Zasada ograniczonego zaufania

129 Komentarzy
Mój tata jest wytrawnym kierowcą - kierowanie różnymi pojazdami zawsze było dla niego pasją. Od dziecka wpajał mi pewną podstawową zasadę obowiązującą w ruchu drogowym - zasadę ograniczonego zaufania. Z czasem nauczyłam się, że zasadę tą warto stosować również w innych aspektach życia...

Źródło

Dziś będzie 'notka-smutałka', notka na narzekanie. No bo jak tu nie narzekać, kiedy przez błędy innych ludzi ja muszę ponosić koszty rzędu kilku tysięcy złotych?!

Już Wam tłumaczę, o co chodzi.
Pamiętacie, jak narzekałam w Wielkanoc na bolący ząb? Okazało się, że jest pod nim ropa i dentystka orzekła, że nadaje się tylko do usunięcia. Ewentualnie można spróbować go leczyć kanałowo pod mikroskopem (koszt ok. 1tys zł.), a jeśli to nie pomoże, wyrwać. A to nieciekawa opcja, ponieważ moja szczęka została już wcześniej pozbawiona 4 (zdrowych!!!) zębów na zlecenie ortodonty (aż mi się niedobrze robi na myśl o tym kolesiu). Więc przy kolejnym zębie musiałabym już mieć wstawiony implant, a to nie tylko cholernie bolesne, ale i koszmarnie drogie (ok. 6tys zł. za jednego zęba). Koszmar...
I wiecie, co jest w tym najgorsze? Że tego zęba leczyłam wcześniej u dwóch lekarek, płaciłam za dwie plomby światłoutwardzane i żadna lekarka nie zauważyła, że coś jest z nim nie tak.

Źródło

Parę dni temu dotarła do mnie smutna informacja - umarła pewna suczka z mojego osiedla. Była młoda, zadbana, nie cierpiała na żadną przewlekłą chorobę. Zatruła się - wet orzekł, że to może pasożyty i zasadził jej końską dawkę leków odrobaczających (jak sam to przyznał - taka porcja leków może wysłać psa na tamten świat). Nie jest pewne, czy suczka padła po tych lekach, czy od zatrucia. W każdym razie nie pomogły kroplówki, transfuzja krwi - biedactwo miało dziurę w żołądku, wymiotowało krwią. Nie wiem, czy dało się jej pomóc, nie znam się na tym. Jestem jednak zdania, że końska porcja leków na odrobaczanie na pewno jej nie pomogła. Nie dało się wcześniej zrobić badań, czy pies rzeczywiście ma pasożyty?!

Źródło

Co mają wspólnego te dwie historie?
Nawet w kontaktach z lekarzami musimy kierować się zasadą ograniczonego zaufania.
Przykłady mogłabym mnożyć - weterynarz Olisa, który leczył jego "alergię" antybiotykiem (potem okazało się, że to nie alergia, tylko zakażenie bakteryjne, które nie poddawało się antybiotykowi z tej grupy), dermatolog która przez pół roku kazała mi brać antybiotyk i lek przeciwwirusowy (bez przeprowadzenia badań, co tak naprawdę mi dolega), kardiolog, która zapisała mojej babci dwa leki o identycznym składzie, ale innych nazwach, i kazała przyjmować je równocześnie (co oczywiście wykończyłoby babcię)....

Źródło

Ja tu czegoś nie rozumiem. Lekarze kształcą się tyle lat, więc wiedzy im chyba nie brakuje. Więc o co chodzi?! Skąd biorą się takie sytuacje?! Tak ewidentne błędy w sztuce lekarskiej?!
Czy to brak chęci, zaangażowania? A może rutyna?

Znalezienie lekarza, któremu możemy w 100% zaufać jest dzisiaj chyba równie trudne jak trafienie 6 w totka.
Życzę Wam, żebyście nigdy nie trafili na takich partaczy. Chociaż nie... to chyba niemożliwe. Życzę Wam w takim razie, byście mieli na tyle dużo intuicji i wiedzy, by wiedzieć, kiedy lekarzowi nie ufać.

Źródło

A najbardziej życzę Wam (i sobie samej zresztą też) doktora takiego jak House - niech sobie będzie chamski, ironiczny, uzależniony od Vicodinu - ważne, żeby był kompetentny ;)


Jakie są Wasze doświadczenia z lekarzami? Ufacie im w 100%?




Podone posty:

129 komentarzy:

  1. Ja póki co nie mam złych doświadczeń z lekarzami, ale mój tato owszem. Z dentystą.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny post. teraz jestem w pracy ale jak znajdę czas opowiem Ci swoją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja Twój post podsumuję tylko tym,że kiedy tylko mogę trzymam się z dala od lekarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się staram, ale niestety nie zawsze się da :/

      Usuń
  4. ja z każdym lekarzem, z jakim się spotkałam mam złe wspomnienia. Ortodontka kazała mi wyrwać trójki (kły), gdzie przecież te zęby są niezbędne. Ortopeda nie zauważył wypukliny, która rośnie mi między kręgami, co mogło powodować do poważnych uszkodzeń kończyn dolnych. Chirurg był zaszokowany, że przyszłam do niego z "tylko stłuczeniem i stanem zapalnym kości... bo przecież nie jest złamana!". Chyba nie pozostaje nic innego, niż mieć nadzieję, na brak chorób i poważniejszych wypadków w przyszłości :) Życzę powodzenia u dentysty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marciaatko, miałaś rzeczywiście okropnego pecha z lekarzami :/
      Mi ortodonta też kazał wyrwać zęby, ale nie trójki, tylko piątki. Na górze- ok, to było wskazane, bo w szczęce było rzeczywiście mało miejsca i po wyrwaniu zęby ładnie się rozeszły nawet bez pomocy aparatu. Natomiast na dole... nie wiem, jaki był sens wyrywania dolnych piątek, bo teraz mam w tym miejscu przepiękne luki, a inny ortodonta jasno dał mi do zrozumienia, że nawet aparat stały niewiele tu pomoże... :/

      Usuń
  5. A wiesz? Miałam dziś pisać podobną notkę. Ale w teraz poczekam jeszcze aż moja sytuacja się rozwiąże i wtedy będę pisać :)
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agni, czekam w takim razie na Twoją notkę, mam nadzieję, że sprawa zakończy się pozytywnie dla Ciebie :)

      Usuń
  6. Boże, aż strach chorować:( Mój Luby studiuje medycynę, ja weterynarię i na obu tych kierunkach są przyjmowane takie tępe strzały że naprawdę ja się boję co to będzie jak oni pokończą studia i zaczną "leczyć":(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Chociaż ja mam takie przekonanie, że studia medyczne czy weterynaryjne są tak trudne i wymagające, że wiedzy może im nie będzie brakować. Ale pytanie o dobre chęci i takie podstawowe współczucie dla chorego...

      Usuń
  7. Moja "przygoda" z dermatologiem to idealny przykład do Twojej notki.... Na szczęście trafiłam na rzetelnego lekarza.
    W każdym razie najbardziej śmieszy mnie jak Polacy narzekają na służbę zdrowia w UK chwaląc pod niebiosa jak jest w Polsce. No cóż.... sama byłabym od tego bardzo daleka. Może i większość rzeczy leczą paracetamolem, ale nie wciskają antybiotyku na każdym kroku. Do tego mam wrażenie, że są bardziej otwarci na to, co pacjent do nich mówi. Wiadomo, że zawsze można trafić na pewne odstępstwo, lecz tu już w grę wchodzi człowiek.... jak na każdym kroku.

    Wizyty u stomatologa to dla mnie jednak wielka trauma, miałam wątpliwą przyjemność trafienia na beznadziejnego dentystę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z tematów numer jeden wśród emigrantów, czy lepsza służba zdrowia w PL, czy w UK :) Dla mnie w obu przypadkach jest tak samo, kwestia jak trafisz, taka prawda, chyba nie da się tu uogólnić. Dla mnie jednak w UK (na podstawie miasta, w którym mieszkam, nie mam dużego doświadczenia) jest jedna, dość irytująca mnie rzecz, choć może tak patrząc ogólnie jest to dobre, brak (bardzo mała ilość?) prywatnych lekarzy/przychodni. Nie ukrywam, że w Polsce wolałam zapłacić za wizytę 50-100zł i mieć święty spokój, jechać na wizytę kiedy mi pasuje, nie próbować się zarejestrować tygodniami. Nie to, żeby to był dla mnie mały wydatek, ale tak nie znoszę chodzić do lekarza, a jeszcze bardziej rejestrować się, że było to dla mnie warte oszczędzenia. Tutaj tego nie ma i ostatnio, jak znów miałam ten wykwit na dolnej powiece byłam uziemiona, bo przez trzy dni CIĄGLE był zajęty telefon w mojej przychodni,a niestety pracuję w tak beznadziejnych godzinach + brak samochodu, że wykluczyło to pofatygowanie się osobiście do przychodni.

      A tak z takich ciekawych doświadczeń to mam:
      - lekarka lecząca mnie rok czasu na alergię, która okazała się być niedoczynnością tarczycy (w Polsce)
      - wmawianie mi, że ząb mnie boli przez to, że mam za mało miejsca w szczęce, powinnam nosić aparat fakt, ale okazało się, że mam w tym mniej więcej miejscu gdzie bolało, dziury w dwóch zębach (w Polsce)
      - interpretowanie co mi jest na podstawie Google images i konsultacja ze mną, co sama myślę, że mi jest i szukanie tego na zdjęciach i co ona myśli, że to jest... Była to owa infekcja dolnej powieki, pani nie wysłała mnie na żadne badania, nic uznała, że to liszajec i dała taką dawkę antybiotyku z peniciliną, że miałam odlot przez tydzień, na oko nie pomogło (Anglia)

      A z dobrych to prywatnie chodziłam do naprawdę świetnego endokrynologa, któremu mogłam zadawać wszelkie pytania, na jakie przyszła mi ochota, a on cierpliwie i sympatycznie tłumaczył, rozmawiał, zawsze pytał o moją babcię, którą też leczył, co najważniejsze nie wstydziłam się pytać. Mogłam też napisać sms i na swój koszt wysyłał mi receptę pocztą z innego miasta, a gdy przychodziłam na wizytę typu pokazać wynik i wypisać receptę nie brał ode mnie pieniędzy. Mojej babci załatwił w większym mieście, w państwowym szpitalu, w którym pracował, szybciej zabieg i świetną opiekę. Tak po prostu.

      Usuń
    2. Ja nie znam w ogóle realiów w zagranicznych służbach zdrowia - może w Europie Zachodniej jest lepiej niż w Polsce, może gorzej... Trzeba by pomieszkać po parę lat w każdym z krajów i ocenić samemu. Ja uważam, że większość lekarzy w Polsce ma wiedzę niezbędną do wykonywania tego zawodu, ale spora część niestety nie ma takiego podstawowego współczucia i zrozumienia dla pacjentów. Przynajmniej takie są moje odczucia.

      A co do lekarzy prywatnych - właśnie tu mam dylemat. Na przykład stomatolog - prywatny gabinet dysponuje z reguły o wiele lepszym sprzętem, lekarze są milsi, itd. Ale z drugiej strony wiem, że ten lekarz zarabia na tym, że ja mam dziurę w zębie. Więc teoretycznie dla niego jest na rękę, żeby ten ząb psuł mi się jeszcze bardziej...
      Poza tym ta dermatolog, która mnie pół roku leczyła bez zrobienia badań to była właśnie w przychodni prywatnej, brała (o ile dobrze pamiętam) 110zł za wizytę.

      O endokrynologach to ja bym mogła pracę magisterską pisać :P Jak wykryli mi guza tarczycy, byłam u kilkunastu endokrynologów i każdy z nich mówił to samo - operacja. To nic, że guz był głęboki i mogli mi przez to przy operacji struny głosowe naruszyć - ich to guzik obchodziło. Dopiero jeden lekarz postanowił mnie zdiagnozować, dowiedział się, co mi tak naprawdę dolega, zalecił radioterapię i obyło się bez rozcinania szyi. Co prawda też jest drogi koszmarnie i terminy do niego są masakryczne (jak dzwoniłam ostatnio, powiedzieli mi, że muszę 7 miesięcy czekać na wizytę), ale warto.

      Usuń
    3. Asiu, mnie nie chodzi o bazowanie na rozmowach tylko do tej pory spotkałam się na tym jak w UK jest "be" a super w PL. To tak jakby przejść ze skrajności w skrajność. Po obu stronach spotkałam dobrych lekarzy jak i za przeproszeniem takich, co mają wszystko w dupie. A w szczególności pacjenta.

      Zdaję sobie sprawę, że pewne ograniczenia są męczące, lecz brak samochodu nie wyklucza dotarcia do lekarza w dowolnym miejscu, czy porze. Wybacz, ale są jeszcze taksówki :) i jeżeli źle się czuję to nawet nie próbowałabym wsiadać za kierownicę. To jest moje zdanie.

      W moim mieście nie mogę narzekać, nie ma większego problemu z dostępem. Nie wiem jak u Ciebie, ale kwestia rozeznania się w prywatnych placówkach i nie tylko w dość szybko sposób to lokalna prasa :)


      Usuń
  8. Ja mam zaufanie tylko do jednego lekarza.
    Mojego kardiologa.
    Cudowny człowiek.
    Mądry i kompetentny.
    Opiekuje się mną od 22 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa opieka "od serca" :) Ważne jest, by w takich właśnie ważnych kwestiach mieć zaufanego lekarza. Bo jeśli lekarz się pomyli czy to zapalenie gardła, czy angina, to nic wielkiego się nie stanie. Ale w kwestiach tak poważnych trzeba już mieć 100% zaufania.

      Usuń
  9. Ja na zlecenie ortodonty też usuwałam zdrowe zęby (piątkę i wszystkie ósemki), ale gdyby nie to, już dziś miałabym sztuczny zestaw :) Mam genialnego dermatologa i po dłuższych poszukiwaniach ortopedę też (nie, ten sztab medyków za moimi plecami to nie kwestia 60tki na karku ;p) - choć zmieniałam lekarzy nie ze względu na brak kompetencji, tylko charakter. Od jakiś pięciu lat nie podchodzę już do medyków jak do nieomylnych wyroczni - raczej szukam takich, którzy budzą moje zaufanie i chętnie dyskutują o innych "opcjach" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natik, spoko, nie podejrzewałabym Cię o przekroczenie 60tki :D Sama mam kilku lekarzy specjalistów i chyba nie jest to teraz nic niezwykłego. Podobno nie ma ludzi zdrowych - są tylko niezdiagnozowani :P

      Usuń
    2. Niby nie jest, ale głupio mi się robi, gdy siedzę przy świątecznym stole z dziadkami i dyskutujemy o naszych ostatnich wizytach u lekarza :)

      Daj człowieka, a znajdę mu dolegliwość ;p

      Usuń
    3. Wiem, co masz na myśli - też czuję się dziwnie, kiedy rozmawiam z kimkolwiek o moich dolegliwościach zdrowotnych. Normalnie gorzej niż staruszka :P

      Usuń
  10. niestety takie historie się zdarzają, i co najgorsze, nie tak rzadko - mój partner miałby po wypadku usztywnioną na zawsze w stawie skokowym nogę, ponieważ lekarz z NFZ-u orzekł obecność martwicy w kości skokowej. Gdybyśmy dalej nie szukali i potwierdzili (a raczej nie zaprzeczyli, ponieważ martwicy nie ma!) diagnozy u zaufanego (i prywatnego) lekarza, byłby do końca życia kaleką.
    mam nadzieję, że z Twoim zębem wszystko się dobrze skończy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pigeon, jak czytam takie historie jak ta o Twoich chłopaku, aż mi dreszcze chodzą po plecach. Dobrze, że trafił do kompetentnego lekarza!
      Dziękuję za wsparcie :*

      Usuń
  11. Wiadomo od dawna, że w tym kraju lepiej nie chorować.
    Na szczęście ( i oby tak dalej) z lekarzami nie mam złych doświadczeń, ba w ogóle nie mam ale z dentystami i ortodontami borykam się od zawsze i żadnego nie wspominam dobrze dlatego przestałam myśleć o ładnych prostych zębach, wolę żeby były zdrowe a kontakt z dentystami ograniczać do możliwego minimum.
    P.S. Wydaję mi się, że nie musisz zakładać implantu, możesz mieć zakładany most protetyczny - koszt jednej korony to ok. 500 zł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko w Polsce lepiej nie chorować, ale w Polsce ma to niestety szczególne znaczenie :/
      Trzymam kciuki, żebyś nigdy nie trafiła na takich lekarzy jak ja i inni, którzy się pod tym postem wypowiadają!
      Co do mostu protetycznego - nie wiem, czy to by mogło w ogóle wchodzić w grę, bo ząb "do usunięcia" jest obok luki, która powstała po wyrwaniu zdrowej piątki kilka lat temu... Tam już dziąsło jest obniżone i nie wiem, czy można by tam jeszcze coś wstawić. Mam jednak cały czas nadzieję, że tego zęba da się uratować... :)

      Usuń
  12. ja od pewnego czasu staram się omijać lekarzy jak mogę (tylko do jednego mam zaufanie :));
    od 3-roku mam/miałam problemy z alergią a konkretnie z AZS; przez 21lat chodziłam po dermatologach, alergologach i każdy wciskał mi worki lekarstw "na alergię" (leki przeciwhistaminowe, sterydowe, szczepionki blablabla)- raz było lepiej, raz gorzej ale w sumie nic nie pomagało; do czasu aż przez przypadek nie usłyszałam o pewnym lekarzu - skromny, "wreszcie" kompetentny; kazał mi odstawić wszystkie lekarstwa, zmienił dietę, nakazał się wysypiać i nie stresować i AZS się uspokoiło; od roku moja skóra wreszcie odetchnęła, a mój organizm nie jest bombardowany niepotrzebnie chemią; fakt zdarzają się gorsze dni ale zdarza się to sporadycznie; dlatego wierzę, że są tacy lekarze jak Dr. House (którego uwielbiam :P) - trzeba ich tylko dobrze poszukać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmrozona, bardzo się cieszę, że po tylu trudach udało Ci się wreszcie trafić do lekarza, który potrafił Ci pomóc. To bardzo ważne, by mieć kogoś takiego - zwłaszcza, jeśli problem jest poważny. Z doświadczenia wiem, że problemy skórne potrafią wpędzać człowieka w totalne załamanie...

      Usuń
  13. Mam paru lekarzy, których uwielbiam i wiem, że mnie nie zawiodą. Gorzej, gdy muszę szukać specjalisty od czegoś nowego albo zmienić lekarza. Wtedy cała drżę i jestem przerażona tym, na kogo mogę trafić. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem sporo czasu zajmuje, zanim znajdzie się lekarza, któremu można zaufać...

      Usuń
  14. ja mam co do lekarzy bardzo ograniczone zaufanie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo. A przecież teoretycznie powinno być zupełnie inaczej.

      Usuń
  15. Nie mam aż tak złych doświadczeń z lekarzami, ale rzeczywiście coś jest w tym, co piszesz. A dr House'a chętnie bym poznała! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sama od jakiegoś czasu nie ufam lekarzom, a nawet jak trafi się jakiś naprawdę kompetentny to i tak sporo czasu minie zanim to zrobię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tym jest problem - lekarz nie ma napisane na czole, czy jest wart zaufania czy nie. Sami musimy to ocenić, a do tego z reguły potrzeba trochę czasu. Chociaż zdarzają się sytuacje, że już po jednej wizycie wiesz, że z tym lekarzem się nie dogadasz.

      Usuń
  17. niestety lekarze to taka sama grupa zawodowa jak każda inna, choć wydawać by się mogło, że powinno być inaczej.. i tak jak wszędzie - są ludzie szczerze oddani temu co robią, i tacy, co robią to po prostu dla pieniędzy. tacy, co znają się na swojej robocie i tacy, co prześlizgnęli się przez te wszystkie lata studiów, a na własny gabinecik wyłożyli rodzice.. nie wszyscy studiują z przekonania, z zainteresowania, z chęci pomocy innym. żadne środowisko nie jest wolne od głupków i oszustów, a lekarze nie są wcale lepsi od innych ludzi, choć tego się od nich wymaga.
    tak samo jest z błędami - czynnik ludzki. niestety, pomyłka lekarza kosztuje więcej niż błąd piekarza czy hydraulika...
    nie chcę nikogo wybielać ani usprawiedliwać tym komentarzem, ale przykro mi się robi, gdy widzę, jak spada poziom zaufania wśród pacjentów, jak zawód lekarza zaczyna się kojarzyć części społeczeństwa z matactwem i brakiem kompetencji. idea profesji jest piękna i dumna, choć akurat ja nie wybierałam swojego kierunku z uwagi na tak zwane powołanie; niemniej jednak ratowanie zdrowia i życia to ogromna odpowiedzialność - do której, mam wrażenie, nie wszyscy dorastają w trakcie studiów, a nawet po ich zakończeniu. na co jednak trzeba zwrócić uwagę - wśród partaczy i konowałów jest całkiem spora grupka ludzi, którzy codziennie wypruwają sobie żyły, żeby komuś pomóc. którzy nie zmarnowali tych kilkunastu lat nauki i wiedzą, co robią. którym pokaźna część pacjentów coś zawdzięcza.
    każdy patyk ma dwa końce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ze jest sporo naprawdę dobrych lekarzy i dobrych ludzi jednocześnie. Znam ich, znalazłam, ale kosztowało mnie to sporo zdrowia. I mimo wiedzy, ze oni sa, istnieją, to lekarze jako grupa zawodowa kojarzą mi sie z chciwoscia i niedouczeniem.

      Usuń
    2. i na pewno są tacy, którzy na takie skojarzenia zasługują. niepokoi mnie jednak myśl, że za kilka lat wypełnionych pracą nad tym, żeby coś osiągnąć przyjdzie mi się zmierzyć z takim właśnie stereotypem :p taka luźna konkluzja zza drugiej strony barykady.
      są tacy, co o primum non nocere po drodze do celu zapominają - jakbym miała się w przyszłości oddać w ręce niektórych z moich kolegów studentów, też bym się dwa razy zastanowiła :p a wniosek jeden - na zaufanie i szacunek każdy i tak będzie musiał sobie zapracować

      Usuń
    3. To jest tak jak z kieliszkiem słodkiego wina - wystarczy kropla goryczy, by je popsuć. A kropla słodyczy nie uratuje kielicha goryczy. Na całe grono solidnych, mądrych i odpowiedzialnych lekarzy przypada kilka(-naście, -dziesiąt?) lekarzy-partaczy i wystarczy parę razy na takiego trafić, a człowiek już nie czuje się pewnie w gabinecie, widząc biały kitel.
      Moim zdaniem co innego błędy lekarskie - każdemu się zdarzają. Są czasem takie sytuacje, że po prostu nie da się jednoznacznie stwierdzić, co pacjentowi dolega. Mnie jednak bardziej przerażają lekarze, którzy nawet nie podejmują się diagnozy. Po co robić wymaz ze skóry? Lepiej pół roku walić pacjentowi antybiotyk i lek przeciwwirusowy - na pewno jedno albo drugie podziała. Po co sprawdzać, czy pies ma pasożyty? Lepiej dać mu końską dawkę leków i jak padnie, to zwalimy na to, że był zatruty. Po co diagnozować tarczycę? Coś nie tak, to wycinamy i już.
      Ja nawet z czystej ciekawości zleciłabym jakieś badania, żeby się dowiedzieć, co u pacjenta wywołało takie czy inne objawy. No ale ja się nie znam, bo ja lekarzem nie jestem :P

      Usuń
    4. niestety nfz na badaniach oszczędza, zresztą mam wrażenie, że w publicznych szpitalach się oszczędza na wszystkim :p na piekielnych zwłaszcza jest dużo tego typu historii, że za dodatkowe badania lekarz musiałby wyłożyć z własnej kieszeni. z drugiej strony, warto byłoby chociaż poinformować o tym jakie są możliwości. no, ale to, że takie dylematy mają miejsce to absurd polskich realiów - najbliższy termin wizyty u specjalisty w 2017 albo i lepiej.. a nie każdego stać na leczenie prywatne.
      weterynarza bardzo trudno znaleźć kompetentnego, zwłaszcza, gdy się ma problem ze zwierzęciem innym niż pies i kot. swojego czasu hodowałam szynszyle i nie trafiłam na żadnego, który by się na nich znał :p

      Usuń
    5. Rousseau, ja z tą niechęcią do zlecania badań spotkałam się właśnie u lekarzy przyjmujących prywatnie, więc nie wiem, z czego to wynikało. I tak ja musiałabym pokryć koszty tych badań, więc mogli mi chociaż powiedzieć, że powinnam coś takiego zrobić...
      Prywatne leczenie u specjalistów to koszmarnie droga sprawa. Jedna kwestia to same wizyty, a druga to wszelkie leki, badania, zabiegi. Mi na przykład ostatnio zlecili badanie 5 hormonów, za co w przychodni prywatnej powinnam zapłacić prawie 200zł... Za 5 hormonów! Masakra :/

      High five - też miałam szynszylę. Nie miał większych problemów zdrowotnych, ale w pewnym momencie zaczęło mu się robić brzydkie futerko, choć nic w diecie się nie zmieniło. Poszliśmy z nim do weta, a ten zalecił zmuszanie go do picia oleju... Nie skomentuję tego - nawet nie próbowałam, bo bym zwierzę wykończyła. Jeszcze podając mu takie ilości, jakie zalecił wet. Dodajmy, że to był ten sam, który potem u mojego psa zdiagnozował "alergię"...

      Usuń
  18. No cóż, moja dermatolog potrafiła stwierdzić, że półpasiec to otarcie xD

    Rozumiem, że medycyna też studia, studenci też ściągają, też piją i czegoś nie douczą. Ale czemu nie PRZEBADAĆ przed podjęciem decyzji o jakimś leczeniu?

    A potem są takie sytuacje, że podaje się dziecku augumentin, na który jest uczulone i ledwo wychodzi z akcji leczenia z życiem (patrz: JA :))

    Ale i tak najlepszą akcją jest pielęgniarka szkolna, która okres, czy złamanie palca zawsze pytała: "A stolec był?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie w liceum pielęgniarka na wszystko dawała szklankę wody ;p

      Usuń
    2. ja akurat pielęgniarkę szkolną miło wspominam; zawsze się do niej uciekało jak się nie chciało siedzieć na zajęciach :)

      Usuń
    3. Z tą pielęgniarką szkolną to mnie rozwaliłaś na łopatki, Picola :D U mnie pielęgniarki w gimnazjum nigdy nie było, w liceum już się pojawiła, na wszystko dawała Ibuprom i odsyłała do domu, co akurat było fajne :D Jakby mnie o stolec zapytała, to chyba ryknęłabym śmiechem xD Ale sumie miała rację - regularność wypróżnień podstawą dobrego samopoczucia :P

      Usuń
    4. U mnie chyba wychodziła z założenia, że "w kupie siła" i choć zazwyczaj używam tego powiedzenia w innym kontekście - nie umiem inaczej wytłumaczyć zapytania o stolec przy każdej wizycie :)

      Usuń
    5. Tak się właśnie kończy ślepe, bezmyślne stosowanie tego, co Cię ktoś nauczy na kursie czy w szkole. Powiedzieli jej, żeby pytała o stolec, to pytała - niezależnie od tego, z czym uczeń do niej przychodził.

      Usuń
  19. o kompetencji niektórych lekarzy można by pisać elaboraty - aż się nóż w kieszeni otwiera, jak czyta się takie historie. Weterynarze często okazują się szczególnymi ignorantami w kwestiach np. żywienia zwierząt, niejednokrotnie przychodząc z moim pupilem, miałam większą wiedzę od nich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z moim psem odwiedzałam kilku weterynarzy i nigdy nie przeprowadzali dobrego wywiadu z właścicielem. W ogóle jednym uchem słuchali, w międzyczasie badając psa i wpisując coś do jego karty w komputerze.
      Dopiero niedawno trafiłam na rewelacyjnego weterynarza - jest drogi, ale mam do niego pełne zaufanie. Wystarczyła jedna wizyta, by ocenić, że to solidny facet. Już samo to jest fajne, że mogę do niego dzwonić o każdej porze dnia i nocy, gdyby psu się coś działo.

      Usuń
  20. Też tak kiedyś uważała ale jak "weszłam" nieco w środowisko lekarskie wiem już, że to potwornie ciężka i stresująca robota a przy tym nikt za Ciebie papierkowej roboty nie odwali. To nie jest niekompetencja często a po prostu czasem bark doświadczenia, każdy przypadek jest inny a ich uczą sztampowego podejścia. To jak w każdym innym zawodzie - po wyjściu z uczelni, tak naprawdę dopiero w pracy, uczysz się swojego zawodu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też troszkę siedzę w tym okołomedycznym środowisku, bo prawie cała rodzina pracuje w medycynie i farmacji :P Wiem, że często powodem błędów jest po prostu zmęczenie i też takie zabieganie - lekarze mają mnóstwo na głowie. Jest to w dużej mierze wina systemu, w jakim muszą pracować. Ale jednak niestety już zbyt wiele razy spotkałam się z sytuacjami, których niczym wytłumaczyć sobie nie potrafię.

      Usuń
  21. Swojemu rodzinnemu lekarzowi jeszcze ufam, bo to rzeczywiście człowiek z szaleńczą pasją, nie będzie spać spokojnie póki nie dojdzie co i skąd, przy okazji zawsze postawił mi trafną diagnozę. Ale do tzw specjalistów nie mam za grosz zaufania. Przykładów takich nadużyć przytaczać nie będę, bo zwyczajnie szkoda czasu. Oatatnią rzeczą jaką komuś życzę to wizyta w publicznym szpitalu. Leczono tam moją babcię, a w efekcie zarażono poważną infekcją pęcherza i gronkowcem złocistym. Poinformowano nas po fakcie, gdy jako najbliższa rodzina odwiedzaliśmy ją w tym czasie. W efekcie + kilkanaście osób z mrsa i kolejne kilkanaście zarażonych przez kontakt z nami. A pomaga tylko jeden antybiotyk, 300zł za miesiąc. Oczywiście babcia zmarła, a my pokrywamy koszty, szpital twierdzi, że to nie ich wina, piękna, polska historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde... Normalnie szczęka mi opadła, kiedy czytałam Twój komentarz. To nieprawdopodobne, co się dzieje w szpitalach. Wy musicie pokrywać tak koszmarne koszty leczenia z gronkowca złocistego, a szpital oczywiście umywa ręce - no jasne...
      Szczerze Ci współczuję, no i zdrowia życzę! :)

      Usuń
  22. Mój brat miał bardzo podobną historię zębową jak Twoja ;] na szczęście końcem końców ząb został wyleczony, ale kosztowało to ok1,5 tysiąca zł. Nie licząc oczywiście leczenia u zwykłych dentystów, plomb itd. ;] Jedna nawet chciała mu wyrwać, tak z miejsca, na szczęście się nie zgodził!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojemu chłopakowi wyrwano zęba z ropą pod spodem i skutek był taki, że bidulek ledwo do domu wrócił, współlokatorzy karetkę wzywali. Potem przez dwa tygodnie był na zwolnieniu lekarskim, miesiąc mu się opuchlizna utrzymywała :/

      Usuń
  23. Mogłabym o swoich doświadczeniach napisać trzytomową księgę... Od kilku lat jeszcze żaden lekarz nie potrafił mi pomóc a w ciągu roku mogę doliczyć się zaledwie kilku dni bez bólu. Ostatnio usłyszałam od lekarza, że jestem inteligentna więc sobie w internecie doczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartujesz?! Jak można w ogóle tak powiedzieć pacjentowi?! Ala, nie wiem, co Ci dolega, ale skoro odczuwasz tak długotrwały i z pewnością bardzo uciążliwy ból, to może powinnaś udać się do jakiejś kliniki leczenia bólu?
      Trzymam kciuki za Twoje zdrowie!

      Usuń
    2. Dziękuję. Już się przyzwyczaiłam... Staram się bardzo uważnie jeść (zapisuję co zjadam i po czym boli) i jakoś do przodu ;) Robiłam już kilka razy próby uporania się z tym problemem ale lekarze tylko wyprowadzali mnie z równowagi więc sobie odpuściłam. Mam nadzieję, że nigdy nie będę na nich zdana i nikomu tego nie życzę. Oni są teraz od robienia kasy a nie leczenia ludzi :(

      Usuń
    3. Ala, to bardzo mądry sposób :)
      Mój chłopak też ma problemy z przewodem pokarmowym (bo domyślam się, że u Ciebie to właśnie tego typu problemy) i również zaobserwował, co mu szkodzi- unika tego i jest ok :) Poza tym też przez jakiś czas pił siemię lniane na czczo i pomogło. A leki od lekarza nie dały żadnego efektu.

      Usuń
    4. U mnie siemię nie pomaga a piję je dość długo. Nie odstawiam bo mi włosy rosną jak szalone :D U mnie to bardziej złożony problem ale mniejsza z tym, na lekarzach nie polegam i nie jest to zasada ograniczonego zaufania tylko jego całkowitego braku :P

      Usuń
    5. Ala, trzymam kciuki w takim razie, żebyś jednak kiedyś mimo wszystko znalazła kompetentnego lekarza, który będzie umiał (i chciał!) Ci pomóc.

      Usuń
  24. Niestety to wszystko takie smutne i prawdziwe... Ja sama zawsze sprawdzam co mi lekarz przypisuje i jeśli coś nie pasuje to nie biorę... Już tyle razy zdarzyło się, że zapisano mi większą dawkę niż w ogóle można przyjmować, albo pani dr kazała brać mi leki mimo, że bolała mnie po nich wątroba do tego stopnia, że mnie skręcało z bólu- ale bierz dziecko bo na twój problem ten lek pomoże! Masakra... Staram się dbać o siebie i rodzinę tak żebyśmy jak najmniej chorowali, ale czasem przecież trzeba iść do lekarza. Ale ja im nie ufam nigdy do końca..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weronika, ja zawsze najpierw czytam w internecie, co to za lek i jakie są o nim opinie. Tak było na przykład z Diane - poprosiłam lekarkę o skierowanie na badania hormonalne, bo miałam podejrzenie, że mój trądzik jest właśnie tym spowodowany. Lekarka niechętnie dała mi to skierowanie i przy okazji od razu przepisała Diane. Nie wykupiłam. Potem okazało się, że hormony mam w normie, więc prawdopodobnie Diane na trądzik by mi nie pomogła...

      Usuń
  25. Ja trafiłam na początku to lekarza, niby docent, dzięki któremu byłabym teraz bez jednej nogi, ale na szczęście znalazł się lekarz, nawet dwóch, dzięki którym mam obie nogi, może jedna jest nie do końca sprawna, ale jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleencjaa, przerażające są takie historie jak Twoja - niby lekarz z wykształceniem, niby osoba, której możemy zaufać, a tu coś takiego... Dobrze, że udało Ci się trafić do lekarza naprawdę specjalisty!

      Usuń
  26. Niestety przykra prawda, ciężko dzisiaj znaleźć lekarza z prawdziwego zdarzenia... Ja po ogromnej ilości spotkań z przeróżnymi dermatologami doskonale wiem o czym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przerobiłam już wizyty z kilkunastoma dermatologami. No i co? I trądzik leczę nadal, nic nie pomogło :/

      Usuń
  27. Ja ponad połowę życia spędzam w szpitalach, ale nie było jakiejś skrajnej sytuacji. Za to mojej przyjaciółce w szpitalu wstrzyknęli jakąś bakterię i dziewczyna zmarła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darcia, aż się przeraziłam... To straszne, że w szpitalu - w miejscu, w którym powinno się ratować życie ludzi - może dojść do takich zaniedbań...

      Usuń
  28. Ja podobnie jak kolezanka wyzej doswiadczenie ze szpitalami i lekarzami mam ogromne, tylko kilka razy trafilam na partaczy ale na szczescie bardzo mocno mi nie zaszkodzili (nie liczac uodpornienia na wszelkie antybiotyki, teraz moge przyjmowac wylacznie specjalne mieszanki z poszczegolnych grup) ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł, to nie jest mocne zaszkodzenie? :P
      Szczerze współczuję i mam nadzieję, że już limit lekarzy-partaczy w swoim życiu wykorzystałaś :)

      Usuń
  29. Jeśli chodzi o lekarzy to nie ufam im w ogóle. Potrafię pójść do nowego lekarza raz i potem nigdy więcej gdy widzę jak wygląda wizyta a czego w niej brak lub nie wykupię recepty bo lekarz ewidentnie zapisuje leki w ciemno lub na podstawie współpracy z koncernem farmaceutycznym. Dotychczas trafiłam w życiu tylko na 2ch dobrych lekarzy taki z powołania i z wiedzą, a byłam u u wielu. Na studiach będąc już na 5 roku mogę śmiało wskazać osoby, które zaszły tak daleko jak i ja "na plecach innych" lub ledwo ledwo. I tacy ludzie są na każdej uczelni na każdym fachu. W efekcie mamy lekarzy którzy nie pomogą a nawet zaszkodzą. Nawet prywatna wizyta za którą bulimy każdorazowo sporo kasy nie daję pewności że lekarz się przyłoży i że będzie tak dobry jak się wycenia. Ehh ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak! Ja już nie raz natknęłam się na prywatnie przyjmujących lekarzy, którzy wcale wiedzą się nie popisywali.
      I też robię często tak, że idę na pierwszą wizytę tylko dla orientacji, a potem już do takiego lekarza nie wracam, tylko szukam dalej jakiegoś prawdziwego specjalisty.

      Usuń
  30. moja babcia powtarza od zawsze, że lekarz przede wszystkim jest ostatniego, a nie pierwszego kontaktu i nie sposób się z nią nie zgodzić, często tak bywa. raz, że my zaniedbujemy swoje zdrowie do granic możliwości i wybieramy się notorycznie do specjalisty na ostatnią chwilę, a dwa że niektóry lekarze są tacy, jakimi ich opisałaś w poście. Osobiście do lekarzy przestałam chodzić, jak człowiek nie ma "dr" przed nazwiskiem, to nawet nie ma opcji, żeby mnie dotknął, bo to często strata czasu i pieniędzy.

    Kasik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasik, słowa Twojej babci genialnie ujmują sprawę.
      Oczywiście są tacy ludzie, którzy swoje zdrowie zaniedbują - to dopiero jest problem. Ja staram się na bieżąco leczyć wszystkie dolegliwości, czasem jest jednak tak, że nawet wczesne wykrycie danej choroby nie gwarantuje nam skuteczności leczenia :/

      Usuń
  31. Nie ufam w ogóle lekarzom ... Brak zainteresowania człowiekiem, zbywanie, rutyna na każdym kroku ... Ufanie lekarzowi powinno być czymś oczywistym, a niestety kompletnie tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, też to odczułam podczas niejednej wizyty. Tym bardziej jeszcze rzuca mi się to w oczy u weterynarzy, do których chodziłam z moim psem- tam dopiero jest totalna "olewka".

      Usuń
  32. Ja uwielbiam mojego stomatologa, natomiast co do weterynarzy Shiro to mam podejrzenia. Zresztą, lekarze są tylko ludźmi. To ogromna odpowiedzialność - leczyć ludzi. Odnoszę wrażenie, że większość takich olewających robi to z lenistwa, wyrachowania albo po prostu mają wyjebane. Zdarzają się wyjątki, ale generalnie odnoszę wrażenie, że oczekujemy od lekarzy nieco zbyt wiele (tak ogólnie, czasami), a za mało od systemu ochrony zdrowia. To też jest problem i winni są nie tylko sami lekarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak. W publicznej przychodni lekarz musi dziennie przyjąć kilkudziesięciu pacjentów, na jedną wizytę ma wyznaczone 5-10 minut. Więc jak w tym czasie ma się skupić i dokładnie przebadać? Pod koniec dnia musi być też niesamowicie zmęczony.

      Usuń
  33. Emerytowany kolega z pracy mojej mamy przyszedł kiedyś podekscytowany do biura, dzierżąc w rękach świstek z wynikiem badania. Pisanym na maszynie tekstem oznajmiono:
    "W obrębie klatki piersiowej nie stwierdzono płuc".
    Noł, kurde, koments.

    Warszawski szpital na Niekłańskiej - ten z przełomu lat 80. i 90., nie wiem jak jest teraz - to dla mnie najgorsza trauma, jaką mogło przeżyć trzyletnie dziecko, jakim wówczas byłam nie chcę teraz tego wspominać.

    A dentyści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tata też ma świetne wyniki -> woreczek bez złogów. Z tym że woreczka to on nie ma już od kilku lat. Ale płuc chyba nic nie przebije :D

      Usuń
    2. Niezłe jaja xD Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać - skoro w badaniu nie potrafią płuc wykryć, to jak mają zauważyć coś mniejszego jak guz?

      Usuń
    3. Wiesz, pewnie jakaś oferma pisała na maszynie i pominęła - "zjadła" - jeden wyraz, na przykład 'chorób', 'nieprawidłowości', 'nowotworu', czy coś takiego.

      Jednak nawet w tym przypadku strach o to, że nad nami pracują partacze, niedbaluchy i ignoranci pozostaje, bo jak można pominąć wyraz, będący sednem wypowiedzi, tym bardziej, że bez niego nabiera ona cech totalnego idiotyzmu?


      Anne,
      a może to o inny woreczek chodziło? ;D

      Usuń
    4. A co jeśli taka oferma zjadłaby albo dodała przez przypadek "nie"? Każdemu zdarzają się błędy, ale jednak w pewnych sytuacjach na błędy nie można sobie pozwolić.

      Usuń
  34. tzn mogłabym tutaj psioczyć na moich dermatologów, którzy w moich zmaganiach z łuszczycą i azs wcale mi nie pomogli, ale kaman. po co się stresować. chill. just chill ^^ wszyscy jakoś umrzemy, kiedyś w końcu. trzeba dbać o zdrowie i poznać swój organizm a nie oczekiwać że ktoś zrobi to za nas. są poważne przypadki, ale nie oszukujmy się - bardzo dużo zależy od nas i od naszego podejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stri-linga, jak ja Ci zazdroszczę tego stoickiego spokoju :D
      Oczywiście zgadzam się z tym, że my sami jesteśmy swoimi lekarzami pierwszego kontaktu i sami musimy nauczyć się rozumieć swój organizm, ale jednak nie mogę pogodzić się z tym, że cokolwiek mi dolega, muszę sama się w tej kwestii edukować, żeby wiedzieć, czy lekarz mi kitu jakiegoś nie wciska. Najlepiej iść na studia medyczne i samemu się leczyć :P

      Usuń
    2. Stri z jednej strony się nie zgodzę, głównie dlatego, że nie wszystko sobie sama zdiagnozujesz. Gdyby tak było, to po co w ogóle byliby potrzebni lekarze?
      Poza tym co z efektami złego leczenia? To nie jest takie proste :/ Sama jestem dobrym przykładem, jak można spieprzyć ten proces, doprowadzić do fatalnych skutków ubocznych, które są już nie odwracalne...

      Dużo zależy od Naszego podejścia, ale to jedynie wierzchołek góry lodowej.

      Usuń
    3. Chodziło mi bardziej o takie rzeczy typu nawadniać się, mieć dietę, być w dobrej kondycji, dużo się ruszać, myć ręce, badać sobie piersi, robić badania krwi, regularnie robić cytologię/chodzić do dentysty na przegląd. Takie rzeczy nad którymi mamy kontrolę. Wiesz, nosić ciepłe ubranie jak jest zimno, żeby nie mieć problemów z nerkami czy tam z czymś. Wietrzyć mieszkanie, myć owoce i warzywa, nitkować zęby..

      Oczywiście, że choroby wymagają leczenia i rozsądnego podejścia lekarzy, ale mam wrażenie, że sami możemy dbać o siebie naprawdę troskliwie, a tego nie robimy (wiem, że ja nie robię).

      Usuń
  35. Ech, dlatego ja omijam lekarzy...wiem, nierozsądne, ale nie ufam im, i nie znoszę ich stosunku do klientów. Ostatni raz, kiedy byłam zadowolona z wizyty, to u dentysty...oczywiście prywatnie. Dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet prywatnie nie trafiłam na dobrego dentystę :/ Dawniej całą rodziną chodziliśmy do pobliskiego prywatnego gabinetu - do czasu, aż pan dentysta wyrywał mojej siostrze na żywca zęba, pod którym była ropa. Wiadomo, że jak jest ropa, to znieczulenie nie działa. Dziecko biedne darło się na całą ulicę... Sadysta, a nie dentysta :/

      Usuń
  36. Niewiele jest osób, które darzę zaufaniem, a już lekarze w szczególności nie należą do tej grupy. Mój luby kiedyś dostał końską dawkę antybiotyku i jeszcze kazała mu brać po 2 tabletki... Dobrze, że farmaceuta w aptece był czujny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, takie błędy często się zdarzają. Kiedyś śmiałam się z mojej cioci, która nie weźmie leku, dopóki nie przeczyta z 10 razy ulotki. A właśnie to jej czytanie uratowało życie babci, która dostała dwa leki o tym samym składzie, ale innej nazwie...

      Usuń
  37. Ale House zanim dojdzie do diagnozy to też najpierw faszeruje wszystkim jak leci;)
    Żeby się leczyć trzeba być zdrowym i studiować medycynę. Od pół roku latam po lekarzach i już sama sie orientuje kiedy sadzą babole. A sadzą często:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja to racja :D
      Też uważam, że trzeba samemu dużo czytać, szukać, sprawdzać, bo wierzenie lekarzom na słowo może być ryzykowne...

      Usuń
  38. dobrze, że rzadko choruję.. mój piesio ostatnio miał 2 kleszcze, trzeba było weterynarza odwiedzić, bo osowiały był, ale już śmiga po domu ;) jego tatuś też kilkanaście razy wyszedł z ataku kleszczy cały i zdrowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kleszcze niefajne są :/ Ja właśnie wczoraj mojemu piesiowi z ucha wyciągnęłam takie paskudztwo :/ Dobrze, że nauczyłam się sama wyjmować kleszcze taką specjalną pętelką, bo inaczej non stop bylibyśmy z nim u weta :/

      Usuń
  39. Ja mam szczęście trafiać na dobrych dentystów i dobrych dermatologów i choć leczenie zazwyczaj było kosztopwne to dawało wymierne skutki jednak nie obce są mi takie sytuacje. Czasami to mi się wydaje, że żeby chodzić do lekarzy to trzeba mieć końskie zdrowie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, święte słowa!
      Cieszę się, że udało Ci się leczyć zęby i buźkę bez niesympatycznych przygód. Życzę, by nigdy nie trafiła Ci się wizyta u lekarza-partacza i dentysty-sadysty ;)

      Usuń
  40. Leczę się u kilku specjalistów i tak naprawdę wszyscy gówno wiedzą, za przeproszeniem. U jednego z nich leczę się od 4 lat, ciągle na to samo i nie ma żadnej poprawy (śmiem twierdzić, że jest gorzej, niż zanim podjęłam się leczenia). Straciłam nadzieję w lekarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilo, koniecznie zmień lekarza... Skoro leczenie nic Ci nie pomaga, a wręcz szkodzi, to nie ma sensu się męczyć z takim partaczem :(

      Usuń
  41. najlepszym lekarzem dla siebie jesteśmy my sami :)

    OdpowiedzUsuń
  42. wiesz co w porównaniu do Holandii to w Polsce mamy geniuszy!! tutaj wszystko leczy się paracetamolem. ale większym problemem jest to że są niedouczeni. o jakiekolwiek badania np. krwi, co w Polsce jest podstawą diagnozy, trzeba prosić, a i tak najczęsciej słyszysz " a po co? to alergia". a najświetniejsi są dentyści, którzy za obejrzenie zębów i "usunięcie" (w ich mniemaniu) kamienia z przedniego zęba krzyczą 60e. dlatego ja tu nie chodzę do lekarza, chyba, że tak jak teraz- muszę. nie ufam im i zawsze badam się profilaktycznie w Polsce. wiele bym dała aby polscy specjaliści leczyli w Holandii;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie z tym diagnozowaniem różnie bywało :/ Z reguły sama muszę się dopominać o badania. Na przykład kiedy leczyłam tarczycę, większość endokrynologów na podstawie jedynie wyników TSH i zdjęcia z USG decydowało o wycięciu tarczycy. Na szczęście trafiłam na endokrynologa, który zlecił dodatkowo scyntygrafię i dzięki temu przynajmniej wiem, co mi dolegało ;) No i obyło się bez operacji.

      Usuń
  43. co prawda to prawda ( ! )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, mam nadzieję, że nie miałaś jakiś przykrych doświadczeń z lekarzami-partaczami :/

      Usuń
  44. Nawet taki House, choć świetny w swoim fachu (filmowo), często potrzebował wiele czasu i wielu błędnych diagnoz zanim doszedł do sedna sprawy. A on miał dużo lepsze zaplecze medyczne niż nasi lekarze, którym wiecznie na wszystko brakuje pieniędzy. Nie usprawiedliwiam niekompetencji, zwłaszcza u weterynarzy którym w końcu za wszystko płacimy. Czasami jednak pomimo najlepszych chęci lekarz może stanąć przed murem biurokracji przez który bardzo trudno się przebić. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, masz rację. Są limity na badania (można na przykład prześwietlić jedynie dwa zęby w ciągu roku- za resztę trzeba płacić z własnej kieszeni, a przy leczeniu kanałowym zęba wykonuje się około 3 zdjęcia rentgenowskie). Nie mówię już o tym, że lekarz pracujący w publicznej przychodni musi dziennie przebadać dziesiątki pacjentów, więc jak może się skupić na jednym przypadku?

      Usuń
  45. Oj wiem coś o tym. Moja ukochana kotka zachorowała i latała po ścianach, warczała, syczała, miała poszerzone źrenice. Zaraz pobiegłam z nią do weterynarze. Wzięli ją na cały dzień, dali kroplówkę (chyba nie mogli trafić bo ma całą zranioną łapkę). Oddali mi ją całą zasikaną, brudną, głodną i tak strasznie miauczącą. Była przerażona. W dodatku podali jej adrenaline więc jeszcze bardziej była nadpobudliwa. Teraz siedze z nią w domu 3 dzień i jest lepiej, ale kurcze.. Weterynarz nawet powiedział, że nie wsadził do jej transportera ręki bo jeszcze by go podrapała.. Co to za weterynarz się pytam ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. France, szczerze Ci współczuję! U mnie weterynarz nie mógł sobie z psem poradzić (a mam małego białego terierka, a nie jakiegoś wilczura czy amstaffa), bo Olis się denerwował i chciał go ugryźć :/ Teraz na szczęście trafiłam do weta, którego mój pies się nie boi i pozwala mu się zbadać. Ten wet wyleczył też kota znajomej - kotek podobno siusiał krwią, a lekarze osiedlowi chcieli go leczyć feromonami... (które oczywiście kosztują grubą kasę). Babka poszła do tego weta, do którego ja teraz chodzę. Wet zlecił badania, okazało się, że kotek ma kamienie na nerkach. Zrobił operację, koszt jednorazowy i kotek żyje i ma się dobrze :)

      Usuń
  46. House moim lekarzem... Hmm, nawet bym popatrzeć sobie na niego mogła, bo jak dotąd to na mojego pecha ciągle trafiam na panie lekarki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, Maalinova, jak chcesz, to dam Ci namiary na przystojnego pana dentystę xD Chociaż ja chyba trochę wstydziłabym się przed facetem tak usta otwierać xD

      Usuń
  47. Mogłabym się rozpisać na temat mojego zdania na ten temat i opiać wszystkie przykre sytuacje... Ale... brak mi słów na niekompetencje i aż wrze we mnie krew ze złości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena, strasznie mi przykro, że i Ciebie takie nieciekawe sytuacje spotkały :/ Zdrowia życzę!

      Usuń
  48. Bardzo Ci współczuję sytuacji :( Moja druga połówka niestety trafiała na nienormalnych dentystów przez całe zycie, a ma genetycznie dość delikatne zęby... skończyło sie implantami za bardzo dużą kwotę :( Ech, lekarze jak i inne zawody - zdarzają sie geniusze, ale dużo jest partaczy... Szkoda, że tak trudno ich później pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialnosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję szczerze Twojemu chłopakowi - ja mam podobnie, zęby łatwo mi się psują. Z zewnątrz wygląda to jak drobny ubytek, a po rozwierceniu okazuje się, że w środku jest okropny ubytek :/
      To właśnie jest najgorsze- dentysta zawali sprawę, a ogromne koszty późniejszego leczenia ponosi niewinny pacjent. I ile się jeszcze przez to nacierpi :/

      Usuń
  49. W lekarzach wkurza mnie, że przepisują całą siatkę lekarstw na zwykłe przeziębienie, to jakaś ich obsesja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, byle Cię gardło rozboli, a oni już antybiotyk walą :/ Dlatego ja w początkowych fazach przeziębienia leczę się sama - czosnek, dużo cytryny, miodu, wygrzewanie pod kołdrą i z reguły przechodzi :)

      Usuń
  50. Trafić na dobrego lekarza to los na loterii.
    Mam złe wspomnienia i doświadczenia, przez nie dopatrzenia i nie douczenie lekarzy straciłam najbliższa mi osobę...;(

    OdpowiedzUsuń
  51. nie do konca ufam.. poza tym wiele razy przekonalam sie, ze w polskiej sluzbie zdrowia jest bajzel. Ostatnio odnalezli po 10 latach moja karte szczepien i maja pretensje ze nie wiem na co bylam szczepiona;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o.O Sami nie wiedzą, a od pacjenta takiej wiedzy wymagają...
      Ja ostatnio u dentystyki mówię, że chcę zapłacić za usługę z poprzedniej wizyty. A dentystka taka zdziwiona: "A ja myślałam, że pani już zapłaciła". Gdybym się nie przypomniała, dentystka nie kazałaby mi w ogóle płacić xD

      Usuń
  52. Ja się wolę na temat dentystów nie wypowiadać, plombowanie niedoleczonego zęba i te sprawy, potem inna nie do końca udana kanałówka (a cała moja rodzina się u niej leczy i wszystko ok, mój pech) także wolę nie myśleć, co mnie kiedyś czeka...

    Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, miałaś okropnego pecha - aż za dużo jak na jednego zęba.
      Ja podejrzewam, że moje obecne problemy też są skutkiem zaplombowania niedoleczonego zęba. Eh, gdybym tylko mogła cofnąć się do czasu, kiedy ten ząb pierwszy raz został rozwiercony... :/

      Usuń
  53. Na ten temat mogłabym rozprawiać naprawdę długo. Mam mnóstwo doświadczeń własnych, moich najbliższych (w tym zwierzaków) i znajomych. Jeden ze "śmieszniejszych" przykładów: kardiolog w prywatnym gabinecie - "Przy takim schorzeniu serca mięsień szybciej się zużywa, po prostu umrze pani wcześniej. Nie leczymy tego. " Haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o.O yyyy... nie wiedziałam, że mięsień serca się zużywa... Ale może ja się nie znam :P
      U mnie kiedyś lekarz podejrzewał problemy kardiologiczne, już chciał mi szereg badań zlecać, ale na szczęście poszłam na konsultację do innego lekarza, który od razu stwierdził, że moje bóle w klatce piersiowej przy kaszlu są spowodowane po prostu zapaleniem dróg oddechowych, a nie problemami z sercem xD

      Usuń
  54. Zawsze miałam takie podejście, że skoro idę do konkretnego lekarza to on powinien wiedzieć jakie badania przeprowadzić i co podać aby wyleczyć pacjenta ale wiem, że lekarze to tylko ludzie i również mogą się pomylić i z dziećmi jak chodzę to do kilku lekarzy aby mieć pewność, że diagnoza jest prawidłowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam - to lekarz powinien mnie zdiagnozować i dobrać leki, a nie żebym ja musiała się męczyć, szukać w internecie i w książkach, co też może mi dolegać. Najlepiej właśnie konsultować sprawę z kilkoma lekarzami, ale wiadomo, że nie zawsze się da- chociażby ze względów finansowych, jeśli to są lekarze przyjmujący prywatnie :/

      Usuń

Dziękuję za każde słowo :*
Uprzejmie proszę o niereklamowanie swoich blogów.
Komentarze zawierające spam, obraźliwe uwagi itp będą przeze mnie usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...