Jeśli masz jakieś pytania, sugestie albo po prostu chcesz mi coś powiedzieć, nie krępuj się:
xkeylimex.blog@gmail.com
Obserwatorzy
Popularne Posty
-
Być może niektórzy czytelnicy pamiętają dwa moje posty, w których opisywałam moje trądzikowe problemy. Przypomnę linki dla tych, którzy post...
-
Witajcie kochani! Kiedy Siouxie zaprosiła mnie na miętowy sorbet własnej roboty, zgodziłam się od razu! Niestety pierwsza degustacja przyp...
-
Źródło zdjęcia: http://www.helladelicious.com Na pewno wiecie, że podobno Kleopatra swoją legendarną urodę zawdzięczała kąpielom w mleku...
-
Witajcie kochani! Dziś notka na szybko- pokażę Wam makijaż, który wymalowałam sobie na moją dzisiejszą rodzinną imprezę urodzinową. Chciała...
-
Dziś zaskoczył mnie pierwszy w tym roku śnieg. Gdy za oknem szalała chwilowa śnieżyca, w radiu puścili "Last Christmas" i poczuła...
Archiwum bloga
-
►
2015
(198)
- ► października (18)
-
►
2014
(123)
- ► października (13)
-
▼
2013
(200)
- ► października (12)
-
▼
kwietnia
(23)
- TANIE VS DROGIE - mleczka do demakijażu
- Piękny Początek Tygodnia 6 - Dove Real Beauty Sket...
- Wyjątek potwierdza regułę - M.A.C Half N' Half
- Zasada ograniczonego zaufania
- Włosy i paznokcie po 2 miesiącach stosowania skrzy...
- Piękny Początek Tygodnia 5
- Całkiem niezły na drogeryjnej półce
- Nowości w mojej pielęgnacji
- Szyfonowa Mary Kay
- Cuda natury z Handmade Cosmetics
- Odświeżanie w kremowej wersji
- Piękny Początek Tygodnia 4
- Trochę koloru dla mniej odważnych - recenzja eyeli...
- Blogi, które warto odwiedzić
- Szampon mlekiem i miodem płynący
- Ambasadorki Dove poszukiwane + info o spotkaniu bl...
- Słodkości na ostro, czyli peelingi Farmona Sweet S...
- Piękny Początek Tygodnia 3
- Pomidorem we włosy - odżywka Yes to Tomatoes
- ** ZAKOŃCZONE** ROZDANIE - świętujemy!
- Czuję miętę do Siouxie :D
- Dno i wodorosty - marzec 2013
- Piękny Początek Tygodnia 2
Ja póki co nie mam złych doświadczeń z lekarzami, ale mój tato owszem. Z dentystą.
OdpowiedzUsuńDentysta-sadysta się trafił? ;P
Usuńświetny post. teraz jestem w pracy ale jak znajdę czas opowiem Ci swoją. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻanetko, bardzo chętnie poczytam! :*
UsuńJa Twój post podsumuję tylko tym,że kiedy tylko mogę trzymam się z dala od lekarzy.
OdpowiedzUsuńJa również się staram, ale niestety nie zawsze się da :/
Usuńja z każdym lekarzem, z jakim się spotkałam mam złe wspomnienia. Ortodontka kazała mi wyrwać trójki (kły), gdzie przecież te zęby są niezbędne. Ortopeda nie zauważył wypukliny, która rośnie mi między kręgami, co mogło powodować do poważnych uszkodzeń kończyn dolnych. Chirurg był zaszokowany, że przyszłam do niego z "tylko stłuczeniem i stanem zapalnym kości... bo przecież nie jest złamana!". Chyba nie pozostaje nic innego, niż mieć nadzieję, na brak chorób i poważniejszych wypadków w przyszłości :) Życzę powodzenia u dentysty!
OdpowiedzUsuńMarciaatko, miałaś rzeczywiście okropnego pecha z lekarzami :/
UsuńMi ortodonta też kazał wyrwać zęby, ale nie trójki, tylko piątki. Na górze- ok, to było wskazane, bo w szczęce było rzeczywiście mało miejsca i po wyrwaniu zęby ładnie się rozeszły nawet bez pomocy aparatu. Natomiast na dole... nie wiem, jaki był sens wyrywania dolnych piątek, bo teraz mam w tym miejscu przepiękne luki, a inny ortodonta jasno dał mi do zrozumienia, że nawet aparat stały niewiele tu pomoże... :/
A wiesz? Miałam dziś pisać podobną notkę. Ale w teraz poczekam jeszcze aż moja sytuacja się rozwiąże i wtedy będę pisać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Agni, czekam w takim razie na Twoją notkę, mam nadzieję, że sprawa zakończy się pozytywnie dla Ciebie :)
UsuńBoże, aż strach chorować:( Mój Luby studiuje medycynę, ja weterynarię i na obu tych kierunkach są przyjmowane takie tępe strzały że naprawdę ja się boję co to będzie jak oni pokończą studia i zaczną "leczyć":(
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Chociaż ja mam takie przekonanie, że studia medyczne czy weterynaryjne są tak trudne i wymagające, że wiedzy może im nie będzie brakować. Ale pytanie o dobre chęci i takie podstawowe współczucie dla chorego...
UsuńMoja "przygoda" z dermatologiem to idealny przykład do Twojej notki.... Na szczęście trafiłam na rzetelnego lekarza.
OdpowiedzUsuńW każdym razie najbardziej śmieszy mnie jak Polacy narzekają na służbę zdrowia w UK chwaląc pod niebiosa jak jest w Polsce. No cóż.... sama byłabym od tego bardzo daleka. Może i większość rzeczy leczą paracetamolem, ale nie wciskają antybiotyku na każdym kroku. Do tego mam wrażenie, że są bardziej otwarci na to, co pacjent do nich mówi. Wiadomo, że zawsze można trafić na pewne odstępstwo, lecz tu już w grę wchodzi człowiek.... jak na każdym kroku.
Wizyty u stomatologa to dla mnie jednak wielka trauma, miałam wątpliwą przyjemność trafienia na beznadziejnego dentystę :/
To jeden z tematów numer jeden wśród emigrantów, czy lepsza służba zdrowia w PL, czy w UK :) Dla mnie w obu przypadkach jest tak samo, kwestia jak trafisz, taka prawda, chyba nie da się tu uogólnić. Dla mnie jednak w UK (na podstawie miasta, w którym mieszkam, nie mam dużego doświadczenia) jest jedna, dość irytująca mnie rzecz, choć może tak patrząc ogólnie jest to dobre, brak (bardzo mała ilość?) prywatnych lekarzy/przychodni. Nie ukrywam, że w Polsce wolałam zapłacić za wizytę 50-100zł i mieć święty spokój, jechać na wizytę kiedy mi pasuje, nie próbować się zarejestrować tygodniami. Nie to, żeby to był dla mnie mały wydatek, ale tak nie znoszę chodzić do lekarza, a jeszcze bardziej rejestrować się, że było to dla mnie warte oszczędzenia. Tutaj tego nie ma i ostatnio, jak znów miałam ten wykwit na dolnej powiece byłam uziemiona, bo przez trzy dni CIĄGLE był zajęty telefon w mojej przychodni,a niestety pracuję w tak beznadziejnych godzinach + brak samochodu, że wykluczyło to pofatygowanie się osobiście do przychodni.
UsuńA tak z takich ciekawych doświadczeń to mam:
- lekarka lecząca mnie rok czasu na alergię, która okazała się być niedoczynnością tarczycy (w Polsce)
- wmawianie mi, że ząb mnie boli przez to, że mam za mało miejsca w szczęce, powinnam nosić aparat fakt, ale okazało się, że mam w tym mniej więcej miejscu gdzie bolało, dziury w dwóch zębach (w Polsce)
- interpretowanie co mi jest na podstawie Google images i konsultacja ze mną, co sama myślę, że mi jest i szukanie tego na zdjęciach i co ona myśli, że to jest... Była to owa infekcja dolnej powieki, pani nie wysłała mnie na żadne badania, nic uznała, że to liszajec i dała taką dawkę antybiotyku z peniciliną, że miałam odlot przez tydzień, na oko nie pomogło (Anglia)
A z dobrych to prywatnie chodziłam do naprawdę świetnego endokrynologa, któremu mogłam zadawać wszelkie pytania, na jakie przyszła mi ochota, a on cierpliwie i sympatycznie tłumaczył, rozmawiał, zawsze pytał o moją babcię, którą też leczył, co najważniejsze nie wstydziłam się pytać. Mogłam też napisać sms i na swój koszt wysyłał mi receptę pocztą z innego miasta, a gdy przychodziłam na wizytę typu pokazać wynik i wypisać receptę nie brał ode mnie pieniędzy. Mojej babci załatwił w większym mieście, w państwowym szpitalu, w którym pracował, szybciej zabieg i świetną opiekę. Tak po prostu.
Ja nie znam w ogóle realiów w zagranicznych służbach zdrowia - może w Europie Zachodniej jest lepiej niż w Polsce, może gorzej... Trzeba by pomieszkać po parę lat w każdym z krajów i ocenić samemu. Ja uważam, że większość lekarzy w Polsce ma wiedzę niezbędną do wykonywania tego zawodu, ale spora część niestety nie ma takiego podstawowego współczucia i zrozumienia dla pacjentów. Przynajmniej takie są moje odczucia.
UsuńA co do lekarzy prywatnych - właśnie tu mam dylemat. Na przykład stomatolog - prywatny gabinet dysponuje z reguły o wiele lepszym sprzętem, lekarze są milsi, itd. Ale z drugiej strony wiem, że ten lekarz zarabia na tym, że ja mam dziurę w zębie. Więc teoretycznie dla niego jest na rękę, żeby ten ząb psuł mi się jeszcze bardziej...
Poza tym ta dermatolog, która mnie pół roku leczyła bez zrobienia badań to była właśnie w przychodni prywatnej, brała (o ile dobrze pamiętam) 110zł za wizytę.
O endokrynologach to ja bym mogła pracę magisterską pisać :P Jak wykryli mi guza tarczycy, byłam u kilkunastu endokrynologów i każdy z nich mówił to samo - operacja. To nic, że guz był głęboki i mogli mi przez to przy operacji struny głosowe naruszyć - ich to guzik obchodziło. Dopiero jeden lekarz postanowił mnie zdiagnozować, dowiedział się, co mi tak naprawdę dolega, zalecił radioterapię i obyło się bez rozcinania szyi. Co prawda też jest drogi koszmarnie i terminy do niego są masakryczne (jak dzwoniłam ostatnio, powiedzieli mi, że muszę 7 miesięcy czekać na wizytę), ale warto.
Asiu, mnie nie chodzi o bazowanie na rozmowach tylko do tej pory spotkałam się na tym jak w UK jest "be" a super w PL. To tak jakby przejść ze skrajności w skrajność. Po obu stronach spotkałam dobrych lekarzy jak i za przeproszeniem takich, co mają wszystko w dupie. A w szczególności pacjenta.
UsuńZdaję sobie sprawę, że pewne ograniczenia są męczące, lecz brak samochodu nie wyklucza dotarcia do lekarza w dowolnym miejscu, czy porze. Wybacz, ale są jeszcze taksówki :) i jeżeli źle się czuję to nawet nie próbowałabym wsiadać za kierownicę. To jest moje zdanie.
W moim mieście nie mogę narzekać, nie ma większego problemu z dostępem. Nie wiem jak u Ciebie, ale kwestia rozeznania się w prywatnych placówkach i nie tylko w dość szybko sposób to lokalna prasa :)
Ja mam zaufanie tylko do jednego lekarza.
OdpowiedzUsuńMojego kardiologa.
Cudowny człowiek.
Mądry i kompetentny.
Opiekuje się mną od 22 lat.
To się nazywa opieka "od serca" :) Ważne jest, by w takich właśnie ważnych kwestiach mieć zaufanego lekarza. Bo jeśli lekarz się pomyli czy to zapalenie gardła, czy angina, to nic wielkiego się nie stanie. Ale w kwestiach tak poważnych trzeba już mieć 100% zaufania.
UsuńJa na zlecenie ortodonty też usuwałam zdrowe zęby (piątkę i wszystkie ósemki), ale gdyby nie to, już dziś miałabym sztuczny zestaw :) Mam genialnego dermatologa i po dłuższych poszukiwaniach ortopedę też (nie, ten sztab medyków za moimi plecami to nie kwestia 60tki na karku ;p) - choć zmieniałam lekarzy nie ze względu na brak kompetencji, tylko charakter. Od jakiś pięciu lat nie podchodzę już do medyków jak do nieomylnych wyroczni - raczej szukam takich, którzy budzą moje zaufanie i chętnie dyskutują o innych "opcjach" :)
OdpowiedzUsuńNatik, spoko, nie podejrzewałabym Cię o przekroczenie 60tki :D Sama mam kilku lekarzy specjalistów i chyba nie jest to teraz nic niezwykłego. Podobno nie ma ludzi zdrowych - są tylko niezdiagnozowani :P
UsuńNiby nie jest, ale głupio mi się robi, gdy siedzę przy świątecznym stole z dziadkami i dyskutujemy o naszych ostatnich wizytach u lekarza :)
UsuńDaj człowieka, a znajdę mu dolegliwość ;p
Wiem, co masz na myśli - też czuję się dziwnie, kiedy rozmawiam z kimkolwiek o moich dolegliwościach zdrowotnych. Normalnie gorzej niż staruszka :P
Usuńniestety takie historie się zdarzają, i co najgorsze, nie tak rzadko - mój partner miałby po wypadku usztywnioną na zawsze w stawie skokowym nogę, ponieważ lekarz z NFZ-u orzekł obecność martwicy w kości skokowej. Gdybyśmy dalej nie szukali i potwierdzili (a raczej nie zaprzeczyli, ponieważ martwicy nie ma!) diagnozy u zaufanego (i prywatnego) lekarza, byłby do końca życia kaleką.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że z Twoim zębem wszystko się dobrze skończy
Pigeon, jak czytam takie historie jak ta o Twoich chłopaku, aż mi dreszcze chodzą po plecach. Dobrze, że trafił do kompetentnego lekarza!
UsuńDziękuję za wsparcie :*
Wiadomo od dawna, że w tym kraju lepiej nie chorować.
OdpowiedzUsuńNa szczęście ( i oby tak dalej) z lekarzami nie mam złych doświadczeń, ba w ogóle nie mam ale z dentystami i ortodontami borykam się od zawsze i żadnego nie wspominam dobrze dlatego przestałam myśleć o ładnych prostych zębach, wolę żeby były zdrowe a kontakt z dentystami ograniczać do możliwego minimum.
P.S. Wydaję mi się, że nie musisz zakładać implantu, możesz mieć zakładany most protetyczny - koszt jednej korony to ok. 500 zł
Nie tylko w Polsce lepiej nie chorować, ale w Polsce ma to niestety szczególne znaczenie :/
UsuńTrzymam kciuki, żebyś nigdy nie trafiła na takich lekarzy jak ja i inni, którzy się pod tym postem wypowiadają!
Co do mostu protetycznego - nie wiem, czy to by mogło w ogóle wchodzić w grę, bo ząb "do usunięcia" jest obok luki, która powstała po wyrwaniu zdrowej piątki kilka lat temu... Tam już dziąsło jest obniżone i nie wiem, czy można by tam jeszcze coś wstawić. Mam jednak cały czas nadzieję, że tego zęba da się uratować... :)
ja od pewnego czasu staram się omijać lekarzy jak mogę (tylko do jednego mam zaufanie :));
OdpowiedzUsuńod 3-roku mam/miałam problemy z alergią a konkretnie z AZS; przez 21lat chodziłam po dermatologach, alergologach i każdy wciskał mi worki lekarstw "na alergię" (leki przeciwhistaminowe, sterydowe, szczepionki blablabla)- raz było lepiej, raz gorzej ale w sumie nic nie pomagało; do czasu aż przez przypadek nie usłyszałam o pewnym lekarzu - skromny, "wreszcie" kompetentny; kazał mi odstawić wszystkie lekarstwa, zmienił dietę, nakazał się wysypiać i nie stresować i AZS się uspokoiło; od roku moja skóra wreszcie odetchnęła, a mój organizm nie jest bombardowany niepotrzebnie chemią; fakt zdarzają się gorsze dni ale zdarza się to sporadycznie; dlatego wierzę, że są tacy lekarze jak Dr. House (którego uwielbiam :P) - trzeba ich tylko dobrze poszukać :)
Zmrozona, bardzo się cieszę, że po tylu trudach udało Ci się wreszcie trafić do lekarza, który potrafił Ci pomóc. To bardzo ważne, by mieć kogoś takiego - zwłaszcza, jeśli problem jest poważny. Z doświadczenia wiem, że problemy skórne potrafią wpędzać człowieka w totalne załamanie...
UsuńMam paru lekarzy, których uwielbiam i wiem, że mnie nie zawiodą. Gorzej, gdy muszę szukać specjalisty od czegoś nowego albo zmienić lekarza. Wtedy cała drżę i jestem przerażona tym, na kogo mogę trafić. :/
OdpowiedzUsuńCzasem sporo czasu zajmuje, zanim znajdzie się lekarza, któremu można zaufać...
Usuńja mam co do lekarzy bardzo ograniczone zaufanie :(
OdpowiedzUsuńJa tak samo. A przecież teoretycznie powinno być zupełnie inaczej.
UsuńNie mam aż tak złych doświadczeń z lekarzami, ale rzeczywiście coś jest w tym, co piszesz. A dr House'a chętnie bym poznała! ;)
OdpowiedzUsuńJa też! Albo jeszcze lepiej - dr Chase'a :P
UsuńSama od jakiegoś czasu nie ufam lekarzom, a nawet jak trafi się jakiś naprawdę kompetentny to i tak sporo czasu minie zanim to zrobię.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tym jest problem - lekarz nie ma napisane na czole, czy jest wart zaufania czy nie. Sami musimy to ocenić, a do tego z reguły potrzeba trochę czasu. Chociaż zdarzają się sytuacje, że już po jednej wizycie wiesz, że z tym lekarzem się nie dogadasz.
Usuńniestety lekarze to taka sama grupa zawodowa jak każda inna, choć wydawać by się mogło, że powinno być inaczej.. i tak jak wszędzie - są ludzie szczerze oddani temu co robią, i tacy, co robią to po prostu dla pieniędzy. tacy, co znają się na swojej robocie i tacy, co prześlizgnęli się przez te wszystkie lata studiów, a na własny gabinecik wyłożyli rodzice.. nie wszyscy studiują z przekonania, z zainteresowania, z chęci pomocy innym. żadne środowisko nie jest wolne od głupków i oszustów, a lekarze nie są wcale lepsi od innych ludzi, choć tego się od nich wymaga.
OdpowiedzUsuńtak samo jest z błędami - czynnik ludzki. niestety, pomyłka lekarza kosztuje więcej niż błąd piekarza czy hydraulika...
nie chcę nikogo wybielać ani usprawiedliwać tym komentarzem, ale przykro mi się robi, gdy widzę, jak spada poziom zaufania wśród pacjentów, jak zawód lekarza zaczyna się kojarzyć części społeczeństwa z matactwem i brakiem kompetencji. idea profesji jest piękna i dumna, choć akurat ja nie wybierałam swojego kierunku z uwagi na tak zwane powołanie; niemniej jednak ratowanie zdrowia i życia to ogromna odpowiedzialność - do której, mam wrażenie, nie wszyscy dorastają w trakcie studiów, a nawet po ich zakończeniu. na co jednak trzeba zwrócić uwagę - wśród partaczy i konowałów jest całkiem spora grupka ludzi, którzy codziennie wypruwają sobie żyły, żeby komuś pomóc. którzy nie zmarnowali tych kilkunastu lat nauki i wiedzą, co robią. którym pokaźna część pacjentów coś zawdzięcza.
każdy patyk ma dwa końce :)
Oczywiście, ze jest sporo naprawdę dobrych lekarzy i dobrych ludzi jednocześnie. Znam ich, znalazłam, ale kosztowało mnie to sporo zdrowia. I mimo wiedzy, ze oni sa, istnieją, to lekarze jako grupa zawodowa kojarzą mi sie z chciwoscia i niedouczeniem.
Usuńi na pewno są tacy, którzy na takie skojarzenia zasługują. niepokoi mnie jednak myśl, że za kilka lat wypełnionych pracą nad tym, żeby coś osiągnąć przyjdzie mi się zmierzyć z takim właśnie stereotypem :p taka luźna konkluzja zza drugiej strony barykady.
Usuńsą tacy, co o primum non nocere po drodze do celu zapominają - jakbym miała się w przyszłości oddać w ręce niektórych z moich kolegów studentów, też bym się dwa razy zastanowiła :p a wniosek jeden - na zaufanie i szacunek każdy i tak będzie musiał sobie zapracować
To jest tak jak z kieliszkiem słodkiego wina - wystarczy kropla goryczy, by je popsuć. A kropla słodyczy nie uratuje kielicha goryczy. Na całe grono solidnych, mądrych i odpowiedzialnych lekarzy przypada kilka(-naście, -dziesiąt?) lekarzy-partaczy i wystarczy parę razy na takiego trafić, a człowiek już nie czuje się pewnie w gabinecie, widząc biały kitel.
UsuńMoim zdaniem co innego błędy lekarskie - każdemu się zdarzają. Są czasem takie sytuacje, że po prostu nie da się jednoznacznie stwierdzić, co pacjentowi dolega. Mnie jednak bardziej przerażają lekarze, którzy nawet nie podejmują się diagnozy. Po co robić wymaz ze skóry? Lepiej pół roku walić pacjentowi antybiotyk i lek przeciwwirusowy - na pewno jedno albo drugie podziała. Po co sprawdzać, czy pies ma pasożyty? Lepiej dać mu końską dawkę leków i jak padnie, to zwalimy na to, że był zatruty. Po co diagnozować tarczycę? Coś nie tak, to wycinamy i już.
Ja nawet z czystej ciekawości zleciłabym jakieś badania, żeby się dowiedzieć, co u pacjenta wywołało takie czy inne objawy. No ale ja się nie znam, bo ja lekarzem nie jestem :P
niestety nfz na badaniach oszczędza, zresztą mam wrażenie, że w publicznych szpitalach się oszczędza na wszystkim :p na piekielnych zwłaszcza jest dużo tego typu historii, że za dodatkowe badania lekarz musiałby wyłożyć z własnej kieszeni. z drugiej strony, warto byłoby chociaż poinformować o tym jakie są możliwości. no, ale to, że takie dylematy mają miejsce to absurd polskich realiów - najbliższy termin wizyty u specjalisty w 2017 albo i lepiej.. a nie każdego stać na leczenie prywatne.
Usuńweterynarza bardzo trudno znaleźć kompetentnego, zwłaszcza, gdy się ma problem ze zwierzęciem innym niż pies i kot. swojego czasu hodowałam szynszyle i nie trafiłam na żadnego, który by się na nich znał :p
Rousseau, ja z tą niechęcią do zlecania badań spotkałam się właśnie u lekarzy przyjmujących prywatnie, więc nie wiem, z czego to wynikało. I tak ja musiałabym pokryć koszty tych badań, więc mogli mi chociaż powiedzieć, że powinnam coś takiego zrobić...
UsuńPrywatne leczenie u specjalistów to koszmarnie droga sprawa. Jedna kwestia to same wizyty, a druga to wszelkie leki, badania, zabiegi. Mi na przykład ostatnio zlecili badanie 5 hormonów, za co w przychodni prywatnej powinnam zapłacić prawie 200zł... Za 5 hormonów! Masakra :/
High five - też miałam szynszylę. Nie miał większych problemów zdrowotnych, ale w pewnym momencie zaczęło mu się robić brzydkie futerko, choć nic w diecie się nie zmieniło. Poszliśmy z nim do weta, a ten zalecił zmuszanie go do picia oleju... Nie skomentuję tego - nawet nie próbowałam, bo bym zwierzę wykończyła. Jeszcze podając mu takie ilości, jakie zalecił wet. Dodajmy, że to był ten sam, który potem u mojego psa zdiagnozował "alergię"...
No cóż, moja dermatolog potrafiła stwierdzić, że półpasiec to otarcie xD
OdpowiedzUsuńRozumiem, że medycyna też studia, studenci też ściągają, też piją i czegoś nie douczą. Ale czemu nie PRZEBADAĆ przed podjęciem decyzji o jakimś leczeniu?
A potem są takie sytuacje, że podaje się dziecku augumentin, na który jest uczulone i ledwo wychodzi z akcji leczenia z życiem (patrz: JA :))
Ale i tak najlepszą akcją jest pielęgniarka szkolna, która okres, czy złamanie palca zawsze pytała: "A stolec był?"
u mnie w liceum pielęgniarka na wszystko dawała szklankę wody ;p
Usuńja akurat pielęgniarkę szkolną miło wspominam; zawsze się do niej uciekało jak się nie chciało siedzieć na zajęciach :)
UsuńZ tą pielęgniarką szkolną to mnie rozwaliłaś na łopatki, Picola :D U mnie pielęgniarki w gimnazjum nigdy nie było, w liceum już się pojawiła, na wszystko dawała Ibuprom i odsyłała do domu, co akurat było fajne :D Jakby mnie o stolec zapytała, to chyba ryknęłabym śmiechem xD Ale sumie miała rację - regularność wypróżnień podstawą dobrego samopoczucia :P
UsuńU mnie chyba wychodziła z założenia, że "w kupie siła" i choć zazwyczaj używam tego powiedzenia w innym kontekście - nie umiem inaczej wytłumaczyć zapytania o stolec przy każdej wizycie :)
UsuńTak się właśnie kończy ślepe, bezmyślne stosowanie tego, co Cię ktoś nauczy na kursie czy w szkole. Powiedzieli jej, żeby pytała o stolec, to pytała - niezależnie od tego, z czym uczeń do niej przychodził.
Usuńo kompetencji niektórych lekarzy można by pisać elaboraty - aż się nóż w kieszeni otwiera, jak czyta się takie historie. Weterynarze często okazują się szczególnymi ignorantami w kwestiach np. żywienia zwierząt, niejednokrotnie przychodząc z moim pupilem, miałam większą wiedzę od nich...
OdpowiedzUsuńJa z moim psem odwiedzałam kilku weterynarzy i nigdy nie przeprowadzali dobrego wywiadu z właścicielem. W ogóle jednym uchem słuchali, w międzyczasie badając psa i wpisując coś do jego karty w komputerze.
UsuńDopiero niedawno trafiłam na rewelacyjnego weterynarza - jest drogi, ale mam do niego pełne zaufanie. Wystarczyła jedna wizyta, by ocenić, że to solidny facet. Już samo to jest fajne, że mogę do niego dzwonić o każdej porze dnia i nocy, gdyby psu się coś działo.
Też tak kiedyś uważała ale jak "weszłam" nieco w środowisko lekarskie wiem już, że to potwornie ciężka i stresująca robota a przy tym nikt za Ciebie papierkowej roboty nie odwali. To nie jest niekompetencja często a po prostu czasem bark doświadczenia, każdy przypadek jest inny a ich uczą sztampowego podejścia. To jak w każdym innym zawodzie - po wyjściu z uczelni, tak naprawdę dopiero w pracy, uczysz się swojego zawodu :/
OdpowiedzUsuńJa też troszkę siedzę w tym okołomedycznym środowisku, bo prawie cała rodzina pracuje w medycynie i farmacji :P Wiem, że często powodem błędów jest po prostu zmęczenie i też takie zabieganie - lekarze mają mnóstwo na głowie. Jest to w dużej mierze wina systemu, w jakim muszą pracować. Ale jednak niestety już zbyt wiele razy spotkałam się z sytuacjami, których niczym wytłumaczyć sobie nie potrafię.
UsuńSwojemu rodzinnemu lekarzowi jeszcze ufam, bo to rzeczywiście człowiek z szaleńczą pasją, nie będzie spać spokojnie póki nie dojdzie co i skąd, przy okazji zawsze postawił mi trafną diagnozę. Ale do tzw specjalistów nie mam za grosz zaufania. Przykładów takich nadużyć przytaczać nie będę, bo zwyczajnie szkoda czasu. Oatatnią rzeczą jaką komuś życzę to wizyta w publicznym szpitalu. Leczono tam moją babcię, a w efekcie zarażono poważną infekcją pęcherza i gronkowcem złocistym. Poinformowano nas po fakcie, gdy jako najbliższa rodzina odwiedzaliśmy ją w tym czasie. W efekcie + kilkanaście osób z mrsa i kolejne kilkanaście zarażonych przez kontakt z nami. A pomaga tylko jeden antybiotyk, 300zł za miesiąc. Oczywiście babcia zmarła, a my pokrywamy koszty, szpital twierdzi, że to nie ich wina, piękna, polska historia.
OdpowiedzUsuńO kurde... Normalnie szczęka mi opadła, kiedy czytałam Twój komentarz. To nieprawdopodobne, co się dzieje w szpitalach. Wy musicie pokrywać tak koszmarne koszty leczenia z gronkowca złocistego, a szpital oczywiście umywa ręce - no jasne...
UsuńSzczerze Ci współczuję, no i zdrowia życzę! :)
Mój brat miał bardzo podobną historię zębową jak Twoja ;] na szczęście końcem końców ząb został wyleczony, ale kosztowało to ok1,5 tysiąca zł. Nie licząc oczywiście leczenia u zwykłych dentystów, plomb itd. ;] Jedna nawet chciała mu wyrwać, tak z miejsca, na szczęście się nie zgodził!
OdpowiedzUsuńMojemu chłopakowi wyrwano zęba z ropą pod spodem i skutek był taki, że bidulek ledwo do domu wrócił, współlokatorzy karetkę wzywali. Potem przez dwa tygodnie był na zwolnieniu lekarskim, miesiąc mu się opuchlizna utrzymywała :/
UsuńMogłabym o swoich doświadczeniach napisać trzytomową księgę... Od kilku lat jeszcze żaden lekarz nie potrafił mi pomóc a w ciągu roku mogę doliczyć się zaledwie kilku dni bez bólu. Ostatnio usłyszałam od lekarza, że jestem inteligentna więc sobie w internecie doczytam :D
OdpowiedzUsuńŻartujesz?! Jak można w ogóle tak powiedzieć pacjentowi?! Ala, nie wiem, co Ci dolega, ale skoro odczuwasz tak długotrwały i z pewnością bardzo uciążliwy ból, to może powinnaś udać się do jakiejś kliniki leczenia bólu?
UsuńTrzymam kciuki za Twoje zdrowie!
Dziękuję. Już się przyzwyczaiłam... Staram się bardzo uważnie jeść (zapisuję co zjadam i po czym boli) i jakoś do przodu ;) Robiłam już kilka razy próby uporania się z tym problemem ale lekarze tylko wyprowadzali mnie z równowagi więc sobie odpuściłam. Mam nadzieję, że nigdy nie będę na nich zdana i nikomu tego nie życzę. Oni są teraz od robienia kasy a nie leczenia ludzi :(
UsuńAla, to bardzo mądry sposób :)
UsuńMój chłopak też ma problemy z przewodem pokarmowym (bo domyślam się, że u Ciebie to właśnie tego typu problemy) i również zaobserwował, co mu szkodzi- unika tego i jest ok :) Poza tym też przez jakiś czas pił siemię lniane na czczo i pomogło. A leki od lekarza nie dały żadnego efektu.
U mnie siemię nie pomaga a piję je dość długo. Nie odstawiam bo mi włosy rosną jak szalone :D U mnie to bardziej złożony problem ale mniejsza z tym, na lekarzach nie polegam i nie jest to zasada ograniczonego zaufania tylko jego całkowitego braku :P
UsuńAla, trzymam kciuki w takim razie, żebyś jednak kiedyś mimo wszystko znalazła kompetentnego lekarza, który będzie umiał (i chciał!) Ci pomóc.
UsuńNiestety to wszystko takie smutne i prawdziwe... Ja sama zawsze sprawdzam co mi lekarz przypisuje i jeśli coś nie pasuje to nie biorę... Już tyle razy zdarzyło się, że zapisano mi większą dawkę niż w ogóle można przyjmować, albo pani dr kazała brać mi leki mimo, że bolała mnie po nich wątroba do tego stopnia, że mnie skręcało z bólu- ale bierz dziecko bo na twój problem ten lek pomoże! Masakra... Staram się dbać o siebie i rodzinę tak żebyśmy jak najmniej chorowali, ale czasem przecież trzeba iść do lekarza. Ale ja im nie ufam nigdy do końca..
OdpowiedzUsuńWeronika, ja zawsze najpierw czytam w internecie, co to za lek i jakie są o nim opinie. Tak było na przykład z Diane - poprosiłam lekarkę o skierowanie na badania hormonalne, bo miałam podejrzenie, że mój trądzik jest właśnie tym spowodowany. Lekarka niechętnie dała mi to skierowanie i przy okazji od razu przepisała Diane. Nie wykupiłam. Potem okazało się, że hormony mam w normie, więc prawdopodobnie Diane na trądzik by mi nie pomogła...
UsuńJa trafiłam na początku to lekarza, niby docent, dzięki któremu byłabym teraz bez jednej nogi, ale na szczęście znalazł się lekarz, nawet dwóch, dzięki którym mam obie nogi, może jedna jest nie do końca sprawna, ale jest :)
OdpowiedzUsuńOleencjaa, przerażające są takie historie jak Twoja - niby lekarz z wykształceniem, niby osoba, której możemy zaufać, a tu coś takiego... Dobrze, że udało Ci się trafić do lekarza naprawdę specjalisty!
UsuńNiestety przykra prawda, ciężko dzisiaj znaleźć lekarza z prawdziwego zdarzenia... Ja po ogromnej ilości spotkań z przeróżnymi dermatologami doskonale wiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńJa też przerobiłam już wizyty z kilkunastoma dermatologami. No i co? I trądzik leczę nadal, nic nie pomogło :/
UsuńJa ponad połowę życia spędzam w szpitalach, ale nie było jakiejś skrajnej sytuacji. Za to mojej przyjaciółce w szpitalu wstrzyknęli jakąś bakterię i dziewczyna zmarła...
OdpowiedzUsuńDarcia, aż się przeraziłam... To straszne, że w szpitalu - w miejscu, w którym powinno się ratować życie ludzi - może dojść do takich zaniedbań...
UsuńJa podobnie jak kolezanka wyzej doswiadczenie ze szpitalami i lekarzami mam ogromne, tylko kilka razy trafilam na partaczy ale na szczescie bardzo mocno mi nie zaszkodzili (nie liczac uodpornienia na wszelkie antybiotyki, teraz moge przyjmowac wylacznie specjalne mieszanki z poszczegolnych grup) ;/
OdpowiedzUsuńOł, to nie jest mocne zaszkodzenie? :P
UsuńSzczerze współczuję i mam nadzieję, że już limit lekarzy-partaczy w swoim życiu wykorzystałaś :)
Jeśli chodzi o lekarzy to nie ufam im w ogóle. Potrafię pójść do nowego lekarza raz i potem nigdy więcej gdy widzę jak wygląda wizyta a czego w niej brak lub nie wykupię recepty bo lekarz ewidentnie zapisuje leki w ciemno lub na podstawie współpracy z koncernem farmaceutycznym. Dotychczas trafiłam w życiu tylko na 2ch dobrych lekarzy taki z powołania i z wiedzą, a byłam u u wielu. Na studiach będąc już na 5 roku mogę śmiało wskazać osoby, które zaszły tak daleko jak i ja "na plecach innych" lub ledwo ledwo. I tacy ludzie są na każdej uczelni na każdym fachu. W efekcie mamy lekarzy którzy nie pomogą a nawet zaszkodzą. Nawet prywatna wizyta za którą bulimy każdorazowo sporo kasy nie daję pewności że lekarz się przyłoży i że będzie tak dobry jak się wycenia. Ehh ;/
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak! Ja już nie raz natknęłam się na prywatnie przyjmujących lekarzy, którzy wcale wiedzą się nie popisywali.
UsuńI też robię często tak, że idę na pierwszą wizytę tylko dla orientacji, a potem już do takiego lekarza nie wracam, tylko szukam dalej jakiegoś prawdziwego specjalisty.
moja babcia powtarza od zawsze, że lekarz przede wszystkim jest ostatniego, a nie pierwszego kontaktu i nie sposób się z nią nie zgodzić, często tak bywa. raz, że my zaniedbujemy swoje zdrowie do granic możliwości i wybieramy się notorycznie do specjalisty na ostatnią chwilę, a dwa że niektóry lekarze są tacy, jakimi ich opisałaś w poście. Osobiście do lekarzy przestałam chodzić, jak człowiek nie ma "dr" przed nazwiskiem, to nawet nie ma opcji, żeby mnie dotknął, bo to często strata czasu i pieniędzy.
OdpowiedzUsuńKasik.
Kasik, słowa Twojej babci genialnie ujmują sprawę.
UsuńOczywiście są tacy ludzie, którzy swoje zdrowie zaniedbują - to dopiero jest problem. Ja staram się na bieżąco leczyć wszystkie dolegliwości, czasem jest jednak tak, że nawet wczesne wykrycie danej choroby nie gwarantuje nam skuteczności leczenia :/
Nie ufam w ogóle lekarzom ... Brak zainteresowania człowiekiem, zbywanie, rutyna na każdym kroku ... Ufanie lekarzowi powinno być czymś oczywistym, a niestety kompletnie tak nie jest.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, też to odczułam podczas niejednej wizyty. Tym bardziej jeszcze rzuca mi się to w oczy u weterynarzy, do których chodziłam z moim psem- tam dopiero jest totalna "olewka".
UsuńJa uwielbiam mojego stomatologa, natomiast co do weterynarzy Shiro to mam podejrzenia. Zresztą, lekarze są tylko ludźmi. To ogromna odpowiedzialność - leczyć ludzi. Odnoszę wrażenie, że większość takich olewających robi to z lenistwa, wyrachowania albo po prostu mają wyjebane. Zdarzają się wyjątki, ale generalnie odnoszę wrażenie, że oczekujemy od lekarzy nieco zbyt wiele (tak ogólnie, czasami), a za mało od systemu ochrony zdrowia. To też jest problem i winni są nie tylko sami lekarze.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. W publicznej przychodni lekarz musi dziennie przyjąć kilkudziesięciu pacjentów, na jedną wizytę ma wyznaczone 5-10 minut. Więc jak w tym czasie ma się skupić i dokładnie przebadać? Pod koniec dnia musi być też niesamowicie zmęczony.
UsuńEmerytowany kolega z pracy mojej mamy przyszedł kiedyś podekscytowany do biura, dzierżąc w rękach świstek z wynikiem badania. Pisanym na maszynie tekstem oznajmiono:
OdpowiedzUsuń"W obrębie klatki piersiowej nie stwierdzono płuc".
Noł, kurde, koments.
Warszawski szpital na Niekłańskiej - ten z przełomu lat 80. i 90., nie wiem jak jest teraz - to dla mnie najgorsza trauma, jaką mogło przeżyć trzyletnie dziecko, jakim wówczas byłam nie chcę teraz tego wspominać.
A dentyści...
Mój tata też ma świetne wyniki -> woreczek bez złogów. Z tym że woreczka to on nie ma już od kilku lat. Ale płuc chyba nic nie przebije :D
UsuńNiezłe jaja xD Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać - skoro w badaniu nie potrafią płuc wykryć, to jak mają zauważyć coś mniejszego jak guz?
UsuńWiesz, pewnie jakaś oferma pisała na maszynie i pominęła - "zjadła" - jeden wyraz, na przykład 'chorób', 'nieprawidłowości', 'nowotworu', czy coś takiego.
UsuńJednak nawet w tym przypadku strach o to, że nad nami pracują partacze, niedbaluchy i ignoranci pozostaje, bo jak można pominąć wyraz, będący sednem wypowiedzi, tym bardziej, że bez niego nabiera ona cech totalnego idiotyzmu?
Anne,
a może to o inny woreczek chodziło? ;D
A co jeśli taka oferma zjadłaby albo dodała przez przypadek "nie"? Każdemu zdarzają się błędy, ale jednak w pewnych sytuacjach na błędy nie można sobie pozwolić.
Usuńtzn mogłabym tutaj psioczyć na moich dermatologów, którzy w moich zmaganiach z łuszczycą i azs wcale mi nie pomogli, ale kaman. po co się stresować. chill. just chill ^^ wszyscy jakoś umrzemy, kiedyś w końcu. trzeba dbać o zdrowie i poznać swój organizm a nie oczekiwać że ktoś zrobi to za nas. są poważne przypadki, ale nie oszukujmy się - bardzo dużo zależy od nas i od naszego podejścia.
OdpowiedzUsuńStri-linga, jak ja Ci zazdroszczę tego stoickiego spokoju :D
UsuńOczywiście zgadzam się z tym, że my sami jesteśmy swoimi lekarzami pierwszego kontaktu i sami musimy nauczyć się rozumieć swój organizm, ale jednak nie mogę pogodzić się z tym, że cokolwiek mi dolega, muszę sama się w tej kwestii edukować, żeby wiedzieć, czy lekarz mi kitu jakiegoś nie wciska. Najlepiej iść na studia medyczne i samemu się leczyć :P
Stri z jednej strony się nie zgodzę, głównie dlatego, że nie wszystko sobie sama zdiagnozujesz. Gdyby tak było, to po co w ogóle byliby potrzebni lekarze?
UsuńPoza tym co z efektami złego leczenia? To nie jest takie proste :/ Sama jestem dobrym przykładem, jak można spieprzyć ten proces, doprowadzić do fatalnych skutków ubocznych, które są już nie odwracalne...
Dużo zależy od Naszego podejścia, ale to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Chodziło mi bardziej o takie rzeczy typu nawadniać się, mieć dietę, być w dobrej kondycji, dużo się ruszać, myć ręce, badać sobie piersi, robić badania krwi, regularnie robić cytologię/chodzić do dentysty na przegląd. Takie rzeczy nad którymi mamy kontrolę. Wiesz, nosić ciepłe ubranie jak jest zimno, żeby nie mieć problemów z nerkami czy tam z czymś. Wietrzyć mieszkanie, myć owoce i warzywa, nitkować zęby..
UsuńOczywiście, że choroby wymagają leczenia i rozsądnego podejścia lekarzy, ale mam wrażenie, że sami możemy dbać o siebie naprawdę troskliwie, a tego nie robimy (wiem, że ja nie robię).
Ech, dlatego ja omijam lekarzy...wiem, nierozsądne, ale nie ufam im, i nie znoszę ich stosunku do klientów. Ostatni raz, kiedy byłam zadowolona z wizyty, to u dentysty...oczywiście prywatnie. Dramat.
OdpowiedzUsuńJa nawet prywatnie nie trafiłam na dobrego dentystę :/ Dawniej całą rodziną chodziliśmy do pobliskiego prywatnego gabinetu - do czasu, aż pan dentysta wyrywał mojej siostrze na żywca zęba, pod którym była ropa. Wiadomo, że jak jest ropa, to znieczulenie nie działa. Dziecko biedne darło się na całą ulicę... Sadysta, a nie dentysta :/
UsuńNiewiele jest osób, które darzę zaufaniem, a już lekarze w szczególności nie należą do tej grupy. Mój luby kiedyś dostał końską dawkę antybiotyku i jeszcze kazała mu brać po 2 tabletki... Dobrze, że farmaceuta w aptece był czujny.
OdpowiedzUsuńNo tak, takie błędy często się zdarzają. Kiedyś śmiałam się z mojej cioci, która nie weźmie leku, dopóki nie przeczyta z 10 razy ulotki. A właśnie to jej czytanie uratowało życie babci, która dostała dwa leki o tym samym składzie, ale innej nazwie...
UsuńAle House zanim dojdzie do diagnozy to też najpierw faszeruje wszystkim jak leci;)
OdpowiedzUsuńŻeby się leczyć trzeba być zdrowym i studiować medycynę. Od pół roku latam po lekarzach i już sama sie orientuje kiedy sadzą babole. A sadzą często:/
Co racja to racja :D
UsuńTeż uważam, że trzeba samemu dużo czytać, szukać, sprawdzać, bo wierzenie lekarzom na słowo może być ryzykowne...
dobrze, że rzadko choruję.. mój piesio ostatnio miał 2 kleszcze, trzeba było weterynarza odwiedzić, bo osowiały był, ale już śmiga po domu ;) jego tatuś też kilkanaście razy wyszedł z ataku kleszczy cały i zdrowy :)
OdpowiedzUsuńOj, kleszcze niefajne są :/ Ja właśnie wczoraj mojemu piesiowi z ucha wyciągnęłam takie paskudztwo :/ Dobrze, że nauczyłam się sama wyjmować kleszcze taką specjalną pętelką, bo inaczej non stop bylibyśmy z nim u weta :/
UsuńJa mam szczęście trafiać na dobrych dentystów i dobrych dermatologów i choć leczenie zazwyczaj było kosztopwne to dawało wymierne skutki jednak nie obce są mi takie sytuacje. Czasami to mi się wydaje, że żeby chodzić do lekarzy to trzeba mieć końskie zdrowie...
OdpowiedzUsuńKasiu, święte słowa!
UsuńCieszę się, że udało Ci się leczyć zęby i buźkę bez niesympatycznych przygód. Życzę, by nigdy nie trafiła Ci się wizyta u lekarza-partacza i dentysty-sadysty ;)
Leczę się u kilku specjalistów i tak naprawdę wszyscy gówno wiedzą, za przeproszeniem. U jednego z nich leczę się od 4 lat, ciągle na to samo i nie ma żadnej poprawy (śmiem twierdzić, że jest gorzej, niż zanim podjęłam się leczenia). Straciłam nadzieję w lekarzy.
OdpowiedzUsuńKamilo, koniecznie zmień lekarza... Skoro leczenie nic Ci nie pomaga, a wręcz szkodzi, to nie ma sensu się męczyć z takim partaczem :(
Usuńnajlepszym lekarzem dla siebie jesteśmy my sami :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć czasem brak nam kompetencji ;)
Usuńwiesz co w porównaniu do Holandii to w Polsce mamy geniuszy!! tutaj wszystko leczy się paracetamolem. ale większym problemem jest to że są niedouczeni. o jakiekolwiek badania np. krwi, co w Polsce jest podstawą diagnozy, trzeba prosić, a i tak najczęsciej słyszysz " a po co? to alergia". a najświetniejsi są dentyści, którzy za obejrzenie zębów i "usunięcie" (w ich mniemaniu) kamienia z przedniego zęba krzyczą 60e. dlatego ja tu nie chodzę do lekarza, chyba, że tak jak teraz- muszę. nie ufam im i zawsze badam się profilaktycznie w Polsce. wiele bym dała aby polscy specjaliści leczyli w Holandii;)
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie z tym diagnozowaniem różnie bywało :/ Z reguły sama muszę się dopominać o badania. Na przykład kiedy leczyłam tarczycę, większość endokrynologów na podstawie jedynie wyników TSH i zdjęcia z USG decydowało o wycięciu tarczycy. Na szczęście trafiłam na endokrynologa, który zlecił dodatkowo scyntygrafię i dzięki temu przynajmniej wiem, co mi dolegało ;) No i obyło się bez operacji.
Usuńco prawda to prawda ( ! )
OdpowiedzUsuńGosiu, mam nadzieję, że nie miałaś jakiś przykrych doświadczeń z lekarzami-partaczami :/
UsuńNawet taki House, choć świetny w swoim fachu (filmowo), często potrzebował wiele czasu i wielu błędnych diagnoz zanim doszedł do sedna sprawy. A on miał dużo lepsze zaplecze medyczne niż nasi lekarze, którym wiecznie na wszystko brakuje pieniędzy. Nie usprawiedliwiam niekompetencji, zwłaszcza u weterynarzy którym w końcu za wszystko płacimy. Czasami jednak pomimo najlepszych chęci lekarz może stanąć przed murem biurokracji przez który bardzo trudno się przebić. Niestety.
OdpowiedzUsuńKasiu, masz rację. Są limity na badania (można na przykład prześwietlić jedynie dwa zęby w ciągu roku- za resztę trzeba płacić z własnej kieszeni, a przy leczeniu kanałowym zęba wykonuje się około 3 zdjęcia rentgenowskie). Nie mówię już o tym, że lekarz pracujący w publicznej przychodni musi dziennie przebadać dziesiątki pacjentów, więc jak może się skupić na jednym przypadku?
UsuńOj wiem coś o tym. Moja ukochana kotka zachorowała i latała po ścianach, warczała, syczała, miała poszerzone źrenice. Zaraz pobiegłam z nią do weterynarze. Wzięli ją na cały dzień, dali kroplówkę (chyba nie mogli trafić bo ma całą zranioną łapkę). Oddali mi ją całą zasikaną, brudną, głodną i tak strasznie miauczącą. Była przerażona. W dodatku podali jej adrenaline więc jeszcze bardziej była nadpobudliwa. Teraz siedze z nią w domu 3 dzień i jest lepiej, ale kurcze.. Weterynarz nawet powiedział, że nie wsadził do jej transportera ręki bo jeszcze by go podrapała.. Co to za weterynarz się pytam ;/
OdpowiedzUsuńFrance, szczerze Ci współczuję! U mnie weterynarz nie mógł sobie z psem poradzić (a mam małego białego terierka, a nie jakiegoś wilczura czy amstaffa), bo Olis się denerwował i chciał go ugryźć :/ Teraz na szczęście trafiłam do weta, którego mój pies się nie boi i pozwala mu się zbadać. Ten wet wyleczył też kota znajomej - kotek podobno siusiał krwią, a lekarze osiedlowi chcieli go leczyć feromonami... (które oczywiście kosztują grubą kasę). Babka poszła do tego weta, do którego ja teraz chodzę. Wet zlecił badania, okazało się, że kotek ma kamienie na nerkach. Zrobił operację, koszt jednorazowy i kotek żyje i ma się dobrze :)
UsuńHouse moim lekarzem... Hmm, nawet bym popatrzeć sobie na niego mogła, bo jak dotąd to na mojego pecha ciągle trafiam na panie lekarki;)
OdpowiedzUsuńHahaha, Maalinova, jak chcesz, to dam Ci namiary na przystojnego pana dentystę xD Chociaż ja chyba trochę wstydziłabym się przed facetem tak usta otwierać xD
UsuńMogłabym się rozpisać na temat mojego zdania na ten temat i opiać wszystkie przykre sytuacje... Ale... brak mi słów na niekompetencje i aż wrze we mnie krew ze złości!
OdpowiedzUsuńWena, strasznie mi przykro, że i Ciebie takie nieciekawe sytuacje spotkały :/ Zdrowia życzę!
UsuńBardzo Ci współczuję sytuacji :( Moja druga połówka niestety trafiała na nienormalnych dentystów przez całe zycie, a ma genetycznie dość delikatne zęby... skończyło sie implantami za bardzo dużą kwotę :( Ech, lekarze jak i inne zawody - zdarzają sie geniusze, ale dużo jest partaczy... Szkoda, że tak trudno ich później pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialnosci.
OdpowiedzUsuńWspółczuję szczerze Twojemu chłopakowi - ja mam podobnie, zęby łatwo mi się psują. Z zewnątrz wygląda to jak drobny ubytek, a po rozwierceniu okazuje się, że w środku jest okropny ubytek :/
UsuńTo właśnie jest najgorsze- dentysta zawali sprawę, a ogromne koszty późniejszego leczenia ponosi niewinny pacjent. I ile się jeszcze przez to nacierpi :/
W lekarzach wkurza mnie, że przepisują całą siatkę lekarstw na zwykłe przeziębienie, to jakaś ich obsesja.
OdpowiedzUsuńTaaak, byle Cię gardło rozboli, a oni już antybiotyk walą :/ Dlatego ja w początkowych fazach przeziębienia leczę się sama - czosnek, dużo cytryny, miodu, wygrzewanie pod kołdrą i z reguły przechodzi :)
UsuńTrafić na dobrego lekarza to los na loterii.
OdpowiedzUsuńMam złe wspomnienia i doświadczenia, przez nie dopatrzenia i nie douczenie lekarzy straciłam najbliższa mi osobę...;(
Malago, bardzo Ci współczuję :(
Usuńnie do konca ufam.. poza tym wiele razy przekonalam sie, ze w polskiej sluzbie zdrowia jest bajzel. Ostatnio odnalezli po 10 latach moja karte szczepien i maja pretensje ze nie wiem na co bylam szczepiona;)
OdpowiedzUsuńo.O Sami nie wiedzą, a od pacjenta takiej wiedzy wymagają...
UsuńJa ostatnio u dentystyki mówię, że chcę zapłacić za usługę z poprzedniej wizyty. A dentystka taka zdziwiona: "A ja myślałam, że pani już zapłaciła". Gdybym się nie przypomniała, dentystka nie kazałaby mi w ogóle płacić xD
Ja się wolę na temat dentystów nie wypowiadać, plombowanie niedoleczonego zęba i te sprawy, potem inna nie do końca udana kanałówka (a cała moja rodzina się u niej leczy i wszystko ok, mój pech) także wolę nie myśleć, co mnie kiedyś czeka...
OdpowiedzUsuńWspółczuję.
Uuu, miałaś okropnego pecha - aż za dużo jak na jednego zęba.
UsuńJa podejrzewam, że moje obecne problemy też są skutkiem zaplombowania niedoleczonego zęba. Eh, gdybym tylko mogła cofnąć się do czasu, kiedy ten ząb pierwszy raz został rozwiercony... :/
Na ten temat mogłabym rozprawiać naprawdę długo. Mam mnóstwo doświadczeń własnych, moich najbliższych (w tym zwierzaków) i znajomych. Jeden ze "śmieszniejszych" przykładów: kardiolog w prywatnym gabinecie - "Przy takim schorzeniu serca mięsień szybciej się zużywa, po prostu umrze pani wcześniej. Nie leczymy tego. " Haha.
OdpowiedzUsuńo.O yyyy... nie wiedziałam, że mięsień serca się zużywa... Ale może ja się nie znam :P
UsuńU mnie kiedyś lekarz podejrzewał problemy kardiologiczne, już chciał mi szereg badań zlecać, ale na szczęście poszłam na konsultację do innego lekarza, który od razu stwierdził, że moje bóle w klatce piersiowej przy kaszlu są spowodowane po prostu zapaleniem dróg oddechowych, a nie problemami z sercem xD
Zawsze miałam takie podejście, że skoro idę do konkretnego lekarza to on powinien wiedzieć jakie badania przeprowadzić i co podać aby wyleczyć pacjenta ale wiem, że lekarze to tylko ludzie i również mogą się pomylić i z dziećmi jak chodzę to do kilku lekarzy aby mieć pewność, że diagnoza jest prawidłowa.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam - to lekarz powinien mnie zdiagnozować i dobrać leki, a nie żebym ja musiała się męczyć, szukać w internecie i w książkach, co też może mi dolegać. Najlepiej właśnie konsultować sprawę z kilkoma lekarzami, ale wiadomo, że nie zawsze się da- chociażby ze względów finansowych, jeśli to są lekarze przyjmujący prywatnie :/
Usuń