, że nie będzie miejsc. Floating zyskuje na popularności, o czym sama się przekonałam, bo na sesję czekałam 1,5 tygodnia, a wybrałam godziny przedpołudniowe, więc teoretycznie mniej "oblężone".
Koniecznie sprawdźcie w internecie, czy w Waszej okolicy można floatować (w Krakowie są dwa takie miejsca). Szczerze polecam!


Podone posty:

Brak komentarzy:

Dziękuję za każde słowo :*
Uprzejmie proszę o niereklamowanie swoich blogów.
Komentarze zawierające spam, obraźliwe uwagi itp będą przeze mnie usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...