Jak pachną... woski WoodWick? (First Crush, Fresh Flowers, Tropical Oasis)

0 Komentarzy
Jakiś czas temu podczas promocji skusiłam się na wypróbowanie słynnych wosków WoodWick. Ich urocza postać a'la kostki czekolady i duży wybór zapachów skłoniły mnie do zakupów, mimo że na brak wosków raczej narzekać nie mogę. Wybrałam trzy warianty: Fresh Flowers (bo uwielbiam kwiatowe aromaty), First Crush (bo to najbardziej popularny zapach marki) i Tropical Oasis (bo nadchodzi lato). Oto, jak się sprawdziły:


Poznawanie zaczęłam od First Crush. Jest to zapach słodki i niewinny jak pocałunki pierwszej miłości. Łączy w sobie nuty zapachowe leśnych poziomek i ogrodowych porzeczek.

Z zapachami jest trochę jak z ludźmi - często widzimy na ulicy czy w mediach kogoś pięknego. Musi mieć jednak w sobie to "coś" poza urodą, byśmy nie mogli oderwać od niego oczu. First Crush ma właśnie to nieokreślone "coś", co sprawia, że ląduje na liście moich absolutnych zapachowych ulubieńców. Nie bez powodu jest chyba najpopularniejszym zapachem marki WoodWick.
Kompozycja First Crush to wyraźnie owocowe, ale też bardzo słodkie nuty. Trochę jak babeczka z waniliowym kremem, ozdobiona na szczycie świeżymi poziomkami i porzeczkami. Albo jak owocowo-słodkie perfumy Escada. Do tego ma moc - jedna kostka zapachniła całe, dosłownie całe mieszkanie! Dobra, czas odkładać pieniądze na dużą świecę First Crush... ;)






Jako drugi na kominku wylądował Fresh Flowers. Tak pisze o nim producent: niebanalny aromat świeżo rozwiniętych kwiatowych pąków przyprawionych białym drewnem i różowym grapefruitem.

I racja - wosk ma naprawdę niebanalny zapach. Nie jestem w stanie zgadnąć, jakimi konkretnie kwiatami jest inspirowany. Kompozycja jest świeża, lekko pudrowa, kwiatowo-perfumowana. Wszystkie jej składniki tak idealnie się ze sobą przeplatają i uzupełniają, że tworzą piękną całość, żadna ze składowych nie wybija się przed inną. Całość daje bardzo eleganckie i miłe dla nosa wrażenie. Na plus zasługuje też bardzo przyzwoita intensywność i trwałość zapachu.






Ostatnim woskiem, po który sięgnęłam był Tropical Oasis. Według producenta jest to woń tropikalnych owoców,  orzeźwiającego kokosa, niekończącej się białej plaży i turkusowej wody. Przyznacie, że brzmi to jak obietnica cudownych wakacji w upalnym, egzotycznym kraju.

W rzeczywistości zapach pachnie mi bardziej... jesiennie i zimowo niż wakacyjnie. Owoce i kokos są gdzieś daleko, daleko w tle. Pierwszy plan został natomiast zdominowany przez korzenne przyprawy! Najbardziej wyczuwalny jest cynamon. I w gruncie rzeczy to całkiem ciekawy, przyjemny dla nosa zapach, ale tak mocno nastawiłam się na owocowo-kokosową mieszankę, że czuję się po prostu oszukana i straciłam całą potencjalną sympatię dla Tropical Oasis. Na szczęście zapach nie jest zbyt długotrwały (mimo że intensywny). Zostawię go sobie na jakieś chłodniejsze dni, pewnie wtedy sprawdzi się lepiej, ale już teraz wiem, że miłości z tego nie będzie.





Znacie świeczki lub woski WoodWick? Mnie strasznie kusi wielka świeca typu Hearthwick, ale obawiam się trochę intensywności zapachu przy tak wielkiej powierzchni wosku.


Podone posty:

Brak komentarzy:

Dziękuję za każde słowo :*
Uprzejmie proszę o niereklamowanie swoich blogów.
Komentarze zawierające spam, obraźliwe uwagi itp będą przeze mnie usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...