Kosmetyczne świętowanie Dnia Pikantnych Potraw

16 Komentarzy
Witajcie kochani!

Dzisiejszy dzień nie należy u mnie do najlepszych- cały czas męczę się z zaliczeniami, egzaminami, pracami i innymi nieprzyjemnymi sprawami. Właśnie z tego powodu bywam w blogosferze tak rzadko ;( Mam jednak ogromną nadzieję, że uda mi się przetrwać ten koszmarny czas i wrócę do Was najszybciej jak się da.

Dziś przybywam z notką zainspirowaną tym, co usłyszałam w radiu w drodze na uczelnię - dzisiaj przypada Dzień Pikantnych Potraw! Pomyślałam, że to idealna okazja, by opowiedzieć Wam o pikantnym żelu pod prysznic, którego od kilkunastu dni używam i już prawie dobiłam do dna. Mowa o żelu NeoBio Duschgel Chili - Orange, który dostałam od Lily Naturalnej.


Opakowanie: przezroczysta plastikowa buteleczka, zamykana w taki specyficzny, trudny do opisania słowami, ale prosty w działaniu sposób (przedstawiony na zdjęciu poniżej). Dodatkowo buteleczka zamknięta jest w estetycznym kartoniku.

Nie wiem, jak to opisać- naciskacie w jednym miejscu, a w drugim miejscu się podnosi i tam jest dziurka xD

Użytkowanie:
- Konsystencja - rzadka, łatwo wypływa z opakowania, ale za to trzeba nałożyć więcej na gąbkę. Żel w butelce ma kolor... moczu :P Na gąbce czy na dłoni staje się prawie bezbarwny. Jest przezroczysty, nie kremowy.


- Pienienie się - pieni się słabiej niż zwykłe drogeryjne żele pod prysznic
+/- Wydajność - ze względu na rzadką konsystencję i słabsze pienienie się, żelu trzeba nakładać na gąbkę dość dużo. Ale ku mojemu zdziwieniu - żel wcale nie ubywa zbyt szybko z opakowania! 200ml spokojnie wystarcza na 2 tygodnie codziennego stosowania.
+ Zapach - jak pachnie pomarańcza z chilli - oto jest pytanie. Żel ma zapach dziwny, ale ładny - pachnie jak pomarańczowa słodka galaretka z jakąś ciężką do określenia, ostrzejszą nutą. Zapach jest bardzo ciekawy, choć inny, niż sobie wyobrażałam. Nie oczarował mnie przy pierwszym 'niuchnięciu', ale w miarę stosowania bardzo go polubiłam. Nie pozostaje na skórze po myciu, co dla mnie akurat jest plusem, bo po nim nakładam pachnący balsam.
+ U mnie żel nie wywołał podrażnień.


Efekty:
Żel bardzo skutecznie i równocześnie delikatnie oczyszcza skórę. Po kąpieli mam uczycie świeżości, ale moja skóra nie jest napięta ani wysuszona. Co prawda ja zawsze po prysznicu nakładam jakiś balsam czy masło, ale to też ma dla mnie znaczenie.


Skład: główną substancją myjącą jest delikatny Coco Glucoside. Żel jest wolny od intensywnie działających detergentów (sles, sls) i od parabenów. Dwa roślinne ekstrakty w połowie składu. Na plus można zaliczyć fakt, że substancje zapachowe w żelu są pochodzenia naturalnego.

INCI: Aqua, Coco Glucoside, Glycerin, Disodium Cocoyl Glutamate, Polyglyceryl-10 Laurate, Xanthan Gum, Glyceryl Caprylate, Sodium PCA, Rubus Ideaus (Raspberry) Fruit Extract*, Centaurea Cyanus Flower Extract*, Glyceryl Oleate, Parfum (Essential Oils), Sodium Levulinate, Sodium Anisate, Citric Acid, Phytic Acid, Limonene.
* z upraw certyfikowanych


Dostępność: internetowe eko-drogerie, nie widziałam go jak dotąd w żadnym sklepie stacjonarnym.

Cena: ok. 33 zł za 200ml


Ocena: 4/6 (Stosowanie żelu o tak przyjaznym składzie było dla mojej skóry miłą odmianą po długim katowaniu jej slesami. Na minus zaliczam słabsze pienienie się, dość wysoką cenę oraz słabą dostępność. Ostatecznie jednak mogę ten kosmetyk z czystym sumieniem polecić- dla fanów ekokosmetyków będzie idealny!)


Prawda, że jak mocz? :P


Po dodaniu recenzji zmykam pod prysznic, świętować razem z NeoBio Dzień Pikantnych Potraw ;P A potem czeka mnie nauka na jutrzejsze kolokwium... Mam nadzieję, że chilli w żelu otrzeźwi trochę mój przeładowany wiedzą mózg ;)

Pozdrawiam!


P.S. Przypominam Wam o tym, że cały czas możecie zgłaszać się do Rocznicowego Rozdania (wystarczy kliknąć w banner):




Podone posty:

16 komentarzy:

  1. pierwszy raz spotykam się z takim cudeńkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten kolor mnie zniechęca ;P!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cosdla mnie,lubię eco żele:) tego nie znam,ale chętnie poznam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z początku myślałam że opisujesz jakiś sok w kartoniku ;) Cena mnie zniechęca :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabiłaś mnie tym kolorem moczu xD
    mój mózg też mówi: "dość" ale niestety, trzeba uczyć:(

    OdpowiedzUsuń
  6. damn, a ja dziś postawiłam na łagodny obiad :D a zwykle gotuję pikantnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Siki jak się patrzy :D Powodzenia na ten trudny czas Kasiu! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. patrząc na zdjęcie w blogrollu myślałam, że o soku będziesz pisać :D
    ucz się ucz, bo wiesz co :P hihi

    OdpowiedzUsuń
  9. Żel bez SLS, choć określony przez Ciebie kolorem moczu :D, to i tak wzbudza moje zainteresowanie, tylko czemu ta cena taka wysoka? :(

    OdpowiedzUsuń
  10. hehehe siki siki :D idź ucz się :D mi już mózg paruje :D

    OdpowiedzUsuń
  11. kolor moczu i cena raczej nie zachęca;)
    trzyma kciuki za sesję, a w zasadzie za Ciebie podczas sesji;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pikantny żel pod prysznic to nowość;)

    OdpowiedzUsuń
  13. To mi nowość. Nigdy nie słyszałam o taki żelu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :*
Uprzejmie proszę o niereklamowanie swoich blogów.
Komentarze zawierające spam, obraźliwe uwagi itp będą przeze mnie usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...